Polska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości UE unijną dyrektywę, która ustanawia nowe limity głównych źródeł zanieczyszczeń powietrza dla państw UE - dowiedziała się PAP ze źródeł dyplomatycznych w Brukseli.
W ciągu ostatnich dwóch dekad Polska zmniejszyła emisje dwutlenku siarki ponad dwukrotnie. To samo dotyczy wszystkich innych emisji. Polska nie domaga się prawa do zanieczyszczania - chce nadal poprawiać jakość powietrza, ale w takim tempie, które nie rozstroi polskiej gospodarki. To dzięki silnej gospodarce najlepiej długofalowo poprawia się jakość powietrza. Efektem rozstrojenia gospodarki, do czego mogą zmusić Polskę regulacje unijne, może być utrata możliwości rozbudowy gospodarki niskoemisyjnej - wówczas jedyną drogą do osiągania niskiej emisji staje się fizyczna likwidacja produkcji - przyp. MA.
Skarga przygotowana przez resort środowiska została złożona Trybunale w Luksemburgu w ubiegłym miesiącu. Dotyczy przepisów ustanawiających maksymalne limity emisji dwutlenku siarki, cząstek stałych i tlenków azotu. Dzięki tym regulacjom w całej UE stopniowo ma się poprawiać jakość powietrza.
Pod względem emisyjnym Polska lepiej wypada od Niemiec w szeregu różnych parametrów. Tutaj na przykładzie emisji tlenków azotu. Są oczywiście takie w których wypadamy słabiej, np. PM2,5 - choć i w tym przypadku poziom tych emisji od roku 1990 spadł w Polsce niemal dwukrotnie. Dane Banku Światowego. Przyp. MA
Według rozmówcy PAP z polskich kręgów dyplomatycznych nasz rząd kwestionuje zarówno sposób procedowania nad tymi przepisami, jak i rozłożenie obciążeń pomiędzy poszczególne państwa członkowskie. Nowe limity miałby bowiem kosztować całą UE około 2 mld euro rocznie od 2020 roku, tymczasem na nasz kraj przypadałaby aż jedna czwarta tej kwoty, czyli około 500 mln euro.
Polska ma wyraźnie niższą emisje CO2 na osobę niż Niemcy. Pod tym względem jesteśmy dokładnie na poziomie unijnej średniej - przyp. MA
Źródło: Kurier PAP
Mariusz Agnosiewicz |