|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo » Protestantyzm
O kwakrach [2] Autor tekstu: Wolter
„Jakże możecie się przekonać, nalegałem, czy to na pewno duch Boży was ożywia w waszych dyskursach?" „Każdy, kto będzie modlił się do Boga o światło, każdy, kto będzie prawdy ewangeliczne z odczuciem głosił, może być pewien natchnienia bożego", odpowiedział. Jakoż zasypał mnie cytatami z Pisma świadczącymi, jak mniemał, iż nie ma chrześcijaństwa bez objawienia bezpośredniego, a zakończył tymi godnymi uwagi słowami: „Kiedy poruszasz jednym z członków twoich, czy uruchamia go twoja własna siła? Na pewno nie, gdyż ów członek wykonuje nieraz poruszenia od twojej woli niezależne. A więc ten, kto stworzył ciało twoje, porusza twoim ciałem ulepionym z gliny. A czy ty tworzysz idee, które otrzymuje twoja dusza? Tym bardziej nie, gdyż pojawiają się one niekiedy wbrew tobie. A zatem Stwórca twojej duszy obdarza cię ideami, ponieważ jednak Stwórca pozostawił wolność twojemu sercu, obdarza twój umysł ideami, na które twoje serce
zasługuje; żyjesz w Bogu, myślisz i działasz w Bogu; wystarczy więc, abyś tylko otwarł oczy na owo światło, które oświeca wszystkich ludzi, a wtedy ujrzysz prawdę i pokażesz ją innym." „Ależ to czysty ojciec Malebranche!" zawołałem. „Znam twojego Malebranche’a, odparł mi na to. Był po
trosze kwakrem, lecz nie był nim dostatecznie." Oto najważniejsze rzeczy tyczące kwakierskiej nauki, o których się dowiedziałem. W następnym liście opowiem wam historię kwakrów. Uznacie ją za jeszcze osobliwszą niż ich doktryna. List trzeci
Jak już wiecie, kwakrowie istnieją od czasów Jezusa Chrystusa, który był, według nich, pierwszym kwakrem. Religia, powiadają, uległa zepsuciu niemal zaraz po
śmierci Zbawiciela i w owym zepsuciu około tysiąca sześciuset lat pozostawała; a jednak było zawsze na świecie kilku ukrytych kwakrów, którzy pilnie strzegli świętego ognia, gdzie indziej wygasłego, dopóki owa światłość nie ogarnęła Anglii, a stało się to w roku 1642.
W czasach kiedy kilka sekt nękało Wielką Brytanię wojnami domowymi, podejmowanymi w imię Boga, niejaki Jerzy Fox, urodzony w hrabstwie Leicester, syn tkacza, postanowił wygłaszać kazania jako prawdziwy apostoł, gdyż miał, we własnym mniemaniu, odpowiednie po temu warunki: nie znał sztuki czytania i pisania. Był
to dwudziestopięcioletni młodzieniec nienagannych obyczajów i płonący świętym ogniem szaleństwa. Ubierał się od stóp do głów w skórę. Wędrował od wioski do wioski występując ostro przeciw wojnie i klerowi. Gdyby gromił tylko wojaków, nie potrzebowałby lękać się niczego, ale ponieważ napastował księży — wtrącono go zaraz do więzienia. Zawiedziono go do Darby przed oblicze sędziego pokoju. Fox nie zdjął przed sędzią swojej skórzanej czapki. Woźny trzasnął go siarczyście w gębę powiadając: „Nie wiesz, nędzniku, że przed panem sędzią głowę odkrywać należy?" Fox nadstawił drugi policzek prosząc woźnego, żeby był łaskaw w imię miłości Boga zniewagę powtórzyć. Sędzia z Darby zażądał, aby Fox złożył
przed badaniem przysięgę. „Wiedz, mój przyjacielu, powiedział Fox do sędziego, że nigdy nie biorę imienia Pana Boga nadaremno." Sędzia rozwścieczony odezwaniem się tak poufałym -
Fox pozwiedzał mu: ty — odesłał biedaka do miejscowego domu wariatów i kazał
wymierzyć mu plagi. Jerzy Fox chwaląc Boga poszedł do szpitala wariatów, gdzie nie omieszkano wykonać ściśle wyroku sędziego. Ale ci, którzy go smagali, zdziwili się niepomiernie, kiedy delikwent poprosił ich o jeszcze kilka rózeg dla dobra swojej duszy. Panowie oprawcy nie dali sobie tego dwa razy powtarzać, Fox otrzymał podwójną porcję, za którą serdecznie podziękowawszy jął wygłaszać kazanie. Odpowiedziano zrazu drwinami, ale potem słuchano go; entuzjazm jest chorobą zaraźliwą, za czym i nasz kaznodzieja przekonał wielu, a ci, od których dostał cięgi, stali się jego pierwszymi uczniami.
Wypuszczony z więzienia, udał się na wędrówkę w towarzystwie dwunastu prozelitów, napastując jak dawniej kler i od czasu do czasu otrzymując baty. Pewnego dnia, kiedy postawiono go pod pręgierzem, wygłosił kazanie do ludu z taką siłą, że nawrócił pięćdziesięciu słuchaczów, a resztę tak sobie zjednał, iż wielką uczyniwszy wrzawę z opresji go wybawili; nie koniec na tym: księdza anglikańskiego, za którego sprawą Foxa na rzeczoną torturę skazano, z plebanii wyciągnięto i na jego miejsce przywiązano do pręgierza.
Odważył się również nawrócić kilku żołnierzów Cromwella, co porzucili wojskowe rzemiosło i odmówili złożenia przysięgi. Cromwell krzywo spoglądał na sektę, co bić się z nikim nie chciała, tak samo jak Syktus V przepowiadał złą przyszłość sekcie -
dove non si chiavava [ 1 ]. Użył całej swojej władzy, żeby
nowinkarzy prześladować, napełnił nimi więzienia. Ale prześladowania prawie zawsze nowych stronników ofiarom zjednują. Sekciarze opuszczali więzienia umocnieni w wierze, pociągając za sobą dozorców, których nawrócili. Ale nie to najwięcej rozpowszechnieniu tej sekty pomogło. Fox uważał się za
natchnionego, sądził zaś, że człowiek natchniony winien przemawiać w sposób inni niż wszyscy ludzie. Trząsł się, skręcał, robił przeróżne grymasy, wstrzymywał
oddech, to znów wypuszczał go gwałtownie — nawet Pytia delficka nie potrafiłaby lepiej. W krótkim czasie tak do owego natchnienia przywykł, że choćby nawet chciał, nie umiałby przemówić inaczej. Był to pierwszy dar, który przekazał swoim uczniom. Naśladowali w najlepszej wierze grymasy mistrza, a ogarnięci natchnieniem
miotali się, ile sił. Dlatego przezwano ich q u a k e r s, czyli d r ż ą c y. Gmin zabawiał się małpowaniem sekciarzy. Wszyscy trzęśli się, mówili przez nos, dostawali konwulsji i wierzyli, iż są nawiedzani przez Ducha Świętego. Trzeba im było kilku cudów, uczynili je też.
Patriarcha Fox oświadczył publicznie sędziemu pokoju wobec wielkiego zgromadzenia: „Strzeż się, przyjacielu, gdyż niezadługo Bóg ukarze cię za prześladowanie świętych." Ów sędzia był pijanicą, który wlewał w siebie co dzień całe garnce szkaradnego piwa i wódki; w dwa dni potem umarł apopleksją rażony, podpisawszy akurat wyrok skazujący kilku kwakrów na więzienie.
Nikt nie tłumaczył sobie tej nagłej śmierci niewstrzemięźliwością sędziego. Każdy wierzył w skuteczność przepowiedni świętego człowieka.
Pomieniona śmierć narobiła więcej kwakrów niż tysiąc kazań i tyleż ataków konwulsji. Widząc, że liczba sekciarzy rośnie z dniem każdym, Cromwell chciał ich przeciągnąć do swojego stronnictwa; zaproponował im pieniądze, ale kwakrzy byli nieprzekupni. Musiał przyznać, że jest to jedyna religia, której nie zdołał zwyciężyć gwineami.
Kwakrowie cierpieli niejakie prześladowania za Karola II; nie o religię jednak tutaj chodziło, lecz o to, że nie chcieli płacić księżom dziesięciny, mówili urzędnikom: ty, i odmawiali składania
przysiąg, jakich wymaga prawo.
Na koniec Szkot Robert Barclay przedłożył królowi w roku 1675 swoją Apologię kwakrów, dzieło tak dobre, jak tylko być mogło. List, w którym
autor dedykuje swoją rozprawę Karolowi II, nie i zawiera płaskich pochlebstw, ale odważne prawdy i słuszne rady.
„Zakosztowałeś, powiada do Karola II pod koniec listu, słodyczy i goryczy, pomyślności i najokropniejszych nieszczęść; wygnano cię z krajów,
którymi władasz; poczułeś ciężar ucisku, powinieneś zatem wiedzieć, iż ciemiężca jest znienawidzony zarówno przez Boga jak przez ludzi. Jeśli po tylu doświadczeniach i łaskach serce twe w zatwardziałości swojej zapomniało o Bogu, który w nieszczęściu pamiętał o tobie, tym większa twoja zbrodnia i tym straszniejsza spotka cię kara.
Zamiast więc słuchać dworskich pochlebców, słuchaj głosu sumienia, który nigdy schlebiać ci nie
będzie. Jestem twoim wiernym przyjacielem i poddanym. Barclay."
Co najdziwniejsze, że ów list, napisany do króla przez nie znanego nikomu człowieka, podziałał
odpowiednio i prześladowania ustały.
List czwarty
W tymże mniej więcej czasie' pojawił się znakomity Wilhelm Penn, twórca potęgi kwakrów w Ameryce, który umiałby wzbudzić szacunek dla nich i w Europie, gdyby ludzie cnotę o śmiesznych pozorach respektować mogli. Był jedynym synem kawalera Penna, wiceadmirała Anglii, którego sobie za czasów Jakuba II książę
Yorku wielce upodobał.
Wilhelm Penn ukończywszy piętnaście lat udał się na studia do Oksfordu i tam spotkał pewnego kwakra; kwakier przekonał go, a nasz młodzieniec, odznaczający się żywym usposobieniem, z natury wymowny, przystojny i manierny, nawrócił wprędce kilku kolegów. Ani się spostrzeżono, kiedy założył stowarzyszenie młodych kwakrów, którzy zbierali się u niego; toteż mając szesnaście lat został jednym z przywódców sekty.
Kiedy wrócił z kolegium do wiceadmirała, ojca swojego, nie padł przed nim, zwyczajem Anglików, na kolana, aby o błogosławieństwo prosić, ale podszedł doń nie zdejmując kapelusza i oznajmił: „Bardzom kontent, przyjacielu, że widzę cię w dobrym zdrowiu." Wiceadmirał wziął zrazu syna za wariata, przekonał się jednak po chwili, że Wilhelm został kwakrem. Zażył wszelkich możliwych sposobów, na jakie stać pomysłowość ludzką, żeby syna normalnemu życiu przywrócić; za całą odpowiedź młodzieniec ojca jeszcze do kwakierstwa gorliwiej namawiał.
Wreszcie ojciec poprzestał na jednej tylko prośbie, żeby syn pokłonił się królowi i księciu Yorku trzymając kapelusz pod pachą i nie mówił
im: ty. Wilhelm odparł, że sumienie nie pozwala mu na to; oburzony i zrozpaczony ojciec wygnał go z domu. Młody Penn podziękował Bogu za to, co już wycierpiał był dla jego sprawy. Jął wygłaszać kazania w stolicy i zdobył dla sekty wielu nowych wyznawców.
Kazania kwakierskie pastorów stawały się z dniem każdym polerowniejsze; Penna zaś, dla jego młodości, gładkiego lica i pięknej postawy, damy dworu i panie z całego miasta nabożnie słuchały. Sława jego rozeszła się tak daleko, iż patriarcha Jerzy Fox przybył z głębokiej prowincji do Londynu, żeby zobaczyć nowego apostoła. Obaj postanowili wybrać się z misją do cudzoziemskich krajów. Udali się do Holandii
zostawiwszy pieczę nad londyńską winnicą sporej ilości dobrych robotników. Poszczęściło im się w Amsterdamie, ale jeszcze więcej zaszczytu naszym prorokom przyniosło, a zarazem na próbę pokorę
ich wystawiło przyjęcie, jakiego doznali od księżnej Elżbiety Palatynki, ciotki Jerzego I, króla Anglii, białogłowy słynącej z dowcipu i wiedzy, której Kartezjusz swój romans filozoficzny zadedykował.
Wycofawszy się z życia publicznego księżna zamieszkała w Hadze i tam zobaczyła po raz pierwszy
„przyjaciół", gdyż tak natenczas Holendrzy kwakrów przezywali; odbyła z nimi wiele rozmów, kwakrowie często w jej przytomności kazania wygłaszali i lubo nie zrobili Palatynki kwakierką, uznali przynajmniej, iż dzieli ją tylko krok od królestwa niebieskiego.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Gdzie się nie zamykało (do więzienia) (wł.). Zdanie przypisywane papieżowi Sykstusowi
V (1585-1590), znanemu ze swej aktywności na polu ówczesnej polityki europejskiej. « Protestantyzm (Publikacja: 12-07-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1054 |
|