|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Habemus papam – nie tylko papież potrzebuje psychoterapeuty Autor tekstu: Agnieszka Zakrzewicz
Trzeba
przyznać, że watykanista Salvatore Izzo nie mógł zrobić większego prezentu
Nanniemu Morettiemu swoim listem opublikowanym na łamach dziennika „Avvenire", w którym apeluje do katolików, by nie szli do kin na film „Habemus papam",
bo ten film obraża uczucia religijne.
Lepszej
reklamy przed beatyfikacją włoski reżyser nie mógł się spodziewać!
Jak
do tej pory film zebrał same pozytywne recenzje. Zarówno Vittorio Messori na
łamach „Corriere della Sera", jak i Andrea Tornielli w „La
Stampa" ocenili nowe dzieło Morettiego bardzo przychylnie, chwaląc go głównie
za to, że do filmowej rzeczywistości nie przedostały się wydarzenia i skandale, jakie w ostatnim czasie wstrząsnęły Kościołem katolickim:
pedofilia czy afery finansowe banku watykańskiego.
Nawet
Radio Watykańskie zakwalifikowało film z Michelem Piccolim i Jerzym Stuhrem do
wartościowych: „Żadnej ironii, żadnej karykatury, wszystko bardzo ludzkie,
tak jak głęboko ludzki jest ogólny wstrząs, jaki ogarnia kolegium
kardynalskie, kiedy po oczekiwanym "Habemus papam" wybrany papież
odmawia wyjścia na balkon bazyliki świętego Piotra, chowa się w Kaplicy
Sykstyńskiej, modli się, płacze..."
Jeszcze
dwa dni wcześniej ten sam dziennik katolicki „Avvenire" pisał: „Habemus
papam" jest filmem nakręconym dobrze. Rozśmiesza ironia i autoironia
Morettiego, która obejmuje ten współczesny „wyrzut sumienia" owinięty
mackami psychoanalizy, która ogarnia wszystko, ale nic nie ulecza. Jak tu nie uśmiechnąć
się, patrząc na elegancką twarz Morettiego, który opowiada kardynałom,
dlaczego jego żona — także psychoterapeutka — zostawiła go dla innego
psychoterapeuty? I ten zagubiony papież — wielki Michel Piccoli — czyż nie
rozczula, gdy szuka siebie samego po Rzymie i nie potrafi się odnaleźć? Także
kardynałowie są pokazani z czułą sympatią — zwykli ludzie, którzy
grają w karty i w siatkówkę by rozładować napięcie oczekiwania. Niestety,
ten przyjazny Kościół opowiedziany zza kulis Konklawe, kończy się, gdyż
następca Piotra, zagubiony, abdykuje." (Marina Corradi — „Habemus Papam
è anche tanto altro", Avvenire, 15 kwietnia 2011).
Już
wydawało się, że film nie wywoła skandalu — okazuje się jednak, że
zawsze znajdą się świętsi od papieża...
„To
my przesądzimy o sukcesie tego smutnego filmu, jeżeli damy się przekonać,
aby iść do kina, bo laicką publiczność nudzi on śmiertelnie i oni
dezerterują z sal kinowych. Na nas się liczy, robiąc rachunek pokaźnych
kosztów spowodowanych koniecznością rekonstrukcji Kaplicy Sykstyńskiej w studiu" — grzmiał Salvatore Izzo w liście opublikowanym na łamach „Avvenire" — „Do lekkości z jaką media traktują tematy religijne przyzwyczailiśmy
się już. Nowością jest jednak to, w jaki sposób niektórzy komentatorzy
traktują film "Habemus papam". Chcę więc zaapelować: nie ufajcie
katolickim krytykom, nawet jeśli to księża, którzy rozgrzeszają film — tłumacząc
„Moretti mógł pokazać gorsze rzeczy". Jeżeli chcemy oddychać atmosferą
Konklawe — zamiast do kina, pójdźmy prosto do Kaplicy Sykstyńskiej, bo z okazji
beatyfikacji Muzea Watykańskie obniżyły cenę biletów."
Bojowy
watykanista Salvatore Izzo poucza także katolików, że niekoniecznie muszą
skakać z dziesiątego piętra, żeby się przekonać, że można zrobić
sobie krzywdę — w stosunku do filmu Morettiego zasada „przekonać się na własne
oczy" nie obowiązuje, bo nie można finansować tego, który obraża uczucia
religijne. Moretti — nawet jeśli grzecznie — w końcu znieważa głowę Kościoła
Katolickiego, bo pokazuje słabego papieża, który potrzebuje psychoterapeuty.
„Nie potrzebujemy "Habemus papam", bo mamy prawdziwego Papieża!" -
Izzo kończy swój apel do katolików.
Także
Daniele Venturi — prezes stowarzyszenia Papaboys, znany z tego, że jest
już świętszy od papieża — zaatakował Morettiego: „Nie mogliśmy
spodziewać się po Morettim dzieła sztuki, ale żeby drugorzędny film wynosić
na piedestał najlepszego kina, to już zbyt wiele." Ciekawe od kiedy
naczelny skaut papieski stał się wybitnym krytykiem filmowym?
Tymczasem
film Morettiego z Jerzym Szturem w roli rzecznika prasowego Watykanu, którego
budżet wynosił 8 mln. euro — wszedł do włoskich kin 15 kwietnia 20011 r. i już pobił kasowy rekord — zarabiając w pierwszy dzień ponad 400 tys. euro. A reżyser odpowiada: „Na szczęście żyjemy
jeszcze w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo do własnego zdania. Niech myślący
katolicy najpierw pójdą do kina i zobaczą film, a później niech bojkotują…"
Jak
widać nie tylko papież potrzebuje psychoterapeuty. Także wielu normalnych włoskich
katolików, zmęczonych nadmiarem świętości oraz dyskusjami o cudach i relikwiach, pewnie z chęcią położyłoby się na kozetce. Na szczęście
mogą iść do kina zobaczyć wreszcie „ludzki" Watykan — chyba lepiej się
pośmiać, niż płakać...
Szkoda,
że Polakom nie będzie dane zobaczyć papieża w depresji przed 1 maja lub tuż
zaraz po. Jak mówi stara polska mądrość — najlepiej klin zabić klinem.
Papieska depresja zrobiłaby nam dobrze na depresję.
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 21-04-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1190 |
|