Branding polskiej myśli technicznej i polskiego produktu intelektualnego jest konieczny dla obrony przed intektualną kolonizacją Polski przez globalne firmy - uważa prof. Piotr Moncarz. Uczony wziął udział w obchodach 100-lecia nauczania w języku polskim na Politechnice Warszawskiej.
Zdaniem prof. Moncarza, sytuacja, w której polscy specjaliści pracują w działach badawczo-rozwojowych dużych koncernów, a doskonałe efekty ich pracy pozostają bez śladu informacji o tym, że zaangażowany był tam polski kapitał intelektualny, prowadzi do katastrofalnej kolonizacji Polski. "To tak, jakbyśmy mieli kopalnię diamentów, a ktoś przyjechał, zapłacił za wynajęcie działki i kopał te diamenty. A jak wykopie wszystkie, to sobie pojedzie. I zostaniemy z dziurą w ziemi" - obrazuje profesor Stanford.
Z jego obserwacji wynika, że popularną praktyką wśród globalnych firm technologicznych jest zakładanie "think tanków" w krajach, gdzie można zatrudnić specjalistów wysoko kwalifikowanch, ale mniej wymagających finansowo. W takich instytutach, centrach czy filiach pracuje kilkuset inżynierów, którzy rozwiązują jakiś problem dla macierzystej korporacji. Następnie zupełnie nowe rozwiązanie wykorzystywane jest w produkcie tej firmy i przez nią brandowane. Nikt nie informuje użytkowników systemu czy klientów, że innowacja powstała w Polsce, że wymyślili ją absolwenci naszych uczelni, w których społeczeństwo polskie inwestowało przez 30 lat. Profesor wskazuje takie struktury m.in. w Gdańsku, gdzie pracują najlepsi polscy programiści, czy w okolicach Rzeszowa, gdzie firmy z Doliny Lotniczej opracowują wycinkowe technologie dla rynkowych gigantów z tej branży.
"Owszem, dzięki takim firmom polscy pracownicy mają zatrudnienie, a do budżetu państwa wpływa podatek od ich zarobków. Ale to nie jest żadna łaska - wynagrodzenia te nie są porównywalne do tych, jakie korporacja musiałaby zapłacić we własnym kraju, a po drugie ludzie tej klasy nigdy nie byliby bezrobotni. Oczywiście nikt nas nie oszukuje, to normalna procedura, że ktoś przyjeżdża i buduje sobie takie ośrodki. I bardzo dobrze, my chcemy, żeby międzynarodowe korporacje do nas przyjeżdżały, ale chcemy też, żeby dzieliły się benefitami" - mówi Moncarz.
Jego zdaniem, największym potencjałem Polski jest jej zdolność intelektualna, szczególnie cenieni są nasi eksperci w technologiach i w naukach stosowanych. "Jeżeli nie stworzymy systemu, który będzie pokazywał, że polska zdolność intelektualna jest ceniona, ma osiągnięcia, istnieje w produktach itd., to będziemy stopniowo i po cichu sprzedawać to wszystko, w co zainwestowaliśmy, kształcąc studentów. A przy niżu demograficznym będziemy mieli coraz mniej do sprzedaży" - tłumaczy profesor.
Jego receptą jest upowszechnienie systemu przywodzącego na myśl rodzaj dżentelmeńskiej umowy między korporacją a jej polskim oddziałem badawczym. Nie chodzi o to, żeby opłacani, a więc wynajęci pracownicy byli właścicielami patentów, ale o to, żeby przy wdrażaniu innowacji informować, że została ona wypracowana w Polsce i żeby lokalny oddział mógł partycypować w części profitów, jakie firma zawdzięcza tutejszym twórczym umysłom.
Wykład prof. Moncarza został wygłoszony na konferencji "Innovation driven education" zorganizowanej w ramach projektu "MultiMEDIA - technologie, projektowanie artystyczne, zarządzanie". Obok lidera, w prace nad projektem zaangażowały się: Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina w Warszawie, Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie, Stowarzyszenie Intellectual Property Management Polska (IPM) oraz Norweski Uniwersytet Nauki i Technologii (NTNU) z Trondheim".
PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska. Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl |