Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.431 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nigdy nie mamy pewności, że istota, która nam się "objawia" i wydaje nam polecenia jest Bogiem (..) Tak więc nie religia jest najwyższą instancją, która "objawia", co jest dobre, a co złe, ale również religię należy postawić przed trybunałem rozumu, który rozstrzyga, czy jej nakazy są rozumne i moralne.
 Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe

Co to jest Aleppo? [2]
Autor tekstu:

Jednakże z większości kanałów informacyjnych jak i gazet nie dowiemy się najważniejszego, że w przeciwieństwie do naszej zachodniej rzeczywistości, protesty arabów nie kończą się na demolowaniu samochodów czy sklepowych witryn, ale są nierozłącznie powiązane z działaniami zbrojnymi opozycji przeciwko władzy. Armatki wodne czy inne typowo zachodnie środki nie wydają się zatem odpowiednie do tłumienia arabskich zamieszek.

Zachodnie media uparcie pomijają też fakt, że w krajach muzułmańskich naprawdę źle mieli się przede wszystkim fundamentaliści i wszelkiej maści piewcy boskiego prawa na Ziemi. Poza Iranem (gdzie w obronie przed zachodnim imperializmem naród od 1979 roku popiera szyickich fundamentalistów), Algierią (gdzie deklarowany prodemokratyczny liberał, ni stąd ni z owąd, może się okazać radykałem) oraz elitarnym kwartetem (który kupił sobie bierność Zachodu) wszelkie przejawy religijnego fundamentalizmu były zazwyczaj krwawo tłumione już w samym zarodku.

To właśnie ekstremistom i islamskim radykałom najbardziej przeszkadzali tacy fałszywi muzułmanie jak Kaddafi, Mubarak, Ben Ali czy Asad a spora część protestujących albo otwarcie popierała ich fundamentalistyczne idee, albo też ulegała ich propagandzie i populistycznym hasłom.

Nie potrzeba tak wiele intelektualnego wysiłku, by dostrzec, że gdyby nie ingerencja motywacyjno-militarna Zachodu, do żadnej rewolucji by nie doszło. Owszem, tak jak w każdym zamieszkanym zakątku Globu dalej byłoby sporo niezadowolonych, biednych i wykluczonych a islamscy ekstremiści wojujący o wprowadzenie szariatu oraz ich zwolennicy, tak jak przez ostatnie dekady, po każdym wynurzeniu nosa ponad piaski pustyni, byliby brutalnie neutralizowani. Panowałby jednak względny spokój, nie ginęliby NIEWINNI ludzie a z odrobiną zrozumienia i dobrej woli Zachodu, można by z Bliskiego Wschodu i krajów Maghrebu uczynić lepsze miejsce.

Globalizacja, głupcze!

Jednakże, aby globalizacja postępowała, nie można było pozwolić, by niesforne kraje arabskie rządziły się swoimi prawami i zamiast podporządkowania zachodnim standardom oraz handlowania z jego korporacjami — co pozwoliłby się bogacić elitom obu stron (tak jak to się dzieje w przypadku Arabii Saudyjskiej, Kataru, Zjednoczonych Emiratach i Kuwejtu) — rozdawali ropę za darmo swoim mieszkańcom, czy też prowadzili różne inwestycje bez udziału zachodnich grup interesu! Ponadto należało realizować geopolityczne plany wpływowych środowisk z Arabii Saudyjskiej oraz Izraela.

Postanowiono więc zrobić to, co w takich sytuacjach zwykło się ostatnio robić, czyli wprowadzić zachodni kapitalizm i demokrację. Fakt, że społeczeństwa arabskie tejże demokracji nie rozumieją, nie potrafią z niej korzystać i jej po prostu nie chcą, nie ma tu żadnego znaczenia. Zachodnie, liberalne media za to na siłę lansują jakieś nieliczące się w ogólnym wymiarze mniejszości i nurty takie jak Sufizm, które mniej więcej wyznają wartości podobne do zachodnich lub łatwo ulegają asymilacji, wmawiając nam tym samym, że to są ci prawdziwi muzułmanie.

Abstrahując już od tego, że typowy arabski muzułmanin nie podziela wartości demokratycznych, lub rozumie je po swojemu, nasze media wraz ze swoimi wiernymi wyznawcami zapominają, że Europa potrzebowała przecież wielu wieków wzajemnego wyrzynania się i ewoluowania myśli społecznej i politycznej, by zrozumieć, że nie tędy droga. Tylko ktoś kompletnie głupi lub naiwny może uwierzyć w to, że Arabom uda się przejść na skróty, nawet gdyby tego faktycznie chcieli.

Wróćmy jednak do myśli przewodniej tego artykułu, czyli pytania o to, czy przeciętny zachodni widz miał przez te 6 lat szansę, by się dowiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w Syrii?

Niestety nie, bo jeśli tylko powierzchownie interesował się tym tematem to nie miał żadnych szans, ponieważ jedyne co można było wywnioskować z medialnego przekazu, to to, że despotyczny dyktator nęka i morduje swych obywateli a jeszcze gorszy czekista Putin zaczął pomagać mu się bronić przed niosącymi demokrację rewolucjonistami.

Sytuacja ta jednak ostatnio się zmieniła i już nikt nie potrafi odróżnić rewolucjonistów od islamskich ekstremistów, toteż uwaga mediów skupia się przede wszystkim na tym, że źli Rosjanie rzekomo celowo mordują i bombardują bogu ducha winnych i pragnących demokracji cywilów oraz na lansowaniu sukcesu Amerykanów w postaci prężnej ponoć Armii Irackiej.

Nie ma się również co dziwić, że przeciętny Europejczyk nie rozumie, ba nawet nie zamierza się fatygować, by zrozumieć sytuację w Syrii, mimo że ma ona bezpośredni wpływ na jego życie, skoro nawet kandydat na prezydenta USA, Gary Johnson, w programie telewizyjnym Morning Joe, na pytanie prowadzącego, co by zrobił z problemem w Aleppo, nie wiedział w ogóle co to jest to Aleppo!

Obrazuje to jak bardzo ów brak wiedzy ma szeroki wymiar. Skoro poważny kandydat demokratów na prezydenta USA — kraju, który jakby nie było ma być gwarantem światowego pokoju, nie wie, jak nazywa się kluczowe miasto syryjskiego chaosu, tym bardziej w czasie, kiedy media trąbią o nim na okrągło, to nie powinno dziwić, że zwykły Europejczyk czy też Amerykanin nie potrzebuje żadnej wiedzy, by być przekonanym, że to nasi stoją po tej dobrej stronie mocy. Przecież każdy wie, że źli to są ci, którzy walczą przeciwko naszym, nie?

A skoro nasi pomagają rewolucjonistom, to ten cały Asad musi być zły i dlatego tak się zapiera — rękami, nogami i czekistą Putinem, który wraz ze swym kulawym niedźwiedziem Rosją, ni stąd ni z owąd, pojawił się niczym piąta osoba bliskowschodniego planu.

Trochę pozytywniej

Jest jednak trochę pozytywnych sygnałów, które przedostają się przez ten mur propagandy. Z jednej strony mamy wizerunek prezydenta Syrii Baszszara al-Asada, stworzony przez zachodnie media jako tyrana i despotę, który znienawidzony przez naród ucieka się do przemocy i działań militarnych, byle tylko nie oddać władzy, z drugiej zaś, docierają do nas sygnały podważające ten medialny przekaz.

Jednym z takich sygnałów jest pewna sytuacja, która wydarzyła się w Polsce. Dość szerokim echem odbiła się telewizyjna relacja z tegorocznego Światowego Dnia Młodzieży w Krakowie. Oto pewien reporter pracujący dla stacji TVN, sondując międzynarodową gawiedź zebraną na krakowskich Błoniach, przypadkowo natknął się na młodą Syryjkę, która wraz z grupą znajomych przybyła na ŚDM… z Aleppo — miasta będącego przecież centrum syryjskiego konfliktu i humanitarnego kryzysu.

Jak na złość propagandystom m.in. z TVN, grupka ta przybyła akurat z tej części miasta, którą kontroluje ten, rzekomo główny despota Bliskiego Wschodu, Asad, a do której chce się wedrzeć horda namaszczonych przez Obamę rebeliantów.

Zamiast uciec na tereny zajęte przez tych niosących syryjskiej ziemi demokrację rebeliantów lub przykładem części rodaków uciec do Europy, czy gdziekolwiek indziej za granicę, owa grupka syryjskich chrześcijan najnormalniej w świecie wybrała się w podróż do Polski, by wspólnie z współwyznawcami z całego świata wielbić imię swojego boga, a po wszystkim wrócić znów pod tyranię Asada.

Mało tego. Jak widać na zdjęciu poniżej, miast flag rebeliantów, którzy walczą ponoć o wyzwolenie kraju z macek reżymu, młodzi Syryjczycy trzymają… flagi tego właśnie reżymu!



Jak już niektórzy zainteresowani zdążyli się dowiedzieć, wspomniana wcześniej Syryjka nazywa się Rita Basmajian i studiuje... fashion design w Aleppo. Należy więc trzymać kciuki, aby fundamentalistyczna rebelia popierana przez Zachód nie dokończyła swojego dzieła niszczenia i nie przeszkodziła przynajmniej pozostałym Syryjczykom we względnie normalnej egzystencji.

Saudyjsko-żydowski ból głowy

Można się zatem zapytać, dlaczego USA i Zachód tak bardzo dążą do obalenia Baszszara al-Asada? Przecież oczywistym jest, że jeżeli jego reżym upadnie, do władzy dojdą rewolucjoniści i czystki etniczne, motywowane dodatkowo pobudkami religijnymi staną się kolejnym problemem tego kraju. Sytuacja będzie taka jak Libii, lub nawet gorsza, bo wielu obecnych, oficjalnych fundamentalistów i dżihadystów działających, póki co w strukturach Państwa Islamskiego, jak można się domyślać stworzy legalną, autoryzowaną przez USA i ONZ władzę w Syrii.

O tym jednak, jak uczy nas historia, nie dowiemy już ani z TVN-u, ani innego CNN-u.

Jest jednak coś, co może doszczętnie zburzyć ułożony wcześniej plan i nazywa się Donald ''wywołujący wściekliznę'' Trump, który już w swoim pierwszym wywiadzie jako prezydent-elekt dla Wall Street Journal, zapowiedział zmianę amerykańskiej strategii w Syrii.

Choć jego prezydenturę owija dość duży znak zapytania (fakt udzielenia pierwszego wywiadu akurat dla WSJ też daje do myślenia), to jednak można się spodziewać, że nie będzie realizował interesów Arabii Saudyjskiej i Izraela.

A tak by było w przypadku Hilary Clinton, której kampania wyborcza, fundacje i kto wie co jeszcze, były sponsorowane z saudyjskich i żydowskich kieszeni, zaś jej najbliższa i wieloletnia asystentka Uma Mahmed Abedin, jest rodzinnie powiązana z saudyjskimi radykałami i Bractwem Muzułmańskim. Clinton zdążyła na własne szczęście usunąć te słynne i nielegalne maile, więc prawdy o jej nieoficjalnej działalności już zapewne nie poznamy.

Być może, to właśnie niesforny Trump sprawi, że amerykański imperializm stworzy w końcu coś pozytywnego i wprowadzi szyte na miarę arabskiej rzeczywistości polityczne ustroje, by zamiast wyzyskiwać i podjudzać do niszczenia, zacząć w końcu coś budować. Oby tylko nie mury i kolejne podziały.

*

Artykuł powstał w oparciu o książki i publikacje: Benjamin Hall — ''ISIS. Państwo Islamskie''; Bassam Tibi - ''Fundamentalizm religijny''; Marta Widy-Behiesse — ''Islam w Europie''; Bernard Lewis — ''Co się właściwie stało? O kontaktach Zachodu ze światem islamu.''; John L. Esposito — wybrane publikacje Georgetown University; Samuel Huntington — ''Zderzenie cywilizacji''; Francis Fukuyama — ''Koniec historii''; Ryszard Kapuściński — ''Rwący nurt historii'' oraz źródła: BBC, CNN.com, Foxnews.com, The Washington Post, The Independent, The Times i inne.


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (23)..   


« Stosunki międzynarodowe   (Publikacja: 14-11-2016 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Tomasz Badura
Ma 32 lata, mieszka w Wielkiej Brytanii, pracuje na stanowisku programista-operator maszyn CNC. Posiada średnie wykształcenie, przez pewien czas studiował budownictwo na Politechnice Opolskiej oraz marketing i zarządzanie w Bielsku-Białej.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Dobry Polak, to uniżony Polak
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10060 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365