|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit
Jezus jako egocentryczny schizotymik [1] Autor tekstu: Karina Jarzyńska
Władysława Witwickiego przekład i komentarz do Dobrej Nowiny wg Mateusza i Marka
(1942)
"Komentarz i przekład mają się tak do tekstu,
jak styl i mimesis do natury: ten sam fenomen
widziany na różne sposoby. Na drzewie świętego
tekstu
oba są tylko wiecznie szemrzącymi listkami,
na drzewie tekstu świeckiego
— owocami, które spadają w porę".
W. Benjamin, Ulica
jednokierunkowa. [ 1 ]
Niniejszy esej ma na celu przyjrzenie się komentarzowi, jakim Władysław
Witwicki opatrzył własny przekład Ewangelii
wg św. Mateusza, na tle jego biografii i poglądów psychologicznych i religioznawczych, a także estetycznych i etycznych. Postać tego klasyka
polskiej psychologii religii jest bardzo ciekawa i niezwykle złożona, a jego
dorobek istotny zarówno na polu naukowym i translatorskim, jak i w zakresie
pedagogiki i popularyzacji filozofii, czy — w istocie — umiejętności
krytycznego myślenia. Propozycja lektury Ewangelii,
jaką przedstawia nam ten uczeń Kazimierza Twardowskiego, nosi znamiona
przedsięwzięcia wzywającego do krytycznej refleksji nad podstawami chrześcijaństwa.
Towarzyszy jej zarazem intencja naukowa: próba rekonstrukcji psychiki Jezusa
Chrystusa (takiego, jakim przedstawiają go analizowane teksty), mechanizmów
powstawania jego zachowań i poglądów. Stworzona w roku 1942, może być dziś
traktowana przede wszystkim jako dokument historii kultury. W tym kontekście
przyjrzyjmy jej się bliżej.
Witwicki
jako filozof, psycholog i religioznawca — tło biograficzne i poglądy
Władysław Witwicki żył w latach 1878-1948. Wcześnie osierocony
przez ojca, wychowany we Lwowie przez bardzo religijną matkę -- miał,
według jej planów, zostać arcybiskupem. Ambicja ta, wyrosła na kanwie
osobistych doświadczeń siostrzenicy Łukasza Baranieckiego (abp lwowski),
spowodowała, że dzieciństwo przyszłego tłumacza Dobrej
Nowiny wypełniały praktyki religijne. Ich dość obszerne wyliczenie
znajdujemy w opublikowanej przez Andrzeja Nowickiego odpowiedzi Witwickiego na
Ankietę w sprawie utraty wiary religijnej. Obrazu dopełnia
wypowiedź filozofa z listu do Kazimiery Jeżewskiej: „...roraty,
nieszpory, gorzkie żale, wotywy, sumy, błogosławieństwa, kazania, odpusty,
pokutujące duchy i straszące, czterdziestogodzinne nabożeństwa, spowiedzie,
komunie, różańce, msze za dusze zmarłych — Boże Wielki — ten straszny
kram — upiorny zupełnie! Wieczny strach niesamowity, wieczny grzech i obawa i ciągłe rachunki sumienia i daremne postanowienia poprawy i przewlekłe
modlitwy — zawsze też daremne, i ascetyczne lektury, i powołanie do stanu
duchownego, pęknięcie przy nauce dogmatyki i katechizmu. To było obłąkane
wszystko. I prowadziło do psychozy. Przecież ja to brałem zupełnie serio wszystko.
Jak naukę, jak prawdę, jak fakty. Nie wiedziałem, że ludzie
zdrowi biorą to na niby — jak poezję, jak teatr, jak kino, jak
powieść, jak zabawę towarzyską, jak obrzęd, jak obyczaj, jak imieniny, ukłony,
uroczyste listy, polonezy itp. Dobrze, że to przeszło. To zmora mojego życia.
Jak zły sen — długoletni" (za: Nowicki 1980, 107; podkr. moje — KJ).
Zarysowana tu
opozycja — stosunku do nauk religijnych „na serio" i „na niby" -
stanie się punktem wyjścia głównej pracy Witwickiego z zakresu psychologii
religii, czyli Wiary oświeconych.
Warto uzmysłowić sobie biograficzne korzenie zainteresowania tym problemem,
pozwoli nam to bowiem zrozumieć motywy późniejszej pracy badacza nad
Ewangeliami. Jak widać Witwicki doświadczył boleśnie sytuacji, w której edukacja w zakresie nauk świeckich, wymagających traktowania „na serio" (budujących
system przekonań [ 2 ]),
wykluczała jednoczesne żywienie szczerych przeświadczeń w zakresie światopoglądu
chrześcijańskiego [ 3 ].
Stąd trudna — zwłaszcza dla inteligentnego i ambitnego kandydata na
arcybiskupa — alternatywa: albo pogłębiona edukacja, albo religia. Jak się
domyślamy, Witwicki wybrał to pierwsze. Jednocześnie poczuł się wówczas
oszukany. Okazało się, że nie musiał (wręcz nie powinien był) brać
religijnych prawd tak poważnie. Wiara ze swej istoty jest bowiem systemem supozycji
[ 4 ], nie przekonań.
Tak też rozumie ją nauczanie Kościoła Katolickiego, jednak psychika dzieci i ludzi „nieoświeconych" (bez wykształcenia), z braku innego źródła
informacji na pewne tematy, przyjmuje nauki Kościoła za fakty [ 5 ].
Brak świadomości tej sytuacji jest zgubny przede wszystkim dla dorastających
dzieci oraz ludzi wykształconych, każe im bowiem w pewnym momencie
zrezygnować z życia religijnego bądź też żyć w kłamstwie (równocześnie
żywić przekonania sprzeczne i wypierać ten fakt psychiczny wobec samego
siebie). Po tym, jak doświadczył tego „na własnej skórze", Witwicki poświęcił
część swojej pracy walce z tym stanem rzeczy. Postawę religijną uważał
za odpowiednią dla ludzi zdolnych myśleć krytycznie, świadomych
supozycyjnej natury prawd wiary. W piśmie „Szkoła i nauczyciel" pisał między innymi: „przymusowa
nauka religii i przymusowe praktyki religijne są czynnikiem wychowawczym na
ogół ujemnym [...]. Ujemnym przede wszystkim dla dzieci inteligentniejszych i lepszych [...] tych, którym trudniej
kłamać [...].
Ujemnym dlatego, że na przymusowej nauce religii zmusza się gwałtem dzieci
myślące, oświecane w szkole i w domu, żeby wierzyły w rzeczy
nieprawdopodobne, sprzeczne wewnętrznie oraz sprzeczne z tym, co dzieci słyszą i słyszeć oraz czytać muszą poza godzinami religii [...]. Utrata wiary
dziecięcej jest zjawiskiem naturalnym i niezmiernie rozpowszechnionym [...].
Wychowanie moralne w szkole należy oprzeć na gruncie świeckim" (za:
Nowicki 1982, 79).
Zarysowuje się nam powoli sylwetka „filozofa kultury", jak m.in. określa
go Nowicki, żywo zainteresowanego relacją kultury świeckiej do religijnej
oraz filozofią — a zwłaszcza psychologią (klasyfikowaną wówczas jako
dziedzina filozoficzna), logiką i etyką. Nauki te studiował głównie pod
kierunkiem Kazimierza Twardowskiego, aż do doktoratu uzyskanego we Lwowie w 1901 roku na podstawie rozprawy pt. Analiza
psychologiczna ambicji. Następnie wyjechał do Lipska, by studiować u Wundta. Kształcił się także w zakresie nauk przyrodniczych oraz filologii i sztuk plastycznych — by już do końca życia identyfikować się jako
badacz i artysta zarazem. Pracował jako nauczyciel gimnazjalny i akademicki,
we Lwowie i w Warszawie, zasłużył się zwłaszcza jako profesor psychologii i autor pierwszego polskiego podręcznika w tej dziedzinie, przez co m.in.
ufundował podstawy rodzimej terminologii. Jego zasługi dla nauki polskiej, również
na poziomie organizacyjnym — rozpoczął działalność w Warszawie zaraz po
odzyskaniu niepodległości — są bardzo liczne, o czym wyczerpująco zaświadcza
Andrzej Nowicki w swej, przywoływanej już, książce. Dla nas ważne będą
te elementy biografii intelektualnej i osobowej autora Przechadzek
ateńskich, które pomogą nam zrozumieć jego komentarz do części
Nowego Testamentu. Jednym z podstawowych elementów stanowiska Witwickiego jako psychologia
jest wypracowana przezeń tzw. „teoria kratyzmu" (od gr. kratos — siła). Już w rozprawie doktorskiej jest mowa o tym, że
człowiek ambitny „nie znosi własnej niemocy". Z czasem dojrzał w nim
pogląd, że „dążenie do poczucia siły jest fundamentem całego życia
psychicznego i może służyć do wyjaśnienia wszystkich innych faktów i dyspozycji psychicznych" (Nowicki 1982, 71). Różne złożone stany
uczuciowe dadzą się wyprowadzić z tej jednej ogólnej zasady, zaś
spotkanie z kimś, konfrontacja, zawsze prowadzi do jakiegoś „uczucia
heteropatycznego", przemieszczenia się poczucia mocy i związanej z tym
satysfakcji (wzrost) bądź frustracji (spadek). Zobaczymy później, jak ważną
rolę będzie odgrywać ten „instynkt" w portrecie psychologicznym
Chrystusa pióra ucznia Twardowskiego. Witwicki interesował się też szczególnie problemem rozszczepienia
osobowości, zarówno w zakresie psychopatologii (schizofrenia) jak i u osób
zdrowych, a zwłaszcza — twórców. Zainteresowanie
to ujawnia się także w jego komentarzach do Platona i Ewangelii, jak i -
co ciekawe — na ilustracjach do tych tekstów. Jak zauważa Nowicki: "na
rysunku do Hippiasza [...] Witwicki
pokazuje, jak Sokrates rozszczepia się na mieszkające w nim Licho i tę część
osobowości, która tego Licha słucha" (Nowicki 1983, 49). Witwicki uważał
przy tym — co wyraża w komentarzach — że sama osobowość Platona
rozszczepia się w Dialogach na
Sokratesa i sofistów. „To rozszczepianie się Platona i Sokratesa i Sofistów
jest poważnym argumentem na rzecz
dialektycznej teorii osobowości, która uważa wewnętrzne napięcie
wywołane współobecnością zinterioryzowanych przeciwieństw za motor, który
wprawia myśl filozofa w ruch" (tamże). Podobną treść stara się
Witwicki wyrazić przez ilustrację do ewangelicznego ustępu o kuszeniu
Chrystusa na pustyni, o czym będzie mowa później. W swoich komentarzach i recenzjach Witwicki, jako zarazem psycholog i estetyk, czytał dzieła sztuki — tak plastyczne jak i literackie — jako
zapis życia psychicznego ich twórcy. Andrzej Nowicki zauważa, że pisząc
recenzje wystaw plastycznych filozof zawsze znajdował pretekst do czynienia
uwag natury ogólnej. Dzieła były dla niego lekturą, dzięki której
poznawał „sylwetkę duchową ich twórcy" (Nowicki 1982, 41). Interesowały
go także procesy psychiczne zachodzące podczas percepcji dzieła przez
podmiot, tu doceniał — obok wagi podjętego tematu — rolę środków
formalnych, poprzez które wyraża się twórca: „wypowiadanie się polega
zawsze na tym, że stan wewnętrzny staje się przyczyną oznak dostrzegalnych z zewnątrz" (Witwicki 1963, 279). Żywił on zarazem przekonanie, że
"przede wszystkim psycholog powołany
jest do zabierania głosu na temat dzieł sztuki" (Nowicki 1982, 43).
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] W. Benjamin, Ulica
jednokierunkowa, przeł. A. Kopacki, Warszawa 1997, s. 14. [ 2 ] "Fakt psychiczny
uznawania rzeczywistości jakiegoś przedmiotu lub odmawiania mu rzeczywistości"
(Witwicki 1959, 24). [ 3 ] Zgodnie z „psychologiczną
zasadą sprzeczności": „Trudno jest człowiekowi przytomnemu przeżywać
dwa sprzeczne przekonania równocześnie i świadomie" (Witwicki 1959,
65). [ 4 ] "Myśl twierdząca lub
przecząca ale pozbawiona elementu przekonania" (Witwicki 1959, 28). [ 5 ] "Zarówno ludzie
niewierzący jak też po największej części i wierzący sądzą mylnie,
że wiara ma polegać na samorzutnych sądach, przekonaniach, przeświadczeniach
szczerych, naturalnych, opartych na oczywistości tego, w co się wierzy.
Tymczasem Kościół katolicki wcale tego nie wymaga a nawet wyraźnie się
przeciw temu zastrzega [...]. Wiara to jest silne trzymanie się pewnych
twierdzeń, które nie mają się wydawać oczywiste i jasne, jak
twierdzenia naukowe" (Witwicki 1963, 274). « Jezus - człowiek i mit (Publikacja: 10-04-2008 )
Karina Jarzyńskaur. w 1983 r. w Gdańsku. W ramach MISH UJ ukończyła Polonistykę (spec. Wiedza o Kulturze), obecnie kończy Religioznawstwo. Przewodnicząca Międzywydziałowej Grupy Badań nad Mitem i inicjatorka konferencji "Narrare necesse est: o potrzebie i trwałości mitu w świecie odczarowanym" (UJ, maj 2007). Interesuje się zwłaszcza teorią tekstów sakralnych. Mieszka w Krakowie. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5828 |
|