Mentalne zdolności możemy oceniać na podstawie udokumentowanych osiągnięć życiowych, co bywa dość trudne, albo na podstawie wyniku, jaki delikwent osiągnął w jakimś teście. To drugie jest nie tylko prostsze, ale często wręcz prostackie.
Ot, weźmy testy na IQ. Najczęściej spotykamy się z testami, gdzie zapieprza się przez pytania na czas. Ale są testy, gdzie masz czas nieograniczony. Znalazłem kiedyś taki w piśmie "OMNI". Po tygodniu, albo miesiącu, gdy już uzna się, że niczego lepszego się nie wymyśli, wysyła się odpowiedzi, a za jakiś czas dostaje się wynik. Prawidłowych odpowiedzi oczywiście nie podają.
Jedynym moim zastrzeżeniem jest to, że ten test obejmuje również pytania "językowe" i z nich miałem najniższy wynik. Ale i tak sumaryczny był dobry.
A co, gdyby takie testy sprawdzały również radzenie sobie w różnych życiowych sytuacjach? Jak np. w teście Google
www.csmonitor.c(*)ns-to-find-out/A-plane-flight? Ale tu może pomóc wyuczona wiedza.
Z drugiej strony, jaką inteligencją może pochwalić się ktoś, komu nie chciało się zdobywać wiedzy?
A generalnie, to po co mierzyć "inteligencję"? Geniusz i tak sam się ujawni, a matołowi żadne IQ nie pomoże.