|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Opus Dei
Opus Dei - tajne porozumienie?
Nowi
jezuici
poniższe
pogrubienia pochodzą ode mnie — Mariusz Agnosiewicz
Wystarczyło
dziesięć lat, by Opus Dei (Dzieło Boże) stało się jedną z najprężniej
działających organizacji katolickich w Polsce.
W
ośrodkach tej organizacji pojawiają się osoby z pierwszych stron gazet: Marek
Jurek, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Jarosław Sellin,
były rzecznik rządu, Kazimierz Ujazdowski, minister kultury, a także
osoby z tzw. środowiska pampersów. Ranga Opus Dei — jak kiedyś zakonu
jezuitów — nie wynika z pozycji zakonników, lecz z prestiżu społecznego ich
wychowanków i słuchaczy. W Hiszpanii Opus Dei stało się kuźnią kadr dla
gospodarki, banków, dyplomacji. Czy podobnie będzie w Polsce?
Opus
Dei przypisuje się olbrzymi wpływ na życie polityczne takich państw, jak Hiszpania,
Portugalia czy Włochy. Dziennik „Le Nouvel Observateur"
przytaczał w połowie lat 90. wypowiedzi ludzi biznesu, którzy twierdzili, że
jest to kuźnia "bezwzględnych karierowiczów", ukształtowanych
rygorami średniowiecznej dyscypliny, dlatego skutecznych. Członkowie i sympatycy organizacji uważają, że to opinia krzywdząca. Nie są
karierowiczami, nie działają też w sposób tajny. Fakt przynależności do
Opus Dei jest znany w środowisku rodzinnym i zawodowym — wyjaśnia Rafael Gomez
Perez, który napisał książkę poświęconą dziełu.
Erhard
Gasda, Ślązak od lat związany z Opus Dei, przyznaje, że obecność
przedstawicieli elit wśród członków i sympatyków organizacji jest regułą, a nie wyjątkiem. Dodaje, że z Opus Dei sympatyzują w Polsce głównie
przedstawiciele prawicy. — Cieszymy się, jeśli nasi członkowie
interesują się polityką. W dziele o polityce rozmawia się jednak
sporadycznie, zawsze w kontekście wiary. Nas interesuje, czy członkowie żyją
życiem sakramentalnym — tłumaczy Gasda. Marek Jurek z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który bierze udział w niektórych spotkaniach, zapewnia, że
orientacja polityczna nie ma dla tej organizacji większego znaczenia. — Opus
Dei nie narzuca żadnych poglądów politycznych. Znam ludzi działających
razem w tej organizacji, mimo że ich poglądy polityczne się wykluczają — mówi.
Opus
Dei jest w historii Kościoła zjawiskiem bez precedensu. Idea księdza
Josemarii Escrivy de Balaguera była tyleż prosta, co rewolucyjna. Opus Dei miało
być drogą do świętości przede wszystkim dla świeckich. Dobrze oddaje to
opowieść z początków działalności organizacji. Kiedy ks. Escriva
skonstatował, że żaden spośród trzech założycieli Opus Dei nie pali,
polecił jednemu z nich zacząć palić papierosy, bo — jak się wyraził -
jedna trzecia ludzkości pali. Był nim jego późniejszy następca, Alvaro del
Portillo. Popielniczki do dziś są stałym elementem wyposażenia ośrodków
Opus Dei na całym świecie.
Na
spotkaniach i rekolekcjach organizowanych przez Opus Dei, na przykład w domu
dzieła przy ulicy Górnośląskiej w Warszawie, w ośrodku dla kobiet przy
Filtrowej czy w dworku w Bożej Woli koło Mińska Mazowieckiego (nieruchomości
te są własnością dzieła), pojawiają się nie tylko przedstawiciele elit,
ale też „zwykli ludzie". Rafał Smoczymski, wydawca książki
Vitorio Messoriego o Opus Dei, podkreśla, że jest to organizacja skierowana również
do przeciętnych katolików. Co więcej, fakt, że sympatyzują z nią wpływowe
osoby, jest powodem do dumy, ale nie ostentacji. — Organizacja nigdy się nie
chwali, że należą do niej znane osoby — mówi Smoczyński. W rzeczywistości
większość osobistości nie zgadza się na ujawnianie ich związków z Opus
Dei. Do kontaktów z mediami kierowani są wyłącznie tzw. zwykli ludzie.
Osoby publiczne, do których zwróciliśmy się z pytaniem o przynależność do
Opus Dei, odmawiały. Tłumaczyły, że atmosfera, jaką się stwarza wokół
Opus Dei, czy przypisywanie tek organizacji wielkich wpływów, mogą zaszkodzić
urzędom, które sprawują. Pojawienie się członków Opus Dei w kręgach
polityki rodzi bowiem zwykle (tak było w Hiszpanii, Argentynie, Chile) oskarżenia o wywieranie przez organizację potajemnych wpływów.
Pierwsi
członkowie Opus Dei odwiedzili Polskę w połowie lat 70. Kiedy 26 czerwca 1975
r. zmarł Josemaria Escriva, organizacja była już obecna w kilkunastu krajach i liczyła około 60 tys. członków. Wpływowi polscy sympatycy dzieła są
bardziej dyskretni, choć na spotkaniach bywa kilku posłów, przedstawiciele
mediów, a także niektórzy bankowcy. Surowe zasady obowiązujące w tej
organizacji sprawiają, iż nie każdy może zostać jego członkiem, mimo że
bardzo tego chce. Dzieło proponuje bowiem nowy model religijności, oparty na
ascezie i osobistym wysiłku. Liczą się także cechy przydatne w codziennym życiu:
punktualność, rzetelność i dyscyplina. Ludzie biznesu należący do Opus Dei
rezygnują z wyszukanej konsumpcji i odmawiają sobie wygód.
-
Opus Dei zachęca ludzi do życia zgodnego z prawem boskim i naturalnym -
przekonuje Joaquin Navarro Valls, rzecznik Watykanu i jeden z członków tej
organizacji. Oznacza to, że dzieło zachęca swoich członków do porzucenia światowych
uciech, co umożliwi im skupienie się na pracy, karierze, rodzinie. Członkowie
Opus Dei mają być skuteczni (jak jezuici), kompetentni, dobrze wykształceni,
zdyscyplinowani. Mają przeczyć wizerunkowi katolika-obskuranta, koncentrującego
się na obrządku.
Joanna
Piliszek, wieloletnia członkini, podkreśla, że w Opus Dei bardzo ważna jest
indywidualna opieka księży nad wiernymi — poświęcają im kilkakrotnie więcej
czasu niż proboszczowie w parafiach. Joanna Piliszek studiowała fizykę na
Politechnice Warszawskiej, kiedy w ręce wpadła jej „Droga" błogosławionego
Escrivy de Balaguera. Przeczytała ją jednym tchem, a potem zaczęła chodzić
na rekolekcje i dni skupienia prowadzone przez dzieło. Od oficjalnego Kościoła
różni te spotkania brak dystansu między księżmi i wiernymi, skupienie na
dialogu i roztrząsanie konkretnych dylematów wiernych.
Członkowie
Opus Dei pomagają sobie w sytuacjach kryzysowych, także finansowo dotyczy
to również polityków i biznesmenów. W ciągu dnia często się modlą,
odmawiają różaniec, czytają brewiarz bądź liturgię godzin. Księża prałatury
dbają, by nawet powtarzane po raz tysięczny te same modlitwy były odmawiane z zaangażowaniem. Dom przeciętnego członka dzieła nie różni się od innych
polskich mieszkań — jedynym śladem przynależności do dzieła jest obrazek
przedstawiający ks. Escrivę.
Opus
Dei jest jedyną organizacją katolicką na świecie, która ma status prałatury
personalnej. Oznacza to, że jest ona swego rodzaju diecezją bez terytorium,
jednak z własnym biskupem. Obecnie prałatem dzieła jest Javier Echevarria.
Wierni prałatury podlegają również biskupowi lokalnemu.
Opus
Dei najprężniej rozwija się w środowiskach akademickich. Dysponuje
już kilkoma akademikami w różnych
miastach Polski, na przykład w Warszawie i Lublinie. Podobnie
jak kiedyś jezuici, stawia na kształcenie. W kilku krajach prowadzi własne, wysoko oceniane uczelnie, na
przykład Uniwersytet Nawarry w Hiszpanii. Ksiądz Prieto
nie ukrywa, że jest jego marzeniem, by również w Polsce powstała szkoła wyższa
prowadzona przez dzieło. Na razie członkowie i sympatycy dzieła mogą
korzystać ze stypendiów umożliwiających kształcenie się w Hiszpanii.
-
Chrześcijaństwo od początku skierowane było do wszystkich, ale o jego
powodzeniu w pierwszych wiekach zadecydowało przede wszystkim zaangażowanie
elit — mówi
Erhard Gasda. Opus Dei
chce być szkołą katolickich elit, które znalazłyby receptę na postępujące
zeświecczenie Zachodu, na jego wtórną poganizację.
Cezary
Gmyz
Wprost, 7 stycznia 2001
« Opus Dei (Publikacja: 27-07-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1479 |
|