|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Co to jest Aleppo? [1] Autor tekstu: Tomasz Badura
17 grudnia tego roku minie 6 rocznica od
incydentu, który według jednych był kroplą, która przelała czarę goryczy, łez i cierpienia, według innych zaś iskrą, która zdetonowała bombę nienawiści,
wzajemnych animozji i ukrytych demonów arabskiej przeszłości. Syryjska wojna
domowa jest najbardziej dramatycznym przejawem czegoś, co obłudny Zachód nazwał
Arabską Wiosną. Prawie wszyscy mieszkańcy Europy na własnej skórze
odczuwają implikacje owej wiosny a w szczególności jej syryjskiego
etapu, które pogłębiają wewnątrznarodowe i międzynarodowe podziały Starego
Kontynentu. Dlaczego zatem wiedza o tym co się dzieje w arabskim świecie jest u nas tak wybiórcza i cząstkowa a większość Europejczyków tak łatwo ulega
naginanym przez media faktom, które tworzą fałszywy obraz arabskiej rewolty?
Hur hur, idzie
wiosna!17 grudnia 2010 roku tunezyjski bezrobotny
Mohamed Bouazizi,
podpalił się ze skutkiem śmiertelnym w proteście przeciwko brakowi perspektyw na poprawę swojej sytuacji życiowej (tak
na marginesie, w Polsce też mieliśmy taki przypadek w 2013 roku… tak, tak nawet w wolnej i demokratycznej Polsce). Niedługo potem na niemal cały arabski
świat rozlała się fala protestów, które tak zachwyciły zachodnią społeczność, a szczególnie jej liberalne i lewackie kręgi, że celowo, lub też nieświadomie
pominięto rolę jaką odegrał tam islamski konserwatyzm i fundamentalizm, będący
dla wielu muzułmanów alternatywną i zarazem jedyną słuszną drogą by osiągnąć ten
lepszy świat, o jakim marzył prorok Mahomet.
Arabska rewolucja stała się dla Zachodu
potwierdzeniem fałszywego i naiwnego skądinąd przekonania, szerzonego przez
wielu intelektualistów, że cały niezachodni świat niczego nie pragnie bardziej
niż zachodniej demokracji.
Jeżeli koś nie
wierzy, niech tylko przypomni sobie jak pięknie się Arabowie komunikowali
podczas rewolty. Zamiast posyłać gońców na koniach czy wielbłądach, użyli do
komunikowania się typowo zachodniego środka przekazu jakim jest Internet. A skoro użyli do tego typowo zachodnich wynalazków w postaci komputerów i smartfonów w dodatku korzystając z tak nowoczesnych narzędzi jak Facebook i Twitter, to na pewno są postępowi! A jeżeli są postępowi to muszą pragnąć
demokracji! A przynajmniej powinni. No halo, inaczej być nie może. Przecież
zachodni model demokracji, jest zwieńczeniem ludzkiej myśli filozoficznej, już
nic lepszego ludzkości nie czeka.
Tyle lewacka logika.
W arabskim świecie do dziś panuje istny Sajgon
(może poza Tunezją, w której, poza zagrożeniem terrorystycznym panuje względny
spokój), wszyscy walczą z wszystkimi a końca nie widać. Najdramatyczniejszym
objawem arabskiej choroby, podtrzymywanej przez zachodnich włodarzy jest
syryjska wojna domowa, która nieprzerwanie trwa już prawie 6 lat, a my -
społeczeństwa Zachodu tak naprawdę posiadamy bardzo cząstkową, by nie powiedzieć
żadną wiedzę na ten temat.
No bo i po co? Przecież w takich rejonach non stop
trwają wojny, konflikty, rewolucje i mniejsze lub większe eksterminacje
ludności. Przecież my w Europie mamy swoje ważniejsze i bardziej przyziemne
sprawy, niż to, dlaczego w krajach arabskich trwa rewolucja i dlaczego USA do
spółki z NATO pomagają akurat rewolucjonistom, a nie dotychczasowej władzy, mimo
że przez ostatnie dekady współpraca z arabskimi reżymami układała się dość
poprawnie.
Ludziom leniwym intelektualnie lub przesiąkniętym
ideologią rodem z Rewolucji Francuskiej, którzy mimo wszystko chcą minimalnym
wysiłkiem coś tam się dowiedzieć, z pomocą przychodzą media a konkretnie
ich socjalliberalna, czyli większościowa część. Otóż jak mogliśmy się przez te 6
lat dowiedzieć z owych prodemokratycznych mediów, na Bliskim Wschodzie i w krajach Maghrebu doszło do Arabskiej Wiosny Ludów!
Określenie to nie jest przypadkowe, bowiem ma się
pozytywnie kojarzyć z ludową rewolucją do jakiej doszło w połowie XIX wieku w Europie. Jak wiedzą wszyscy, którzy choć trochę liznęli historii tego okresu,
jedni domagali się wówczas poprawienia warunków bytowych, inni prawa do
uczestniczenia w rządzeniu państwem a jeszcze inni autonomii i niepodległości.
Byli też i tacy, którzy domagali się wszystkich tych rzeczy naraz. Czyli mówiąc
krótko, walczono o te wartości i idee, które w znaczniej mierze po dziś dzień
(jeszcze) stanowią fundament istnienia szeroko rozumianego Zachodu.
Od momentu wybuchu arabskiej rewolty media wpajały
(czas przeszły dlatego, że dziś już tylko zatwardziali lewacy widzą w tej
rewolucji cokolwiek pozytywnego) swoim czytaczom i oglądaczom, że w arabskim
świecie doszło do takiej właśnie rewolucji; dobrej zmiany chciałoby się
powiedzieć.
Wielu widziało w tym potwierdzenie prawdziwości
wróżb Francisa Fukuyamy, mówiących w skrócie tyle, że cały świat niebawem stanie
się taki jak Zachód, zakończą się wszelkie konflikty a tym samym i nasza
historia. A ponieważ, jak twierdzą wspomniani już wcześniej lewaccy
intelektualiści, mieszkańcy całej naszej planety pragną zachodniej demokracji,
logiczne wydaje się im zatem, że również Arabowie postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. W takim przypadku Zachód nie mógł nie pomóc, prawda?
Zamiast wiosny
przyszła zima
Rzeczywistość jednak pokazuje, jak błędne i infantylne jest takie rozumienie świata. Te wszystkie lata owej wiosny
pokazują, że jedyne co tak naprawdę łączy arabską rewolucję z tą z XIX wieku to
regionalny, czy raczej plemienny nacjonalizm i separatyzm w tym przypadku suto
zakropiony islamskimi wartościami.
Uczestniczenie we władzy nie jest muzułmanom tak
naprawdę do niczego potrzebne, ponieważ islamska doktryna wpaja im od małego, że
prawo pochodzi nie od człowieka, lecz od Boga i jedyną dopuszczalną ludzką
władzą jest ta wykonawcza — ograniczająca się do wcielania w życie boskich praw i nakazów. Taką retorykę stosuje się przecież we wszystkich meczetach, również
tych uznawanych za normalne i nie propagujące idei fundamentalistycznych.
Tradycyjni politycy ani zachodni ustrój polityczny nie są w tym przypadku w ogóle potrzebni, kalif wystarczy w zupełności.
Co prawda, trochę inaczej wygląda to w przypadku
muzułmańskiej diaspory w europejskich krajach, gdzie Kurdowie, czy inne, np.
sufickie mniejszości w małym stopniu, ale jednak uczestniczą w wyborach i zdarza
się nawet, że głosują na niemuzułmańskich polityków. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w Europie jest dość sporo islamskich mniejszości, które nie dość, że w małym stopniu odzwierciedlają prawdziwe oblicze islamu, to w dodatku były w swoich krajach piętnowane i dyskryminowane.
Poprawa warunków bytowych — tu w zależności od
regionu — również nie była głównym czynnikiem motywującym wybuch rewolucji, czego
doskonałym przykładem mogą być Libijczycy, którzy już tęsknią za Kaddafim, jego
reżymem oraz życiem, które mieli za jego rządów.
Postrzeganie potrzeb mieszkańców Trzeciego Świata
przez pryzmat naszego, zachodniego, rozpasionego materializmu prowadzi do
błędnego wniosku, że skoro my żyjąc w takich warunkach z pewnością walczylibyśmy
co sił, by móc żyć w dobrobycie (takim jakiego doznajemy obecnie), to oni
zapewne też. Każdy przecież wie, że w takich krajach życie jest bardzo ciężkie,
więc może wydawać się logiczne, że to dlatego ludzie wychodzą protestować na
ulicę.
Mało kto ma jednak świadomość tego, że większa
część społeczeństw w państwach arabskich wcale nie uważa, że ludziom bogatego
zachodu żyje się lepiej. Owszem, stopa życiowa jest bez porównania wyższa a ludzie żyją w względnym dostatku, jednak ogólne prowadzenie się
mieszkańców Zachodu jest dla większości muzułmanów nie do zaakceptowania.
To w końcu nie reżymowe dyktatury, jak chcą nam
wmówić media, ale wojenna zawierucha zainicjowana i podtrzymywana przez USA
doprowadziła do tego, że wielu arabów zostało zmuszonych do ucieczki.
W takiej Syrii, gdzie wojna domowa szaleje na
całego a islamiści nękają obywateli, większość mieszkańców nie wykorzystało
okazji, by uciec do Eldorado jakim ponoć jest Zachód a ponad 60% w ogóle nie
opuściło Syrii.
Owszem, te 8 milionów syryjskich uchodźców jest
niewątpliwie wielkim dramatem, jednakże patrząc z drugiej strony, można dostrzec
inny obraz, choćby nawet w przypadku mieszkańców Aleppo — miasta ogarniętego
największym kryzysem humanitarnym na Bliskim Wschodzie, gdzie wielu mimo
wszystko nie chce opuścić swoich domów, a są i tacy, którzy jakby nigdy nic,
przyjeżdżają sobie do Polski na Światowe Dni Młodzieży, po czym wracają z powrotem do swojej niedoli… Ale o tym za chwilę.
Kolejnym błędem jest założenie, że w arabskim
świecie doszło do rewolucji, ponieważ jego mieszkańcy pragną demokracji.
Zapomina się jednak o tym, że niektóre kraje muzułmańskie już kiedyś przeszły
próbę instalowania demokracji, co wywołało w nich tak silne odruchy wymiotne, że
doprowadziło do nieustannie rozwijającego się po dziś dzień islamskiego
fundamentalizmu, ekstremizmu i różnych regionalnych nacjonalizmów. Poza
nieliczącymi się i dyskryminowanymi mniejszościami nikt tam demokracji nie chce! A przynajmniej nie tej w zachodnim rozumieniu tego słowa...
To w końcu podziały etniczne, kulturowe i religijne doprowadziły do tego, że w arabskim świecie zawrzało. Aby to zrozumieć
należy przyjąć zupełnie odwrotną logikę do tej lansowanej w medialnym
mainstreamie, która sprowadza się do skrajnego uproszczenia, że wszyscy
dyktatorzy reżymowych ustrojów to psychopaci lub co najmniej szaleńcy, którzy,
jeżeli nie zamierzają zniszczyć świata, to z pewnością już wycinają w pień
niewinnych i pragnących demokracji obywateli, byle tylko utrzymać swoją władzę.
Tak się składa, że arabscy dyktatorzy, poza tym,
że mogli być ekscentryczni, to byli również względnie rozumnymi przywódcami, o czym niech świadczy choćby to, że przez całe dekady, mniej lub bardziej starali
się balansować pomiędzy islamskim zabobonem a zachodnią myślą
polityczno-ekonomiczną, wiedząc, że aby przetrwać trzeba wejść w jako tako
przyjazny układ z zachodnimi mocarstwami.
Każdy, kto ogląda telewizję i czyta gazety zapewne
wie, że reżymowi dyktatorzy Bliskiego Wschodu lubują się w stosowaniu przemocy i działań militarnych przeciwko protestującym obywatelom. Zarzuca się im nawet
stosowanie broni chemicznej, mimo że nigdy nie dowiedziono w 100% czy takie
ataki faktycznie miały miejsce lub nawet, gdy cień podejrzeń pada na opozycję.
1 2 Dalej..
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 14-11-2016 )
Tomasz Badura Ma 32 lata, mieszka w Wielkiej Brytanii, pracuje na stanowisku programista-operator maszyn CNC. Posiada średnie wykształcenie, przez pewien czas studiował budownictwo na Politechnice Opolskiej oraz marketing i zarządzanie w Bielsku-Białej. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Dobry Polak, to uniżony Polak | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10060 |
|