|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Tadeusz Sendzimir - Kopernik metalurgii [2] Autor tekstu: Jan Forowicz
„Wynalazczością interesowałem się od niepamiętnych czasów",
mówił o sobie Tadeusz. Będąc w ósmej klasie, za pośrednictwem rzecznika
patentowego w Wiedniu próbował rejestrować patent na jakiś uchwyt pióra
chroniący przed wysychaniem tuszu.
Dzisiaj warto jeszcze wiedzieć, że w tamtym okresie, we
Lwowie dwóch ludzi dokonywało najbardziej chyba spektakularnych korekt
kształtujących młodzieńczy charakter Tadeusza. Pierwszym moderatorem był sąsiad z ulicy św. Teresy, sklepikarz i właściciel niewielkiego warsztatu metalowego pan
Kaczmarski. Chłopak rwał się do majsterkowania. U Kaczmarskiego wyprosił
praktykę ślusarską. Na początek, dla sprawdzenia siły woli dostał więc zadanie
wykuć z kawałka żelaza umiarowy sześcian. Narzędziami były: młot, liniał i kowadło. Po paru dniach walenia młotem w żelastwo, sześcian był gotowy. Uczeń
ledwie dyszał z wycieńczenia, jednak niewątpliwie nabrał szacunku dla znojnej
pracy kowalskiej. Później mentorem był wuj Tadeusza, Tołłoczko, prof.
chemii nieorganicznej na Uniwersytecie
Lwowskim im. Jana Kazimierza (obecnie Uniwersytet im. I.Franki). Profesor
umożliwiał krewniakowi korzystanie po godzinach służbowych z wielkiego
laboratorium. Cierpliwie wyjaśniał zawiłości chemii, których znajomość okazała
się później tak istotna w procesie tworzenia własnych technologii
sendzimirowskich.
Na studiach w sławnej
Politechnice
Lwowskiej koledzy nadali Tadeuszowi przydomek „senator". Odzwierciedlało to
poważny stosunek studenta do nauki. Uczył się na wydziale mechanicznym. Jak
przystało na absolwenta przyzwoitego, przedwojennego gimnazjum galicyjskiego,
student politechniki władał łaciną, greką, niemieckim i francuskim. W zwykłych
rozmowach nie „bałakał" ani nie zaciągał po lwowsku; zawsze posługiwał się
polszczyzną wspólną dla sfer inteligenckich i środowisk akademickich Lwowa,
Poznania, Krakowa czy Warszawy. Jeśli chodzi o przekonania polityczne,
zdecydowanie skłaniał się ku endecji. Później fascynował go patriotyzm i talent
polityczny Piłsudskiego. Nie uprawiał jednak polityki. Tadeusz od młodzieńczych
lat był nonkonformistą na każdym polu, nonkonformizm cechuje całą jego drogę
życiową — ocenia Vanda Sendzimir w wydanej w 1996 roku biograficznej książce o swoim ojcu.
Start do okrążenia kuli ziemskiej
Po latach szczęśliwego dzieciństwa w rodzinnym mieście,
dziewiętnastoletni już Tadeusz po raz pierwszy doznaje wstrząsu, tego może
najważniejszego bo faktycznie zakończonego podcięciem lwowskich korzeni. W sierpniu 1914 wybucha pierwsza wojna światowa. Lwów zalewa armia carska.
Tamtejsi Ukraińcy około 20 procent obywateli miasta, za moskiewskim i austriackim przyzwoleniem wszczynają antypolską agitację. Wojenne zamieszanie
narasta. Tadeusz nie identyfikuje się z polityką żadnego zaborcy, a w tym także
austriackiego. Gdy Rosjanie zaczynają odwrót a Austriacy stają u wrót Lwowa,
obawia się perspektywy wcielenia „ciupasem" do armii austriackiej. Ostatecznie
wybrał ewakuację na Wschód, do Kijowa. Czy dobrze zrobił? Chyba nie najlepiej.
Dzisiaj odpowiedź na to pytanie nie ma większego znaczenia. Wiemy bowiem, że na
swej bardzo skomplikowanej drodze do sławy rozpoczął pierwsze okrążenie kuli
ziemskiej.
W Kijowie najpierw zaczepił się w robocie jako inżynier w warsztatach reperacji automobili wojskowych Rosjanina Szelbickiego, osoby
znającej język polski. Tęskni za rodzinnym miastem. W lipcu 1915 roku podejmuje
rekonesans. — Wraca do Lwowa zbadać możliwości dokończenia studiów. Idzie też na
ulicę Św. Teresy. Zastaje opuszczony dom rodzinny. Na dodatek, znowu sytuacja na
froncie nagle zmienia się. Nie ma czasu na poszukiwanie bliskich. Kolejny zwrot
na scenie teatru wojennego to ponowna zmiana panowania nad miastem. Tadeusz
żegna się ze Lwowem. Ostatecznie przekreślone zostają plany dokończenia studiów i uzyskania tytułu inżynierskiego. Zabiera z domu paczuszkę odnalezionych
fotografii i znów jedzie do Kijowa. Przez jakiś czas pracuje w tamtejszym
oddziale Rosyjsko-Amerykańskiej Izby Handlowej. Mimo braku znajomości
rosyjskiego zostaje nawet sekretarzem Izby.
Musi jednak szukać lepszego zarobku. Solidarność Polaków daje o sobie znać. Kolega z lwowskiej Politechniki Eugeniusz Porębski proponuje mu
pracę w warsztatach naprawczych sanitarek. Z zachowanych wspomnień wynika, że
Tadeusz jest lubiany. Spotkani w Kijowie Stanisław Tomasik i Roman Rusinkiewicz,
również koledzy z uczelni, zaświadczali po latach, że „jako dobrze wykształcony i sympatyczny Lwowianin był mile widziany w każdym towarzystwie".
Wybuch Rewolucji Październikowej w 1917 roku niesie kolejne
zagrożenia. Tym razem czasu do namysłu jest jeszcze mniej niż na początku I wojny światowej we Lwowie. Liczący 24 lata Tadeusz wraz z Tomasikiem i Rusinkiewiczem wdrapują się na dach przepełnionego uciekinierami wagonu
kolejowego i jadą za Ural z daleka omijając Moskwę. Jest to pociąg widmo. W czasie podróży uciekinierzy nie zamarzli bo — jak wynika z wspomnień — ciepłym
podmuchem owiewał ich dym z komina lokomotywy. W Kursku młodzieńcy zdobyli
miejsce wewnątrz wagonu. Dalsza podróż z Rosji Centralnej nad brzeg Pacyfiku
zajęła miesiąc. Mimo doznanych niewygód podróży kawalerska fantazja ich nie
opuszczała. Tygodniową przerwę urządzili sobie w Irkucku. „Być w tym mieście i nie pokłonić się polskim zesłańcom Sybirakom?". W tej właśnie fazie ucieczki na
Wschód nastąpiła w Tadeuszu jakaś zmiana, był już innym człowiekiem" -
wspominali koledzy niedoli.
Fabrykant z woli przyjaciół
Opuściwszy Rosję, przez Japonię przedostaje się do Szanghaju.
Miał paszport austriacki. Szanghaj był miastem otwartym. Tadeusz dostaje pracę
jako instruktor jazdy samochodowej. Przyjaciele pamiętali. Latem otrzymał list
od dwóch panów, prezydenta i wiceprezydenta oddziału Banku
Rosyjsko-Amerykańskiego w Szanghaju, Polaków Jastrzębskiego i Jezierskiego.
[ 1 ] Postanowili ułatwić mu start. Zaproponowali kupno podupadającej fabryczki,
nieudanej inicjatywy inwestycyjnej jakiegoś rosyjskiego emigranta — bankruta.
Bank chcąc ratować swoje interesy zaoferował Tadeuszowi kredyt na zakup i inną
pomoc w ekonomicznym uzdrawianiu firmy. Niewątpliwie, poza interesami, mieliśmy
tu jednak do czynienia z wyraźnym dowodem zaufania wobec młodego inżyniera.
Jeszcze w gabinecie prezesa banku wymyślili nazwę fabryczki.
Szyld głosił z angielska: Sędzimir Mechanical Works. Nazwa chińska brzmiała
cokolwiek śmiesznie: Sendzimay Chi Chi Chung. Wszystko poza tym było serio.
Tadeusz natychmiast wystartował z produkcją elementów złącznych potrzebnych przy
układaniu torów kolejowych. Elementy te dotychczas sprowadzano do Chin z Europy.
Natychmiast też, obok pełnienia zwykłych obowiązków przedsiębiorcy
początkującego w branży, zaczął kontynuować swoje lwowskie zainteresowania i eksperymenty. Jako szef interesu miał teraz większe możliwości prowadzenia prób.
Nowe metody
Postanowił zmienić metodę nanoszenia ochronnej powłoki cynku
na żelazo. W jego fabryczce robiono to jak wszędzie podówczas; każdy produkowany
element był rozgrzewany i zanurzany w roztopionym cynku. Tak wykonana powłoka
cynkowa źle przylegała, często się złuszczała. Sędzimir dążył więc do trwalszego
powiązania żelazo-cynk. Aby to osiągnąć, wynalazca musiał rozwiązać
najtrudniejszy chyba problem techniczny. Żelazo podczas wkładania do kąpieli
cynkowej musiało zostać czyste. Trzeba je było zabezpieczyć przed szybko
tworzącym się i psującym wszystko nalotem rdzy. Jeśli ktoś chce zrozumieć istotę
pierwszego sędzimirowskiego wynalazku, jest już w domu: Tadeusz projektował
metodę chwilowego otaczania żelaza gazem eliminującym rdzewienie. Zaraz potem
czysty element poddawał ocynkowaniu. W eksperymentach pomagał między innymi
kolega z uczelni i czasu ucieczki Stanisław Tomasik, który otrzymał stanowisko
szefa konstruktorów.
Praca, badania i dość dobre dochody z fabryczki cieszyły.
Chociaż nasz młody Lwowianin mieszkał gdzieś nad Morzem Chińskim, z dala od
Ojczyzny, czuł sens życia. Z listów dowiadywał się rzeczy dodatkowo
poprawiających nastrój. Jego rodzina jak i cała Polska obronną ręką wyszła z I
wojny światowej. Prawie wszyscy wrócili do domu we Lwowie. W Szanghaju Tadeusz
pojął za żonę, piękną emigrantkę rosyjską, Barbarę. Oświadczył się już na
pierwszym spotkaniu. Syn Michał przyszedł na świat kilkanaście miesięcy później, w roku 1924. Młode małżeństwo nieźle prosperującego fabrykanta stać było na
zafundowanie sobie odwiedzin u rodziców i krewnych we Lwowie i Krakowie.
Podróżowali pociągiem transsyberyjskim, przez Rosję teraz dla obcokrajowców
nieco bezpieczniejszą.
Kiedy wrócili z Europy do Szanghaju, niestety, koniunktura
opadała. Po całych Chinach zaczynały się rozlewać niepokoje społeczne. Strajk
gonił strajk. Sprzedaż wyrobów topniała. Polacy, jak większość przedsiębiorców
zaczęli się obawiać kompletnej ruiny interesów. Sędzimir sprzedaje fabrykę. Nie
dopuszcza do bankructwa, ale też nie zachowuje większego majątku. W nadziei na
lepsze warunki prowadzenia działalności Tadeusz postanawia wyruszyć do Ameryki.
Żona i syn na razie zostają. W styczniu 1930 roku ląduje na nabrzeżu w San
Francisco. Stany Zjednoczone zgotowały rozczarowanie. Tam kryzys zaczynał sięgać
głębiej niż gdziekolwiek na świecie. Próby zainteresowania tamtejszych
inwestorów pracami nad nową technologią cynkowania nie dają oczekiwanego
rezultatu. Tadeusz płynie więc do Europy aby wreszcie, po jedenastu latach
trafić do Polski na dłużej i w celu, jak się okazało, szczęśliwej finalizacji
wielkiego zamierzenia twórczego. Ściąga do siebie żonę Barbarę i kończącego
sześć lat syna Michała, który w kraju ojca pójdzie do szkoły.
Zamknięcie wokółziemskiego okrążenia
Odwiedza profesora Tołłoczkę we Lwowie. Wuj jest dumny z krewniaka uosabiającego najlepsze wzory kształtowania się charakterów. W tym
samym laboratorium, które kiedyś było miejscem młodzieńczej fascynacji chemią,
rozmawiają o wynalazku. Profesor demonstruje nieskomplikowane doświadczenie.
Stawia na ogniu tygielek, topi w nim cynk, w naczyniu obok wytrawia w kwasach
kawałek drutu, zanurza w płynnym cynku z rurki kierując na to wszystko strumień
wodoru. Drut pokrywa się doskonale przylegającą warstwą ochronną. Teoretyk
potwierdził koncepcję techniczną Tadeusza. „To było fantastyczne". „Zwycięstwo!" — tak cieszyli się wynalazca i jego dobry duch naukowiec lwowski.
Ale z zasobami w portfelu Tadeusza było już całkiem marnie.
Znowu Polak podaje więc Polakowi pomocną dłoń. Podczas wyjazdu do Warszawy
Sędzimir trafia do Tadeusza Kudelskiego, Lwowiaka, dawniej sąsiada z ulicy Św. Teresy, teraz doradcy finansowo-ekonomicznego w kancelarii prezydenta
Ignacego Mościckiego. Kudelski uparcie starał się skoncentrować uwagę Sędzimira
na cynkowniach śląskich. W końcu 1931 roku, kiedy już w wyniku tych sugestii,
wynalazca zaczął pracować w Katowicach, Kudelski kontaktuje go z solidnym
przemysłowcem Ździsławem Inwaldem. Rekomendował słowami: „Sędzimir — Polak ze
Lwowa — wynalazł proces, który zrewolucjonizuje galwanizację cynkową wyrobów
żelaznych, jest ekonomiczniejszy a produkt otrzymuje się doskonałej jakości".
1 2 3 Dalej..
Przypisy: « Ludzie, cytaty (Publikacja: 22-07-2017 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10134 |
|