Zdecydowałem się na napisanie tego listu z trzech powodów.
Pierwszy to to, że dzięki Pana stronie wreszcie do końca przekonałem się
do agnostycyzmu. W ogóle jest to jedna z moich ulubionych stron na którą
zawsze z chęcią zaglądam. To był pierwszy powód.
Zanim przejdę do drugiego chciałbym powiedzieć, że dosyć gruntownie
przeczytałem "Poznaj Biblię" co przydało mi się do
"walki słownej" z katechetą. Od nowego półrocza do naszego
liceum przyszedł katecheta. Wszystkich wkurwił na pierwszej lekcji jakie ma
wymagania, że nie życzy sobie kwestionowania jego surowych metod. Na drugiej
lekcji nie wytrzymałem. Podczas tematu o "historyczności Jezusa"
(udowadniał, że Jezus istniał na podstawie opracowań Tacyta, Flawiusza,
Swetoniusza). Najpierw zapytałem się go w których latach żyli (oczywiście
wiedziałem), przekartkował swoją książkę i znalazł. Wszyscy urodzili się
wiele lat po Chrystusie. Zapytałem się go czy są to wiarygodni świadkowie.
Zaczął stękać i jąkać się. Podkreślał szczególnie Tacyta (pisał
przecież ok. roku 117). Ja mu na to, że Tacyt nie jest wiarygodnym źródłem,
bo przecież za jego czasów nastąpiła już znaczna ekspansja chrześcijaństwa
i na pewno usłyszał już o "narodzinach chrześcijaństwa", wyszedłby
przecież na głupka gdyby nie napisał o początkach religii, która zaczęła
się rozprzestrzeniać i obejmowała prawie całe Imperium. Znowu zaczął się
jąkać, myślał, powiedział, że może mam trochę racji i że on nie zna
dokładnie szczegółów itp. Przeszedł więc do Talmudu, ale zacytował
chyba jakiś inny fragment niż ten, który znajduje się na Pana stronie i tu
mam pytanie czy wie Pan coś o jakiś innych fragmentach Talmudu mówiących
o Jezusie? No, ale to jeszcze nic! Mówię mu że wielu historyków i
filozofów współczesnych jak Earl Doherty i Bertrand Russell kwestionują
historyczność Jezusa. Doherty'ego nie znał, tylko powiedział: "zdziwiłeś
mnie Russellem, zetknąłem się z jego pracami i nie zauważyłem żeby
negował historyczność Jezusa" . Jakie prace Russell'a czytał nie wiem (ciekawe
czy w ogóle czytał, czy powiedział że zna Russella żeby nie wyjść na
idiotę), ale przecież w jednym z najsłynniejszych artykułów
Russella "Dlaczego nie jestem chrześcijaninem" jest jak byk
napisane: "Historycznie jest rzeczą bardzo wątpliwą, czy Chrystus w ogóle
kiedyś żył, a jeżeli żył, to i tak brakuje nam o nim wszelkich wiadomości(...)".
Powiedział że na następną katechezę przyniesie swoje materiały, ja mu
powiedziałem że też przyniosę. I tu mam prośbę czy zna Pan jakieś
ciekawe pytania dot. właśnie historyczności Jezusa, które można by było
zadać, aby go zagiąć (wszyscy w klasie gratulowali mi że się odważyłem
zadać mu takie odważne pytanie, bowiem przy jego spojrzeniu i minie to nawet
Jim Carrey i Cezary Pazura przestali by się śmiać)? Zdaję sobie sprawę,
że nie ma Pan czasu na takie rzeczy (zapewne otrzymuje Pan wiele listów) ale
gdyby Pan mógł byłbym bardzo zobowiązany. Z góry dziękuję za pomoc.
Trzeci powód to propozycja filmu do
rubryki "Świętokradcze filmy". Otóż nie dawno, kilka lat temu
skandal wywołał film "Ksiądz" Antonii Bird. Gdy dwudziestu działaczy
rożnych katoorganizacji dowiedzieli się, że mają wyświetlać go w kinie
zgłosili do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Ów film
opowiadał o księdzu-homoseksualiście (co dla mnie nie jest nowym
odkryciem). Na ekranie ksiądz nie uprawiał seksu z ministrantami, tylko przeżywał
rozterki i dramat wewnętrzny, a także miał objawienie. Film był utrzymany
raczej w duchu ewangelicznym, ponieważ opowiadał o grzeszniku cierpiącym i
niemal nawróconym. Ale jak wiadomo naszym fundamentalistom religijnym nie
spodobało się, że ksiądz może być homoseksualistom, to przecież
niemożliwe (sic!). Tą krótką informacje o filmie napisałem po
przeczytaniu artykułu w Tygodniku "NIE" pt. "Nożyczki Pana
Boga" Agnieszki Wołk-Łaniewskiej, polecam, warte przeczytania. Jeśli
dotarł Pan do tego bardzo dziękuję za uwagę poświęconą mojemu listowi.
Byłbym bardzo usatysfakcjonowany, gdyby podałby Pan jakieś propozycje
pytań do katechety.
Daniel agnostyk |