|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Ludzie, cytaty » Voltaire » Fragmenty dzieł » Kandyd
Kandyd w Republice Jezuickiej w Paragwaju [2] Autor tekstu: Wolter
Wreszcie, ukazała się ich oczom piękna łąka
poprzecinana strumieniami. Podróżni zsiadają, aby popaść wierzchowce.
Kakambo namawia pana aby się pokrzepił, i sam daje przykład. „Jakże
chcesz, powiadał Kandyd, abym jadł szynkę, kiedy oto zabiłem młodego
barona, i skoro przeznaczeniem moim jest nie oglądać już pięknej Kunegundy?
na co mi przedłużać nędzne dni, skoro mam je wlec z dala od niej, w zgryzocie i rozpaczy?" Tak powiadając, wziął się wszelako do jedzenia. Słońce
miało się ku zachodowi. Zbłąkani podróżni usłyszeli jakieś krzyki, jak
gdyby kobiet. Nie wiedzieli, czy krzyki te wyrażają ból czy radość; ale
zerwali się spiesznie, zdjęci niepokojem i przestrachem, tak naturalnym u wędrowców w nieznanym kraju. Pokazało się, iż krzyczały dwie nagie dziewczyny, które
biegły chyżo skrajem łąki, gdy dwie małpy pomykały za nimi, kąsając je w pośladki. Kandyda zdjęła litość, u Bułgarów nauczył się strzelać tak
celnie, iż umiałby zestrzelić orzech w gęstwinie nie tknąwszy ani
listeczka. Chwyta swą hiszpańską dubeltówkę, pociąga za cyngiel i zabija
obie małpy.
"Bogu niech będzie chwała, drogi Kakambo, ocaliłem
je z wielkiego niebezpieczeństwa: jeśli popełniłem grzech zabijając
inkwizytora i jezuitę, okupiłem go w zupełności ratując życie tym dziewczętom.
Może to są córy znakomitego rodu: kto wie, ta przygoda
gotowa nam wiele pomóc w tym kraju".
Byłby mówił dalej, ale język mu skołczał, skoro ujrzał,
jak dziewczęta zaczęły czule ściskać nieżywa małpy, oblewać łzami ich
ciała i wstrząsać powietrze okrzykami najżywszej boleści. „Nie
spodziewałem się takiej dobroci serca", rzekł wreszcie do Kakamby;
tamten zaś odpowiedział: „Ładnie się pan spisał, drogi panie; zabiłeś
oblubieńców tych oto panienek. — Oblubieńców! czyż podobna? chyba żartujesz,
Kakambo, jakże temu dać wiarę? — Drogi panie, odparł Kakambo, pan się
wiecznie wszystkiemu dziwi; czemu zdaje ci się tak szczególne, iż, w niektórych
krajach, mogą istnieć małpy, cieszące się względami pięknych dam? toć małpa
to ćwierć człowieka, jak ja ćwierć Hiszpana. — Ach! odparł Kandyd,
przypominam sobie że słyszałem od Panglossa, jako niegdyś zdarzały się
podobne wypadki; z takich krzyżowań (powiadał) powstały egipany, fauny,
satyry; wielu znakomitych mędrców starożytności stwierdziło podobne fakta;
ale brałem to wszystko za bajki. — Przekonał się pan teraz, odparł Kakambo,
że to szczera prawda; widzisz jak się na to zapatrują osoby, którym
wychowanie nie zaszczepiło pewnych uprzedzeń. Ale obawiam się, aby te damy
nie ściągnęły nam na głowę kłopotu".
Te roztropne uwagi skłoniły Kandada, iż opuścił łąkę i zagłębił się w las. Spożył, z wiernym Kakambą, wieczerzę, po czym
obaj, nakląwszy do syta inkwizytora, gubernatora i barona, usnęli na posłaniu z mchu.
Obudziwszy się, uczuli że nie mogą się poruszać; a to
iż, w ciągu nocy, Uszaki, mieszkańcy taj krainy, którym poszkodowane damy
zdradziły obecność przybyszów, skrępowali ich łykiem. Ujrzeli dokoła
siebie z pięćdziesięciu Uszaków, nagich, zbrojnych w strzały, maczugi i siekiery z krzemienia; jedni rozpalali ogień pod ogromnym kotłem, inni
gotowali rożen, a wszyscy krzyczeli: „Jezuita! Jezuita! pomścimy się i podjemy sobie smacznie; na rożen jezuitę; na rożen jezuitę!"
„Przepowiadałem, drogi panie, wykrzyknął smutnie
Kakambo, że te dziewuchy spłatają nam jakiego figla". Kandyd, widząc
kocioł i rożny, zawołał: „Z pewnością upieką nas, albo ugotują.
Ach, co by rzekł mistrz Pangloss, gdyby widział jaką jest natura ludzka w pierwotnej czystości? Wszystko jest dobre; niech i tak będzie; ale wyznaję,
że bardzo jest ciężko postradać Kunegundę i skończyć na rożnie Uszaków".
Kakambo nie tracił nigdy głowy. "Nie rozpaczaj pan, rzekł do zgnębionego
Kanydyda; znam po trosze narzecze tych ludów, pogadam z nimi. — Nie omieszkaj,
rzekł Kandyd, przedstawić im, jak nieludzkim okrucieństwem jest gotować
ludzi i jak to jest niechrześcijańskie.
— Panowie, rzekł Kakambo, chcecie zatem skosztować dziś
jezuity? to bardzo pięknie; nic słuszniejszego, niż poczynać sobie w ten
sposób z nieprzyjaciółmi. W istocie, prawo naturalne uczy nas zabijać bliźniego;
nie inaczej postępuje się na całym obszarze ziemi. Jeśli nie korzystamy z prawa zjadania ich, to dlatego że mamy pod dostatkiem innych smacznych potraw:
ale panowie nie posiadacie zapewne tych samych zasobów co my. To pewna, iż
lepiej zjeść wroga samemu, niż oddać krukom i wronom owoc zwycięstwa. Ale
panowie, nie chcielibyście wszak zjadać swoich sprzymierzeńców? Sądzicie, iż
nadziejecie na rożen jezuitę, a tymczasem upieklibyście jeno swego obrońcę,
wroga waszych wrogów. Co do mnie, urodzony jestem w waszym kraju; ten jegomość
jest moim panem: nie tylko nie jest jezuitą, ale dopiero co zgładził jezuitę i te szaty są jego łupem; oto przyczyna omyłki. Aby się przekonać o prawdzie, weźcie jego suknię, zanieście ją na granice królestwa los
padres;
powiecie się, czy mój pan nie zabił oficera-jezuity. Zabierze to nieco czasu;
ale zawsze starczy go na tyle, aby nas zjeść bez apelacji, jeśli się
przekonacie że skłamałem. Natomiast, jeśli powiedziałem prawdę, zbyt
dobrze znacie prawo narodów, obyczaje i kodeksy, aby nas nie ułaskawić".
Mowa ta trafiła Uszakom do przekonania; wyprawili dwóch
znaczniejszych ze szczepu, iżby się wywiedzieli o prawdzie. Posłowie wywiązali
się z zadania z całą przemyślnością i wrócili niebawem przynosząc dobre
wieści. Uszaki rozwiązali jeńców, uczęstowali smakołykami i odprowadzili aż
do granic swej dziedziny, krzycząc radośnie: „Nie jezuita! nie
jezuita!"
Kandyd nie mógł się uspokoić z podziwu nad sposobem w jaki odzyskali
wolność. „Cóż za naród! mówił, co za ludzie! co za obyczaje! gdybym
nie był miał szczęścia przekłuć brzucha bratu Kunegundy, zjedzono by mnie
do tej chwili bez pardonu. Ale, koniec końców, pierwotna natura jest dobre,
skoro ci ludzie nie tylko mnie nie zjedli, ale podjęli serdecznie, upewniwszy
się że nie jestem jezuitą".
1 2
« Kandyd (Publikacja: 02-08-2002 Ostatnia zmiana: 06-10-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1659 |
|