Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.446.400 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom I

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie mam żadnych talentów - prócz namiętnej ciekawości."
 Kultura » Sztuka » Muzyka

Muzyka, czyli pozytywna strona romantyzmu [2]
Autor tekstu:

Początków romantyzmu w krajach niemieckojęzycznych nie można by zakreślić bez postaci Karla Marii Webera, którego „Wolny strzelec" stał się wzorem dla prawdziwie romantycznych oper i do dziś zadziwia swoją spójnością, bogactwem, znakomitym zakreślaniem postaci i świetnymi efektami przy ilustrowaniu nadprzyrodzonych mocy. „Wolny strzelec" nawiązuje do klimatu ludowych klechd, co romantycy uwielbiali, lecz wcale nie tak często odzwierciedlali w muzyce. Inne wspaniałe utwory Webera (którego rodzina była spokrewniona z żoną Mozarta) to zwłaszcza koncerty klarnetowe.

Muzyka francuska po Rewolucji Francuskiej i klęsce Napoleona to bardzo ciekawy i wciąż nie dość znany świat. Choć francuscy artyści aż nadto dobrze się dostosowali do nowego porządku doby restauracji (jeśli nie liczyć dzielnego Stendhala), to jednak w ich dziełach nadal słychać rewolucyjny zapał i napięcie, tworzące niesamowicie ciekawą, jedyną w swoim rodzaju atmosferę. Słychać to we wspaniałych mszach Cherubiniego, Włocha, który na stałe związał się z Paryżem. Jego twórczość uwielbiał sam Beethoven. Obecnie odkrywa się na nowo Cherubiniego. Trudno w ogóle powiedzieć, czy był on romantykiem, w każdym bądź razie niesamowity efekt osiągał on dzięki monumentalizacji i naciąganiu do granic zrozumienia norm muzyki klasycyzmu. Innym wielkim kompozytorem z Francji był podówczas Berlioz, który w swoim najsłynniejszym dziele, Symfonii Romantycznej, zawarł program ilustrujący udział załamanego nieszczęsną miłością artysty w sabacie czarownic. Berlioz eksperymentował ze składem orkiestry, do czego nawiązywał przede wszystkich Liszt. Tematyka sabatu czarownic pojawiła się też w istotnych dziełach orkiestrowych Mendelssohna i Musorgskiego. Inne wielkie osiągnięcia Berlioza to wspaniałe uwertury, będące zadatkiem na późniejsze poematy symfoniczne, świetne pieśni i zupełnie niezwykłe utwory sakralne, w których kompozytor chciał przede wszystkim zaskakiwać słuchaczy niesamowitym brzmieniem i dzikim wręcz monumentalizmem. Podobnie monumentalny charakter ma zbyt długa i wielka, aby można ją było w spokoju wykonać, opera Berlioza „Trojanie".

W dyskusjach na łamach „Racjonalisty" często odsądza się od „czci i wiary" muzykę Chopina. Niedawno ktoś założył wątek propagujący twórczość największego polskiego kompozytora, jednakże powielający dawno już przebrzmiałą pogłoskę o chorobliwej delikatności muzyki geniusza. Sam Chopin, z uwagi na swoją chorobę, rzeczywiście był w pewnym momencie „chorobliwie delikatny", ale nie jego muzyka. Muzyka Chopina odznacza się wyjątkowo zwartą formą jak na romantyzm i posiada bardzo logiczną dynamikę. Jednocześnie Chopin stworzył swój zupełnie własny idiom stylistyczny, będąc jakby na uboczu ewolucji stylistyki romantycznej, która rozwijała się głównie w państwach niemieckojęzycznych. Obok czarnej legendy „chorobliwie delikatnego" Chopina istnieje też biała legenda (głównie polskiego autorstwa) „niemal świętego wieszcza". Tymczasem listy Chopina, choć zachwycają niekiedy humorem i umiejętnością skrótowego szkicowania sylwetek ludzkich, rażą brakiem jakiejkolwiek refleksji na temat muzyki, oraz egoizmem wobec przyjaciół. Szczególnie źle to wypada na tle Ferenza Liszta, który bezinteresownie wspierał swojego kolegę, doczekując się w zamian złośliwych uwag za plecami i celowego pomijania swojej twórczości przez Chopina na jego recitalach. Wielu biografów lubi też deprecjonować partnerkę Chopina, pisarkę i feministkę (a także ateistkę) George Sand. Tymczasem fakty świadczą o tym, że związek Chopina z Sand (a wraz z nim częste pobyty na wsi, w Nohan, gdzie wracał do sił) ułatwił kompozytorowi tworzenie arcydzieł. Jednocześnie Chopin nigdy nie odnosił się do twórczości Sand, do dziś cenionej, co też świadczy poniekąd o jego egotyzmie. Niemal cała twórczość Chopina to muzyka na fortepian solo, obok tego kilkanaście utworów bez wyjątku wykorzystuje fortepian, czy to z towarzyszeniem głosu, czy orkiestry, czy wreszcie wiolonczeli. Mistrzostwo fortepianowych miniatur Chopina jest cenione na całym świecie, kompozytor jest jednym z najbardziej lubianych przedstawicieli sztuki europejskiej w Chinach i Japonii.

Jeśli ktoś ceni Chopina z pewnością nie wzgardzi wspaniałą twórczością Schumanna, którego formy fortepianowe nie były aż tak zwarte, ale do dziś zachwycają śmiałością języka, bogactwem wyobraźni, wielopłaszczyznowością nastrojów etc. Schuman pisał też wybitne dzieła kameralne, był jednym z głównych mistrzów lied (w kontraście do niego pieśni Chopina to jedynie ciekawostki), stworzył krótki cykl znakomitych symfonii, sławne koncerty nie tylko na fortepian. Mniej szczęścia mają formy oratoryjne Schumanna i próby stylistyki operowej, których też jest wcale sporo. Tym niemniej słuchając ich znajduje się wspaniałe fragmenty i jest to muzyka mniej znana głównie przez przypadkowy zbieg okoliczności. W wielu utworach Schumanna słyszalna jest wręcz nadmiernie rozbuchana wyobraźnia, która łamie jakiekolwiek ustalenia formalne, prowadząc nas w podróż wyobraźni bez granic. W trakcie swojego życia Schumann powoli popadał w całkowitą chorobę psychiczną i w związku z tym pamiętam z dzieciństwa zabawny album płyt z utworami Schumanna wydany z okazji… konferencji psychologicznej. Każda płyta obok muzyki niosła ze sobą nagranie opisu choroby psychicznej, którą zdaniem autora całości oddawał dany utwór Schumanna. Przyznam, że nieco to było złośliwe dla pamięci o Schumannie i niezbyt mi się podobało. Żona Schumanna też była wcale niezłą kompozytorką i nazywała się Klara Schumann. Początkowo jej wiedza o kontrapunkcie była znacznie wyższa niż u męża i podszkalała go, jak dziś wiemy z ogromnym powodzeniem, w domowym zaciszu.

Ferenz Liszt był przyjacielem Chopina i w ogóle wszystkich wielkich artystów swoich czasów. Jego samego można nazwać „stojącym w samym centrum" romantyzmu. Był ogromnie płodnym twórcą. Jego dzieła organowe należą do najlepszych obok Bacha i Buxtehude. Poematy symfoniczne stworzyły nową epokę. Dzieła fortepianowe Liszta istnieją w tak ogromnych ilościach, że do dziś nie istnieje ich pełen katalog. Na początku swojej twórczości Liszt komponował dzieła wirtuozerskie, którym zarzuca się płytkość, choć w dobrych wykonaniach zawsze się bronią. Później poszedł w stronę coraz dalej idących eksperymentów, stając się prekursorem muzyki atonalnej. Koncerty fortepianowe są jedyne w swoim rodzaju. Zdumiewa imponujący „Totentanz", w którym kompozytor wykorzystał fragment requiem gregoriańskiego, podobnie jak to wcześniej zrobił Berlioz w Symfonii Romantycznej i wielu innych kompozytorów później. Rzadko dziś wykonywane są wspaniałe oratoria kompozytora, takie jak „Chrystus", czy „Święta Elżbieta". Są w nich fragmenty zupełnie wyprzedzające swoją epokę. Podobnie jak Wagner, również Liszt uniesiony walką narodowo — wyzwoleńczą Polaków poświęcił im utwór, którego nie dokończył. Jest to świetne oratorium „St. Stanislaus", zawierające między innymi części ze znakomitymi przetworzeniami oparte na Mazurku Dąbrowskiego. Liszt sporo swojego czasu poświęcał ogólnemu rozwijaniu życia muzycznego, tworzeniu chórów i orkiestr, pielęgnowaniu pamięci o Beethovenie, czy też tworzeniu wspaniałych transkrypcji przedstawiających do domowego muzykowania na fortepianie utwory operowe, orkiestrowe , organowe i oratoryjne różnych epok. Te transkrypcje Liszta to też częstokroć arcydzieła. Kompozytor w zależności od potrzeb przerabiał oryginał niemal całkowicie, lub też dokonywał stosunkowo drobnych zmian, których przemyślność i tak wzbudza podziw. Świetnie się na przykład słucha symfonii Beethovena w transkrypcji fortepianowej Liszta. Swojemu przyjacielowi Chopinowi poświęcił Liszt niezwykłą biografię, w której pisze o zwyczajach polskich, takich jak tańczenie polonezów po dworach. Te opisy Liszta są tak bajkowe i pozbawione realizmu, że aż paradoksalnie odkrywają jednak coś rzeczywistego. Losy Liszta były splecione po części z życiem Wagnera, który na koniec życia ożenił się z córką kompozytora — Cosimą. Obydwaj panowie wiedli życie pełne przygód, przełamywania obyczajowych konwencji i podbojów miłosnych. Co jednak ciekawe, Liszt, miotany przez całe życie pomiędzy diabolicznością, a barwną pobożnością, przyjął na koniec święcenia kapłańskie niższego stopnia, choć nawet w jego czasach nie odebrano tego gestu przesadnie na serio.

Mówi się, że do wzbogacania swojego kunsztu wirtuozowskiego zainspirował Liszta Paganini, wielki skrzypek włoski, znany po dziś dzień ze swoich kaprysów, które stały się pożywką dla wariacji wielu kompozytorów. U progu włoskiego romantyzmu stał wielki kompozytor operowy, Rossini. Podobnie jak Cherubini trwał on na pograniczu klasycyzmu i romantyzmu, jednakże w dziełach takich jak „Wilhelm Tell" sięgał raczej w stronę nowej epoki. Mówi się, że Rossini tworzył swoje opery w błyskawicznym tempie, podobnie jak czynił to ze swoimi dziełami Mozart, którym zresztą Włoch się inspirował. Drugi okres życia spędził Rossini w Paryżu, niemal nic nie komponując. Skupił się za to między innymi na kucharstwie, z czego słynął, swoją wagą reklamując zresztą dobry apetyt. Na koniec życia skomponował przepiękną „Małą mszę uroczystą", która wbrew pozorom trwa półtorej godziny i jest momentami dość monumentalna. „Małość" polega tylko na bardzo skromnym instrumentarium, na rezygnacji z orkiestry na rzecz dwóch fisharmonii.

Tradycję operową kontynuowali Bellini i Donizetti, tworzący swoje dzieła również w błyskawicznym tempie. Znajdziemy u nich żywe zainteresowanie popularną literaturą romantyczną, a w ich dziełach oddający ją barwny, niekiedy baśniowy i niesamowity dramatyzm. U szczytu rozwoju romantycznej opery włoskiej stał Verdi, który doprowadził ją do szczytu rozwoju, czerpiąc z osiągnięć poprzedników i w końcowych dziełach również z propozycji Ryszarda Wagnera dotyczących dramatu muzycznego. Więcej o nim i Wagnerze pisałem niedawno, poświęcając artykuł ich 200 rocznicy urodzin.

Wagner, podobnie jak Beethoven stworzył całą epokę muzyczną. Nazywa się ją przeważnie późnym romantyzmem. O ile w dziełach Schuberta i Mendelssohna widoczne są silne nawiązania do języka beethovenowskiego, o tyle w idiomie stylistycznym Liszta i Wagnera widzimy już coś zupełnie innego. Pojawiają się „wieczne", przepływające przez siebie melodie, tonalność jest często traktowana bardzo swobodnie, muzyka ma charakter bardziej organiczny, ciężej ją podzielić na konkretne części, łamane są struktury taktowe, wciąż pojawiają się niespodzianki szokujące osobę przyzwyczajoną do formy sonatowej rozwijanej w dobie klasycyzmu i wczesnego romantyzmu. Zarówno Liszt, jak i Wagner byli też aktywnymi publicystami, myślicielami i krytykami muzyki. W muzyce Wagnera odczuwa się silne zrozumienie dla najbardziej nowatorskich prądów filozoficznych jego czasów.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (17)..   


« Muzyka   (Publikacja: 13-11-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacek Tabisz
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 118  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9418 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365