|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Człowiek i myśliciel. Na marginesie książki A. Einsteina: Mój światopogląd Autor tekstu: S. Babad
Albert
Einstein! Uczucie pietyzmu i głębokiej, niemal religijnej czci, religijnej w najwyższem, najszczytniejszem tego słowa znaczeniu — ogarnia nas na sam dźwięk
tego imienia. Snobizm, bałwochwalstwo, małostkowy kult „wielkich
ludzi"? Nie, poprostu Einstein stał się dla nas symbolem potęgi
ludzkiego ducha, symbolem ludzkiej myśli badawczej, przenikającej najgłębsze
tajniki przyrody, niemal naszym ambasadorem w olbrzymich, pełnych tajemnic i zagadek i dlatego właśnie tak nas nęcących przestworzach wszechświata.
Popularność
Einsteina jest naprawdę niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Kult wielkiego
uczonego nie zna granic państwowych, językowych, politycznych. Jedyny może
wyjątek stanowi pod tym względem „Trzecia Rzesza". Jedynie dla ministra
propagandy i ambasadora kultury „Odrodzonych Niemiec", Goebbelsa, tyłek
bylejakiego szturmowca jest stokroć więcej wart, niż głowa Einsteina".
To nieco drastyczne, ale szczere oświadczenie wybitnego
„intelektualisty" hitlerowskiego świadczy dobitnie o kulturalnem
obliczu „Trzeciej Rzeszy".
Żadnemu
uczonemu przeszłości nie przypadły za życia w udziale tak liczne i tak
powszechne oznaki czci i entuzjazmu. Fakt to znamienny, świadczący niezwykle
korzystnie o charakterze i nastawieniu naszej epoki, o jej stosunku do Nauki, do
twórczych, badawczych wysiłków ducha ludzkiego. Gdyby Einstein żył w średniowieczu — podzieliłby niewątpliwie los Giordano Bruno lub Galileusza. Lecz nawet w epoce oświecenia lub „naukowym" wieku 19-ym nie znalazłby twórca
teorji względności tej atmosfery ciepła i zrozumienia, jaką otacza go
pokolenie dzisiejsze. Jest rzeczą niewątpliwą, że człowiek współczesny
odczuwa w stosunku do bohaterów i mocarzy nauki uczucie niemal religijnego
podziwu, uczucie, jakiem pokolenia dawne darzyły jedynie proroków i twórców
systemów religijnych.
Albert
Einstein nie jest typem uczonego gabinetowego, zamkniętego w czterech ścianach
pracowni, z olimpijskim spokojem spoglądającego na troski i zmagania
„szarego tłumu". — Przeciwnie, Einstein posiada wysoce rozwinięty
instynkt społeczny, uczucie solidarności i wspólnoty z ogółem ludzkim.
Bierze
on czynny udział w życiu społecznem, niejednokrotnie zabiera głos w sprawach
politycznych, kulturalnych etc. Występuje w obronie ciemiężonych narodów i ras, nieubłaganie i bezkompromisowo zwalcza miazmaty militaryzmu i szowinizmu,
kruszy kopje w walce o wolność myśli i badań, o nieskrępowany i twórczy
rozwój jednostki ludzkiej. Einstein jest humanistą w najpiękniejszem słowa
tego znaczeniu, humanistą walczącym, bojownikiem o wolnego, twórczego,
wyzwolonego z pęt przesądów religijnych, nacjonalistycznych, społecznych -
człowieka.
Niejednokrotnie
słyszeliśmy głos Einsteina z trybun kongresów, akademij, bankietów, z łamów
dzienników i czasopism. Ale były to zawsze enuncjacje pojedyńcze, oderwane,
poświęcone tej lub owe j kwestji specjalnej, przytem nieraz zniekształcone,
wykoszlawione i sprzeczne. Dlatego też z radością powitać musimy ukazanie się
książki Alberta Einsteina pod znamiennym tytułem "Mój
światopogląd".
Po
raz pierwszy jesteśmy w stanie poznać myśl wielkiego uczonego ze źródeł
autentycznych, z pierwszej ręki. Po raz pierwszy nie jesteśmy zdani na łaskę
nieraz bałamutnych i sprzecznych informacji i artykułów dziennikarskich i niemniej niepewnych wywiadów. (O tem, jak się robi wywiad i jak się zniekształca
myśli słowa interwiewowanego, opowiada niezwykle dowcipnie w swojej książce
sam Einstein).
A
co najważniejsze: posiadamy nareszcie nie urywki i strzępy, nie oddzielne
wypowiedzi w tej lub innej sprawie, lecz całokształt myśli genjalnego
uczonego. Z kart tej książki wyłania się przed nami sylwetka duchowa Alberta
Einsteina — człowieka i myśliciela.
Na
całość książki składają się artykuły i mowy z różnych okresów życia i najróżnorodniejszych dziedzin. Część pierwsza dzieła poświęcona jest
zagadnieniom ściśle światopoglądowym, filozoficznym i religijnym.
Religja i nauka
W
co wierzy Albert Einstein? Jak rozwiązuje on dla siebie odwieczne zagadki bytu i świata? Jakie stanowisko zajmuje wielki uczony w tych najważniejszych,
najistotniejszych dla każdego człowieka zagadnieniach?
Źródła
powstania i rozwoju religji — twierdzi Einstein — są wielorakie. — Na najniższym
szczeblu rozwoju cywilizacyjnego powstaje religja z uczuć lęku, trwogi. Człowiek
pierwotny bezradny jest wobec obcej i wrogiej mu potęgi przyrody, bezradny
wobec straszliwych i niepojętych fenomenów śmierci, choroby, głodu. Przytem
nie potrafi on wyjść w pojmowaniu otaczającego go świata poza
antropomorficzne formy myślenia. Nic więc dziwnego, że tworzy on sobie
postaci na obraz i podobieństwo swoje, tylko stokroć potężniejsze, kierujące
losem świata i człowieka. Do nich zanosi modły i ofiary, błagając o przebaczenie i zmiłowanie, o pomoc i osłonę przed niebezpieczeństwem, o odwrócenie
grożących klęsk. Na wyższym stopniu rozwoju kulturalnego powstają religje o charakterze moralnym i socjalnym.
Rodzice i wodzowie są śmiertelni, przytem niejednokrotnie błądzą. Zakres ich
autorytetu i władzy jest siłą rzeczy, ograniczony. Uczucia socja1ne, potrzeba
miłości, współczucia, poczucia sprawiedliwości wymagają istnienia wyższych,
potężniejszych autorytetów. Tę rolę odgrywają właśnie bogowie. Utrzymują
oni porządek moralny we wszechświecie, bronią, karzą, wynagradzają.
Stosunek do nich mimo niezrównanie większej czci i głębszego pietyzmu
przypomina rażąco stosunek dziecka do rodziców, do ojca.
Przekształcenie
się religji „lęku" w religje moralne stanowi poważny, przełomowy moment w rozwoju społeczeństw ludzkich. Błędem byłoby jednak mniemać, że religje
pierwotne są całkowicie wyzbyte pierwiastka moralnego i że odwrotnie w systemach religijnych narodów kulturalnych nie występuje czynnik „lękowy".
Chodzi raczej o ilościowy stosunek obydwu faktorów. — Na niższych szczeblach
rozwoju cywilizacyjnego przeważa motyw lęku, w religjach wyższego typu występują
na plan pierwszy pierwiastki moralne i socjalne.
Obydwa rozpatrywane powyżej typy
religji posiadają jednak jedną wspólną zasadniczą cechę: w centrum ich
znajduje się antropomorficzna idea bóstwa osobowego.
Istnieje jednak trzeci, najwyższy
stopień poczucia religijnego, jedyny typ religijności godny człowieka współczesnego,
nie kolidujący z światopoglądem naukowym. Einstein ma na myśli poczucie
re1igijności kosmicznej, odrzucające ideę Boga osobowego. W czem wyraża się
owa religijność kosmiczna? W uczuciu podziwu i najgłębszej czci dla piękna i harmonji wszechświata, dla niezgłębionych tajemnic i czarownych zagadek
przyrody, dla emanacji niepojętego, nadludzkiego rozumu, przejawiającego się w każdej komórce wszechświata. "Jednostka odczuwa nicość ludzkich dążeń i celów w obliczu wzniosłości i cudownej harmonji, ujawniającej się w przyrodzie i świecie myśli. Jednostka odczuwa swój byt indywidualny jako więzienie;
pragnie ona zlać się z życiem całości, pragnie czuć się cząstką składową
olbrzymiego organizmu wszechświata.
Pierwsze przejawy religijności
kosmicznej znajdujemy już w psalmach Dawida, u niektórych proroków; wyraźniej
występują one w buddyźmie. Religijności w sensie „kosmicznym" hołdowali
właściwie genjusze religijni wszystkich czasów. Toż same nastawienie
kosmiczne cechowało również· Spinozę, Demokrita, Franciszka z Asyżu.
W jaki jednak sposób — zapytuje
Einstein — można religijność kosmiczną wzbudzić i rozwinąć wśród ogółu
ludzkiego? Szczytne to zadanie powinno przypaść w udziale nauce i sztuce.
Jak nareszcie rozwiązuje Einstein
problem stosunku religji do nauki? Historycznie rzecz biorąc znajdowały się
religja i nauka w ciągłej walce. Inaczej zresztą być nie mogło. Nauka uznająca
kauzalność wszystkich zjawisk w wszechświecie w żadnym wypadku pogodzić się
nie może z istnieniem osobowego Boga rządzącego światem według własnego
widzimisię. Prawdziwy, konsekwentny naukowiec nie może zaakceptować ani
religji lęku, ani religji moralnych. „Bóg karzący i wynagradzający jest
dla niego już z tego względu nie do przyjęcia, ponieważ człowiek działa na
mocy zewnętrznej i wewnętrznej konieczności; z punktu widzenia Boga nie może
więc być odpowiedzialny, tak samo jak martwy przedmiot za ruchy przez niego
wykonywane". To dało asumpt do twierdzeń i oskarżeń, że nauka podważa
zasady moralności. Jest to oczywisty nonsens. Źle by było, gdyby moralność
ludzka opierać się miała na bojaźni i na systemie kar i nagród, a nie na
naturalnych uczuciach współczucia, wychowania i łączności socjalnej.
Zrozumiałą jest więc — pisze
Einstein — walka kościołów przeciw nauce. „Z drugiej jednak strony
twierdzę, że poczucie re1igijności kosmicznej w przeciwieństwie do religji
oficjalnych stanowi najszlachetniejsze i najpiękniejsze źródło twórczości
naukowej. — "Nur wer die ungeheuren
Anstrengungen und vor allem die Hingabe ermessen kann, ohne welche bahnbrechende
wissenschaftliche Gedankenschöpfungen nicht zustande kommen können, kann die
Stärke des Gefühls ermessen, aus dem allein solche dem unmittelbar praktischem
Leben abgewandte Arbeit erwachsen kann Welch ein tiefer Glaube an die Vernunft
des Weltenbaues und welche Sehnsucht nach dem Begreifen, wenn auch nur eines
geringen Abganzes, der in dieser Welt geoffenbarten Vernunft musste in Kepler
und Newton lebendig sein, dass sie den Mechanismus der Himmelsmechanik in der
einsamen Arbeit vieler Jahre entwirren konnten".
Tylko poczucie religijności
kosmicznej — podkreśla dalej Einstein — wzbudzić potrafi w człowieku tak potężne
siły i taką ofiarność. Słusznie zaznaczył ktoś, że poważni badacze są w naszych naogół materjalistycznych czasach jedynymi naprawdę głęboko
religjnymi ludźmi (religijnymi naturalnie w sensie religijności kosmicznej).
Jednostka i społeczeństwo
Einstein jest indywidualistą.
Swobodny i wszechstronny rozwój twórczych możliwości jednostki — oto najwyższy,
najszczytniejszy cel naszego życia. „O prawdziwej wartości człowieka
decyduje stopień, w jakim zdołał on wyzwolić własne ja". Za czynnik
naprawdę wartościowy w życiu ludzkiem uważam nie państwo, lecz twórczą
indywidualność. Tylko ona tworzy wartości najwyższe; stado cechuje tępota w myśleniu i·odczuwaniu. A w innem miejscu czytamy: "wszystkie materjalne,
duchowe, moralne zdobycze społeczeństwa zawdzięczamy pracy i talentom twórczych,
przodujących jednostek. Tylko jednostka jest w stanie myśleć i tworzyć dla
społeczeństwa nowe wartości, ba, nawet nowe normy moralne, na których opiera
się życie społeczne.
Lecz indywidualizm Einsteina nie ma
nic wspólnego z chorobliwym, antysocjalnym egocentryzmem. Einstein nie
przeciwstawia jednostki społeczeństwu, nie neguje spoideł i obowiązków
socjalnych. Przeciwnie, podkreśla on niejednokrotnie, że jednostka powinna być
organicznym członem większej jedności, że powinna się podporządkować
interesom społeczeństwa, że tylko wtedy jest ona naprawdę czemś wartościowem i pozytywnem. Zresztą, indywiduum oderwane, aspołeczne jest poprostu nie do
pomyślenia. Zbyt wiele zawdzięcza każdy z nas społeczeństwu, otoczeniu,
przodkom. Nasz pokarm nasza odzież, domy, wszystko to owoce pracy innych ludzi.
Atmosfera duchowa, w jakiej żyjemy, zdobycze naukowe, z których korzystamy,
pojęcia i kategorje myślowe, któremi operujemy — wszystko to produkty środowiska.
Jednostka pozostawiona od urodzenia sama sobie, spada na stopień skrajnego
prymitywizmu, upodabnia się do zwierzęcia.
Swój stosunek do problemu jednostka — społeczeństwo, ujmuje Einstein lapidarnie i jasno w następujących
uwagach: „Bez twórczych, samodzielnie myślących jednostek nie jest do pomyślenia
postęp społeczny, tak samo zresztą, jak rozwój poszczególnej jednostki możliwy
jest tylko na życiodajnym gruncie wspólnoty". A dalej: „zdrowe społeczeństwo
opiera się w równym stopniu na … samodzielności jednostek, jak i na ich
spoistości socjalnej". A więc wszechstronny, twórczy rozwój jednostki
ludzkiej w ramach zdrowego, mocnego organizmu społecznego — oto ideał
Einsteina.
Niejednokrotnie podkreśla Einstein
brak wybitniejszych indywidualności, brak jednostek kierowniczych w życiu współczesnem.
Odczuwa się to na polu techniki i nauki , przejawia się szczególnie w dziedzinie muzyki, malarstwa i wogóle sztuki. Ale i życie polityczne naszego
pokolenia pozornie usłane „silnemi" jednostkami, (Mussolini, Hitler i inni więksi lub mniejsi wodzowie) — w istocie ubogie jest w przodujące naprawdę
wielkie twórcze indywidualności polityczne.
Najbardziej zaś niebezpiecznym
objawem jest zanik krytycyzmu i samodzielnego myślenia wśród mas, ślepe
poddanie się rozkazom z góry, załamanie się indywidualizmu. Tylko na tym
gruncie, w tej atmosferze psychologicznej powstać mogły reżymy dyktatorskie i antydemokratyczne. Najohydniejszym jednak przejawem zaniku poczucia godności
indywidualne j i zdolności myślenia jest dla Einsteina fakt poddania się
miljonów ludzi obowiązkowi służby wojskowej. „Wenn einer mit Vergnügen in
Weich und Glied zu einer Musik marschieren kann, dann verachte ich ihn schon; er
hat sein grosses Gehirn nur aus Irrtum bekommen da für ihn das Rückenmark
schon völ1ig genügen würde. — Heldentum auf Kommando, sinnlose Gewalttat und
die leidige Vaterländerei, wie glühend husse sich sie!"
Tekst oryginału:
Głos Poranny: dziennik społeczny,
polityczny i literacki. 1934-07-15 R.6 nr 193, s. 20
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 08-12-2013 )
S. Babad Przedwojenny publicysta łódzkiego "Głosu Porannego". | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9482 |
|