Zmarł Jan Szyszko, profesor nauk leśnych, autor ponad 100 publikacji naukowych, inicjator i promotor ważnych badań na temat bilansu i wymiany węgla w drzewostanach, Niemcy przyznali mu tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Lüneburgu. Założył i prowadzi prywatną stację naukowo-badawczą dla studentów krajowych i zagranicznych, w której prowadzone są badania nad podnoszeniem zdrowotności lasów i wykorzystaniem zasobów przyrodniczych dla rozwoju gospodarczego.
W ostatnim wywiadzie dla Gazety Polskiej Codziennie mówił:
Jacek Liziniewicz: Na całym świecie odbywają się protesty Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Greta Thunberg jest kreowana na laureatkę pokojowej Nagrody Nobla i zachęca do podejmowania radykalnych kroków, aby chronić klimat. Jak Pan postrzega to zjawisko?
Prof. Jan Szyszko: To nie ma wiele wspólnego z walką o przyrodę i dobro ziemi. To wyreżyserowana i wspierana finansowo próba blokady takich nośników energii, jak węgiel kamienny. Ostrze jest oczywiście skierowane w Polskę, która ma prawie 90 proc. zasobów tej kopaliny w Unii Europejskiej. Przypuszczam, że to wyreżyserowany atak na polski węgiel, gdyż jego jedyną wadą jest to, że jest polski. Inne racjonalne przesłanki tu przecież nie występują. My mamy czyste technologie spalania, a Polska to kraj, który jest w stanie osiągnąć neutralność klimatyczną.
JL: Emanuel Macron ostatnio proponował młodzieży francuskiej, aby protestowała w Polsce.
JS: Polska nie jest kolonią francuską i warto, żeby prezydent Francji miał tego świadomość. Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Takie pouczanie jest niedelikatne, tak niedelikatne byłoby wspieranie ruchu żółtych kamizelek przez polski rząd.
JL: Opozycja w Polsce podbija jednak bębenek i idzie w ciemno za Europą, przeciwko węglowi. Jak Pan to rozumie?
JS: Dziwię się, że opozycja nie stoi twardo za interesami Polski, ale skłania się ku polityce niemieckiej i francuskiej. Jeśli chodzi o politykę klimatyczną, to Polska spełnia wszelkie warunki, aby sprostać wymaganiom porozumienia paryskiego. Podobnie jak spełniła wszystkie postanowienia protokołu z Kioto, który był pierwszym traktatem międzynarodowym uzupełniającym ramową konwencję Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. Przypomnę, że Polska miała dokonać redukcji 6 proc., a dokonała tej redukcji emisji na poziomie 32 proc. Wykonaliśmy więc wszystko z nawiązką. "Stara piętnastka" postanowiła się rozliczać razem i ograniczyć emisję o 8 proc. a w 2008 r. miała wynik 2 proc. Można więc powiedzieć, że to my chroniliśmy klimat, a "stara piętnastka" go w tym czasie degradowała.
JL: Jaka jest waga porozumienia paryskiego?
JS: Przypomnę, że ten dokument ratyfikowaliśmy oddzielnie od wspólnoty europejskiej i zrobiliśmy to jeszcze przed "Starą piętnastką". Jesteśmy w stanie sprostać wymogom porozumienia paryskiego i naprawdę nie potrzebujemy dodatkowych rad UE. Naszym ogromnym atutem są polskie lasy, które mogą pochłonąć znaczne ilości dwutlenku węgla. Będziemy pokazywać szczegółowe wyliczenia.
JL: To jest polityka światowa. Ale jest jeszcze polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Naukowcy twierdzą, że polityka UE doprowadzi faktycznie do światowego wzrostu emisji. Jak Pan uważa?
JS: To, co proponuje Komisja Europejska, to dokonywanie redukcji jedynie w kilku działach produkcji - energii elektrycznej, ciepła, papieru, stali, cementu i szkła. Jeżeli nawet my tutaj ograniczymy emisję, kosztem naszego przemysłu, to przecież zostanie to wyprodukowane za granicą, gdzie nie są przestrzegane normy. Doprowadzi to więc faktycznie do wzrostu emisji. Polityka klimatyczna samej Unii Europejskiej jest zatem absolutnym bezsensem. Skoro jednak CO2 jest tak niebezpieczne, to powinno się go redukować jak najszybciej, jak najtaniej i jak najbardziej efektywnie. Tymczasem UE działa tak, jakby zależało jej na tym, aby było jak najdrożej, jak najmniej efektywnie i żeby nie miało to najmniejszego skutku.
|