|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Kto z Przemyśla robi punkt zapalny? [1]
Znani z nazwisk konkretni ludzie od paru lat systematycznie pracują nad tym, by z Przemyśla zrobić taki punkt zapalny w niełatwych relacjach
polsko-ukraińskich, jak Kosowska Mitrowica między Serbami a kosowskimi Albańczykami. Coraz lepiej im to wychodzi.
RĘKOCZYNY PODCZAS PROCESJI
26 czerwca podczas zaplanowanego z wyprzedzeniem napadu bandy polskich nacjonalistów na procesję religijną mniejszości ukraińskiej w Przemyślu
doszło do rękoczynów, co stanowiło kulminację kilkuletniego procesu narastania napięcia i budowania wrogości. Trzy dni później popierany
przez PIS prezydent miasta Robert Choma, najwyraźniej ulegając presji, zmusił Związek Ukraińców w Polsce do odwołania
nie tylko występu ukraińskiego zespołu rockowego „Ot Vinta", lecz także całej tegorocznej edycji imprezy kulturalnej „Nocy Iwana Kupały".
KONCERT ZASTĘPCZY
Środowiska pro-ukraińskie zorganizowały naprędce koncert zastępczy w Warszawie, ale te plany pokrzyżował minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak,
który zakazał członkom zespołu „Ot Vinta" wjazdu do Polski — podczas gdy mimo naszego intensywnego lobbyingu jakoś nie udało się nikogo
przekonać do zakazania wjazdu rosyjskiemu, a raczej sowieckiemu Chórowi Aleksandrowa w listopadzie 2015 roku.
Koncert w Warszawie odbył się mimo wszystko bez zespołu „Ot Vinta", ale z udziałem innych muzyków, z bardzo niską frekwencją i przy
wrzaskliwym akompaniamencie pikiety Obozu Narodowo-Radykalnego i Obozu Wielkiej Polski, na czele z Rafałem Mossakowskim z tzw. Centrum Edukacyjnego Powiśle
i byłym funkcjonariuszem SB (nie TW: funkcjonariuszem!) Wojciechem Wojtulewiczem, działającego najpierw w partii Zmiana, a teraz w Obozie
Wielkiej Polski.
Na pierwszym planie w białej koszulce z napisem „Banderowiec nie jest moim bratem" były funkcjonariusz Służy Bezpieczeństwa Wojciech Wojtulewicz
WRZAWA MEDIALNA
Zakaz wjazdu został zinterpretowany jako uleganie presji nacjonalistów, albo jako robienie umizgów do antyukraińsko nastawionej „smutnej prawicy". Jan
Hartman odtrąbił zakończenie przyjaźni-polsko ukraińskiej przez PiS, a zarówno w polskich mediach opozycyjnych, jak i — co znacznie
groźniejsze — w powielających bardzo często ich treści mediach ukraińskich szerzy się narracja, jakoby ten zakaz świadczył o
antyukraińskim nastawieniu obecnych polskich władz.
Owszem jest kuriozalne, że David Cameron gromko potępił falę hejtu antypolskiego zaraz po Brexicie, natomiast po ataku na ukraińską procesję religijną
zaległa wymowna cisza, którą przerwało dopiero oświadczenie ministra Błaszczaka de facto zwalające winę na ofiary, a nie na sprawców nienawiści
antyukraińskiej. Na pierwszy ogląd jest to bardziej niż podkładanie się pod nad(?)interpretacje. A przecież na polu poważnej współpracy polsko-ukraińskiej
dzieje się sporo dobrego, choćby w wymiarze dyplomatycznym czy militarnym, ale władze się zachowują, jakby się wstydziły tym pochwalić. Trudno powiedzieć,
czy to kalkulacja polityczna, czy zaniedbanie. Jest jednak inna wersja.
ŚRODOWISKA UKRAIŃSKIE TEŻ NIE BEZ WINY
Nawet jeśli reakcję władz zarówno lokalnych, jak i państwowych można uznać za przesadną, zwłaszcza w obliczu skutków wizerunkowych dla Polski — wszak żadna
z tych kilkudziesięcioosobowych pikiet nie przerastała możliwości polskiej Policji, która radziła sobie już ze znacznie większymi tłumami — trzeba uczciwie
stwierdzić, że środowiska pro-ukraińskie też się nie popisały dyplomacją.
Zaproszenie akurat zespołu „Ot Vinta" to doprawdy nie był najlepszy pomysł organizatorów przemyskiej imprezy, którzy znając przecież doskonale sytuację
powinni bardziej dbać, by nie dodawać paliwa do ognia, na który z całych sił chucha Moskwa. Portal kresy.pl nie omieszkał wyszukać dowodów na to, że
członkowie zespołu uczestniczyli w różnych akcjach uwielbienia dla Bandery. No cóż, kto zna Ukrainę ten wie, że tak to tam paradoksalnie jest, że
współcześnie ktoś może być jednocześnie bardzo pro-polski i wielbić Banderę, bo tak jest wychowany przez politykę historyczną państwa, w którym żyje.
To jednak nie znaczy, że należy to zanosić na teren Polski, gdzie ze zrozumiałych względów działa to na niektórych jak płachta na byka i rujnuje wysiłki
tych, którzy cierpliwie pracują nad pojednaniem i rozwikłaniem splotu animozji i nieporozumień. A grafiki z podobizną wykonawcy ludobójstwa wołyńskiego
Romana Szuchewycza narysowane przez lidera zespołu „Ot Vinta" to już jest zdecydowana przesada, nad którą żaden Polak do porządku dziennego przejść nie
może. Prowokator wmieszany w ukraińska procesję, który podczas zajść w Przemyślu wrzeszczał „jeszcze Polska nie zginęła, ale musi zginać"
link powinien zostać natychmiast stłamszony w najbliższej bramie, a potem publicznie potępiony przez organizatorów.
Muzyk rozrywkowy z Równego na Ukrainie może tych złożoności nie pojmować, a my możemy analizować, dlaczego nie ma takiej świadomości, ale Związek Ukraińców
w Polsce z Piotrem Tymą na czele nie tylko może, ale ma obowiązek to rozumieć. Tymczasem w pierwszej wersji jego postu apelującego o udział w koncercie
zastępczym w Warszawie link pojawiło się zdanie „ubierzcie stroje z czarno-czerwonymi motywami na pohybel facetom, którym się wszystko z
jednym kojarzy". To zdanie zostało skasowane po tym, jak zostało wychwycone przez kresy.pl link, ale pozostaje widoczne w historii edycji
link. To było bardziej niż niemądre.
Jeśli służby ministra Błaszczaka czytają kresy.pl — a jeśli się interesują problemem polsko-ukraińskim, to czytają ten szkodliwy portal, tak jak my — to
ocena jego wypowiedzi organizatorzy chcieli przenieść awanturę do Warszawy musi być bardziej stonowana, niż w dominującej narracji
polskiej opozycji i przeważającej większości mediów ukraińskich — co wcale jeszcze nie znaczy, że zakaz wjazdu był trafnym rozwiązaniem.
Dlatego trzeba przeanalizować, co się dzieje w Przemyślu, zanim to się rozleje po całej Polsce, o ile już się nie rozlało. Lejtmotywem opisu sytuacji w
grodzie nad Sanem będzie postać jednego z głównych sprawców narastającego tam napięcia, niejakiego Mirosława Majkowskiego. Niestety jak zwykle u nas tekst
będzie długi, bo i jego bohater jest niezwykle aktywny i jest o czym pisać.
INSCENIZACJA RZEZI WOŁYŃSKIEJ W RADYMNIE
Wyłączając epizody związane z tzw. „obroną Karmelu" link oraz ataki na mniejszość ukraińską w 1997 roku w czasie Festiwalu Kultury
Ukraińskiej, które musiało się potem przenieść do Sopotu, współistnienie Polaków i Ukraińców w Przemyślu i okolicach układało się w miarę spokojnie do
lipca 2013 roku. Wtedy to Mirosław Majkowski, prezes Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych „X D.O.K." link
wychodzi z inicjatywą zorganizowania w podprzemyskim Radymnie widowiska rekonstrukcyjnego poświęconego Ludobójstwu Wołyńskiemu link.
Widowisko się odbyło. Mimo hasła „nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary" dało ono początek kampanii nienawiści wobec mniejszości Ukraińskiej na tym
pograniczu. Oprócz Majkowskiego i burmistrza miasta Radymno Wiesława Pirożka, organizatorem było miasto Stalowa Wola, którego prezydentem był wówczas
blisko związany z Janem Engelgardem link narodowiec Andrzej Szlęzak, obecnie asystent społeczny podejrzewanego o duża korupcję posła
Jana Burego z PSL. Szlęzak przemawiał podczas rekonstrukcji i przywiózł dwa autokary swoich mieszkańców. Impreza odbyła się z udziałem niezastąpionego
księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego link a nawet Krzesimira Dębskiego. Gdyby nie jednoznaczność dotychczasowej działalności
organizatorów, ich intencje można by uznać za słuszne, ale metoda jest pod każdym względem nie do przyjęcia. Czy muzeum w Oświęcimiu organizuje dla
zwiedzających inscenizacje gazowania i palenia ludzi?
Na zdjęciu z powołania Powołanie Komitetu Obchodów 150 rocznicy urodzin Romana Dmowskiego w grudniu 2013 roku z lewej do prawej: późniejszy współzałożyciel prorosyjskiej partii „Jedność Narodu" Arkadiusz Miksa, poseł Ruchu Narodowego w klubie Kukiz15 Sylwester Chruszcz, prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak, redaktor naczelny „Myśli Polskiej" Jan Engelgard, działacz Stronnictwa Narodowego i prezes Ligi Narodowej Wiesław Kosobudzki, sekretarz Stronnictwa Narodowego i przewodniczący rady naczelnej Ligi Narodowej Zbigniew Lipiński, prezes partii „Tak dla Polski" i prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego Przemysław Piasta, nieznajomy.
O MAJDANIE DLA ROSYJSKIEGO MSZ
Jak w całej Polsce, agresja wobec Ukraińców w Przemyślu nasiliła się w okresie Majdanu, a następnie wojny na wschodzie Ukrainy. Zaledwie trzy dni po
rozstrzelaniu Majdanu przez snajperów reżimu Janukowycza (prawdopodobnie ściągniętych z Rosji), 23 lutego 2014 roku Majkowski publikuje zjadliwy, pisany
jakby w gniewie propagandowy tekst o Majdanie link w polskojęzycznej edycji rosyjskiego czasopisma „Życie Międzynarodowe" (Международная
жизнь) link. Zawarte były tam już wszystkie tezy, które dopiero w ciągu kilku następnych miesięcy miały zalać polski Internet. Majkowski
nauczył się ich w trymiga. Tytuł wypracowania brzmiał „Propaganda na miarę goebellsowskiej" i tylko ten tytuł się tam zgadza, ale jako opis artykułu.
Международная жизнь jest oficjalną publikacją MSZ Federacji Rosyjskiej — w jego radzie programowej zasiada nie byle kto, bo sam minister spraw
zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow, jego zastępca Sergiej Riabkow link i cały kwiat rosyjskiej dyplomacji. Należy zakładać, że nie
pozwala się tam też publikować byle komu. Wniosek: rosyjskie MSZ uznaje, że Majkowski to nie jest byle kto.
1 2 3 4 Dalej..
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 07-07-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10020 |
|