Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.290 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Prawda w kwestiach religijnych to po postu pogląd, który przetrwał.
« Tematy różnorodne  
Multikulturalizm czyli jak zbudowano nowy apartheid [1]
Autor tekstu:

Mieszkam w drugiej zonie. Druga zona to tak zwana mała korona Paryża, czyli miasteczka, które przylegają bezpośrednio do stolicy. Prawdę mówiąc, gdyby nie Boulevard Péripherique to granica między Paryżem a małą koroną w ogóle mogłaby nie istnieć, bo tutaj dojeżdża jeszcze metro a zabudowa jest tak samo ciasna jak w stolicy. No, z tym wyjątkiem, że mój kod pocztowy zaczyna się od 94 a nie 75, co w paryskiej aglomeracji robi różnicę rzędu co najmniej 1000 euro więcej za metr kwadratowy powierzchni mieszkalnej, w najlepszym przypadku. Porównywanie zaś cen mieszkań z powiedzmy siódmej dzielnicy i z mojego miasteczka zupełnie nie ma sensu, bo trzeba by je przemnożyć przez 4, a wtedy to się może człowiek już tylko załamać. Prawda jest taka, że pracując ciężko całe życie, we dwójkę, nawet na dobrze płatnych stanowiskach, przeciętna francuska rodzina z klasy średniej nie może nawet pomarzyć, że stać ją będzie na zakup sześćdziesięciometrowego mieszkania w jakiejś przyzwoitej dzielnicy Paryża. A te trzy pokoje, to przecież żaden luksus chociaż kosztują blisko milion euro....

Tak jak u Gidea, wąskie wrota prowadzą do zbawienia, tak samo wąskie są wrota we współczesnej Francji, które prowadzą do awansu społecznego. Finansowa bariera oddzielająca świat bogatych i biednych pogłębia się z roku na rok. Ale nie tylko finanse są przeszkodą w awansie społecznym we Francji. Mieszkania na prowincji są jeszcze dla klasy średniej w miarę dostępne, o ile znajdzie się tam pracę. Na ogół młodzi ludzie po studiach przyjeżdżają do Paryża za pracą, a po pierwszym dziecku wracają do siebie. Nikt nie ma ochoty wychowywać dzieci na przedmieściach Paryża. Dlaczego? Ponieważ równie wielką przeszkodą w awansie społecznym we Francji jest także przynależność kulturowa.

Alternatywna topografia Paryża

Paryska bieda nie jedno ma oblicze. Dla kogoś wychowanego na polskich blokowiskach, żebrak w metrze lub kloszard pod butikiem Louis Vuitton na Polach Elizejskich nie jest tym co najbardziej szokuje. Kloszard to obraz, który każdy człowiek ma przed oczami, kiedy każe się mu pomyśleć o biedzie. Paryska bieda najbardziej zaś szokuje swoją pogardą nie dla kloszarda, a dla człowieka, który usiłuje poprzez swoją pracę z tej biedy się wyrwać.

Wyobraźcie sobie paryski bulwar. Piękne haussmannowskie kamienice z wysokimi oknami i zdobnym gzymsem, takie jak z widokówki. Wchodzicie do środka, klatka schodowa w marmurach, czerwony dywan na schodach i piękna stylizowana winda. Ale nie, do waszego mieszkania nie prowadzą te piękne marmurowe schody. Po prawej od wejścia są obskurne drzwi, a na nich napis Escalier de Service, czyli wejście dla służby. Potem macie do pokonania siedem pięter po krętych i wąskich jak w średniowiecznej wieży schodach ze zbutwiałego drewna, żeby dotrzeć do waszego ośmiometrowego pokoju, w którym stoi stara kuchnia, zlew, prysznic i łóżko. Toaleta jest wspólna i na korytarzu. Ktoś powie, no ale pewnie wynajem wiele nie kosztuje. Czynsz to około 500 euro, dodam, że płaca minimalna na rękę to około 1100 euro.

Wśród mieszkańców tego siódmego piętra są sami obcokrajowcy ze wszystkich stron świata. Ten czyści kible w biurach, tamta na kasie w Carrefourze, mają szczęście, bo mają papiery i pozwolenie na pobyt no i czekają na przydział w mieszkaniu socjalnym, ale nie w drugiej zonie, to za blisko, tam już miejsc nie ma. Wylądują pewnie gdzieś dalej, może uda się gdzieś w trzeciej albo czwartej, tam mieszkają w końcu ich kuzyni i pół rodziny.

W regionie paryskim są więc dzielnice białe i kolorowe. I w zależności od koloru dzielnicy różni się też cena za metr kwadratowy w jej obrębie. Tym sposobem bieda w Paryżu ma podłoże rasowe. Uogólniając, biały jest praktycznie cały zachód Paryża, czyli departament 92, gdzie mieszkania są drogie i gdzie mieszkają w większości dawni arystokraci, burżuazja no i pozadłużani ci, którym się udało. Na północy, aż po granice Ile de France, z kolei ciężko uświadczyć białego człowieka. Żeby lepiej zobrazować, złośliwi nazywają miasteczko Mantes la Jolie, Mantes l'Algérie, taka gra słów. Południe zaś jest jak Wieża Babel, mieszka tu trochę Francuzów, sporo Polaków, Hiszpanów, Portugalczyków, ale też Chińczyków, 13. dzielnica Paryża jest nawet czasem zaznaczana na mapkach dla turystów jako China Town, dalej są przybysze z Magrebu i Afryki, Pakistańczycy, a na trzecim piętrze w mojej kamienicy mieszka rodzina z Indii. Jest tu w miarę spokojnie. Nie wszędzie i nie zawsze, ale nikt tu samochodów nie podpala, co najwyżej wybija się im szyby. Młodzież pod klatką czasem handluje trawką a czasem czym innym, ale poza okrzykami w stylu „Hej gazelo! Chodź, postawię ci kawę!" nic gorszego raczej tu nikogo nie spotka.

Francuzi są mistrzami ogłady, stąd o takich miasteczkach mówi się, że są populaires, co nie oznacza bynajmniej tego, że są popularne. Na polski przetłumaczyłabym to raczej jako ludowe lub robotnicze. Co mnie zastanawia najbardziej to jednak nie ten „relatywny" publiczny spokój, a fakt że chociaż na tak małej przestrzeni mieszka tyle grup etnicznych, wszystkie te grupy pozostają wobec siebie zupełnie zamknięte.

Razem, ale jednak osobno

Moje komunistyczne merostwo wydaje co miesiąc gazetkę o mieście i jego sprawach. Gazetkę tę czyta się mniej więcej tak jak dawną Trybunę, ale zawsze to coś innego w skrzynce na listy niż reklamówka z promocjami w Carrefourze. Z ciekawości zaglądam zawsze na ostatnią stronę, gdzie zamieszczone są informacje o ślubach, narodzinach i zgonach z danego miesiąca. I z miesiąca na miesiąc moje obserwacje zawsze są te same. Chociaż mieszka tu taki tygiel kultur, to mieszanych małżeństw ani widu ani słychu. Dzieciaki urodzone tutaj noszą imiona i nazwiska zupełnie takie same jakby urodziły się w kraju rodziców. I myślę sobie, jak to jest? Tyle różnych kultur, tyle różnych światów zamieszkuje tak niewielki obszar, a mimo wszystko żyjemy niby trochę razem, ale jednak bardziej osobno? I jak to jest, że aż 25% mieszkańców mojego spokojnego miasteczka żyje w biedzie a pozostałym 75% ponoć też się nie przelewa?

Pomimo tylu różnych kultur, które są na wyciągnięcie ręki, w rzeczywistości nie wiemy o sobie nic. Mam dwóch dobrych kolegów, jeden jest z Libanu, drugi z Maroko, a o ile wzrosła moja wiedza o ich kulturze w przeciągu tylu lat? Wiem, że w Maroko jedzą tajine a w Libanie falafele, bo czasem chodzimy razem do restauracji, które serwują ich kuchnię. Wiem też, że muzułmanie obchodzą ramadan, ale nie wiem dlaczego ani nawet kiedy, musi mi o tym przypominać Carrefour, który z tej okazji robi zawsze promocje na suszone owoce, orzechy i baraninę. Czy moja francuska rodzina wie więcej? Wcale nie, bo i skąd skoro w rodzinie nigdy nie było cioci Anissy albo wujka Mehdiego. Dlaczego ? A wyobrażacie sobie francuski niedzielny obiad bez sera i wina? Francuską wigilię bez szampana na przystawkę albo Sauternes czyli ich ulubionego słodkiego wina, które się podaje do foie gras ? To mniej więcej tak jak zrobić polskie wesele bez alkoholu. Niby da się, ale wiecie jak jest.

Ale spójrzcie na francuskie ulice. Francja to nie kraj metysów, tak jak Brazylia. Francja to kraj blanc — beurre — black (biało - maślano - czarny), [ 1 ], jak to stwierdził onegdaj Jacques Chirac o ile mnie pamięć nie myli. Odrębność wyznacza kultura. A wbrew pozorom, Francuzi do swej kultury są bardzo przywiązani. Są z niej do tego stopnia dumni, że nie bez powodu na Eurowizji, tylko Belgowie dają im jakiekolwiek punkty. Oni sami się z siebie śmieją, że ich nikt nie lubi, bo nikt nie potrafi docenić ich kultury.

Spłycanie kultury

Kiedy się czyta biografię Stefana Zweiga, ma się przed oczami obraz człowieka ciekawego świata, władającego językami, na wskroś humanistę, który wzbogaca siebie i innych właśnie poprzez swoje podróże i długoletni pobyt w obcych krajach. Zweig tłumaczy swoim angielskim, niemieckim, francuskim i belgijskim przyjaciołom czym jest austriacka kultura, a potem tłumaczy to swoim czytelnikom. Jego multikulturalizm buduje, wzbogaca obie kultury, pozwala na rzeczywiste poznanie obcego. Z jego perspektywy nacjonalizm i dwie europejskie wojny to katastrofa kulturowa. Zweig nie rozumie fenomenu populizmu tak jak nie rozumieją go dzisiejsze elity intelektualne, dla których doświadczanie obcego ma jedynie pozytywny charakter. W ich świecie istotnie tak jest, ale obcy, których poznają elity to obcy wyselekcjonowani, mówiący biegle w ich języku, znający ich kulturę i rozumiejący niuanse ich mentalności. To jest mniejszość.

Multikulturalizm w rzeczywistości daleki jest od ideału Zweiga. Multikulturalizm to w rzeczywistości brak kultury, to akulturowość. Sprowadza on bogactwo kulturowe i cywilizacyjne do restauracji i imprez okolicznościowych, tak jak na przykład obchodzony w 13. dzielnicy chiński nowy rok. Tłumy paryżan przyjeżdżają oglądać pochód smoków i bębnów, a potem idą na bo buna do orientalnej restauracji. I tyle. Nikt nie zadaje sobie pytań dlaczego Chińczycy obchodzą nowy rok w ten sposób i dlaczego wypada on w takim terminie, ani tym bardziej dlaczego jest to dla nich takie ważne.

Multikulturalizm to błędne założenie, że różne kultury mieszkając obok siebie będą w stanie się lepiej poznać a tym sposobem społeczeństwo pozbędzie się problemu rasizmu. Jest wprost przeciwnie. W multikulturowym społeczeństwie w rzeczywistości nie sposób poznać obcej kultury, bo ta kultura wskutek politycznej poprawności stała się tabu. O niej nie należy rozmawiać, a jednak trzeba ją akceptować. Stąd nikt we Francji nie rozmawia o islamie z perspektywy islamu. O orientalnym punkcie widzenia dowiedzieć się można o wiele więcej jadąc do Andaluzji, gdzie nadal można podziwiać skarby arabskiej architektury niż mieszkając całe życie na paryskich przedmieściach. Orient o niebo bardziej przybliżył nam, europejczykom, Matissie, który był nim zafascynowany i który fascynację Alhambrą przełożył na swoje płótna. Nie on jeden zresztą, dość zwiedzić ostatnie piętro w Luwrze, albo muzeum Delacroix, żeby zrozumieć orientalnego bakcyla europejskich malarzy.

Multikulturalizm spłyca kultury. Wypacza on zarówno kulturę przyjmującą jak i kulturę przyjezdną. Mieszanka kulturowa paryskich przedmieść wcale nie wydała na świat nowego Gaugaine czy Rodina. A jaki jest obraz współczesnej sztuki w Paryżu? Ano dwa lata temu amerykański artysta Paul McCarthy postawił na place Vendôme dmuchaną rzeźbę o nazwie Drzewo, która przypomina to co przypomina....W ogrodach wersalskich powstała zaś rzeźba, którą ludzie nazwali Waginą Królowej. Oto Paryż i jego współczesna kultura, zielona analna dmuchawa w wersji XXL postawiona na jednym z piękniejszych paryskich placów. Ilu jest współczesnych znanych francuskich pisarzy? Przeciętny zjadacz chleba kojarzy Modiano, bo dostał Nobla i Houellbecka, który lubi szokować i który dostał metkę islamofoba. No z muzyką jest trochę lepiej, jest w końcu David Guetta...




1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (13)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Beurre czyli dosłownie tłumacząc masło, to określenie dla osób z północnej Afryki, co wiąże się z kolorem ich skóry, kojarzącej się Francuzom z masłem. Zaś black, no cóż polityczna poprawność sprawiła, że słowo noir dla określenia czarnoskórego jest surowo zakazane, więc zastąpiono je w potocznej mowie anglicyzmem.

« Tematy różnorodne   (Publikacja: 09-05-2017 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Dagmara Planutis
Ukończyła studia prawnicze w Polsce i we Francji, zdobyła dyplom adwokata we Francji. Mieszka w małym miasteczku pod Paryżem.

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Wolność w krainie Pustki
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10117 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365