|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Dług [2] Autor tekstu: Marek Chlebuś
Co najdziwniejsze, taki sam kredyt zniewala też władze publiczne, a przecież to one, i tylko one, gwarantują tego kredytu moc, bo gdyby nie oddały bankom
monopolu kreacji pieniądza i nie ochraniały go, gdyby nie sankcjonowały mocy rynków finansowych, nie nakręcały zadłużenia, nie stały na straży
nadzwyczajnych uzurpacji instytucji finansowych, byłyby te banki i te giełdy zwykłymi firmami, jednymi z wielu, a ich roszczenia do władz miałyby raczej
charakter próśb niż żądań. Tak jednak nie jest. Jest zgoła odwrotnie: nasze rządy bardziej się liczą z instytucjami finansowymi niż tamte z nimi.
Współczesną władzę należałoby w urealnionym opisie podzielić na dwie: władzę publiczną, która specjalizuje się w dominacji, i władzę finansową, której
specjalnością jest wyzysk. Przyjmijmy zatem, że lord abdykował albo umarł, pozostawiając po sobie dwóch dziedziców: starszego, który został bankierem, i
młodszego, który stał się premierem.
Rys. 4. Ewolucja władz
Jak to w szczegółach działa, więcej o tym napiszemy dalej. Teraz tylko po prostu przyjmiemy, że kompetencje finansowe lorda przejął bankier, a kompetencje
administracyjne premier.
Dla przejrzystości wywodu, nie będziemy na naszych schematach uwidaczniać giełd i dalej zwiększać cen realnych dóbr. Można przyjąć, że że ich udział w
cenach był już uwzględniony wcześniej. Gdyby jednak ktoś był bardzo zasadniczy, może sobie do wszystkich cen podopisywać zero albo dwa.
Na dotychczasowy obraz, nałożymy teraz nowy dług: wszystkich do bankiera. Dług ten jest o tyle szczególny, że nie stoją za nim i nigdy nie stały żadne
świadczenia wzajemne. Dłużnik nie dostał nigdy od banku ziemi, ziarna, mąki, chleba. Dostaje tylko rzekomy pieniądz, który bankier tworzy, wypisując na
czymkolwiek znaki, które znaczą tyle, ile ktoś w nie wierzy.
Gdyby bankier, wypisując te magiczne cyfry, musiał inne znaki dla równowagi zamazywać albo zabezpieczać w swoim skarbcu jakiekolwiek dobra, stwarzany przez
niego pieniądz mógłby odgrywać taką rolę, jak prawdziwy. Jednakże tak nie jest, i za tym pieniądzem stoi tylko dług. Dług tego nieszczęśnika, który przyjął
kredyt: jego majątek, praca, wolność — wszystko, co za te cyfry oddał, podpisując własną krwią CYFROGRAF.
Schemat współczesnej gospodarki, podporządkowanej instytucjom finansowym, w naszym modelu symbolizowanym przez bankiera, wygląda mniej więcej tak:
Rys. 5. Gospodarka współczesna — zdominowana przez finanse
Bilans tej gospodarki jest następujący: --------------------- WINIEN (JEST) -------------------------- MA (MIEĆ)
bankier .........…… 0 ...............................................…… od wszystkich 500
premier ........…… jak dawniej 400 + 200 bankierowi …… jak dawniej 400
rolnik ............…… jak dawniej 200 + 100 bankierowi …… jak dawniej 200
młynarz ........…… jak dawniej 300 + 100 bankierowi …… jak dawniej 300
piekarz .........…… jak dawniej 400 + 100 bankierowi …… jak dawniej 400
SUMA ------------- 1800 -------------------------------------- 1800
Po wszystkich możliwych kompensatach, wygląda to tak: ------------- WINIEN (JEST) --------- MA (MIEĆ)
bankier …… 0 .......................…… 500 od wszystkich
premier ..… 200 bankierowi ....…… 0
rolnik ..…… 100 bankierowi ....…… 0
młynarz .… 100 bankierowi ....…… 0
piekarz ..… 100 bankierowi ....…… 0
SUMA ------ 500 -------------------- 500
Ostatecznie, wszyscy są dłużnikami bankiera i — co najbardziej paradoksalne — nie mają czym swych długów spłacić. Bankier nie bierze udziału w wytwarzaniu
dóbr, niczego nie sprzedaje, niewiele też musi kupować. Stoi ponad gospodarką. Jego relacje z innymi są jednostronne: oni są winni tylko jemu, on im nic.
Taka jest różnica między każdym z nas a współczesnym bankiem, że my mamy pieniądze tylko wtedy, kiedy je od kogoś dostajemy, coś oddając w zamian, zaś bank
pieniądze po prostu stwarza. Każdy z nas, aby wyjąć królika z kapelusza, musiałby go tam wcześniej włożyć. Bankier nie musi, jest przecież magikiem, nie
obowiązują go żadne prawa zachowania: masy, energii, równowagi… Jego nie, ale cały świat już tak, i to magiczne wzbogacenie musi być bilansowane
zubożeniem innych: ktoś do tego kredytowego kapelusza musi jednak coś dla równowagi włożyć. Wszyscy jesteśmy winni królika. My jesteśmy winni, a bankier go
ma. Taki to jest bilans współczesnych finansów. Ilustruje go kolejny schemat:
Rys. 6. Dług w gospodarce zdominowanej przez finanse.
INSTYTUCJE FINANSOWE BUDUJĄ DZIŚ WIELKIE, PLANETARNE CENTRUM DŁUGU, KTÓRY NIGDY NIE MA BYĆ SPŁACONY. Przynajmniej, taki jest plan.
Który ma być wieczny
Zauważmy, że w naszym przykładzie bieżący budżet rządu jest zrównoważony: i dochody, i wydatki wynoszą po 400 gr. Budżet ten jest jednak obciążony długiem
w wysokości 200 gr, zaciągniętym kiedyś, może w latach nieurodzaju, a może optymizmu. Chociaż dług władz wynosi tylko 50% ich budżetu, to nie bardzo jest
go tu czym spłacać, przynajmniej bez jakichś nadzwyczajnych dochodów. Dlaczego?
Co takiego daje nam ten sektor finansowy, cóż to tak wartościowego, że nie umiemy mu się za to w ogóle wypłacić? Ziarno? Nie. Mąkę? Nie. Chleb? Też nie. No
to co nam daje? Pieniądze? No, pieniądze daje, ale jakie? Nie są prawdziwe, bo je tworzy, po prostu wypisując liczby na papierze albo na dysku komputera.
Czy w dobie powszechnej edukacji nie umielibyśmy sobie tych liczb pisać sami? No, umielibyśmy, ale to jest czynność rytualna, prawnie zastrzeżona dla
banków. No to może moglibyśmy ignorować te bankowe znaki i stosować jakieś inne, własne? Nie wolno. Pieniądz bowiem jest obiektem kultu, oficjalnego i
przymusowego, a banki to jego świątynie.
Władza państwowa przestała być suwerenem, gdy popadła w zależność od instytucji finansowych, którym musi teraz pokornie służyć. To głównie dla nich
zniewala lud prawami, łupi podatkami, gnębi urzędnikami, szczuje funkcjonariuszami, to dla nich pilnuje zagrody, poza którą zresztą i jej samej wychodzić
nie wolno.
Bardzo trudno sobie to wszystko uzmysłowić. Osłona propagandowa tego porządku jest przepotężna. To zdumiewające, ale wielu ludzi rzeczywiście wierzy, że są
wolni, że kształtują swój los, i nikomu nie muszą służyć, i sami wybierają sobie władze, które niby nimi rządzą. Bezpośrednio nie można tych przesądów
atakować, bo nawet jeśli nie jest to karane, i tak będzie nieskuteczne. Nikt nie przyjmie wprost do wiadomości treści aż tak niepoprawnych, obłożonych
tyloma potężnymi szyderstwami, piętnami i tabu.
Siłą rzeczy, trzeba sięgać do przypowieści i metafor, jako wywołujących mniejszy szok poznawczy. Stosunkowo trafna i zrozumiała wydaje się tu analogia
obozowa, według której władze publiczne nie są dziś szefami ani właścicielami globalnego łagru, tylko raczej jego kapo, wybranymi spośród więźniów, aby ich
pilnować. Wyróżniają ich służbowe pałki, większe miski, szersze prycze, ale zamieszkują te same baraki, gdy komendantura spędza czas w milszej scenerii i w
ciekawszy sposób. Są te władze zresztą, może nie aż tak, jak kiedyś prawdziwi obozowi kapo, ale też powszechnie znienawidzone.
Kapo nie mogą otworzyć obozowych bram, nawet gdyby chcieli. Zamki są na zewnątrz. Podobnie też problem długu finansowego jest zewnętrzny w stosunku do
obszaru władzy politycznej oraz gospodarki. Nie tam był tworzony i nie tam daje się rozwiązać. Rzeczywiste rozwiązania będą prawdopodobnie musiały
odwoływać się do środków nadzwyczajnych, tak nieprawomyślnych, że mogą się jeszcze wydawać niemożliwe.
Jakie znamy dziś recepty na zadłużenie? Podawane są dwie poprawne politycznie odpowiedzi.
Rozwiązanie progresywne (bardzo prawomyślne):
Musi wzrosnąć PKB, znaczy trzeba więcej i wydajniej pracować, a przez to też więcej zarabiać, zaś osiągnięte nadwyżki przeznaczać na spłatę długu.
Rozwiązanie oszczędnościowe (prawomyślne):
Trzeba więcej oszczędzać i mniej wydawać na życie, a więcej oddawać do banków.
Oba rozwiązania są jakoś niezbyt realistyczne, skoro mało które państwo jest w stanie choćby w pełni opłacać odsetki od swojego długu, a bodajże żadne nie
próbuje spłacać kapitału. Zadłużenie państw rośnie i rośnie, zresztą zadłużenie gospodarek oraz ludzi też.
Jest też mniej poprawne politycznie, ale realne rozwiązanie.
Rozwiązanie techniczne (mało prawomyślne):
Hiperinflacja, czyli zdjęcie ochrony z kreacji pieniądza, przełamanie bankowych monopoli i szybsze dopisywanie zer przy pensjach, niż przy odsetkach.
Tego jednak banki nie lubią i zwalczają takie pomysły, wyklinając szkodliwą inflację. Szkodliwą, znaczy taką, której same nie tworzą.
Istnieją jeszcze rozwiązania niepoprawne, chociaż historycznie najskuteczniejsze.
Rozwiązanie ustrojowe (przejściowo nieprawomyślne):
Zamiana długu na sformalizowane niewolnictwo, mówiąc żargonem prawniczym: zamiana powinności finansowej na osobistą.
Opisuje to już Księga Rodzaju, w historii Józefa w Egipcie, który przy pomocy finansowych zabiegów, uczynił z Egipcjan niewolników. Zresztą, również w
późniejszej historii, niewolnictwo i pańszczyzna miewały zazwyczaj rodowód ekonomiczny. Gdyby to powtórzyć teraz, poniekąd wracalibyśmy do gospodarki
naturalnej, w której obywatele przyjęliby formalny status poddanych, bankierzy lordów, a rządy — lordowskich sług. Dzisiaj, w dobie fetyszyzowania praw
człowieka, rozwiązanie takie wydaje się nieprawdopodobne, ale jutro — kto wie?
Rozwiązanie karne (nieprawomyślne):
Odkrycie, przez zdesperowane władze lub rozwścieczony lud, ohydy bankierów, ich skłonności do herezji, sodomii albo innych wstrętnych praktyk,
uzasadniających odjęcie im głów, oczywiście połączone z konfiskatą mienia i wierzytelności.
1 2 3 Dalej..
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 30-01-2014 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9558 |
|