|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Alleluja i do Europy! Autor tekstu: Dawid Ropuszyński
Propagatorzy umieszczenia „invocatio Dei" w preambule do
konstytucji europejskiej używają wszelakich argumentów i podstępów, by ową inwokacje
umieścić. Są gotowi handlować z politykami na zasadach przypominających taktykę
kija i marchewki. Niemniej jednak zwolennicy inwokacji są chyba zbyt słabo przygotowani,
gdyż używają wyświechtanych argumentów, przy okazji manipulując faktami.
Różnorodność tradycji Przeciwnicy umieszczenia inwokacji
do Boga w preambule do europejskiej konstytucji wykazują różne inspiracje ideowe
oraz różnorodność kulturową i światopoglądową Europejczyków. Wbrew opinii Kościoła
katolickiego tradycja chrześcijańska nie jest jedyną, której wkład należy zauważyć,
choć ten stara się niwelować znaczenie innej niż chrześcijańska myśli filozoficznej.
Wkład chrześcijaństwa w rozwój myśli wcale nie jest największy, gdyż jak pokazała
historia Kościół przykładał rękę do wstecznictwa, a nie do postępu, zarówno w dziedzinie szeroko pojętej nauki, jak i życia społecznego. Kościół chce zapomnieć
lub przynajmniej zmniejszyć znaczenie wkładu starożytnych Greków i Rzymian,
wybitnych humanistów, których palił na stosach, w budowanie podwalin Europy i całego cywilizowanego świata. Deprecjonowanie innych niż chrześcijańska
myśli można zauważyć nawet w przemówieniu papieskim, w którym stwierdza on,
że owszem kultury Rzymian, Greków, Celtów i innych stanowią korzenie duchowe,
to jednak chrześcijaństwo było siłą harmonizującą i umacniającą wartości. [ 1 ]
Wszak oczywiste powinno być, że „Europa i inne części świata, choć w różnym
stopniu, żyją jeszcze dotychczas tymi żywotnymi siłami i tymi zasadami, które
im myśl chrześcijańska przekazała w dziedzictwie, jakby w jakiejś duchowej transfuzji
krwi" [ 2 ].
Nawet jeśli uznamy, że bez znaczenia są historyczne korzenie,
to nie można pominąć współczesnych uwarunkowań. Ośrodki kościelne chcą umieścić
odniesienie do Boga w preambule do Konstytucji Unii Europejskiej, w skład której
wchodzić będzie blisko 30 państw o zróżnicowanej kulturze i tradycji religijnej — poczynając od katolickiej Hiszpanii, a kończąc na laickiej Francji. Obawiam
się, że nie można pogodzić interesów wszystkich narodów czy grup etnicznych,
podobnie jak nie sposób tego dokonać w odniesieniu do wartości światopoglądowych.
Separacja kościoła i państwa
Istotną kwestią w sporach dotyczących „invocatio Dei" w preambule
jest autonomia kościoła i państwa. Zdaje się jednak, że dla Watykanu, głównego
orędownika „invocatio Dei", trudne do zaakceptowania jest, że formalnie owa
separacja istnieje, co zresztą potwierdził Sobór Watykański II. Kościół jednak
uznaje swoją duchową supremację nad państwem i zgodnie ze swoją logiką twierdzi,
że władze świeckie nie są absolutne z powodu wrodzonej przynależności człowieka
do Boga. Tym samym, jako depozytariusz prawdy i władca dusz Kościół uzurpuje
sobie prawo jeśli nie do stanowienia praw, to przynajmniej do ich zgodności z głoszonymi przez siebie poglądami. Kościół zapomina
wszak o słowach wypowiedzianych przez Jezusa o oddaniu cesarzowi, tego
co cesarskie. Jezusowa zasada określa dość jasno zasięg jurysdykcji państwa i kościoła i jakkolwiek by ją interpretować jest w swym przekazie jasna. Państwo
to państwo, a kościół to kościół — dwie niezależne instytucje i obie one nie
powinny wchodzić sobie w drogę. Jeśli organizm państwowy oddzielony jest od
instytucji kościoła lub oddzielenie ma być pełne nie może być mowy o umieszczaniu
żadnej inwokacji, tym bardziej do Boga. Z drugiej jednak strony „Kościół, jako
kolumna i utwierdzenie prawdy [ 3 ] z woli Bożej i na mocy posłannictwa Chrystusowego, jest stróżem ładu przyrodzonego i nadprzyrodzonego; nie może więc zrzec się obowiązku głoszenia swym dzieciom i całemu światu owych nienaruszalnych podstawowych zasad, osłaniając je przed
wszelkim spaczeniem, zaciemnieniem, zniekształceniem, fałszywym rozumieniem i błędem" [ 4 ]. A brak „invocatio Dei", podobnie jak wiele praw Unii Europejskiej, owym błędem
niewątpliwie dla Watykanu jest.
Źródła prawa
Gdyby jednak umieścić „invocatio
Dei" okaże się, że preambuła, a może i siłą rozpędu sama konstytucja, będzie
napisana z pozycji tylko jednej opcji światopoglądowej. Podążając tym torem
należałoby również wpisać Boga, jako źródło prawa, naturalnego rzecz
jasna. Jednak przy założeniu, że źródłem prawa jest Bóg, trzeba by dojść do
wniosku, że to papiestwo czy biskupi określają obowiązki i prawa organów państwa i obywateli. A to oznacza, że zmierzalibyśmy w kierunku Europy wyznaniowej, w której dominowałby chrześcijański światopogląd.
Zwolennicy argumentują jednak, że konstytucja, jako zbiór
praw, musi być zgodna z prawami naturalnymi człowieka, które są wpisane w sumienie
przez Boga. W celu zachowania tej zgodności w konstytucjach wielu narodów świata
zamieszcza się preambułę przedstawiającą główne wartości i zasady, z których
konstytucja bierze początek i do których się odnosi. W preambule europejskiej
konstytucji — według zwolenników — musi być „invocatio Dei", inaczej doprowadzi
to do swego rodzaju totalitaryzmu ideologicznego, a chrześcijańska większość
będzie zakładnikiem ateistycznej mniejszości. Podczas polskiej debaty konstytucyjnej
zwolennicy „invocatio Dei" w polskiej preambule argumentowali, że byłby to dowód
tolerancji osób niewierzących dla przekonań religijnych większości narodu. W tym przypadku podobną retorykę odnosi się do Europy.
Zwolennicy inwokacji nie chcę zauważyć, że ponad 800 milionów
ludzi to osoby niewierzące, z czego znaczna ilość zamieszkuje Europę. Osoby
te wywodzą swoje wartości z innych źródeł niż transcendentne byty, choć wartości
te są w wielu wypadkach zbieżne. Niemniej jednak należałoby uznać ich prawo
do umieszczenia odwołania do swoich źródeł, co jednak stałoby w sprzeczności z tokiem kościelnego myślenia, ponieważ nie trudno zauważyć dysonans między
Bogiem a Wolterem czy Ariuszem. Nie zmienia to jednak faktu, że osoby niewierzące
godne są również swoich odniesień w preambule.
Strach Kościoła
Odnoszę wrażenie, że podejmując próby umieszczenia „invocatio
Dei" Kościół katolicki próbuje uciec, moim zdaniem pozornie, od nieuchronnej
formalnej laicyzacji europejskiego konglomeratu. W ten sposób zeświecczonym
społeczeństwom Zachodu chce przypomnieć, że Bóg istnieje, choć de facto nie
przedstawił jeszcze wiarygodnych dowodów. W wypadku inwokacji kościół traktuje
Boga i chrześcijaństwo wyjątkowo instrumentalnie. Powołuje się na tradycję,
historyczną konieczność i misję Europejczyków jako budowniczych postępu. Według
kościelnych demagogów „invocatio Dei" spowoduje, że Europa stanie się mekką
tolerancji, rejonem zbliżenia kultur i tradycji. Takiej Europy chce kościół i powołuje się na brednie, w które chyba sam nie wierzy. „Invocatio Dei" nie
jest dobrym sposobem na nawiązanie dialogu, gdyż jest to sprawa, która dzieli.
Alogiczne jest też twierdzenie, że Bóg zbliża ludzi; jedynie pewne uniwersalne
wartości są w stanie tego dokonać, a Bóg siłą rzeczy uniwersalną wartością nie
jest.
Poza tym Kościół podejmuje usilne próby podkreślenia swej
historycznej roli w budowaniu jedności, a także swej współczesnej pozycji. „Invocatio
Dei" może mu to zagwarantować. Przy walce o inwokacje Kościół katolicki wykazuje
również daleko idący ekumenizm wołając, że inne denominacje też chcą Boga w konstytucji. Dziwnym trafem w niektórych sprawach ideologicznych Watykan potrafi
zdobyć się na daleko idącą współpracę, choć przyznać muszę, że kościoły protestanckie w iście mistrzowski sposób próbują umieścić swoje treści rękami Watykanu. Pewnie
nie za darmo, Watykan do altruistów nie należy.
Watykan, by osiągnąć swój cel, próbuje naciskać na przedstawicieli w Konwencie europejskim również za pośrednictwem krajowych agend. W Polsce rząd
„przehandlował" poparcie dla integracji europejskiej w zamian za próby umieszczenia
„invocatio Dei" przez polskich reprezentantów. Wydaje się to o tyle niestosowne,
gdyż lewicowy rząd nie powinien konsultować żadnych spraw z Episkopatem, gdyż
ten nie jest reprezentacją polityczną, a niezależną strukturą. Inną sprawą jest
obrzydliwa wręcz skłonność lewicy do współpracy z Kościołem w niewiadomym celu.
Chyba, że działanie Millera ma charakter pozorny.
"Invocatio Dei" nie jest najważniejszą sprawą
Spór dotyczący umieszczenia odwołania do Boga rozgorzał na
dobre nie tylko w Polsce, ale chyba w naszym kraju staje się najistotniejszym
wątkiem w dyskusji dotyczącej przyszłej konstytucji europejskiej. Inwokacją
zajmuje się nawet Narodowa Rada Integracji Europejskiej, gdzie zarówno zwolennicy
jak i przeciwnicy próbują przekonywać się nawzajem. Jako, że debata na tematy
światopoglądowe zawsze budziła zainteresowanie mediów i społeczeństwa, siłą
rzeczy reszta problemów i zapisów schodzi na dalszy plan, jak gdyby nie było
ważniejszych kwestii. Myślę, że czeka nas jeszcze niejedna debata dotycząca
aborcji, eutanazji, związków partnerskich. W rezultacie okaże się jednak, że
najważniejsze kwestie zostaną zmarginalizowane, a reszta krajów umieści odpowiednie i korzystne dla siebie przepisy. Polscy politycy, jak również Episkopat ockną
się tyle, że wtedy będzie za późno na zmianę zapisów. Również w przypadku uchwalania
polskiej konstytucji sprawy społeczne zepchnięte zostały na margines z powodu
różnic światopoglądowych.
Jaka preambuła?
Jedyną dopuszczalną inwokacją jest taka, która bezpośrednio
nawiązuje do człowieka, jego myśli i dokonań bez personifikowania wybitnych
myślicieli i bytów nadprzyrodzonych. Zarówno preambuła, jak i konstytucja będzie
dotyczyć człowieka, a nie Boga, pomimo istnienia Boga w umysłach wielu ludzi.
Należy tradycje i ludzką myśl uszanować i jeśli niezbędna jest preambuła, to
musi ona zawierać przesłanie uniwersalne, czyli takie, które uszanuje wolność i odczucia światopoglądowe wszystkich ludzi zamieszkujących Europę. Jednakże
podobne stanowisko jest dla Watykanu niedopuszczalne, gdyż to, jego zdaniem,
etyka i chrześcijańskie wartości religijne budują Europę od wieków. Nawet prezydent
Kwaśniewski, idąc ręka w rękę z Episkopatem, stwierdził, że nie wyobraża sobie,
by przedstawiciele państwa polskiego mogli przedstawiać w Konwencie inne poglądy w tej sprawie niż Kościół.
Ale nie należy zapominać, że toczy się przecież walka, a „w walce tej po jednej stronie jest Kościół Chrystusowy, który buduje na ziemi
cywilizację życia, prawdy i miłości, a po drugiej stronie stoją neopogańskie
struktury zła, siły szatańskie, które usiłują obalić dziś w Polsce i w świecie
Boży ład, królestwo Chrystusa, chcą nam narzucić cywilizację zła, grzechu i śmierci. Polska znajduje się w centrum tych zmagań o duchowy kształt Europy i świata"." [ 5 ]
Przypisy: [ 1 ] Przemówienie wygłoszone przez Jana Pawła II na Zjeździe „Ku konstytucji europejskiej", który odbył się w Rzymie w dniach 20-23 czerwca br., Katolicka Agencja Informacyjna [ 2 ] Pius XII, Orędzie radiowe wygłoszone 1 września 1944, rozdz. I — „Obrona cywilizacji chrześcijańskiej", Biblioteka KAI [ 3 ] Por. św. Tomasz, Summa Theologiae 2,2, q.29, a.1, ad.1. [ 4 ] Pius XII, Krucjata społeczna, Orędzie na Boże Narodzenie 1942, Biblioteka KAI [ 5 ] Homilia ks. bpa. Edwarda Frankowskiego wygłoszona na Jasnej Górze z okazji pielgrzymki Radia Maryja, 13.07.2002 r. « Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 25-07-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Dawid Ropuszyński Publikował m.in. w: Dziś, Fakty i Mity, Forum Klubowe. Brał udział w Światowym Kongresie Humanistycznym w Noordwijkerhout i w Światowej Konferencji Int'l Humanist and Ethical Youth Organisation w Utrechcie. Działacz społeczny, członek Polskiego Stowarzyszenia Wolnomyślicieli. Nauczyciel języka angielskiego. Liczba tekstów na portalu: 21 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Napoleon a Kościół | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1440 |
|