|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Dlaczego odszedłem... Autor tekstu: Janusz Węgierski
Wielu
już w mym życiu pytało się mnie dlaczego odszedłem od kościoła. Co też Bóg w swej ogromnej miłości uczynił co zraniło moje uczucia?
Przyczyn
można szukać wielu, jednak pierwszą rzeczą jest to, iż ja nie znałem Boga!
Jakże dziecko ma poznać miłość istoty, której to nawet wyobraźnia jego
nie ogarnia, nie zna celu jaki przyświeca tej istocie, ani powodu, dla którego
oddaje jej cześć. Jednak dalej pod groźbą kar, uczęszczać musiałem do
miejsc kultu, gdzie każda godzina spędzona wśród fanatycznie zaślepionych
wyznawców, mamroczących słowa , które rozlewając się pod wysokim
sklepieniem, przytłaczały młodego ducha, miażdżyły swą mrocznością,
napawały gniewem.
Każde
kolejne święto mające przybliżać do siebie, jedynie raziło mnie swą
nieszczerością. Wybaczyć sobie ten jeden dzień w roku....a dnie następnego
zapomnieć o miłości, goniąc pieniądz, który to tak łatwo umyka. Przy którym
to czas spędzany z dzieckiem staje się utrapieniem, a ono samo niewygodą. O istocie owej zapomnieć można jedynie zajmując się pracą, którą to wykonując
zapewnia dziecku przyszłość. Stworzenie owo także wpadnie w ów cykl i zapomni o swym człowieczeństwie. Odczłowieczane nigdy nie ustanie, aż nastaną
czasy, gdy uczucie stanie się jałowe, gdy słowa zatracą swe dawne przesłanie.
Dobra, którymi to odgrodzi się syn człowieczy od wszystkiego co pięknem swym
oczy jego niegdyś urzekało, staną się jego dumą. Wartość swą nimi będzie
wyznaczał, a doprawdy w oczach mych pustym pozostanie i życia straceńcem. Żal
mnie niezmierny ogarnia i trwoga na myśl, iż pomrze cała ta kraina za lat
kilkaset. Drzewa, których to pięknem upajałem się u lat mych młodzieńczych,
legną koło mnie spopielone niczym papier.
Jednak
jakież to ma znaczenie w oczach twego Boga? Szatańskim nasieniem pozwałeś
wszystko co ja pięknem mienię i tak dzieło niszczenia, nazwałeś zbawieniem.
Bo czy nie łatwiej gwałtu się dopuszczać na tym co plugawym zostało
nazwane?
Jednak
co ma począć istota, której brak ducha, jeśli pustki swej pustką większą
jeszcze, lecz sycącą nie wypełnić?
Czas jeszcze jakiś mego dzieciństwa, prawa wasze trzymały
mnie na uwięzi, jednak z chwilą każdą pęta okalające mego ducha słabły,
aż wyzwolenia doznałem. Blizn jednak wiele szpeci mego ducha, a czas jedynie
pokaże czy ujdą w zapomnienie. Lecz i teraz ból me plecy przeszywa, gdy bat
klerykański sobie przypominam. Pytam wtem siebie „czy nie ma aby
Boga?". I grymas uniesienia widzę na ich twarzach, gdy myślą o mnie klęczącym
przy ołtarzach. Jednak odrzucam ich kłamstwa, brednie ich skończone, dzieło
wyzwolenia wśród ludzi odnowię. Przywrócę tym godnym czystą ich wiarę,
choć sam już nie przystanę. Zbyt dużą nienawiść do Boga zaszczepiłem,
choć czy do Boga? Do kleru prawdziwie! On to kłamstwa swe przypisywać chciał
Bogu, by za każdą winę, zwracać się ku niebu. Jednak Bóg daleki mi już po
skraj życia zostanie, nie gańcie mnie przeto, z diabłem nie przystaję.
Jedynym mi boskości przejawem natura pozostaje, a każdy kto ją krzywdzi, moje
serce łamie.
I
czy Bóg wasz, boskości swej w naturze przejawić nie pragnął? Czy nie chciał
wam raju wizji przekazać na jawie?
Po
co więc cierpienia? By lepiej-wam powiadam- zasmakować raju, gdy się w nim
postanie. Diabła obwiniacie? Wasza to pyszność szatanem ziemi się stała. A niewielkie ognisko potrzeb w burzę ognia przemienił wasz wicher. Powiew
pragnień waszych ogień niesie po globie całym. Aż wszelki byt strawicie, w łaknieniu nieustannym. Tak hołd swemu Bogu, najlepiej oddacie. Gdy choroby i głód
ciała wasze zgarną, czy nie będzie to tym, co Jan wasz proroczy pozwał
apokalipsą?
Wasz
jedynie, ponieważ słowa jego uszom mym już nie są miłe. Dość mych cierpień,
nader ciężkie niosę brzemię, by wasze jeszcze targać zamartwienia i biedę.
Czym
jest brzemię moje? To ból życia wśród was targam od małego. Zawiści mnie
uczyliście do siebie samego. Za piękna pożądanie zboczeńcem nazwać zdołaliście! I winiłem się za me największe miłostki.
Jednak
nie was winię za te słowa, gdyż wy tylko nauki wypełniacie, błądząc w księdza
poemacie. Czy otrząsnąć się wasz umysł zdoła? Czy odrzuci od siebie ich złowieszcze
słowa?
Nie
mi wolę cenić wasza, jeśli w ogóle takową posiadacie. Czy choć krzta człowieczeństwa
pozostała w tych głowach? Żyć jedynie mogę nadzieją....iż tak.
Czy
dalej uraz do mnie żywicie? Tak! Widzę srogość w waszych oczach, co kole
mnie głęboko, jednak mniej dotkliwie. Na ból lekarstwem marzenia mi się stały.
Śnię o lepszym świecie, bez diabła i wszelkiej nikczemności waszej.
Zostawcie mnie w spokoju i już nie pytajcie, dlaczegóż Boga opuściłem, żyjąc w diabłów kłamstwie!
« Felietony i eseje (Publikacja: 19-07-2002 Ostatnia zmiana: 18-01-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1276 |
|