« Państwo i polityka Kilka uwag o dyskryminacji niekatolickiej części społeczeństwa Autor tekstu: Mirosław Woroniecki
O przejawach dyskryminacji niekatolickiej tj. innowierczej, bezwyznaniowej,
ateistycznej czy agnostycznej części społeczeństwa polskiego napisano już
wiele artykułów, udzielono wielu wywiadów, a nawet zrobiono kilka reportaży
telewizyjnych. I co z tego wynikło? Kompletnie nic.
Na pytanie dlaczego uważający
się za liberalnych i cywilizowanych politycy, prawnicy, działacze społeczni
nie widzą jaskrawej niesprawiedliwości i nierówności chociażby w fakcie
finansowania kościołów, w tym przede wszystkim Kościoła katolickiego z budżetu
państwa, a więc również przez niekatolicką część społeczeństwa
polskiego, doprawdy nie wiadomo.
Nie jest także zrozumiałe dlaczego Trybunał
Konstytucyjny z uporem godnym lepszej sprawy uchyla się od oceny prawnej niektórych
aspektów stosunków państwa z Kościołem jak np. kwestii dotyczących tzw.
zwrotu, a tak naprawdę uwłaszczenia kościoła na nieruchomościach gminnych
czy też utrwala szczególną ochronę
uczuć religijnych w prawie karnym poprzez normę art. 196 k.k. wskazując na
rzekomo ich wyjątkowy charakter powiązany z wolnością sumienia i wyznania (
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 07.06.1994 r.).
Zagrożenie surową karą do
dwóch lat pozbawienia wolności w wypadku obrazy uczuć religijnych w formie
znieważenia publicznego przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego
do publicznego wykonywania praktyk religijnych opisane w wyżej wskazanym
przepisie w połączeniu z publiczno-skargowym tj. prowadzonym z urzędu ściganiem
sprawców takich przestępstw pozostaje w jaskrawej dysproporcji z ochroną
prawno-karną zniesławienia (art. 212 k.k.) czy zniewagi ( art.216 k.k.).
Pomijając niższą sankcję za popełnienie obu podstawowych typów tych przestępstw,
to ściganie ich następuje w przeciwieństwie do publicznoprawnego trybu ścigania
za przestępstwo z art.196 k.k. w drodze prywatnoskargowej.
Dla porządku
jedynie, gdyż jest to pytanie raczej retoryczne wypada zapytać o równoważną
ochronie uczuć religijnych ochronę uczuć ateistów czy też wyznawców
innych, a mianowicie nie religijnych światopoglądów.
Zakładając,
że godność człowieka uznaje się za zasadę ustrojową i ogólną wartość
konstytucyjną, a ponadto traktuje
jako normę podstawową porządku prawnego, a ludzie reprezentują różne
przekonania i wartości — w tym
wywiedzione ze źródeł niereligijnych, to jest rzeczą oczywistą logicznie,
że chroniona powinna być godność wszystkich ludzi tj. wszystkie uczucia i wyznawane światopoglądy powinny podlegać równej ochronie prawnej.
Teoretyk liberalizmu Leonard T. Hobhouse już sto lat temu w swojej książce
zatytułowanej „Liberalism" (Wyd. Williams & Norgate), pisał że nie
powinno być sprzeczności pomiędzy wolnością, a równym dla wszystkich
prawem będącym istotą wolności i implikującym równość. Stąd -jak pisał
Hobhouse — wynika żądanie niezależności od władzy państwowej i funkcjonujących w państwie instytucji. Takimi instytucjami są niewątpliwie
Kościoły, których realny wpływ na władze odpowiada w naszych czasach
rzeczywistemu ich znaczeniu w danym społeczeństwie, pozwalającemu narzucać
rozwiązania korzystne nie tyle nawet dla wyznawców tych religii ile dla konkretnych
instytucji kościelnych.
W Polskiej rzeczywistości już na początku lat dziewięćdziesiątych
rozpoznawanie spraw o rozwód przekazane zostało sądom wyższej instancji
(obecnie są to sady okręgowe), wprowadzona została do prawa rodzinnego
anachroniczna instytucja separacji, właściwa jedynie katolickim zasadom
moralnym, a uporczywy sprzeciw środowisk konserwatywnych przeciwko regulacji
prawnej związków partnerskich jest w mojej ocenie przejawem zdecydowanej
obrony koncepcji prawnych właściwych państwu patriarchalnemu, konserwatywnemu i wyznaniowemu.
Taka postawa, której egzemplifikacją jest przekonanie o niedopuszczalności aborcji, zapłodnienia in vitro, uznania prawnego związków
homoseksualnych — dla niekatolickiej części społeczeństwa ( gdyż jak
rozumiem prawdziwy katolik nawet by nie pomyślał o popełnieniu tak godnego
potępienia grzechu ) jest nie tylko jej dyskryminacją, ale i wyrazem arogancji
wyznawców jednej religii uważających się za lepszych, czy też wyższych
moralnie jak i zaprzeczeniem idei cywilizowanego państwa liberalnego.
Podwójna
moralność funkcjonariuszy Kościoła z jednej strony uwarunkowana doktrynalną
seksofobią, z drugiej stanem faktycznym jaki ujawniany jest przez
środki masowego przekazu tj. aferami seksualnymi w wykonaniu księży jak i zwykłymi będącymi na porządku dziennym związkami heteroseksualnymi osób
duchownych, utrwala relatywistyczny i ograniczony charakter etyki katolickiej o jakim pisze prof. M. Środa w ostatnim numerze „Polityki".
W tym samym
numerze Waldemar Kedaj w artykule „Kaplica sekstyńska" opisuje seksofobiczny
problem kościoła, hipokryzję i podwójną moralność prowadzącą, czy raczej
stwarzającą nieprzezwyciężoną pokusę popełniania grzechów. Konstatując więc,
że prawo pozytywne oznacza różne rzeczy dla różnych ludzi, a więc
akceptowana przez jednych norma prawa karnego np. art.152 kk
penalizująca przerwanie ciąży za zgodą ciężarnej jest
nieakceptowana i stanowi opresję dla osoby nie podzielającej nauki Kościoła w tym względzie.
Może zatem należałoby postulować by zmiana powołanego
przepisu polegała na wprowadzeniu szczególnej kwalifikacji podmiotu przestępstwa
jaką jest wyznawanie wiary katolickiej, co prowadziłoby do następującego
brzmienia tego przepisu: „ Kto, będąc wyznania rzymskokatolickiego
za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy,
podlega karze…"
Jak to z powyższego
wynika, cały czas poruszamy się w zakresie kolizji podstawowych,
konstytucyjnych wartości tj. wolności sumienia, religii i przekonań, wyrażania
swoich poglądów i życia zgodnie ze swoimi wartościami. Tradycyjnie tylko państwo
neutralne światopoglądowo może rozwiązać ten dylemat, państwo liberalne
pozostawiające swoim obywatelom decyzję o wyznawanej religii, światopoglądzie,
sposobie życia i realizacji prawa do szczęścia. Państwo szanujące
podmiotowość jednostki i jej niezbywalne prawa w tym prawo do wolności, godności,
równości i szczęścia tak jak
dzieje się to w krajach zachodnioeuropejskich , a obowiązujące prawo ma to
poszanowanie zabezpieczać stwarzając podstawę do ingerencji właściwych
organów w razie jego braku.
W przeciwnym wypadku należałoby stworzyć system, w którym jedna -
wyznaniowa część społeczeństwa żyłaby według innych zasad, w tym
odmiennych regulacji prawnych dotyczących prawa karnego, rodzinnego i cywilnego
niż część bezwyznaniowa, która nie byłaby zobowiązana do
finansowania instytucji kościoła, korzystała z nie wyznaniowego systemu
szkolnictwa, opieki zdrowotnej i socjalnej. W mojej ocenie trzeba mieć odwagę
jasnego stawiania problemu absolutnie zasadniczego tj. czy jest społeczna zgoda
na budowę liberalnego państwa neutralnego światopoglądowo, co zakładałoby
rezygnację ze wszelkich form regulacji i restrykcji prawnych wywodzących się z norm religijnych, filozoficznych, ideowych czy światopoglądowych, czy też
takie porozumienie jest nieosiągalne.
W wypadku gdy brak jest akceptacji dla
budowy państwa neutralnego światopoglądowo, dyskryminowane części społeczeństwa
mają w pełni uzasadnione powody do tworzenia własnego, niezależnego systemu
społecznego i prawnego. Aktualny stan proponowanych ewentualnie przez polityków
zmian zasadniczo nie polepszy sytuacji, nie zmieni utrwalających się obyczajów
przekształcania uroczystości państwowych w religijne, nie przeszkodzi zrównaniu
nauki religii w szkołach z edukacją z zakresu przedmiotów naukowych, nie
zapobiegnie wysyłaniu do komunii dzieci przez rodziców obojętnych religijnie
bądź wręcz niewierzących, ani nie spowoduje że Prezydent RP nie będzie się
spotykał z pielgrzymkami rolników w kościele i przestanie pełzać na
kolanach z okazji świąt religijnych.
W tym miejscu można zapytać — czy wystarczy przyznać prawo do aborcji,
antykoncepcji i in vitro, wprowadzić możliwość zawierania związków
partnerskich i parytety oraz zastąpić zaświadczenia oświadczeniami, aby w Polsce zapanował duch swobody i liberalizmu? Zdecydowanie nie.
W polskiej myśli
liberalnej z wiadomych względów słabo zakorzenionej w polskiej tradycji
politycznej brak było miejsca dla praw jednostki, a mówiąc ściślej dla praw
pozaekonomicznych w sferze wolności, sumienia, przekonań i szczęścia. Polscy
liberałowie początku lat 90-tych rozumieli przez wolność praktycznie wyłącznie
wolność w sferze gospodarki i związane z nią wolności słowa, podróżowania
czy też wyborów politycznych — co sprzyjało umacnianiu się światopoglądu
konserwatywnego w jego narodowo — wyznaniowej wersji, a także narastania
przypadków jawnej i ukrytej dyskryminacji zarówno w zakresie orientacji
seksualnej jak i płci, religii i światopoglądu.
Polski liberał tkwiący w etosie „Solidarności", a naprawdę pogardzający ideą solidaryzmu społecznego i korporacjonizmu nie odróżniał się specjalnie od pozostałych polityków tego
obozu i tak jak oni zawarł swoisty
pakt o współpracy z Kościołem w zamian za akceptację dla głębokich reform
gospodarczych . W ten sposób w sprawach o podstawowym znaczeniu dla wolności
jednostki zignorował liberalne preferencje na rzecz doraźnych korzyści
wynikających z faktu uczestniczenia we władzy, a z czasem
przeszedł na pozycje konserwatywne sprawując władzę z obskuranckim i politycznie obrotowym ugrupowaniem wiejskiego aparatu władzy. Ze wstydem właściwym
dezerterom, na forum Parlamentu Europejskiego występuje w konserwatywnym klubie
partii ludowych.
Dzisiejszy liberalizm również i pod ciężarem krytyki
lewicowej powinien stanąć w obronie jednostki i jej praw, nadrobić dystans
stracony do rozwijającej się myśli liberalnej. Powinien jednostkę postawić
ponad wspólnotą i to nie tylko tą wyznaniową, konserwatywną ,ale każdą
nawet wspólnotą pracowników najemnych.
Konsekwentny liberał zawsze będzie za
dopuszczalnością aborcji, antykoncepcji, za możliwością korzystania z in
vitro, za równością płci, za wolnością przestrzeni publicznej od znaków,
symboli, obrzędów, a nawet od obecności duchownych w szatach liturgicznych w czysto świeckich państwowych uroczystościach, które tracą przez taką
obecność swój świecki charakter.
Konsekwentny liberał nie udzieli
odpowiedzi na pytanie np. o zakres dopuszczalności aborcji, bo ten zakres wynikać
może jedynie z uwarunkowań medycznych, zdrowotnych lub społecznych — z konieczności ochrony matki i jej interesów istotnych subiektywnie dla niej, a nie z obowiązującego prawa.
Nie ma usprawiedliwienia dla wkraczanie przez państwo w sferę prywatnych wyborów jeżeli nie jest to uzasadnione ochroną innych
jednostek przed istotnym naruszeniem ich życia, zdrowia, godności czy też
istotnych interesów majątkowych.
Ewentualne wkroczenie państwa np. w sprawy
rodziny może więc być usprawiedliwione wyjątkową koniecznością ochrony
jej członków ( słabszych, maltretowanych, niezaradnych ) czyli w wypadku występowania
konfliktu dla którego rozstrzygnięcia państwo jest powołane.
W zakresie
rozwiązywania konfliktów potrzebne są i parytety i przeciwdziałanie przemocy
,a przede wszystkim tak jak w każdej sytuacji naruszającej równowagę czy wręcz
równość podmiotów współczesny liberalizm oddziaływać ma poprzez edukację
na każdym poziomie i poprzez edukację pozaszkolną
za pośrednictwem środków masowego przekazu.
Szczególna pozycja
jednostki wymaga również podejmowania działań nakierowanych na wyrównanie
szans życiowych — co zasadniczo jest historycznym postulatem
socjaldemokracji, a więc słuszne byłoby w ty miejscu pytanie i o minimum
socjalne i o opiekę społeczną i różne
systemy preferencji np. w przyjmowaniu na państwowe wyższe uczelnie,
udzielaniu dotacji i pomocy w rozpoczynaniu działalności gospodarczej, ulg i zasiłków.
W liberalnym projekcie państwa neutralnego światopoglądowo nie można
pominąć traktowanych całościowo i w związku z gospodarką spraw socjalnych,
ale kluczem do wszelkich zmian w każdej praktycznie proponowanej wersji jest
przeprowadzenie zmian w finansowaniu Kościoła katolickiego w Polsce, o których
szeroko wypowiadał się dr Paweł Borecki w wywiadzie udzielonym „Krytyce
Politycznej" pt. "Konieczna jest
reforma finansowania Kościoła",
zamieszczonym na stronach internetowych „Krytyki Politycznej". Autor słusznie
zauważył, że wprowadzenie opodatkowania wyznawców poszczególnych religii na
rzecz ich Kościołów prawdopodobnie raz na zawsze rozwiązałoby problem ich
dominacji w życiu społecznym i państwowym, ale nawet finansowanie poprzez
system akredytywy podatkowej stosowany m.in. we Włoszech czy Hiszpanii znacznie
polepszyłby sytuację nie tylko w zakresie finansów publicznych lecz przede
wszystkim samopoczucie dyskryminowanej niekatolickiej części społeczeństwa.
« Państwo i polityka (Publikacja: 09-06-2011 )
Mirosław WoronieckiAdwokat, specjalista prawa gospodarczego, cywilnego i prawa karnego gospodarczego, historyk doktryn politycznych i prawnych, doradca organizacji pozarządowych. Przewodniczący Rady Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dwie lewice | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1885 |