|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Czym jest wspólnota? [2] Autor tekstu: Piotr Jaskółka
Clark próbuje dokonać klasyfikacji tych sentymentów, uczuć, które według różnych
autorów tworzą istotę wspólnoty. Według niego ci, którzy mówią o wspólnocie,
wskazują na dwa rodzaje sentymentów: solidarność i poczucie istotności (significance).
Ten drugi rodzaj sentymentu niektórzy określali jako „poczucie roli", „poczucie
miejsca", „zakorzenienie", poczucie, że ma się rolę do odegrania lub jakąś
funkcję do spełnienia we wzajemnej wymianie społecznej. Wspólnota bazuje bowiem
na dwóch rodzajach potrzeb: potrzebie przynależności i potrzebie
samorealizacji".
„Wieloznaczne i niejasne, zdaniem przeciwników, pojęcie "wspólnoty" daje się
zdaniem komunitarystów zdefiniować całkiem precyzyjnie, jeśli wskazać
następujące cechy definicyjne: 1. „istnienie sieci afektywnych relacji w obrębie
grupy jednostek"; 2o występowanie „identyfikacji ze wspólnymi wartościami,
normami i znaczeniami, a także ze wspólną historią i tożsamością", czyli po
prostu kulturą; 3o „wysoki poziom responsywności", czyli wrażliwości na potrzeby
wszystkich członków i podgrup"
„Jednocześnie Jan Paweł II podkreślając, że wszelki społeczny ład "winien
urzeczywistniać się w ramach solidarności i wolności, bez poświęcania pod
jakimkolwiek pozorem jednej czy drugiej", dostrzega, że idea doskonałej
wspólnoty zawiera w sobie dwa powiązane ze sobą, ale jednak odrębne porządki.
Idei solidarności nie sposób zamknąć w formule jakiejkolwiek instytucji,
ponieważ duch miłości, której jedną z postaci jest solidarność, „wieje kędy
chce" i nie może być realizowany pod naciskiem czy przymusem. Dlatego wszelkie
takie próby, które usiłują narzucić i wymusić postawę „solidarności" — jak
choćby model „państwa socjalnego" — w gruncie rzeczy stanowią jej karykaturę i zaprzeczenie. W przeciwieństwie do tego, wolność wręcz domaga się odpowiedniej
instytucjonalizacji i jasno określonych granic. Jeśli naszą wolność regulują w ramach państwa trwałe i sprawiedliwe zasady, umacnia się sfera elementarnego
zaufania niezbędnego do tego, by podejmować wspólnie solidarne przedsięwzięcia."
Mam nadzieję, że Czytelnik dostrzeże mnogość nowych szlaków, które tak
postawiona definicja otwiera. Ich pełna eksploracja, pozbawiona potencjalnych
błędów, które tu mogę popełnić, pozostanie na długo jeszcze sprawą otwartą. To
właśnie do niej zachęcić chciałbym każdego, kto zapozna się z tym artykułem.
Niewątpliwym zadaniem każdej wspólnoty jest stworzenie przestrzeni dla
indywidualnego człowieka, dla osoby. Spotkać się tu musi wiele porządków. We
wspólnotach spotkają się różne światopoglądy, zetrą różne zdania. Stanie się to
każdorazowo w innych okolicznościach, warunkach. A zatem każdy z nas musi mieć
prawo szukać w niej tego, co mu potrzebne. Sama wspólnota również ma prawo do
zdefiniowania własnych absolutów, które poza nią nie muszą być uznawane za
właściwe, choć w samej wspólnocie takie właśnie być mogą. Miarą wspólnotowej
wszechrzeczy są jej uczestnicy, natomiast miarą wartości konkretnej wspólnoty
jest pojedynczy człowiek. Ewolucja wspólnot w organizacje to proces, który
utrudnia dostrzeżenie wspólnotowego jądra, jeśli ono w ogóle się zachowało w tworach, które możemy obserwować obecnie. Być może oddaliliśmy się od wspólnot
tak bardzo, że nie da się ich już zaobserwować pospolicie. Z jednej strony
chciałbym więc zobaczyć ideał, do którego warto dążyć. Z drugiej odkryć to, co
rzeczywiście jest możliwe dla człowieka.
Spoglądając na wspólnotę poprzez funkcje, które ona pełni wobec człowieka i które wyraźnie możemy zaobserwować, opiszemy konkretny przypadek i staniemy
przed ogromną pokusą organizacyjnego usprawnienia. Pokusa tego rodzaju pojawia
się zawsze, a taka eugenika najczęściej niszczy wspólnotę. Jeśli punktem wyjścia
będą bardziej lub mniej uświadomione potrzeby człowieka, ta sama pokusa każde
nam usprawnić wspólnotę w tym konkretnym aspekcie, lub oferować człowiekowi
rozwiązania szyte na jego miarę. Tymczasem wspólnota, jeśli w niej uczestniczymy
zwykle pozwala nam na lepsze zbadanie samego siebie, wskazuje potrzeby z których
wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy. Jest ona raczej formą, w której
niedoskonałe jednostki wpływają na siebie i kształtują się wzajemnie. Co więcej
działania, które służą dążeniu do wspólnotowego celu są zwykle także narzędziami
do pracy nad sobą. Występuje tutaj szereg bardziej i mniej widocznych zależności
pomiędzy różnymi elementami. Wspólnota to pewien ekosystem — ingerencja
człowieka w mechanizmy jej działania zawsze wiąże się z ryzykiem niemożliwych do
przewidzenia konsekwencji. Bo nawet, jeśli tu i teraz jakieś rozwiązanie
organizacyjne wydaje się konieczne, to jutro ta sama wspólnota już się nieco
zmieni, zmienią się nieco ludzie, którzy ją tworzą, dołączą nowi, zmienią się
warunki zewnętrzne. Żaden sztywny przepis czy zasada, poza tymi najbardziej
ogólnymi, których znaczenie i wagę i tak określa dopiero postawa uczestników
wspólnoty nie zda tutaj egzaminu. Dlatego uczestnictwo we wspólnocie jest tak
wspaniałą przygodą. Oto jest skala wyzwania przed którym tutaj staję i próbuję
opisać.
Chciałbym zaprosić Czytelnika do przyglądnięcia się temu, co z przedstawionej
definicji może wynikać. Dzięki zaproponowanej perspektywie nie musimy się
opierać na innych podziałach pozwalając, aby ewentualny podział wyłonił się w toku dalszych rozważań.
Intencją moją jest przedstawienie kluczowych dla zaistnienia wspólnoty czynników w taki sposób, w takim zakresie i na takim poziomie ogólności, aby ułatwić
posługiwanie się pojęciem wspólnoty w codziennym życiu. Definicja wspólnoty musi
być prosta, musi mieć formę możliwą do stosowania, użyteczną, praktyczną — tak,
by stanowiła podstawę podejmowania ewentualnych osobistych decyzji. Warunki, w jakich istnieje możliwe są do obserwowania przez każdego z nas, bo te są
właściwe, które są właściwe dla człowieka. Jeśli istnieje człowiek obok drugiego
człowieka, może zaistnieć też wspólnota.
O wspólnocie trzeba rozmawiać. W przypadku wspólnoty, jak chyba nigdzie indziej
od właściwego rozumienia pojęcia, umiejętność oceny tego co w rzeczywistości
jest, a co tylko podaje się za wspólnotę i która wspólnota może być właściwa dla
danej jednostki zależeć będzie to, jakie wspólnoty będą powstawać, do jakich
będziemy dołączać a gdzie zdemaskujemy nieuczciwe stawianie spraw. Taki będziemy
mieć na to wpływ, takie wspólnoty będziemy tworzyć, jakimi sami je rozumiemy.
Jestem przekonany, że pojęcie „wspólnota" ma co najmniej taką samą wagę, jak
pojęcie „organizacja" — obie te formy stanowią pewien sposób uporządkowania
ludzkiej działalności, obie mają inne zalety i wady. Tymczasem jeśli chodzi o organizacje, nie ma najmniejszego problemu z ich zlokalizowaniem, opisem.
Istnieją w świadomości ludzkiej znacznie wyraźniej. Ale to przecież właśnie
wspólnota, jeśli więzi w niej będą pielęgnowane, ma szansę znaleźć się znacznie
bliżej ideału jedności.
Coraz dokładniejsze, szczegółowe próby opisania, zmierzenia i uporządkowania
zjawiska wspólnoty powodują, że coraz mniej dostrzegalne staje się to, co dla
samego zjawiska wydaje się być najistotniejsze. Indywidualne postawy jej
uczestników, ich poglądy, uczucia, które wzajemnie żywią, harmonia, którą razem
tworzą. Pozbawiony tego opis nigdy nie odda w pełni tego, czym ona rzeczywiście
jest i będzie tym samym, co czyni ze wspólnoty organizację — próbą
porządkowania, systematyzacji. To dlatego być może podstawowe zasady
funkcjonowania wspólnoty muszą zapewniać wolność jednostce tworząc przestrzeń w której ona sama się rozwinie i odkryje. Dlatego też, w oparciu o te same zasady
jedna grupa ludzi może stworzyć prawdziwą wspólnotę, a innej może się to nie
udać. Przestrzeni tej często brakuje organizacjom, dlatego nie można postawić
między organizacją a wspólnotą znaku równości. Same też organizacje pozostawiły
mniej miejsca wspólnotom.
Z całą pewnością więc już teraz mogę stwierdzić, że aby w pełni zrozumieć
wspólnotę nie wystarczy ani ta, ani nawet żadna inna definicja. Wszelkie opisy,
definicje mogą służyć jako narzędzie do wstępnej oceny, do dalszych, bardziej
zaawansowanych badań, do przygotowania warunków korzystnych dla jej zaistnienia.
Należy je uzupełnić o dodatkową, własną treść — a być może odrzeć z treści
niepotrzebnej. Ocenić zupełnie subiektywnie. Ocenić postawę uczestników
wspólnoty. Wreszcie uzupełnić samą wspólnotę o siebie. W tym przypadku opis nie
zastąpi osobistego doświadczenia. Żaden opis nie będzie w stanie oddać jej
prawdziwej głębi w pełnym wymiarze. Pełen należnego szacunku dla wspólnot,
proszę Czytelnika aby o tym pamiętał i pozostawiam Mu ich odkrycie i doświadczenie, przedstawiając własny punkt widzenia na niektóre tylko aspekty
zjawiska. I chociaż na początku zwykle uczestnictwo we wspólnocie wymaga wysiłku i ogranicza „ja", to dzięki zaangażowaniu „my" możemy zdecydowanie więcej, niż
te osobne „ja".
Zestawienie zaproponowanej definicji z różnymi tworami możliwymi do
zaobserwowania obecnie być może pozwoliłoby nieco je uporządkować. W niektórych
miejscach doprowadzi także — bo przecież musi — do podobnych wniosków, a czasem
do wniosków oczywistych. Wydaje się to naturalne przy próbie przyjrzenia się
zagadnieniu od jego absolutnych podstaw. I do tego zachęcam!
1 2
« Społeczeństwo (Publikacja: 25-11-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10064 |
|