Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.011.243 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 14 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Spychanie oświaty i nauki polskiej na boczny tor oznacza nie tylko zapaść gospodarczą, ale przede wszystkim śmierć intelektualną społeczeństwa"
 Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe

Co to jest Aleppo? [1]
Autor tekstu:

17 grudnia tego roku minie 6 rocznica od incydentu, który według jednych był kroplą, która przelała czarę goryczy, łez i cierpienia, według innych zaś iskrą, która zdetonowała bombę nienawiści, wzajemnych animozji i ukrytych demonów arabskiej przeszłości. Syryjska wojna domowa jest najbardziej dramatycznym przejawem czegoś, co obłudny Zachód nazwał Arabską Wiosną. Prawie wszyscy mieszkańcy Europy na własnej skórze odczuwają implikacje owej wiosny a w szczególności jej syryjskiego etapu, które pogłębiają wewnątrznarodowe i międzynarodowe podziały Starego Kontynentu. Dlaczego zatem wiedza o tym co się dzieje w arabskim świecie jest u nas tak wybiórcza i cząstkowa a większość Europejczyków tak łatwo ulega naginanym przez media faktom, które tworzą fałszywy obraz arabskiej rewolty?

Hur hur, idzie wiosna!

17 grudnia 2010 roku tunezyjski bezrobotny Mohamed Bouazizi, podpalił się ze skutkiem śmiertelnym w proteście przeciwko brakowi perspektyw na poprawę swojej sytuacji życiowej (tak na marginesie, w Polsce też mieliśmy taki przypadek w 2013 roku… tak, tak nawet w wolnej i demokratycznej Polsce). Niedługo potem na niemal cały arabski świat rozlała się fala protestów, które tak zachwyciły zachodnią społeczność, a szczególnie jej liberalne i lewackie kręgi, że celowo, lub też nieświadomie pominięto rolę jaką odegrał tam islamski konserwatyzm i fundamentalizm, będący dla wielu muzułmanów alternatywną i zarazem jedyną słuszną drogą by osiągnąć ten lepszy świat, o jakim marzył prorok Mahomet.

Arabska rewolucja stała się dla Zachodu potwierdzeniem fałszywego i naiwnego skądinąd przekonania, szerzonego przez wielu intelektualistów, że cały niezachodni świat niczego nie pragnie bardziej niż zachodniej demokracji.

Jeżeli koś nie wierzy, niech tylko przypomni sobie jak pięknie się Arabowie komunikowali podczas rewolty. Zamiast posyłać gońców na koniach czy wielbłądach, użyli do komunikowania się typowo zachodniego środka przekazu jakim jest Internet. A skoro użyli do tego typowo zachodnich wynalazków w postaci komputerów i smartfonów w dodatku korzystając z tak nowoczesnych narzędzi jak Facebook i Twitter, to na pewno są postępowi! A jeżeli są postępowi to muszą pragnąć demokracji! A przynajmniej powinni. No halo, inaczej być nie może. Przecież zachodni model demokracji, jest zwieńczeniem ludzkiej myśli filozoficznej, już nic lepszego ludzkości nie czeka.

Tyle lewacka logika.

W arabskim świecie do dziś panuje istny Sajgon (może poza Tunezją, w której, poza zagrożeniem terrorystycznym panuje względny spokój), wszyscy walczą z wszystkimi a końca nie widać. Najdramatyczniejszym objawem arabskiej choroby, podtrzymywanej przez zachodnich włodarzy jest syryjska wojna domowa, która nieprzerwanie trwa już prawie 6 lat, a my - społeczeństwa Zachodu tak naprawdę posiadamy bardzo cząstkową, by nie powiedzieć żadną wiedzę na ten temat.

No bo i po co? Przecież w takich rejonach non stop trwają wojny, konflikty, rewolucje i mniejsze lub większe eksterminacje ludności. Przecież my w Europie mamy swoje ważniejsze i bardziej przyziemne sprawy, niż to, dlaczego w krajach arabskich trwa rewolucja i dlaczego USA do spółki z NATO pomagają akurat rewolucjonistom, a nie dotychczasowej władzy, mimo że przez ostatnie dekady współpraca z arabskimi reżymami układała się dość poprawnie.

Ludziom leniwym intelektualnie lub przesiąkniętym ideologią rodem z Rewolucji Francuskiej, którzy mimo wszystko chcą minimalnym wysiłkiem coś tam się dowiedzieć, z pomocą przychodzą media a konkretnie ich socjalliberalna, czyli większościowa część. Otóż jak mogliśmy się przez te 6 lat dowiedzieć z owych prodemokratycznych mediów, na Bliskim Wschodzie i w krajach Maghrebu doszło do Arabskiej Wiosny Ludów!

Określenie to nie jest przypadkowe, bowiem ma się pozytywnie kojarzyć z ludową rewolucją do jakiej doszło w połowie XIX wieku w Europie. Jak wiedzą wszyscy, którzy choć trochę liznęli historii tego okresu, jedni domagali się wówczas poprawienia warunków bytowych, inni prawa do uczestniczenia w rządzeniu państwem a jeszcze inni autonomii i niepodległości. Byli też i tacy, którzy domagali się wszystkich tych rzeczy naraz. Czyli mówiąc krótko, walczono o te wartości i idee, które w znaczniej mierze po dziś dzień (jeszcze) stanowią fundament istnienia szeroko rozumianego Zachodu.

Od momentu wybuchu arabskiej rewolty media wpajały (czas przeszły dlatego, że dziś już tylko zatwardziali lewacy widzą w tej rewolucji cokolwiek pozytywnego) swoim czytaczom i oglądaczom, że w arabskim świecie doszło do takiej właśnie rewolucji; dobrej zmiany chciałoby się powiedzieć.

Wielu widziało w tym potwierdzenie prawdziwości wróżb Francisa Fukuyamy, mówiących w skrócie tyle, że cały świat niebawem stanie się taki jak Zachód, zakończą się wszelkie konflikty a tym samym i nasza historia. A ponieważ, jak twierdzą wspomniani już wcześniej lewaccy intelektualiści, mieszkańcy całej naszej planety pragną zachodniej demokracji, logiczne wydaje się im zatem, że również Arabowie postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. W takim przypadku Zachód nie mógł nie pomóc, prawda?

Zamiast wiosny przyszła zima

Rzeczywistość jednak pokazuje, jak błędne i infantylne jest takie rozumienie świata. Te wszystkie lata owej wiosny pokazują, że jedyne co tak naprawdę łączy arabską rewolucję z tą z XIX wieku to regionalny, czy raczej plemienny nacjonalizm i separatyzm w tym przypadku suto zakropiony islamskimi wartościami.

Uczestniczenie we władzy nie jest muzułmanom tak naprawdę do niczego potrzebne, ponieważ islamska doktryna wpaja im od małego, że prawo pochodzi nie od człowieka, lecz od Boga i jedyną dopuszczalną ludzką władzą jest ta wykonawcza — ograniczająca się do wcielania w życie boskich praw i nakazów. Taką retorykę stosuje się przecież we wszystkich meczetach, również tych uznawanych za normalne i nie propagujące idei fundamentalistycznych. Tradycyjni politycy ani zachodni ustrój polityczny nie są w tym przypadku w ogóle potrzebni, kalif wystarczy w zupełności.

Co prawda, trochę inaczej wygląda to w przypadku muzułmańskiej diaspory w europejskich krajach, gdzie Kurdowie, czy inne, np. sufickie mniejszości w małym stopniu, ale jednak uczestniczą w wyborach i zdarza się nawet, że głosują na niemuzułmańskich polityków. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w Europie jest dość sporo islamskich mniejszości, które nie dość, że w małym stopniu odzwierciedlają prawdziwe oblicze islamu, to w dodatku były w swoich krajach piętnowane i dyskryminowane.

Poprawa warunków bytowych — tu w zależności od regionu — również nie była głównym czynnikiem motywującym wybuch rewolucji, czego doskonałym przykładem mogą być Libijczycy, którzy już tęsknią za Kaddafim, jego reżymem oraz życiem, które mieli za jego rządów.

Postrzeganie potrzeb mieszkańców Trzeciego Świata przez pryzmat naszego, zachodniego, rozpasionego materializmu prowadzi do błędnego wniosku, że skoro my żyjąc w takich warunkach z pewnością walczylibyśmy co sił, by móc żyć w dobrobycie (takim jakiego doznajemy obecnie), to oni zapewne też. Każdy przecież wie, że w takich krajach życie jest bardzo ciężkie, więc może wydawać się logiczne, że to dlatego ludzie wychodzą protestować na ulicę.

Mało kto ma jednak świadomość tego, że większa część społeczeństw w państwach arabskich wcale nie uważa, że ludziom bogatego zachodu żyje się lepiej. Owszem, stopa życiowa jest bez porównania wyższa a ludzie żyją w względnym dostatku, jednak ogólne prowadzenie się mieszkańców Zachodu jest dla większości muzułmanów nie do zaakceptowania.

To w końcu nie reżymowe dyktatury, jak chcą nam wmówić media, ale wojenna zawierucha zainicjowana i podtrzymywana przez USA doprowadziła do tego, że wielu arabów zostało zmuszonych do ucieczki.

W takiej Syrii, gdzie wojna domowa szaleje na całego a islamiści nękają obywateli, większość mieszkańców nie wykorzystało okazji, by uciec do Eldorado jakim ponoć jest Zachód a ponad 60% w ogóle nie opuściło Syrii.

Owszem, te 8 milionów syryjskich uchodźców jest niewątpliwie wielkim dramatem, jednakże patrząc z drugiej strony, można dostrzec inny obraz, choćby nawet w przypadku mieszkańców Aleppo — miasta ogarniętego największym kryzysem humanitarnym na Bliskim Wschodzie, gdzie wielu mimo wszystko nie chce opuścić swoich domów, a są i tacy, którzy jakby nigdy nic, przyjeżdżają sobie do Polski na Światowe Dni Młodzieży, po czym wracają z powrotem do swojej niedoli… Ale o tym za chwilę.

Kolejnym błędem jest założenie, że w arabskim świecie doszło do rewolucji, ponieważ jego mieszkańcy pragną demokracji. Zapomina się jednak o tym, że niektóre kraje muzułmańskie już kiedyś przeszły próbę instalowania demokracji, co wywołało w nich tak silne odruchy wymiotne, że doprowadziło do nieustannie rozwijającego się po dziś dzień islamskiego fundamentalizmu, ekstremizmu i różnych regionalnych nacjonalizmów. Poza nieliczącymi się i dyskryminowanymi mniejszościami nikt tam demokracji nie chce! A przynajmniej nie tej w zachodnim rozumieniu tego słowa...

To w końcu podziały etniczne, kulturowe i religijne doprowadziły do tego, że w arabskim świecie zawrzało. Aby to zrozumieć należy przyjąć zupełnie odwrotną logikę do tej lansowanej w medialnym mainstreamie, która sprowadza się do skrajnego uproszczenia, że wszyscy dyktatorzy reżymowych ustrojów to psychopaci lub co najmniej szaleńcy, którzy, jeżeli nie zamierzają zniszczyć świata, to z pewnością już wycinają w pień niewinnych i pragnących demokracji obywateli, byle tylko utrzymać swoją władzę.

Tak się składa, że arabscy dyktatorzy, poza tym, że mogli być ekscentryczni, to byli również względnie rozumnymi przywódcami, o czym niech świadczy choćby to, że przez całe dekady, mniej lub bardziej starali się balansować pomiędzy islamskim zabobonem a zachodnią myślą polityczno-ekonomiczną, wiedząc, że aby przetrwać trzeba wejść w jako tako przyjazny układ z zachodnimi mocarstwami.

Każdy, kto ogląda telewizję i czyta gazety zapewne wie, że reżymowi dyktatorzy Bliskiego Wschodu lubują się w stosowaniu przemocy i działań militarnych przeciwko protestującym obywatelom. Zarzuca się im nawet stosowanie broni chemicznej, mimo że nigdy nie dowiedziono w 100% czy takie ataki faktycznie miały miejsce lub nawet, gdy cień podejrzeń pada na opozycję.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (23)..   


« Stosunki międzynarodowe   (Publikacja: 14-11-2016 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Tomasz Badura
Ma 32 lata, mieszka w Wielkiej Brytanii, pracuje na stanowisku programista-operator maszyn CNC. Posiada średnie wykształcenie, przez pewien czas studiował budownictwo na Politechnice Opolskiej oraz marketing i zarządzanie w Bielsku-Białej.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Dobry Polak, to uniżony Polak
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10060 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365