Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.016.677 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 16 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Jałmużna przynosi ulgę temu, kto ją daje, a wyrządza zło temu, kto ją otrzymuje.
« Zbigniew P. Szczęsny  Publikacja z prywatnego działu publicysty
PSR musi się zradykalizować – polemika z Mariuszem Agnosiewiczem [2]
Autor tekstu:

Dlaczego zatem Mariusz Agnosiewicz tak bardzo obawia się „Nowych Ateistów"? Jakie ma — poza mocno chybotliwymi — podstawy do sądu, że pojawienie się w przesyconej religijnością przestrzeni społecznej poglądów ostro ateistycznych powstrzymuje „naturalną ewolucję" doktryny religijnej ku harmonijnemu współżyciu ludzi o różnych poglądach — czy nie mylą mu się po prostu rejestry?

Trudno mi też zrozumieć Mariusza Agnosiewicza także wówczas, gdy stygmatyzuje „Nowych Ateistów" posądzeniem o swoisty fanatyzm. Gdyby odpowiedź na pytanie, czy potrzeba sacrum oraz związana z nią wrażliwość religijna są wynikiem biologicznie w nas zakodowanych instynktów była prosta, to już od czasów Junga sceptycy nie kłopotaliby się promocją świeckości, lecz co najwyżej podejmowali próby moderacji w ramach dominującej doktryny religijnej. Byłoby bowiem jasne, że religijność jest w nas zakodowana tak samo jak np. seksualizm a powszechne jej wyrugowanie — skazane na w związku z tym na pewne niepowodzenie. Jednak wiedzy takiej wcale nie mamy. Badania nad biologicznymi uwarunkowaniami religijności i moralności nie posunęły się póki co znacząco naprzód i nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć, więc umysł sceptyczny może z równym powodzeniem a nawet powinien oprzeć się na nie odwołującym się do nieznanych bytów czy instynktów przekonaniu, że religie są rodzajem złudzenia, artefaktem umysłu który borykając się z koniecznością uporządkowania otaczającej go rzeczywistości w dającą się przetwarzać hierarchię sensów tworzy symulakry i przypisuje im utożsamiane z boskością atrybuty. Czy będąc świadomymi tego mechanizmu powinniśmy przejmować się jego wewnętrzną dynamiką, czy raczej powinniśmy skupić się na próbach ukazania świata jakim jest — aplikować społeczeństwu „czerwoną pigułkę"?

Żyjemy obecnie w świecie wielkiej konkurencji idei. Ludzie nie są ograniczeni do wąskiego wyboru między jedną czy drugą koncepcją, lecz coraz częściej samodzielnie mieszają wybrane fragmenty różnych agend — najczęściej bez należytej dbałości o spójność wynikowej struktury. Luźny patchwork przeplecionych idei dominuje we współczesnym stylu życia milionów i coraz mniejsze jest zapotrzebowanie na gotowe, koherentne systemy światopoglądowe. To, co się liczy, to wyrazistość poglądów i siła argumentacji za określonym stanowiskiem przemawiająca. Atrakcyjność idei zależy od możliwości jakie ona stwarza — czy przywiązanie do niej pozwala prowadzić ciekawe, pełne, niebanalne życie? Czy wyznając dany pogląd czujemy się w nim osamotnieni czy też odczuwamy poczucie wspólnotowości i działania w słusznej sprawie? Na tym targowisku najgorzej wypadają stanowiska obłe, przesadnie kompromisowe, niewyraźne czy nadmiernie rozproszone.

Moim zdaniem takie rozmycie i związana z nim niewielka wyrazistość jest wielkim problemem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. W najlepszej wierze, w przekonaniu, że rozpowszechniamy rozumność i krytyczny sceptycyzm rozpraszamy nasze niewielkie siły i środki na zagadnienia tak od siebie tematycznie oddalone jak:

  • Alternatywna medycyna, szczepionki, homeopatia
  • Energetyka jądrowa
  • Czas letni/zimowy
  • Wpływ religii na prawo i stosunki społeczne
  • Powstanie i ewolucja życia
  • Zagadnienia imigracyjne, demograficzne i ekonomiczne
  • Genetyczna modyfikacja organizmów, w szczególności żywności
  • Ogólna popularyzacja nauki

Z pewnością wszechstronny erudyta bez trudu odnajdzie wspólny mianownik łączący wszystkie te zagadnienia i z najwyższą przyjemnością przyjmie do wiadomości istnienie tak szacownego stowarzyszenia, lecz osoba mniej wyrobiona może poczuć się zagubiona. W dodatku — kto ma dziś czas śledzić tak szeroki przekrój tematów? Prowadząc wewnątrz Oddziału Warszawskiego PSR debatę na temat profilu działalności doszliśmy do pewnych ustaleń, które przedstawiają się mniej więcej następująco:

  • Są w naszym środowisku osoby o najrozmaitszych przekonaniach w zakresie ochrony przyrody, ocieplenia klimatu, wpływu GMO na zdrowie, skuteczności szczepionek itd.
  • Uzyskanie konsensusu w przypadku większości zagadnień jest w miarę łatwe, chociaż można podejrzewać, że dla niektórych byłby to konsensus dość wymuszony.
  • Uzyskanie konsensusu w przypadku innych mogłoby być naprawdę trudne, być może nawet niemożliwe. Na przykład w kwestii GMO wiele osób o mocno lewicowych poglądach identyfikuje się tu przede wszystkim ze stanowiskiem „Zielonych".
  • Próba przeniesienia całej racjonalistycznej agendy w obszar debaty, która miałaby skutkować przyjęciem oficjalnego stanowiska w każdej z w/w spraw mogłaby po prostu rozsadzić nasze Stowarzyszenie.
  • Tym, co stanowi największy wspólny mianownik łączący członków PSR jest stanowisko wobec religii. Zdecydowana większość znanych nam członków PSR dostrzega w ekspansji religii i inspirowanego religijnie światopoglądu (wolałbym tutaj posłużyć się terminem angielskim — „mindset") główne zagrożenie dla fundamentów naszej ukształtowanej dzięki Oświeceniu kultury i właśnie przeciwdziałaniu rosnącym wpływom religii w życiu publicznym chciałaby się w działalności społecznej poświęcić.

Skoro tak, to naprawdę nie należy się dziwić, że PSR nie widzi siebie w roli jakiegoś ogólnopolskiego forum dialogu z osobami wierzącymi na temat różnorakich możliwości poprawy świata. Nie widzimy najmniejszej celowości w rozpraszaniu się tego typu debatami — zwłaszcza we własnym gronie — zamiast tego chcemy wyraziście i stanowczo promować kluczowe dla nas wartości konstytucyjne: świeckość republikańskiego państwa, równe traktowanie obywateli bez względu na wyznawany światopogląd, ograniczenie finansowania działalności kościołów ze środków publicznych, neutralizacja konkordatu. W przeciwieństwie do partii politycznej nie musimy integrować się wokół wspólnych koncepcji ekonomicznych czy szczegółowych wizji organizacji instytucji państwa — wystarcza nam przekonanie, iż religie żywiąc się spirytualistycznymi iluzjami tworzą fundament na którym opiera się cały zespół irracjonalnych postaw utrudniających podejmowanie optymalnych społecznie decyzji.

Tak, wiem doskonale, że wraz ze śmiercią nieodżałowanego Christophera Hitchensa światowy ruch ateistyczny wstrząsany jest falami mdławego spirytualizmu. Coraz częściej mówi się o „Nowych Nowych Ateistach", którzy uznając potrzebę sacrum jako integralnej funkcji ludzkiej kondycji rezygnują z „ateistycznej misyjności", rezygnują z piętnowania religijnych harcowników na rzecz programu „ściślejszej współpracy" ze środowiskiem wierzących na rzecz „wspólnego dobra". W 2012r. Alain de Botton opublikował „Religion for Atheists: A Non-believer's Guide to the Uses of Religion" i zaprezentował coś na kształt „rozmiękczonych" poglądów Carla Schmidta — utylitarną wizję religii, jako skutecznego systemu zarządzania społecznymi emocjami oddalając zupełnie pytanie o jej filozoficzną zasadność. Akomodacjonizm nazwany dla niepoznaki i nie wiedzieć czemu humanizmem ma mniej kłuć w oczy. Wg de Bottona, sekularyzujące się społeczeństwo de facto nie potrafi kreować zastępczych wobec religii instrumentów społecznej psychoterapii, zatem nie powinniśmy „za bezdurno" pozbywać się kapłanów, świątyń i pism świętych, gdyż w powstałą tak próżnię wejdzie z pewnością „jeszcze gorsza cholera".

Znany publicysta brytyjski Douglas Murray wyraził te nastroje dosadnie komentując swoją polemikę z Richardem Dawkinsem:

Im dłużej wsłuchuję się w Dawkinsa i jego współpracowników, tym lepiej rozumiem narastający problem. W ich optyce religia jest czymś immanentnie złym, w dodatku wręcz obrzydliwym — jest zatrutym drzewem, z którego dobry owoc nie ma szans się narodzić. Tymczasem nie trzeba być mędrcem, aby dostrzec w tym wielką nieprawdę. Mamy tu do czynienia z rodzajem sztywnego dogmatu, który uniemożliwia wszelką dyskusję. Ci „Nowi Ateiści" wydają się niezdolni do przekroczenia granicy wyznaczonej jednym pytaniem — „czy to jest prawda?". Wydaje im się, że „prawda" jest „prawdą absolutną" i że jeśli odpowiedzią jest „nie", to znaczy, że nie ma dalszych pytań. Tu jednak się mylą — wcale bowiem nie jest tak, że jeśli coś nie okazuje się prawdą absolutną, to jest zarazem wyzute z wszelkiej prawdy, puste, bezwartościowe. [The Spectator, 9 lutego 2013].

Cóż z tego, że konkluzją powyższej wypowiedzi jest całkowicie nielogiczna wizja, według której religie powinny zrezygnować z prób wpływania na porządek prawno-polityczny demokratycznego państwa, podczas gdy uznane zostanie ich należne prawo do wyrażania opinii w zakresie tych spraw, które dotyczą „idei, wartości i moralności"? Autor tej nielogiczności zapewne nie dostrzega nawet wobec wrzasku domagających się szariatu islamistów za oknem.

Podsumowując — moim zdaniem PSR stoi przed ogromnym wyzwaniem — jeśli nie chce się zatrzymać na etapie swoistego klubu obsługującego potrzeby towarzysko-dyskursywne swoich członków i przyjaciół musi się koniecznie zradykalizować i jednoznacznie określić jako stowarzyszenie ateistyczne. Inne kierunki działalności PSR powinny być nadal kultywowane, lecz główny kierunek działania musi być wytyczony po osi walki o świeckość państwa. Co więcej — rozpoznając warunki wyznaczone przez współczesną rzeczywistość medialną — PSR powinien zacząć czerpać z doświadczeń organizacji ekologicznych, które jeszcze zupełnie niedawno były w bardzo do nas podobnej sytuacji, lecz szybko pomnożyły społeczne poparcie i liczbę aktywistów za sprawą świetnie zorganizowanych, niejednokrotnie brawurowych akcji bezpośrednich prowadzonych czasem nawet na granicy prawa. Za sprawą takich działań Zieloni uzyskali stały dostęp do mediów i spopularyzowali swoją agendę — wszystko jeszcze w okresie wąskopasmowego Internetu, bez Tweetera i Facebooka!

Stanowczo opowiadam się przeciwko akomodacjonistycznej czy — według „nowej nowomowy" — humanistycznej koncepcji Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Przyjęcie takiej strategii będzie miało jedynie taki skutek, że Stowarzyszenie zamieni się w platformę niekończącej się debaty na temat miejsca religii w świecie, prawdziwego znaczenia terminu „racjonalizm" itd. Jeśli chcemy, aby głównym wydarzeniem w kalendarzu polskiego racjonalisty były turniej brydżowy z matuzalemowymi reprezentantami Klubów Inteligencji Katolickiej — utrzymujmy się w anachronicznej formule humanizującego sceptycyzmu i ekscytujmy się kolejnymi historiami papieża Franciszka — że nie założył takich butów, jakie zawsze zakładał Benedykt XVI i że nie pokazał się w oknie, w którym zawsze widziano Jana Pawła II. Będziemy sobie tak pogadywać z kanapą „liberalnych katolików" a tymczasem Terlikowski et consortes napiszą nam ustawy...


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (89)..   


« Zbigniew P. Szczęsny   (Publikacja: 13-01-2014 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Zbigniew P. Szczęsny
Absolwent Politechniki Wrocławskiej, chemik z wykształcenia. Zawodowo zajmuje się produkcją telewizyjną. Bloguje na S24 drażniąc swymi tekstami prawicowców.

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Europa po Ukrainie - czas na refleksję dla Polski
str. 9540 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365