|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Prawo Murphy’ego Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Jeżeli
jakaś rzecz jest zrobiona źle, wtedy każda próba jej poprawienia, czyni ją
jeszcze gorszą — tę jedną z rozlicznych myśli, czy nawet praw Murphy’ego,
przypomniałem sobie, gdy słuchałem niedawnej dyskusji pp. posłów Niesiołowskiego i Rostafińskiego. Właściwie rzecz nazwawszy, nie była to żadna dyskusja,
lecz popisowa wręcz lekcja uników w wykonaniu pana Niesiołowskiego w odpowiedzi na ponawiane z uporem pytanie — czy p. Niesiołowski jest za
przestrzeganiem Konstytucji, zwłaszcza art. 104, mówiącego właśnie o jej
przestrzeganiu, a także przestrzeganiu innych praw Rzeczypospolitej?
Chodziło,
jeśli ktoś nie oglądał, o sprawę krzyża wiszącego sobie w sali posiedzeń
plenarnych Sejmu od 20 grudnia 1997 roku, za sprawą posłów Wójcika i Krutuli.
Przywołałem te nazwiska, bo odnoszę takie wrażenie, że pamięć o działalności
tych panów będzie znacznie krótsza od pamięci po niesławnym Herostratesie,
za co możemy jej być tylko, pamięci — znaczy, wdzięczni. Powoli czas
odsuwa więc w niepamięć te nazwiska. Nie ma też sensu ich odszukiwanie i pytanie o, no właśnie, — o co można by ich zapytać?
Rzecz
jasna, p. poseł Niesiołowski, jest za przestrzeganiem Konstytucji, ale nie
przesadnym, bo jego zdaniem -
"krzyż
może się nie podobać naprawdę tylko komuś pełnemu złej woli, bo nie idzie
za tym znakiem nic złego", a ponadto "W
imię tego symbolu stawiano opór dyktaturom, przemocy, kłamstwu, nienawiści.
Dzięki temu znakowi cywilizacja i kultura w znanym nam kształcie nie uległa,
nie przysypał jej śnieg Kołymy ani popiół Oświęcimia. Jeżeli ktoś tego
nie rozumie, to powinien sobie znaleźć inne zajęcie, nie politykę".
No,
cóż. Wytoczone tu zostały argumenty nie byle jakie, w ocenie posła Niesiołowskiego
zapewne miażdżące i niepodważalne. Jednak bez większego trudu, jak mi się
wydaje, można znaleźć liczne przykłady zła, które jednak idzie za tym
znakiem, a przynajmniej kryje się w jego cieniu, choć biskupie pastorały tego
cienia dają jakby więcej. Równie łatwo można wykazać, że pod tym znakiem, a przynajmniej przy jego życzliwym wsparciu, wprowadzano rozliczne dyktatury,
stosowano przemoc, rozpowszechniano kłamstwa i szerzono nienawiść. Aby
te przykłady wskazać, nie trzeba sięgać do zamierzchłych czasów ani udawać
się specjalnie daleko, bo robi się to nadal, a w kraju nad Wisłą i Odrą
przykładów jest sporo.
Nie
będą jednak twierdził, że cywilizacja i kultura w znanym nam kształcie,
mimo tego znaku nie uległa, nie przysypały jej żadne śniegi ani popioły,
ale nie jest jego wyłączną zasługą, że wszystko to, w jako takim stanie się
uchowało.
Posłowi
Rostafińskiemu chodziło jednak o co innego, o czym musiał co chwilę swemu
oponentowi przypominać. Nie chodziło mu o żadne historyczne dociekania,
roztrząsania, co i czyją jest zasługą, ani o to, kto dopuszczał się
niegodziwości, i pod jakimi znakami to czyniono. Nie chodziło mu też o krzyż
'w ogólności', abstrakcyjny, tylko o jeden, konkretny egzemplarz i jego
usytuowanie. Nie chodziło mu też o jego walory artystyczne, lecz o symboliczne. Zrozumienie tego, wydawać by się mogło, nader prostego pytania,
przerastało jednak możliwości adwersarza, który nie mógł w żaden sposób
uzmysłowić sobie, że tak, jak nikt nie może powoływać się na zasługi
przodków, choćby były niewątpliwe, w celu usprawiedliwienia własnej
nieprawości, tak samo zasługi chrześcijaństwa i katolicyzmu, jakie by nie były,
nie mogą być usprawiedliwieniem dla łamania prawa, zwłaszcza w celu wywyższenia
tego katolicyzmu ponad przysługującą mu pozycję, niekiedy poza granice
przyzwoitości. Prawo zaś zostało złamane, choć w żadnym kodeksie jawnego
zakazu wieszania krzyży chyba nie ma.
Złamano
prawo nie w imię jakiegoś wyższego dobra, choć w życiu pojedynczych ludzi a nawet społeczeństw, zdarzają się takie sytuacje, że trzeba wybierać między
złem wielkim a straszny, lecz w celu pokazania swej 'wiary', a jeszcze
bardziej — siły, nie liczącej się z prawem. Sam sposób i pora dokonania
tego czynu dowodzi, że jego wykonawcy mieli świadomość jego naganności.
Oczywiście,
można mieć pretensje do ówczesnego Marszałka Sejmu, ale także do wszystkich
pozostałych posłów, że nie zaprotestowali. Nie trzeba też wielkiej wyobraźni,
by zrozumieć, dlaczego tego nie zrobili. Nie zrobili, bo się bali. Samego
czynu, o ile dobrze pamiętam, nikt nie pochwalił, wielu schowało głowę w piasek, niektórzy zaś zacierali ręce.
Ponieważ
wszelkie próby uzyskania odpowiedzi na ponawiane przez posła Rostafińskiego
pytanie nie dawały rezultatu i wszystko wskazywało na to, że takiej
odpowiedzi nie będzie, więc prowadzący zepchnął dyskusję na inny tor, a mianowicie sprawę słynnego, od niedawna, mostu. Pan Niesiołowski, wykazując
pełne zrozumienie dla postępku bydgoskich radnych, argumentował, że, skoro
pomylili się nadając w pośpiechu i w stanie szoku niezbyt właściwe imię
tej budowli, mieli pełne prawo pomyłkę naprawić, nadając już lepsze.
Nic,
tylko przyklasnąć, ale i poprosić, żeby Pan poseł, sam lub z kolegami
naprawił tę pomyłkę, którą popełnili wcześniej jego koledzy z AWS, jeśli
tu o pomyłce może być mowa. Nic prostszego pod Słońcem, wystarczy tylko
trochę dobrej woli i problem zniknie, a wszystkim spadnie kamień z serca. Można w ciemno założyć, że działacze Twojego Ruchu podtrzymają drabinę, aby
nikt z niej nie spadł i podadzą stosowne narzędzia, jednak to 'trochę',
to jest o wiele za dużo, jak na możliwości i zasoby duchowe, niejednego posła.
Gotów jednak jestem pójść o zakład, że znaleźliby się szybko duchowi
następcy wcześniej wymienionych, pożal się Boże, parlamentarzystów, którzy
nadaliby sali sejmowej poprzedni wystrój. I co potem?
Jedynym
skutecznym rozwiązaniem byłoby chyba zburzenie tego gmachu, dla równowagi,
wraz z Pałacem Kultury, a potem odbudowa obydwu. Zamiast więc wydawać pieniądze
na budowę metra czy organizowanie Olimpiady, można je wydać inaczej,
zapewniając rozrywkę, choć nie bardzo godziwą, światowej publiczności.
Można
też zadać pytanie — Czy może zajmować się polityką ktoś, kto nie rozumie,
że prawa, nawet ułomnego, łamać nie wolno, a tym bardziej Konstytucji? Widać,
że może.
Bydgoscy
rajcowie mogli też postąpić nieco sprytniej, np. uznając, że od tego a tego
dnia w Bydgoszczy będzie "Most Uniwersytecki im. .… "(tu wpisać właściwe
nazwisko lub nazwiska), i byłoby po problemie. Nie starczyło im widać wyobraźni.
Można
mieć nadzieję, że nazwa tego mostu w ciągu najbliższych lat, tak na oko -
pięćdziesięciu, będzie stałym tematem obrad rady, zapewne znajdzie przy nim
także zatrudnienie specjalista od usuwania plam, ewentualnie producent
odpowiednich tablic.
Właśnie te oba przypadki są, jak sądzę, piękną ilustracją zasady Murphy’ego -
było źle, ale po poprawce będzie dużo gorzej.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 03-12-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9473 |
|