|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka
Kto się boi przyznać, że boi się islamizmu? Autor tekstu: Nick Cohen
Spójrzmy prawdzie w oczy — prowokujemy tylko te religie, które
nic nam nie zrobią i tylko te władze, które nas nie wsadzą do wiezienia.
Nie boi się niczego. 152 cm wzrostu, 31 lat i tak szczupła budowa ciała,
że zmiótłby ją pewnie powiew wiatru; mimo to jest prawdziwie radykalną
artystką i nie boi się rzucać wyzwania również tym, którzy mogą ja
skrzywdzić. Walczy o prawa i intelektualną wolność kobiet, a z racji
pochodzenia (Iran) toczy batalię przeciwko radykalnemu islamowi. Jako
obywatelka Danii była świadkiem ukrywania się dziennikarzy, podczas gdy
zgraje napastników atakowały ambasady jej kraju tylko dlatego, że gazeta
Jyllands-Posten opublikowała rysunki Mahometa, rysunki tak niewinne, że
ledwo można je było nazwać „satyrą". Kiedy ją poznałem, przechodziła właśnie skrócony kurs hipokryzji
panującej w politycznie poprawnej Europie. Biali Duńczycy zawiadomili policję,
że napisała o muzułmańskich mężczyznach molestujących i mordujących własne
córki i dorzuciła na dokładkę: Koran jest bardziej niemoralny, żałosny i pomylony niż księgi dwóch pozostałych światowych religii razem wzięte.
Firoozeh Bazrafkan
Można uznać jej komentarze za obraźliwe — nieuważny czytelnik po ich
przeczytaniu może też pomyśleć, że wszyscy muzułmanie molestują i mordują swoje córki. Ale jeśli zabraniano by każdej wypowiedzi, którą
ktoś może uznać za obraźliwą bądź opacznie zrozumieć, ludzkość musiałaby w ogóle zamilknąć.
Tak naprawdę państwo duńskie powinno ukarać Bazrafkan jedynie w przypadku, gdyby jej słowa podżegały do przemocy. Jednak sąd nie pytał o żadne dowody na podżeganie (takich zresztą nie było). Zachował się
natomiast tak, jak gdyby krytyka religii — systemu wierzeń, które jedni
mają prawo wybrać, a inni mają prawo krytykować — była tym samym, co
uprzedzenia rasowe, które potępiają wszyscy myślący ludzie, ponieważ
nikt nie może sam wybrać sobie pochodzenia etnicznego. Dlatego biali,
„liberalni" sędziowie zawyrokowali, że urodzona w Iranie artystka jest
„rasistką" i uznali ją za przestępcę, ponieważ potępia zabójstwa
honorowe i mizoginię islamskich duchownych. Jeszcze raz okazało się więc,
że interes kobiet jest najmniej ważny.
Kiedy zapytałem artystkę, co sądzi o duńskim systemie prawnym , nie wysłuchałem
długiego wykładu o swobodzie wypowiedzi. Według mnie jest popieprzony,
powiedziała.
Taki jest też londyński świat sztuki. Po oświadczeniu duńskiemu sądowi,
że woli iść do więzienia niż zapłacić grzywnę w wysokości 5000 koron
(550 funtów), nieugięta Bazrafkan pojechała do Londynu na festiwal Passion
for Freedom. Ta doroczna wystawa jest tak blisko artystycznego podziemia, jak
tylko jest to możliwe w Londynie. To twierdzenie może czytelnika zaskoczyć.
Kiedy bowiem posłuchamy artystów, przedstawicieli świata nauki i dziennikarzy, możemy pomyśleć, że tysiące z nich działają w radykalnym
podziemiu. Chwalą się, jak to walą „prawdę prosto w oczy decydentom",
„przekraczają granice" i tak dalej. Jednak łatwo odkryć, że prowokują
tylko te religie, które i tak im nic nie zrobią (np. chrześcijaństwo) i rzucają wyzwanie tylko tym władzom, które ich nie aresztują
(demokratycznym). Mieszkające w Londynie polskie intelektualistki, które
organizują ten artystyczny protest przeciwko łamaniu praw człowieka, są o wiele odważniejsze. Passion for Freedom nie jest poświęcony wyłącznie
sztuce o wydźwięku antyislamistycznym. Ale też kuratorki wystawy nie boją
się jej pokazywać.
Otwarcie planowano na zeszłą sobotę (2.11 — red.) w londyńskiej
galerii Unit 24, w pobliżu galerii Tate Modern. Unit 24, która na swojej
stronie internetowej chwali się własną „zaciekłą niezależnością",
wycofała się z przedsięwzięcia zaledwie kilka dni wcześniej. W e-mailach
do organizatorów kierownictwo galerii podawało różne usprawiedliwienia dla
odwołania imprezy, której organizacja zajęła wiele miesięcy: „wrogowie
wystawy" przysyłali ponoć pogróżki i istniało niebezpieczeństwo
„ataku terrorystycznego". Kierownictwo Unit 24 powiedziało „Spectatorowi",
że wycofało się z pokazania wystawy, ponieważ Passion for Freedom nie mógł
zapewnić uczestnikom bezpieczeństwa.
Decyzja ta nie stanowiła żadnej tajemnicy. Jednak żaden z dziennikarzy
relacjonujących wydarzenia artystyczne dla dużych gazet czy BBC, nawet się
nie zająknął o groźbach pod adresem międzynarodowej wystawy pokazującej
prace dziesiątek artystów. Twierdziłem już wielokrotnie, że cenzura jest
najbardziej skuteczna wtedy, kiedy nikt nie chce przyznać, że ona istnieje.
Pierwszym krokiem do wyzwolenia się od despotycznej, gnębicielskiej siły
jest znalezienie w sobie odwagi by przyznać, że się boimy. Im więcej ludzi
przyznaje się do strachu, tym mniej jest powodów by się bać i tym łatwiej
jest odizolować represyjne siły.
Jednak „radykalne" pozy zachodnich intelektualistów czynią uczciwą
dyskusję na temat strachu niemożliwą. Bo jak tu kreować się na odważnego
dysydenta w jednej chwili, a w następnej przyznać się do strachu przed
bandyckimi teokracjami?
W 2007 roku Grayson Perry zachował się wyjątkowo. Powiedział, że potępia w swych pracach chrześcijaństwo, natomiast nie posunie się do
atakowania islamu, ponieważ istnieje realne niebezpieczeństwo, że ktoś
poderżnie mu gardło. W wykładzie w radiu BBC w zeszłym tygodniu nie
było już śladu po szczerości Perry’ego. Stać go tylko było na żart: Według
mnie jednego z najbardziej buntowniczych aktów dokonała ostatnio artystka
Tracey Emin. Wyraziła swe poparcie dla torysów! — oznajmił.
Ha, ha, słuchacze uśmiali się do łez. Jednak Perry wiedział, że to co
mówi jest nieprawdą i wiedzieli to także w głębi serca klakierzy
nagradzający go oklaskami.
Na szczęście naprawdę radykalni właściciele galerii Embassy Tea udostępnili
buntowniczej wystawie swe lokale i będzie ją tam można oglądać do piątku
(9.11). Wielki tłum obecny na otwarciu wystawy zgotował Firoozeh Bazrafkan
prawdziwą owację.
Victoria Burgher 'The perfect stone'
Tymczasem jurorzy nagrodzili pierwszą nagrodą pracę pt. „Idealny kamień"
autorstwa Victorii Burgher. Uśmiechnięta kobieta przy wejściu wręczała
odwiedzającym wystawę kamienie. Sami się domyślcie, gdzie je należy
umieścić, mówiła mrugając porozumiewawczo okiem. Galerie często
stosują takie chwyty. Jednak w tym przypadku chodziło o włożenie kamienia
do worka umieszczonego przy jednej z kolumn. Nad nim widniał paragraf 104
obowiązującego w Iranie islamskiego kodeksu karnego, głoszący z odrażającą
precyzją, że przy kamieniowaniu kobiety za cudzołóstwo, „kamienie nie
powinny być tak duże, żeby mogły ją zabić za pierwszym czy drugim
uderzeniem, ale nie tak małe, żeby nie można ich było nazwać
kamieniami".
Byłem jednym z jurorów wystawy, którzy przyznali Burgher nagrodę za jej
subtelny protest przeciwko sposobowi, w jaki Iran traktuje kobiety. To chyba
oznacza, że ja też jestem rasistą.
Tłumaczenie: Rol
Źródło:http://www.spectator.co.uk/features/9073831/portraits-in-cowardice/
Tekst opublikowany również na portalu euroislam.pl
« Sztuka (Publikacja: 16-11-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9427 |
|