Nauka » Matematyka i logika
Ziemia – kula u nogi Autor tekstu: Bartosz Bolesławski
Hugo Steinhaus, Stefan Banach, Stanisław Mazur i Stanisław Ulam to czterej
najwybitniejsi przedstawiciele lwowskiej szkoły matematycznej. Według historyka
nauki Romana Dudy, dokonania polskich matematyków ze Lwowa są nieporównywalne z żadnymi innymi osiągnięciami naszej nauki. Niezwykłą historię lwowskich uczonych
opisał w książce „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna" Mariusz Urbanek. „Lwowscy matematycy, mając do czynienia z naukowym diamentem, jakim bez
wątpienia był Stefan Banach, zrobili wszystko, żeby ten diament oszlifować i zmienić w brylant. Wiedzieli, że Banach ich przerasta i w przyszłości przyćmi, a jednak postarali się, żeby młody człowiek, który nigdy nie skończył studiów, bo
nie miał dość pieniędzy, został asystentem na uczelni, zrobił doktorat i mógł
wreszcie zająć się tym, do czego został stworzony. A spisek był dwustopniowy.
Musieli po pierwsze przekonać ministra oświecenia publicznego do złamania
obowiązujących na uczelni przepisów, a potem jeszcze jakoś nakłonić do napisania
doktoratu samego Banacha, który wcale się do tego nie kwapił. Pytałem znajomych
pracujących na wyższych uczelniach, czy dziś taka zmowa, by pomóc lepszemu od
siebie młodemu człowiekowi, jest wyobrażalna. Patrzyli ze zdumieniem, jak coś
tak absurdalnego mogło przyjść mi do głowy. Każdy ma przebijać się sam, a już na
pewno nie wolno mu przerastać swoich tzw. mistrzów" — to fragment wywiadu
Mariusza Urbanka, jakiego udzielił on portalowi Histmag.org na temat swojej
książki. Ten cytat wspaniale obrazuje fenomen, jakim była w II RP lwowska szkoła
matematyczna.
Biografia rozbudowana
| 1. Mariusz Urbanek, Genialni. Lwowska szkoła matematyczna, Wydawnictwo: Iskry, Rok wydania: 2014, oprawa: twarda (z obwolutą), wymiary: 155 × 255 mm, stron: 284 |
Mariusz Urbanek (ur. 1960) z wykształcenia jest prawnikiem, jednak uznanie
zyskał dzięki swoim książkom o ludziach kultury. Specjalizuje się w biografiach
(publikacje poświęcone Julianowi Tuwimowi, Janowi Brzechwie, Władysławowi
Broniewskiemu czy Jerzemu Waldorffowi), kilka wydań mają jego książki poświęcone
Leopoldowi Tyrmandowi i Bolesławie Wieniawie-Długoszowskiemu, pisał również o swoim rodzinnym Wrocławiu. Autor bajek dla dzieci („Mostek czarownic. Baśnie
wrocławskie" — 1996 i „Baśnie dolnośląskie" — 2005) i publicysta wielu czasopism
(„Gazeta Wyborcza", „Wprost", „Polityka", „Parkiet") na co dzień pracuje w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu.
Wydana przez Iskry w 2014 roku książka „Genialni. Lwowska szkoła
matematyczna" to najnowsza praca Mariusza Urbanka (w 2015 roku wydawnictwo
wznowiło jego biografię Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego). Jest to fascynująca
zbiorowa biografia wybitnych polskich uczonych, światowej sławy matematyków
pracujących w przedwojennym Lwowie. Pisarz musiał zmierzyć się z dość trudnym
dla humanisty światem skomplikowanych twierdzeń matematycznych.
„Ale gdyby matematycy z kawiarni "Szkockiej" we Lwowie byli tylko
najwybitniejszymi czy nawet wybitnymi uczonymi, wymienianymi we wszystkich
encyklopediach na świecie, pewnie nie zająłbym się nimi. Pociągało mnie to, że
byli także niezwykłymi ludźmi. I właśnie ta niezwykłość, także to, że byli
bardzo różni, że odcisnęli piętno nie tylko w matematyce, ale w dziedzinach, o które nikt by ich nie podejrzewał (choćby Hugo Steinhaus, który był aforystą
stawianym obok Leca i Tuwima), jest tematem mojej książki. To opowieść przede
wszystkim o matematykach, z matematyką w tle" — to kolejny cytat z wywiadu
udzielonego dla Histmag.org.
Wybrnął z tego zadania znakomicie. W swojej pracy wyjaśnia, dlaczego
matematycy ze Lwowa uzyskali aż takie znaczenie na świecie, jednocześnie nie
męczy czytelnika zbyteczną dawką fachowych pojęć naukowych. Język książki jest
lekki i bardzo przystępny, dzięki czemu czyta się ją niczym powieść.
Uwagę zwraca ciekawa forma narracji Mariusza Urbanka. Kręci się ona wokół
czterech największych postaci lwowskiej szkoły matematycznej — Steinhausa,
Banacha, Mazura i Ulama. We wstępie autor kreśli ich krótkie sylwetki.
Natomiast właściwa część książki zaczyna się od pewnego znamienitego
wydarzenia, do którego doszło w środę 17 lipca 1935 roku w kawiarni Szkockiej we
Lwowie.
„Tego dnia żona Stefana Banacha, Łucja, przyniosła do Szkockiej gruby zeszyt w marmurkowych okładkach, kupiony za dwa i pół złotego, i wręczyła płatniczemu.
Miał go wydawać każdemu matematykowi, który chciałby w nim zapisać problem
(częściej używali słowa: problemat) do rozwiązania, zagadnienie do przemyślenia
przez innych, albo samemu pochwalić się uzyskanym wynikiem. Interes był
podwójny. Matematycy przestali bazgrać po marmurowych blatach stolików w kawiarni Szkockiej, a skomplikowane dowody przestały w końcu ginąć pod ścierkami
sprzątaczek." (s. 10)
Od tego momentu „Księga Szkocka" zapełniała się regularnie wpisami, a za
rozwiązanie postawionych problemów matematycy obiecali nagrody. Najdziwniejszą
była żywa gęś, którą za jedno zadanie z 1936 roku oferował Stanisław Mazur.
Wręczył ją uroczyście po 36 latach młodemu szwedzkiemu matematykowi Perowi Enflö.
Wielka czwórka
Następnie autor cofa się do XIX wieku i od tego momentu opowieść ciągnie się
już chronologicznie. Zaczyna się od Hugona Steinhausa (1887-1972), najstarszego z matematyków lwowskich. Urodził i wychował się w Jaśle, w zasymilowanej
rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był dyrektorem spółdzielni kredytowej, a stryj
adwokatem i posłem do parlamentu austriackiego. Urbanek opisuje koleje losu
młodego Steinhausa, łącznie z jego studiami w Getyndze, ówczesnej Mekce
matematyków. Podczas pierwszej wojny światowej doszło do przypadkowego spotkania w Krakowie, od którego wszystko się zaczęło.
„Był letni wieczór 1916 roku. Steinhaus, idąc Plantami, usłyszał dobiegające z ławki słowa "całka Lebesgue’a". Twierdzenie Lebesgue’a było wtedy znane tylko
nielicznym matematykom, więc zaintrygowany podszedł i przedstawił się. Jednym z dwóch dyskutujących o matematyce młodych mężczyzn był Stefan Banach." (s. 22)
Pytany o swoje największe życiowe osiągnięcie, Hugo Steinhaus zawsze
odpowiadał, że było nim właśnie odkrycie Banacha — czystego geniusza i największego z lwowskich matematyków.
Stefan Banach (1892-1945) przyszedł na świat jako nieślubne dziecko polskiego
oficera austriackiej armii i pokojówki, wychowywał się w rodzinie zastępczej.
Był samoukiem, nigdy nawet nie skończył studiów wyższych, zaliczył jedynie dwa
lata na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Lwowskiej (po egzaminie
częściowym otrzymał tzw. półdyplom).
Steinhaus i inni profesorowie wiedzieli, że mają do czynienia z „pięknym
umysłem" i umożliwili Banachowi uzyskanie doktoratu. Ten niewielką wagę
przykładał do kariery i spraw formalnych, więc jego promotorzy musieli uciec się
do pewnego wybiegu:
„Któregoś dnia został poproszony do dziekanatu, gdzie — usłyszał — czekają
jacyś ludzie, którzy mają pewne problemy matematyczne i tylko on może pomóc im
je rozwiązać. "Banach udał się zatem do wskazanego pokoju i chętnie odpowiadał
na wszystkie pytania, nieświadom tego, że właśnie zdaje egzamin doktorski przed
komisją specjalnie w tym celu przybyłą z Warszawy" — wspominał Andrzej
Turowicz". (s. 34)
Stefan Banach został doktorem w 1920 roku, a jego praca stworzyła podwaliny
pod analizę funkcjonalną, zupełnie nową dziedzinę matematyki. Była to postać
niezwykle barwna, co ciekawie opisuje na kartach swej książki Mariusz Urbanek.
Wybitnemu matematykowi najlepiej pracowało się w zgiełku kawiarni, pisząc
równania na serwetkach lub blacie stołu, paląc przy tym papierosa i popijając
koniak. Pozostali uczeni pasjonowali się tenisem i szachami, on był fanem
plebejskiej piłki nożnej i regularnie chodził na mecze Pogoni Lwów.
Jako trzeci do fabuły wchodzi Stanisław Mazur (1905-1981), kolejny uczeń
Steinhausa. Podobnie jak Banach, nie ukończył studiów, z uzyskaniem doktoratu i habilitacji również szło mu jak po grudzie — po prostu o to nie dbał. Słynął ze
swego zjadliwego poczucia humoru, był także ideowym komunistą (należał do
Komunistycznej Partii Polski, czym jednak kolegom się nie chwalił). Naukowo
blisko współpracował z Banachem, wprowadził i rozwinął metody geometryczne w analizie funkcjonalnej, a w 1938 roku zapoczątkował ogólną teorię przestrzeni
liniowo-topologicznych.
Dalej do akcji wchodzą Herman Auerbach i Juliusz Paweł Schauder, bardzo
zdolni matematycy żydowskiego pochodzenia, którzy niestety nie przetrwali
drugiej wojny światowej. W końcu pojawia się najmłodszy z wielkiej czwórki -
Stanisław Ulam (1909-1984).
Mający również żydowskie pochodzenie Ulam przeżył wojnę, ponieważ od 1935
roku przebywał na stypendiach naukowych w USA. Do Lwowa przyjeżdżał tylko na
wakacje, ostatnie lato spędził tam w 1939 roku. Do Stanów Zjednoczonych wyjechał
tuż przed wybuchem wojny na rok — został tam do końca życia. Zabrał ze sobą
brata Adama, który stał się cenionym sowietologiem.
W fabułę dotyczącą wielkiej czwórki autor wplata także fragmenty życiorysów
innych wybitnych uczonych — Kazimierza Kuratowskiego, Kazimierza Bartla, Leona
Chwistka, Marka Kaca, Marcelego Starka czy Władysława Orlicza.
Koniec polskiego Lwowa
Różnie potoczyły się losy „genialnych" podczas wojny. Do 1941 roku powodziło
im się we Lwowie całkiem dobrze, kontynuowali pracę naukową i wykłady na
uniwersytecie kontrolowanym przez Sowietów. Najgorsze nadeszło wraz z przyjściem
Niemców.
Mazur do końca okupacji szczęśliwie się ukrywał. Ze Lwowa wyjechał dopiero w 1946 roku, pracę naukową kontynuował w Łodzi i Warszawie. Był także aktywnym
działaczem partii, członkiem KC PZPR oraz posłem na Sejm Ustawodawczy
(1947-1952). Mariusz Urbanek pisze jednak, że pod koniec swego życia ten ideowy
komunista był rozczarowany rzeczywistością PRL.
Niemcy w 1941 roku zamknęli Uniwersytet Lwowski, na którym pracował Stefan
Banach. W latach 1941-1944 wraz z synem Stefanem juniorem był karmicielem wszy w Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami prof. Rudolfa Weigla. Chroniło
go to przed represjami ze strony Niemców.
"Moment powtórnego zajęcia Lwowa przez Armię Czerwoną utrwaliła rodzinna
historia Banachów. Jeden z czołgów rosyjskiej grupy zwiadowczej, która wjechała
do opuszczonego przez Niemców miasta, pognał prosto pod dom Banacha. Z wieżyczki
wyskoczył umorusany oficer w hełmofonie, wbiegł do kamienicy i zadzwonił do
drzwi mieszkania matematyka. Była tylko żona.
— Profesor Banach żyje? — wydyszał żołnierz.
Gdy potwierdziła, zobaczyła ulgę na twarzy Rosjanina.
— Jestem jego uczniem — wyjaśnił i powiedział coś, czego raczej nikt się po
oficerze sowieckiej armii spodziewać nie mógł: — Chwała Bogu." (s. 162)
Sowieci reaktywowali Uniwersytet Lwowski, na którym Banach został
kierownikiem katedry matematyki. Lwów jednak nie był już w granicach Polski,
więc przygotowywano dla niego posadę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W styczniu
1945 roku zachorował jednak na raka płuc. Być może jego organizm był mniej
odporny przez pracę karmiciela wszy. Zmarł 31 sierpnia 1945 roku, pochowano go
na Cmentarzu Łyczakowskim.
Hugo Steinhaus przez pewien czas ukrywał się w Lwowie, ale po otrzymaniu
anonimu z pogróżkami postanowił wyjechać. Do końca wojny mieszkał w Stróżach
nieopodal swojego rodzinnego Jasła. Zapuścił wąsy i pozyskał fałszywe dokumenty
na nazwisko Grzegorza Krochmalnego.
Po wojnie osiedlił się we Wrocławiu, gdzie został pierwszym dziekanem
Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Matematyk aforysta
Oprócz wielkich osiągnięć matematycznych Steinhaus zasłynął również jako
znawca języka polskiego i aforysta.
„Steinhaus pokazał Tuwimowi swoje aforyzmy podczas pobytu w 1953 roku w Zakopanem. Kiedy poeta usłyszał chyba najsłynniejszy: "Kula u nogi — Ziemia"
ukląkł. „Zażądał całości, bo chce ogłosić" — zanotował Steinhaus". (s.216)
Aforyzmy matematyka ukazywały się w miesięczniku popularnonaukowym
„Problemy", w redagowanej przez Juliana Tuwima rubryce „Cicer cum caule".
Redaktor naczelny „Problemów", Józef Hurwic, po latach ujawnił, że dwa z nadesłanych przez Steinhausa haseł wykreśliła cenzura:
"Nasi przywódcy — nasi przy wódce.
Mniemanie, jakoby każdy wyższy oficer był głupi — generalizacja".
„"Skonfiskował je cenzor niegrzeszący zbytnim poczuciem humoru" — napisał
Hurwic. Nie zgodził się też na publikację dowcipu przysłanego przez Steinhausa
przy innej okazji. O tym, co pięciu Żydów dało ludzkości. Pierwszy, Mojżesz -
dał prawo, Drugi, Chrystus — miłosierdzie. Trzeci, Marks — świadomość. Czwarty,
Freud — podświadomość. A na koniec zjawił się piąty, Einstein, i stwierdził, że
to wszystko jest względne". (s. 216)
Zupełnie odmiennie potoczyły się losy Stanisława Ulama. W 1943 roku został
zaproszony do „Projektu Manhattan" — grupa wybitnych uczonych pod kierunkiem
Roberta Oppenheimera pracowała w Los Alamos nad stworzeniem bomby atomowej.
Operacja zakończyła się sukcesem, Amerykanie zrzucili te bomby na Hiroszimę i Nagasaki, co definitywnie zakończyło drugą wojnę światową. Do końca życia Ulam
pozostawał konsultantem rządu federalnego, miał także bardzo duży wkład w konstrukcję bomby wodorowej.
W 1990 roku zmarł w Poznaniu Władysław Orlicz, ostatni przedstawiciel
lwowskiej szkoły matematycznej.
Książka „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna" jest napisana w formie
rozbudowanej biografii, podobnie jak „Kisielewscy. Jan August, Zygmunt, Stefan i Wacek". Ma charakter popularnonaukowy, nie posiada pełnego aparatu naukowego. Na
końcu znajduje się bibliografia oraz indeks osobowy. Ciekawym dodatkiem jest też
wywiad autora z prof. Romanem Dudą, historykiem nauki i uczniem Hugona
Steinhausa, który wyjaśnia fenomen lwowskiej szkoły matematycznej. Bardzo
pomocne jest także kalendarium wydarzeń związanych z lwowskimi matematykami.
W pracy Mariusza Urbanka nie ma zbyt wielu ilustracji, jest wydana w twardej
oprawie z obwolutą, która chroni przed uszkodzeniami mechanicznymi. Duża
czcionka ułatwia szybkie czytanie, a okładka nawiązuje w swej stylistyce do
innych książek Mariusza Urbanka wydanych przez Iskry.
Tekst powstał dla Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami im.
Witolda Pileckiego
« Matematyka i logika (Publikacja: 11-04-2017 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10106 |