|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Politologia
Referendum: czy JOW to dobry pomysł? Najczęstsze wątpliwości [1] Autor tekstu: Piotr Dymiński
Co to są te JOW? To bardzo łatwo wytłumaczyć, nie ma z tym najmniejszego problemu. Kłopot jest z czymś innym. Ponieważ praktycznie nikt nie rozumie systemu
proporcjonalnego, który obowiązuje obecnie, to czasem nie łatwo jest wytłumaczyć, po co w ogóle coś zmieniać. Na dodatek w referendalnej i przedwyborczej
gorączce przedstawiciele „partiokracji" bronią się przed wprowadzeniem JOW na wszelkie sposoby. W tym używając manipulacji czy ordynarnych kłamstw.
Kiedyś temat propozycji zmiany systemu wyborczego nie był szeroko znany, ani nie wywoływał emocji. Można było rozmawiać o JOW na spokojnie, z każdym. Teraz
JOW stały się śmiertelnym zagrożeniem dla obecnie istniejących partii politycznych. Dlatego PiS, SLD, PSL i cała masa planktonu politycznego w emocjonalny
i często kłamliwy sposób atakuje i będzie atakować. PO robi to trochę sprytniej, bo udaje, że „jest za". Ludzie z PO raczej myślą już nad tym, jak by tu
zmodyfikować system JOW, żeby im nie zagrażał. Świadczą o tym wypowiedzi Komorowskiego o tym, że „referendum będzie wskazówką", a „posłowie będą szukali
optymalnego rozwiązania". Zapewne optymalnego dla istniejących partii. Dla „partiokracji" to jest kwestia przetrwania, dlatego jedni będą kombinowali jak
by tu coś zmienić tak, żeby nic nie zmieniać, a pozostali bez pardonu wściekle atakują.
W jednym miejscu spróbuję zebrać najczęstsze argumenty używane przez „partiokratów" i ich pożytecznych przeciwników JOW.
Spis treści:
1. „A bo w Senacie…"
2. „A bo UKIP w Anglii dostał za mało…" („zmarnowane głosy")
3. „A bo się zabetonuje…" („zmarnowane głosy")
4. „A co w razie śmierci posła? Trzeba powtarzać wybory?!"
5. „Panie, w Anglii już nikt tego nie chce!"
6. „Gangsterzy i kasa będzie decydować i tyle!"
7. „Szkoda małych partii, niech by też były w sejmie" („zmarnowane głosy")
8. „A bo 80% może być przeciw komuś, a on i tak wejdzie…" („zmarnowane głosy")
9. „To niedemokratyczne!" („zmarnowane głosy")
10. „Będą nam granicami okręgów mieszać!"
11. „Pier*ole! Przez JOW spadnie poziom debaty publicznej!"
12. „Jak wyłonić rząd z 460 różnych posłów?!"
Rozdział 1.
„A bo w Senacie…"
Kilka lat temu gdy organizowałem spotkania o JOW mówiliśmy, że kluczowy dla zmian w państwie jest Sejm. To system doboru ludzi do Sejmu decyduje kto i jak
będzie uchwalał prawo i wyłaniał rząd. Przeciwnicy JOW to wiedzą, dlatego pod naciskiem ustępują bardzo powoli. Zgodzili się na JOW w małych ginach,
zgodzili się na ułomne JOW do Senatu, a wszystko po to by mówić „patrzcie, to nic nie zmienia, to po co zmieniać w Sejmie?" Doskonale wiedzieliśmy, że tak
będzie i ostrzegaliśmy, że sposób wprowadzania JOW do Senatu jest celowo wadliwy i robi się to tylko po to, żeby łatwiej bronić Sejmu przed zmianą. Na czym
polega wadliwość? Po pierwsze wybory do Senatu przebiegają równolegle z wyborami proporcjonalnymi w wielomandatowych okręgach do Sejmu. Kampania Sejmowa
jest najważniejsza i najbardziej widoczna bo Sejm jest ważniejszy od Senatu i jest do niego o wiele więcej kandydatów. W efekcie niejeden wyborca dowiaduje
się o wyborach do Senatu dopiero w lokalu wyborczym, gdy otrzymuje dodatkową kartkę. Głosowanie do Senatu jest wtedy wyłacznie pochodną decyzji w
upartyjnionych wyborach Sejmowych. Po drugie warunki nie były równe. Brak było równości finansowej, partiom politycznym pozwalano wydać 5 razy więcej
pieniędzy niż kandydatom bezpartyjnym, kandydaci bezpartyjni byli też blokowani wymogami rejestracyjnymi, rażące dysproporcje w dostępie do środków
publicznego przekazu i na koniec: bezpartyjni kandydaci musieli zmieścić się w krótszym terminie kampanii (ze względu na wymienione wcześniej wymogi
rejestracyjne). Pomimo tych wszystkich przeszkód do Senatu i tak wszedł jeden niezależny Senator! To zaledwie 1%, ale walczył na bardzo nierównych
zasadach. Tymczasem ilu posłów niezależnych od partii politycznych weszło do Sejmu? Ani jeden. Przykład Senatu wyraźnie pokazuje tylko jedno: diabeł tkwi w
szczegółach. Musimy bardzo pilnować tego, jakie będą zasady wyborów, bo partie mogą tak wypaczyć szczegółowe zapisy, by mieć nieuczciwą przewagę nawet w
JOW.
Senat 2011. Wyniki wyborów do Senatu 2011 rok. Screen z pkw.gov.pl
Rozdział 2.
„A bo UKIP w Anglii dostał za mało…" („zmarnowane głosy")
To jest argument zapoczątkowany przez Korwina-Mikke. Warto tu przypomnieć, że Korwin wprowadzał JOW do programów wszystkich swoich kolejnych partii.
Chodził na „marsze JOW" razem z twórcą Ruchu JOW prof. Przystawą, a nawet na nich przemawiał. Korwin-Mikke nie wiedział co popiera? Czy może podobnie jak
większość polityków popierał JOW tak długo, aż wreszcie został gdzieś wybrany w proporcjonalnym systemie. Teraz dobrze wie, że nawet z 7% w JOW nigdzie by
nie wszedł, a tak to ma wysoką pensję i nic nie musi w tym PE robić. Czubek własnego nosa szybko wpływa na zmianę poglądów? Wróćmy jednak do wyników w GB.
Tam UKIP z poparciem 12.9% zdobył tylko jedno miejsce. Przeciwnicy JOW od razu zaczęli rozgłaszać, że "JOW się nie sprawdziły!" Tylko co to znaczy? Idea
JOW polega na tym, że nie głosujemy na strukturę jaką jest partia nawet jeżeli ma wspaniałe hasła, tylko na konkretnych ludzi. Taka ilość mandatów
uzyskanych przez UKIP świadczy o tym że kandydaci tej partii w danych okręgach nie byli odpowiedni dla tej społeczności. Trzeba tu dodać, że najważniejszy
postulat UKIP obiecała zrealizować Partia Konserwatywna. To oznacza, ze JOW sprawdziły się po raz kolejny! W ten sposób system JOW integruje różne grupy,
różne poglądy w jeden system stabilnego i odpowiedzialnego rządzenia państwem. Wpływ wyborców to wcale nie zdobyte dla partii miejsca w parlamencie! Proszę
zwrócić uwagę, że w proporcjonalnym systemie w wyborach do Parlamentu Europejskiego UKIP ma sporą reprezentację, zatem Nigel Farage może przemawiać w PE.
Co z tego wynika? Inni go posłuchają, pośmieją się i dalej robią swoje. Za to w warunkach JOW jego partia zdobyła tylko 1 miejsce, ale za to wywalczyła
swój główny postulat. Zatem zadajmy sobie pytanie: czy nam, wyborcom, chodzi o zdobycie posad dla ludzi z okreslonej partii, czy o faktyczne przeforsowanie
naszych postulatów? Dla porównania system proporcjonalny praktycznie uniemożliwia zrealizowanie programu nawet zwycięskiej partii!
Rozdział 3.
3. „A bo się zabetonuje…" („zmarnowane głosy")
Ten argument jest niejako odbiciem tego z rozdziału drugiego. Słyszymy to bez przerwy, tylko „zabetonuje" i „Zabetonuje", czasem któryś za bardziej
wyrafinowane słowa i powie o „petryfikacji sceny politycznej". Ale dowiedzieć się od tych krzykaczy, co przez to rozumieją nie sposób. W najlepszym razie
rzucą: „Zobacz, w Wielkiej Brytanii rządzą dwie partie!" Tylko co to ma do „Zabetonowania"? W Wielkiej Brytanii nigdy nie było sytuacji, gdy system
proporcjonalny zmieniono na większościowy w JOW i ta zmiana utrwalałaby wcześniejszy podział z systemu proporcjonalnego. Ponieważ nie było takiej sytuacji,
to o czym mówią ci partyjni „betoniarze"? Chyba sami nie wiedzą. Oni dobrze wiedzą, że Polacy mają już dosyć PiS czy PO i dlatego ci partyjniacy (także z
PiS!) próbują nas nastraszyć, że "jak będzie JOW, to będzie rządzić PiS i PO". To jest naprawdę niesamowite zjawisko, gdy rozmawiasz z sympatykami i
członkami PiS, którzy straszą Cię rządami PiS! Skąd to się bierze? Część z nich po prostu wie, że zmiana ordynacji, to zmiana zasad, która spowoduje zmianę
strategii i samych komitetów wyborczych. PiS będzie musiał się zmienić, albo przestanie istnieć. Kaczyński, który jest wodzem PiS nie chce zmian, wie, że
po latach negatywnego doboru jego ludzie nie mają szans wygrać w jednomandatowych okręgach, a ci, którzy by wygrali nie będą tak uzależnieni od niego jak
obecnie. Reszta PiS-klaków nawet nie myśli, tylko powtarza dowolne bzdury, byle przeciw JOW, jak Kaczyński przykazał.
W systemie JOW przegrać może nawet „baron" dużej partii. System proporcjonalny chroni stołki „bosów" partyjnych.
Wprowadzenie JOW nie utrwali, ani nie „zabetonuje" sceny politycznej. Zmiana systemu wyborczego całkowicie zmieni układ sił. Scena polityczna Wielkiej
Brytanii nie jest sceną tuż po "zmianie na JOW", tylko została ukształtowana przez wiele kadencji, nie może wiec być mowy o stawianiu znaku równości
pomiędzy brytyjskimi partiami, a naszymi. Siła brytyjskich głównych partii płynie z umiejętności adaptowania i łączenia poglądów różnych grup, tak jak to
widzimy na przykładzie z Rozdziału 2, a nie z tworzenia nieuczciwych i nierównych reguł, jak to jest robione w Polsce i mamy to opisane w Rozdziale 1 i
Rozdziale 6. Polscy politycy, w tym Kaczyński, świetnie o tym wiedzą. Gdyby jeszcze ich wyborcy o tym wiedzieli, to byłoby super.
Rozdział 4.
„A co w razie śmierci posła? Trzeba powtarzać wybory?!"
Na chwilę opuszczamy Wielką Brytanię, by zająć się tematem obsadzania „zwolnionych mandatów". Niektórych przeraża myśl o tym, że w razie np. śmierci posła
w systemie opartym o JOW konieczne będą ponowne wybory. To nic złego! Po pierwsze koszty wyborów w niewielkim okręgu nie są wcale wysokie, a po drugie
wyborcy wtedy wyrażą swoją aktualną wolę. Nie jest powiedziane, że chcieliby „następnego z listy" jak to się dzieje teraz. Mamy na to wiele przykładów. Np.
nasza pani wojewoda przez całą kadencję była wojewodą, rozdysponowywała fundusze, występowała na konferencjach prasowych, jeździła na uroczystości
strażaków, policjantów i kogo jeszcze trzeba było. Wyborcy, także ci z Krosna, Jasła, Sanoka, Ustrzyk, Leska i okolic ją znali i poparli w 2011. Ona jednak
zrzekła się mandatu, który przypadł człowiekowi ze stosunkowo niewielkim wynikiem i pochodzącym z drugiego końca okręgu. Tego typu przykłady można mnożyć w
całej Polsce, także w wyborach lokalnych, gdzie tak jak w Krośnie obowiązuje ordynacja proporcjonalna do Rady Miasta. To zdecydowanie nie jest uczciwe
wobec wyborców. Ja wolę ponowne wybory niż „dziedziczenie" mandatu przez partię.
Rozdział 5.
1 2 3 Dalej..
« Politologia (Publikacja: 29-08-2015 )
Piotr Dymiński Krośnianin. Od blisko 30-lat jestem związany z Krosnem. Tutaj spędziłem dzieciństwo, tutaj zdałem maturę. Z wykształcenia jestem politologiem, studia ukończyłem w rodzinnym mieście taty, w Kielcach, które są jednym z moich ulubionych miejsc w Polsce. Wybrałem jednak Krosno. Moje poglądy można w skrócie określić jako z jednej strony konserwatywne, a z drugiej wolnorynkowe. Angażowałem się w różne inicjatywy, np. w Ruch na Rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, który nadal popieram. Byłem też jednym z założycieli Stowarzyszenia KoLiber. W pracy skupiłem się na lokalnych mediach, które w mojej naiwnie idealistycznej wizji powinny przekazywać mieszkańcom pełną informację o tym co dzieje się w mieście i okolicy, a jednocześnie wspierać lub nawet organizować wszelkie pożyteczne społecznie inicjatywy – integrować lokalną społeczność. Z zamiłowania jestem dziennikarzem. Zacząłem jako wolontariusz w lokalnym radiu. Później pojawił się pomysł na tygodnik „Nasz Głos”, z którym współpracowałem niemal od początku jego istnienia. Obecnie koncentruję się na rozwoju portalu www.KrosnoCity.pl. Nasze motto: „Piszemy o tym co inni wolą pominąć milczeniem” zyskało szczególne znaczenie w Krośnie. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9899 |
|