|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Politologia
Referendum: czy JOW to dobry pomysł? Najczęstsze wątpliwości [3] Autor tekstu: Piotr Dymiński
„Będą nam granicami okręgów mieszać!"
Skoro już mowa o tamtych krajach, które chcą naśladować zwolennicy JOW to docieramy do bardzo złowrogo brzmiącego pojęcia: „gerrymandering". Nazwa pochodzi
od pojęcia „gerrymander", którym w języku angielskim przyjęto nazywać okręgi wyborcze o dziwnych kształtach stworzone z manipulacyjnymi zamierzeniami.
Termin ten powstał w wyniku połączenia nazwiska amerykańskiego polityka Elbridge’a Gerry’ego ze słowem salamandra. Kształt tego właśnie zwierzęcia miał
przypominać jeden z okręgów, które Gerry jako gubernator stanu Massachusetts wykreślił na mapie wyborczej w taki sposób, by zwiększyć swoje szanse na
ponowny wybór. Perfidne, prawda?
Tak ten stwór wygląda (grafika z Wikipedii)
Pamiętajmy jednak, że nie ma systemów całkowicie odpornych na manipulacje. Przykładowo w systemie proporcjonalnym można zmienić sposób przeliczania głosów
na mandaty, wprowadzać „listy krajowe", progi wyborcze lub „blokowanie list". To wszystko są manipulacje nie mniej paskudne niż „gerrymander", ale znacznie
mniej widoczne dla wyborców. Prawdopodobnie polski gerrymander będzie o wiele mniej groźny niż jego anglosaski kuzyn. Nasz kraj nie jest tak bardzo
podzielony jak większość państw gdzie występują JOW i „gerrymandery". W tamtych krajach mają dzielnice katolickie i protestanckie, angielskie, włoskie,
muzułmańskie, polskie, chińskie i irlandzkie. Duże zróżnicowanie społeczeństw jest np. w USA, Wielkiej Brytanii, Indiach, gdzie działają JOW. Społeczeństwo
tak podzielone rasowo, narodowo i religijnie może mieć bardzo odmienne preferencje polityczne w sąsiednich dzielnicach czy hrabstwach. Zatem jest silna
pokusa do tworzenia „okręgowych potworków". Polska nie ma aż takiego zróżnicowania, a manipulowanie okręgami łatwo będzie nagłośnić przy dzisiejszej
technologii. Posunięcie się do manipulacji może w Polsce powodować znacznie większe straty niż korzyści w wyniku wyborczym. Zatem zagrożenie
„gerrymanderami", które mogą się nam zakraść na mapę wyborczą uważam za niewielkie w porównaniu do korzyści, jakie może dać wprowadzenie JOW.
Rozdział 11.
„Pier*ole! Przez JOW spadnie poziom debaty publicznej!"
Ostatnio spotkałem i taki argument (?). Muszę powiedzieć, że to dość zaskakujące, że przy dennym poziomie polskiej debaty publicznej, ktoś jeszcze obawia
się spadku poziomu. Argument opierał się na założeniu, że skoro JOW prowadzą do „dwupartyjności" to powodować będą skrajną polaryzację sceny politycznej i
skrajną kłótliwość. Ponieważ wydaje się, że jest w tym jakaś logika, to i tym argumentem się zajmę. Kłótliwość i podziały to w rzeczywistości cecha systemu
wielopartyjnego opartego o ordynację proporcjonalną. To w tym systemie skrajny polityk znany głównie z awantur i protestów może wejść do Sejmu zaledwie
przy 10% poparcia i możliwe, że to od niego będzie zależało przyjmowanie ustaw lub formowanie rządu. To w systemie proporcjonalnym w Sejmie może znaleźć
się wąska „partia branżowa" interesująca się tylko czubkiem nosa 7% grupy wyborców. To w proporcjonalnej ordynacji może się opłacić podzielić większą
partię, bo przy odpowiednim przeliczniku dwa ugrupowania mogą dostać więcej miejsc niż jedna partia, a lider nowego ugrupowania będzie miał w Sejmie lepszą
pozycję niż miałby, gdyby pozostawał „maszynką do głosowania". To dlatego mamy w Polsce takie kłótnie, podziały, coraz to nowe szyldy, ale nadal tych
samych agresywnych polityków w Sejmie (np. Macierewicza i Niesiołowskiego z ZChN).
System większościowy oparty na JOW działa w drugą stronę. Szanse zaistnienia mają Ci, którzy rzeczywiście potrafią dążyć do zgody i porozumienia oraz ci,
którzy łączą, a nie dzielą jak najszerszy elektorat. System oparty o JOW eliminuje ze sceny politycznej ugrupowania skrajne i „branżowe", a promuje tych,
którzy tworzą program akceptowany przez jak najszerszą grupę wyborców. Doprawdy, po zmianie ordynacji na opartą o JOW ja spodziewam się tylko wzrostu
poziomu debaty publicznej, bo najgorsi posłowie po prostu nie mają szans w tym systemie. Proszę zauważyć, że w o wiele bardziej zróżnicowanych krajach JOW
prowadzą do dwupartyjności. Ludzie różnych ras, narodowości i wyznań tworzą wspólne ugrupowanie. Gdyby im wprowadzić system proporcjonalny, to jestem
pewien, że kłótliwością pobiliby nas na głowę!
...tak bardzo wysoki poziom wybrańców systemu proporcjonalnego (screen z Faktu dla przypomnienia)
Rozdział 12.
„Jak wyłonić rząd z 460 różnych posłów?!"
Ten argument jest właściwie przeciwieństwem większości poprzednich argumentów przeciw JOW. Zazwyczaj systemowi większościowemu zarzuca się, że „jedna
partia bierze władzę", ale niemal równie często pada zarzut, że ciężko będzie stworzyć rząd przy 460 posłach niezależnych od partii. To świadczy o tym, że
przeciwnicy JOW doskonale zdają sobie sprawę, że JOW naprawdę oznacza koniec partiokracji, czyli koniec uzależnienia „maszynek do głosowania" od partyjnych
bosów. To do tego stopnia u wielu z nich rozbija wizję rzeczywistości, że nie wyobrażają sobie rządu lub wręcz twierdzą, że „państwo się od tego rozwala".
Jakoś z powodu JOW nie widać, żeby rozwaliła się Wielka Brytania, USA, Francja czy Australia. To naprawdę nie jest nic nadzwyczajnego, że ludzie o
podobnych przekonaniach i podobnym pomyśle na państwo zaczynają ze sobą współpracować. Na scenie politycznej to się nazywa partia. Taka partia nie musi
mieć żadnych preferencji w prawie czy finansowania z budżetu, żeby była spójna i mogła działać. Wystarczy system pozytywnego doboru ludzi na najważniejsze
stanowiska i system ich rozliczania i kontrolowania przez wyborców. Tego obecnie Polsce brakuje.
*
Pełna wersja tekstu na stronie autora
1 2 3
« Politologia (Publikacja: 29-08-2015 )
Piotr Dymiński Krośnianin. Od blisko 30-lat jestem związany z Krosnem. Tutaj spędziłem dzieciństwo, tutaj zdałem maturę. Z wykształcenia jestem politologiem, studia ukończyłem w rodzinnym mieście taty, w Kielcach, które są jednym z moich ulubionych miejsc w Polsce. Wybrałem jednak Krosno. Moje poglądy można w skrócie określić jako z jednej strony konserwatywne, a z drugiej wolnorynkowe. Angażowałem się w różne inicjatywy, np. w Ruch na Rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, który nadal popieram. Byłem też jednym z założycieli Stowarzyszenia KoLiber. W pracy skupiłem się na lokalnych mediach, które w mojej naiwnie idealistycznej wizji powinny przekazywać mieszkańcom pełną informację o tym co dzieje się w mieście i okolicy, a jednocześnie wspierać lub nawet organizować wszelkie pożyteczne społecznie inicjatywy – integrować lokalną społeczność. Z zamiłowania jestem dziennikarzem. Zacząłem jako wolontariusz w lokalnym radiu. Później pojawił się pomysł na tygodnik „Nasz Głos”, z którym współpracowałem niemal od początku jego istnienia. Obecnie koncentruję się na rozwoju portalu www.KrosnoCity.pl. Nasze motto: „Piszemy o tym co inni wolą pominąć milczeniem” zyskało szczególne znaczenie w Krośnie. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9899 |
|