Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.046 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Friedrich Nietzsche - Antychryst
Marcin Kruk - Człowiek zajęty niesłychanie

Złota myśl Racjonalisty:
Polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielane przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze.
 Państwo i polityka » Politologia

Znaczenie ordynacji wyborczej dla funkcjonowania państwa i budowy społeczeństwa [2]
Autor tekstu: Czesław Oleksy i Jerzy Przystawa

W roku 1993 Włosi przeprowadzili historyczne referendum, w którym odrzucili system wyborów proporcjonalnych i wprowadzili jednomandatowe okręgi wyborcze. Od tej pory 75% deputowanych do parlamentu włoskiego wyłanianych jest w jednomandatowych okręgach wyborczych. Zmiana ta okazała się rewolucyjną dla funkcjonowania demokracji włoskiej. Wystarczy porównać powyższe wyniki z wynikami wyborów przeprowadzonych w roku 1994.

Widzimy z powyższych danych, że w wyborach roku 1994, przeprowadzonych w ramach nowego systemu, do parlamentu nie weszły partie, które miały stałą przepustkę do rządów w poprzednich wyborach. Gdzie się podziały te partie polityczne i ich elektoraty?

Dane te podważają aksjomat reprezentatywności parlamentu wyłanianego w tzw. wyborach proporcjonalnych. Pomiędzy ostatnimi wyborami we Włoszech przeprowadzanymi w ramach systemu proporcjonalnego, a pierwszymi wyborami w okręgach jednomandatowych upłynęły zaledwie dwa lata i w czasie tych dwóch lat we Włoszech nie było ani wojny, ani nie zdarzyła się żadna niezwykła katastrofa, którą można by uznać za przyczynę odwrócenia się społeczeństwa od wszystkich partii politycznych, jakie zasiadały w parlamencie przez wiele kadencji.

Oczywiście, zwolennicy aksjomatu o reprezentatywności i sprawiedliwości systemu wyborów na listy partyjne nie poddają się łatwo i wyciągają zupełnie odmienne wnioski z przedstawionych tu faktów. Odpowiedzi na przyczyny niestabilności sceny politycznej, kłopotów z interpretacją wyników sondaży opinii publicznej, trudności w przewidywaniu wyników wyborów parlamentarnych, upatrują w nieprzewidywalności zachowań elektoratów, zmienności i ulotności nastrojów społecznych i w całej masie innych elementów, o których traktują politologiczne i socjologiczne traktaty [13]. Argument ten działa jednak przeciwko założeniu o reprezentatywności systemu proporcjonalnego: skoro rozkład preferencji politycznych elektoratu jest sprawą do tego stopnia ulotną i nieprzewidywalną, zmieniającą się nieledwie z dnia na dzień — jakby na to wskazywały zmienne wyniki sondaży opinii publicznej, to tym bardziej nie ma sensu mówić o reprezentatywności wyników wyborów. Parlament bowiem wybiera się na całą kadencję, a nie na okres od sondażu do sondażu.

Naszym zdaniem omówione przez nas fakty wskazują na coś zupełnie innego. W warunkach systemu proporcjonalnego wyborcy nie mają alternatywy i zmuszeni są do głosowania na przedstawione im listy partyjne. Głosują więc na partie polityczne i wynik takiego głosowania daje jakiś statystyczny rozkład. Zupełnie inaczej głosują, kiedy daje im się szansę innego wyboru. Zarówno w przedstawionych powyżej wyborach samorządowych w Polsce, jak w i wyborach roku 1994 we Włoszech, pojawiła się alternatywa i możliwość oddania głosu na kandydatów spoza ustalonego kręgu partyjnego. Być może wyniki te wskazują, że w przeciwieństwie do cytowanej wyżej opinii Buczkowskiego [2], skoro wyborcy zmuszeni są do głosowania na partie polityczne, to należy się zastanowić czy właśnie takie bezalternatywne ordynacje wyborcze nie naruszają samej zasady wolnych wyborów? Tak czy inaczej, fakty te obalają mit o tym, że wyniki wyborów przeprowadzanych w tzw. systemach proporcjonalnych lepiej od wyborów większościowych odzwierciedlają rozkład opinii i preferencji wyborców.

3. Mit proporcjonalności

Jeśli, jak chce Lijphart, proporcjonalność ma stanowić miarę jakości systemu wyborczego [1], to wypada postawić pytanie co stanowi miarę proporcjonalności? Jak odróżnić system „bardziej proporcjonalny" od systemu „mniej proporcjonalnego"? Według polskiego konstytucjonalisty, prof. Stanisława Gebethnera [5], „Zapisana w art. 96 ust. 2 Konstytucji RP z 1997 roku zasada proporcjonalności nie jest prawnie zdefiniowana". Uważa on jednak, że „Stosowanie zasady proporcjonalności nie może podlegać stopniowalnej ocenie, to znaczy nie można mówić, że w sensie prawnym wybory są bardziej albo mniej proporcjonalne"[5]. Z drugiej strony art. 8 ust. 2 Konstytucji wprowadza zasadę bezpośredniego stosowania jej zapisów i dlatego zasada ta musi być rozumiana w takim sensie jak to pojęcie jest powszechnie rozumiane w języku polskim [14]. Również prof. Gebethner, w cytowanej wyżej wypowiedzi z tego samego źródła [5], uważa wybory przeprowadzone w systemie Sainte-Lague za bardziej proporcjonalne od wyborów przeprowadzanych np. w systemie d'Hondta. Według publicznych wypowiedzi innego wybitnego polskiego konstytucjonalisty, prof. Piotra Winczorka, "zapisana w Konstytucji zasada proporcjonalności winna być rozumiana dosłownie" [15].

3.1. Jak zmierzyć proporcjonalność wyborów?

Zdaniem cytowanych tu konstytucjonalistów polskich zasada proporcjonalności wyborów do Sejmu jest, de facto, synonimem głosowania na listy partyjne w wielomandatowych okręgach wyborczych. Z takim stanowiskiem trudno się zgodzić, bo następuje tutaj oderwanie zastosowanej metody od skutków jakie ta metody przynosi. Per analogiam, to tak, jakbyśmy zasadę tajności wyborów utożsamiali z koniecznością głosowania w zamkniętych kabinach. To wybory mają być „proporcjonalne", a więc odzwierciedlać preferencje społeczne i spełnienie tej zasady winno być oceniane po ich wynikach a nie po zastosowanych technikach przeliczania oddanych głosów na mandaty. W taki właśnie sposób postępują zachodni politolodzy, którzy wprowadzili do literatury światowej przedmiotu pojęcie indeksu dysproporcjonalności wyborów, zwanego czasem indeksem Gallaghera lub indeksem L-S (least squares metod — metoda najmniejszych kwadratów) [1, 16]. Indeks ten wyznacza się z następującego wzoru:

gdzie pgn oznacza procent głosów zdobytych przez daną partię, a pmn procent uzyskanych mandatów poselskich. Gdyby wybory posiadały dokładnie własność proporcjonalności, to indeks ten wynosiłby zero. Im większa jest wartość tego indeksu, tym większe odchylenie od proporcjonalności wyników wyborów, tym wybory są „mniej proporcjonalne". Na podstawie bardzo wysokiej wartości tego indeksu dla wyborów do Sejmu III Kadencji, grupa 57 posłów złożyła 12 kwietnia 2001 skargę do Trybunału Konstytucyjnego, stawiając stosowanej ordynacji wyborczej do Sejmu zarzut złamania zasady proporcjonalności. Obliczona wówczas wartość tego indeksu wyniosła 9,79, a więc dużo więcej niż w szeregu krajów, w których wybory przeprowadza się w jednomandatowych okręgach wyborczych [17].

Kłopoty ze znalezieniem algorytmu, który pozwalałby dokładnie realizować zasadę proporcjonalnego rozdziału mandatów przypominają zagadnienie kwadratury koła i od kiedy pojawił się pomysł zastąpienia wyborów w okręgach jednomandatowych głosowaniem na wielomandatowe listy partyjne wiadomo, że zadanie to jest, w sensie matematycznym, rozwiązywalne tylko w sposób mniej lub bardziej przybliżony, natomiast jakość tego przybliżenia może być określona tylko post factum i właśnie przy pomocy metody najmniejszych kwadratów, czyli zdefiniowanego wyżej Indeksu Gallaghera. Paradoksy, do jakich prowadzi stosowanie tych różnych algorytmów interesująco przedstawił krakowski matematyk, Krzysztof Ciesielski [18].

W tej sytuacji dokonaliśmy systematycznej analizy stosowanej obecnie w Polsce metody Sainte-Lague, którą Gebethner [5] uważa za lepiej od innych realizującą ideę reprezentatywności i proporcjonalności. Przeprowadziliśmy symulację komputerową rozdziału mandatów dla szeregu sytuacji: zmieniając wielkość okręgu wyborczego, liczbę partii politycznych i stosowane algorytmy numeryczne. Typowe wyniki tej analizy przedstawiają rysunki 1, 2 i 3. Każdy z tych rysunków przedstawia histogram, na którym podano wartość obliczonego Indeksu Gallaghera i gęstość prawdopodobieństwa rozkładu tych wartości dla ok. 10 milionów rozkładów preferencji wyborczych.

Rysunek 1 odpowiada sytuacjom w okręgach 7-mandatowych, rys. 2 w okręgach 9-mandatowych i rysunek 3 w okręgach 12-mandatowych. Okręgi 9 i 12-mandatowe są najbardziej typowymi okręgami wyborczymi w Polsce. Na wykresy te nanieśliśmy aktualne wartości Indeksów Gallaghera w poszczególnych okręgach w wyborach roku 2001. Dla porównania na wykresach tych umieściliśmy dane dla różnych krajów, w których wybory odbywają się bądź w systemie czysto większościowym bądź mieszanym. Dane te zaczerpnęliśmy z monografii Farrella [16].Wreszcie na wykresach tych naniesione zostały obliczone przez nas indeksy Gallaghera dla kolejnych wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii. Te ostatnie dane zebrane zostały w Tabeli.







Wnioski, jakie się nasuwają z powyższej analizy są jednoznaczne: przeciwstawianie wyborów na listy partyjne w okręgach wielomandatowych — bez względu na to jaki algorytm rozdziału mandatów zostanie zastosowany — wyborom na zasadzie większości w okręgach jednomandatowych, jako realizujących lepiej zasadę proporcjonalności, nie znajduje racjonalnego uzasadnienia. Odstępstwo od proporcjonalności wyników wyborów, w każdym przypadku, jest sprawą czysto statystyczną i przypadkową.

4. Ordynacja proporcjonalna jako czynnik dezintegracji i podziału

Cztery kadencje parlamentarne w Polsce, pod rządami tzw. ordynacji proporcjonalnej w wyborach do Sejmu, nie doprowadziły do utworzenia się stabilnej sceny politycznej, a wszystkie partie polityczne okazały się tworami sezonowymi. I stało się tak pomimo niezwykłego uprzywilejowania partii politycznych, zarówno ustawowego, jak i pozaprawnego. Ten opłakany, z punktu widzenia interesu społecznego i obywatelskiego, stan rzeczy, przypisuje się częstokroć bądź to jakoby znanym powszechnie wadom Polaków, jak to warcholstwu, nieumiejętności znajdowania kompromisu, indywidualizmowi, nielojalności itp., bądź też jakiemuś zapóźnieniu w rozwoju społecznym, co znalazło kilkakrotnie wyraz nawet w publicznych wypowiedziach Prezydenta Rzeczypospolitej.

W tych dość powszechnych utyskiwaniach nad naszym charakterem narodowym prawie nie słychać głosów, że taka sytuacja może być spowodowana przez wprowadzenie do życia publicznego mechanizmów, które sprzyjają takim szkodliwym postawom, premiując je i magnifikując. Jak się okazuje jednym z takich mechanizmów jest właśnie niewłaściwy, dezintegrujący system wyborczy, niesłusznie nazywany proporcjonalnym.


1 2 3 4 Dalej..
 Zobacz komentarze (11)..   


« Politologia   (Publikacja: 11-05-2015 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9848 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365