|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit
Goethe, Jezus i licencjat praw
fragment
książki: Goethe. Jego życie i czasy, Richard Friedenthal, Warszawa
1969
Ojciec
upominał i nalegał na ukończenie studiów, które tak szczodrze opłacał i które w ciągu czterech lat pochłaniały połowę wcale znacznego dochodu
rodzinnego. Przede wszystkim życzył sobie, by syn przedłożył, jak on sam
swojego czasu, pięknie wydrukowaną dysertację doktorską. Goethe zabrał się
do pracy, jeśli to można nazwać pracą; w głowie miał naukę Herdera o oryginalnym geniuszu. Korzystając z usług pomocnika, którego zadanie polegało
przede wszystkim na szlifowaniu łacińskiego stylu — elegancka łacina
miała dla tezy doktorskiej o wiele większe znaczenie niż treść — jako
tako sklecił dysertację w ciągu kilku tygodni: opracował temat z prawa kościelnego, z dziedziny najbardziej mu obcej. Zeszyt zginął; chodziło o uzasadnienie, że
prawodawcajest legitymowany do
ustalania oficjalnego wyznania, aby w ten sposób zapobiec sporom religijnym. Ta
teza powinna była właściwie spodobać się w Strasburgu , gdzie ceniono wagę
autorytetu. Zdaje się jednak, że Goethe wplótł do swoich wywodów różne
nieortodoksyjne myśli, interpretując na przykład dziesięcioro przykazań nie
jako powszechne prawo ludu izraelskiego, lecz jako rodzaj ceremoniału. W każdym
razie dziekan odrzucił pracę i odłożył ją do akt, jako nie nadającą się
do publikacji. Goethe nie był tym szczególnie strapiony. Poinformowano go, że
może także publicznie dysputować o szeregu tez i w ten sposób zdobyć tytuł
licencjata. Który otwierał dostęp do adwokatury. Szybko spisał z przyjaciółmi 56 positiones juris. Są
to prawie studenckie żarty, zawierające takie zdania jak: „Studium
jurysprudencji jest ze wszech miar najważniejsze" albo: „Ludzie nie
wykształceni i nie doświadczeni w prawie nie mogą być sędziami", oprócz
innych, trochę bardziej fachowych sentencji. Publiczna dysputa, toczona po łacinie, z udziałem zacnego Lersego jako oponenta, była również zabawnym widowiskiem,
które odbyło się w przyjacielskim gronie. Lerse przyciskał Goethe trochę do
muru, aż ten wreszcie wybuchł śmiechem i krzyknął w niedozwolonej niemczyźnie:
„Myślę, bracie, że chcesz przy mnie zostać Hektorem!" Zamiast
niedoszłego doktora uczczono braterską ucztą licencjata. Tezy, wydrukowane na
kilku arkuszach przez drukarza uniwersyteckiego w Strasburgu, Heitza, którego
firma istnieje do dzisiaj jako znane wydawnictwo, przesłano ojcu. Skwaszony
radca postawił je obok swoich ciężkich foliałów in quarto. Bądź co
bądź tytuł sztrasburskiego licencjata, tak przynajmniej się Goethe pocieszał,
miał być "tak dobry" w Niemczech jak tytuł doktora, a w każdym
razie umożliwiał mu dostęp do praktyki adwokackiej. Tak więc odtąd tytułował
się beztrosko doktorem Goethe, póki nie został tajnym radcą Goethe. Nikt
tego nie dociekał, a nawet pierwsze wydanie jego dzieła, które w cztery lata
później wydał w Berlinie drukarz Himburg, miało tytuł Pisma dr Goethego.
Nie brano wtedy tych spraw zbyt dokładnie.
Jeden
ze sztrasburskich profesorów pisał nazajutrz po dyspucie do swojego ekskolegi w Marburgu: jakiś student z Frankfurtu, nazwiskiem Goethe, próbował promować
się w Strasburgu. Fakultet jednak dowiódł, że wie, co to porządek. "Młody
człowiek, nadęty swoimi wiadomościami, a nade wszystko niektórymi wykrętnymi
tezami monsieur de Voltaire’a, chciał przedłożyć pracę pod tytułem: Jesus
autor et judex sacrorum. Między innymi rozwija w niej myśl, że Jezus
Chrystus nie jest twórcą naszej religii. Stworzyli ją raczej inni mędrcy
pod jego imieniem! Dalej: religia chrześcijańska jest jeno zdrową mądrością
życiową i tak dalej. Byliśmy jednak na tyle łaskawi, że zabroniliśmy mu
druku tego arcydzieła, na co on, aby okazać po trosze swoją pogardę, sformułował
najprymitywniejsze tezy, jak na przykład: „Prawem natury jest to, czego
natura uczy wszystkie żywe istoty". Wyśmiano go i w końcu się wyniósł..."
Nie
wszyscy profesorzy za Strasburga byli tak kiepskiego zdania o młodzieńcu.
« Jezus - człowiek i mit (Publikacja: 08-07-2002 Ostatnia zmiana: 16-08-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1023 |
|