Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… CHOLEWA - Czytając tekst powyższy, 1 na 1 nasuwały się wspomnienia wlasnych przezyć łącznie z przeczytanymi lekturami, np: O szcześciu W. Tatarkiewicza, W poszukiwaniu utraconego czasu Prousta, Melancholia, Lęk A. Kępińskiego, wiersze Kotarbińskiego, jak np. ten fragment Jesień: ... Usposobić jaźń do odlotu/ Ciszą polną, arcymuzyką/ I szczeznąć, nie pragnąc powrotu,/ Z siwą mglą odpełznąć donikąd/. J ednak życie jest niemożliwe bez nieustannej wymiany energetyczno- informacyjnej z otoczeniem.. Patrząc na życie jednostki na tle jej zalezności biologicznych i kulturowych uzyskuje się inną perspektywę smierci. Jej znaczenie maleje; staje się epizodem w rytmie umierania i zmartwychwstania. Żyjemy w dniach pogodnych i deszczowych w późnej jesieni- szarudze. Jednak naukowe podejście do zycia moze mieć aspekt rowniez poetycki.
Reklama
Jacek Tabisz 1 na 1 Ciekawy artykuł, choć moim zdaniem najciekawszą inspiracją do tworzenia sztuki jest zachwyt i zaciekawienie rzeczywistością, bez szczególnego przejęcia się własnymi emocjami, które da się (tak jak wszystko) w pełni opisać naukowo i które są powtarzalne jak hamburgery w MacDonalds (również melancholia). Szukanie znanych emocji w sztuce odbywa się na zasadzie - "znacie, to posłuchajcie". Sztuka wtedy staje się tylko terapią i zabijaczem czasu, a jest czymś więcej - moim zdaniem przede wszystkim ma walory poznawcze. Na słowach "dusza, zmartwychwstanie" zbudowano miliony ton rażących, zabijających człowieczeństwo absurdów - starannie unikam tych słów. Nie mamy dusz, nic nie jest nieśmiertelne.
CHOLEWA - @ Jacek Tabisz 2 na 2 Ja też traktuję sztukę jako cechę poznawczą, ale posiada ona rownież walory terapeutyczne. Sztukę widzę przede wszystkim w Naturze: jej artefakty; żywe i martwe. W pierwszym moim komentarzu zawarte metafory i hipostazy mogę latwo sprowadzic do konkretow cielesnych i procesow z nimi związanych.
Ondraszek - Zgubiliśmy radość ? 1 na 1 Taak ,ciekawie autor ujął nasz wszechogarniający smutek .Jakby samobiczowanie było naszą ludzką naturą ,to "memento mori" towarzyszy nam od najmłodszych lat .Ze słowami "mea culpa" na ustach bijemy się w piersi i zapominamy o naszym miejscu w świecie .W sztuce też poddajemy się modzie na przemijanie .Tracimu czas na melancholijne rozmyślania o przemijającym lub utraconym czasie .Nie potrafimy ,jako ludzie (przepraszam za uogólnienie) cieszyć się życiem ,przybliżają nas do siebie częściej chwile smutku ,a nie radości .To chyba nikogo nie dziwi ,że powstaje nowa "dyscyplina" medycyny nie pozwalająca utopić się naszemu rodzajowi we "własnych łzach" .Przecież każda pora roku ma w sobie coś radosnego i pięknego ,ale czy potrafimy to dostrzec ? Pozdrawiam .
brzezińska43 2 na 2 Po przeczytaniu tekstu mam dość ambiwalentne odczucia.Z jednej strony ujmuje jego poetyczność, z drugiej uwiera poczucie bezradności i miotanie się wśród uczuć - lekarstw, panaceów na sposób ksztaltowania etosu spolecznego.W Polsce ów etos spoleczny to gloryfikacja poświęcenia, czczenie tych, którzy przegrali, oddając życie za Ojczyznę.Takie postrzeganie rzeczywistości ma być receptą na serię klęsk narodowych, by zamknięte w haśle "gloria victis" wartości uczynić powodem do dumy.W USA przyjęto za wzorzec etyczny dumę ze zwycięstwa, sukcesu,choćby najmniejszego. To z kolei doprowadzilo do przeciwstawnego "gloria victis" absurdu - ponieważ nie każdy może być laureatem Nobla gloryfikuje się sukces materialny. To zaniżenie kryteriów doprowadzilo do poczucia wstydu, gdy ów sukces nie jest udzialem jednostki i skrywania jego braku. Obydwa te etosy są spolecznie szkodliwe, każdy na swój sposób.Jednak nie poprzez gloryfikację melancholii upatruję możliwość leczenia skutków indywidualnych i spolecznych oddzialywania etosu, a jego zmianę. Prymitywny materializm wszczepiany od dziecka nie zostanie uleczony poezją, tym bardziej, że ją odrzuca.Obydwa te etosy należaloby zastąpić uwspólcześnioną wersją greckiej harmonii.
mb_q Tak właściwie to nic nie istnieje bez jakiegoś punktu odniesienia, więc stan permanentnego szczęści szybko okazuje się być stanem zobojętnienia; w dodatku beznadziejnego, bo od plastikowego zadowolenia podanego na tacy trudno się opędzać. I to głównie ta sprawa wydaje mi się zagrożeniem -- dzisiaj standardowego osobnika nic nie ciekawi, nic nie wzrusza, angażują tylko płytkie, szablonowe działania a ambicje ma wybrane z katalogu.
Autor:
mb_q Dodano:
11-08-2011 Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama