|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Listy i opinie Chcesz być grzeczny? Udawaj razem z nami… Autor tekstu: Jacek Tabisz
W trakcie jednej z niedawnych rozmów opisując postać papieża Jana
Pawła II użyłem słowa „pajac" wywołując tym oburzenie nie tyle
wiernych katolików, co nastawionej na polityczną poprawność, mniejszościowej
na szczęście, grupki ateistów. Starałem się naprawić mój błąd i do
grona pajaców dorzuciłem też Dalajlamę i Sathya Sai Babę, lecz nie pocieszyło
to moich adwersarzy. Dlaczego
tak się dzieje? Otóż używając tak nieładnych słów na określenie
charyzmatycznych przywódców duchowych przekraczam pewne tabu społecznego
szacunku, a także, jak zauważyli politycznie poprawni mniejszościowi ateiści
(mniejszościowi wśród ateistów), nie wykazuję się wyższością moralną w dyskusji z ociemniałą od oparów wiary masą. Czyli, byłbym grzeczny i kulturalny, czując się w każdym swoim słowie lepszym od ciemnogrodzkiej masy
wierzącej w wielkość papieży i dalajlamów i dowodząc swojej wyższości
wyniosłym udawaniem, iż szanuję owych ociemniających ją typów (pajaców).
Daleki
jestem od tego. Każdy ma jakieś wady, istnieje też wiele nałogów. Nikt nie
jest doskonały. Wielu ludzi choruje na uzależnienie od religii, albo też
pozwala sobie zbyt często na bezmyślność w tym względzie. Nie oznacza to
jednak, iż mam prawo z poczucia wyższości wobec takich osób (wyższość
moralna politycznie poprawnego) być grzecznym, połyskliwym kłamcą. Nie, to są
ludzie tacy sami jak ja. Jeśli w czymś się mylę, każdy ma prawo zwrócić
mi uwagę. Czułbym się źle, gdyby udawał, że mam rację co do największych
absurdów, jak przy osobie psychicznie chorej, której nie należy doprowadzać
do irracjonalnego szału.
Oczywiście
nie mam zamiaru, kupując pączki, czy kasując bilet w autobusie stwierdzać
„poproszę pączki, a Jan Paweł II (czy też Sathya Sai Baba) był
pajacem". Nie! Ale gdy dochodzi do dyskusji światopoglądowej, nie mam
zamiaru obrażać mojego rozmówcy traktując go jak osobę chorą psychicznie,
której należy ustępować co do najgorszych nawet bzdur, byleby nie wpadała w szał, który można uśmierzyć tylko odpowiednim środkiem chemicznym. Tym
bardziej nie rozumiem politycznie poprawnych ateistów, którzy uznają, iż
moje nazywanie absurdów po imieniu jest niewłaściwe i czyni mnie „postacią
plebejską" wobec „moralnego szlachectwa wzorcowego ateisty".
Dlaczego
uważam, iż Jan Paweł II, czy Bhagavan Sathya Sai Baba byli pajacami? Otóż
obydwaj panowie uważali się albo za boga monoteistycznego, albo za szczególnie
wyróżnionego reprezentanta boga monoteistycznego wobec jego stworzeń. Czynili
to na bazie starożytnych tekstów, nigdy nie podważając ich prawdziwości,
lecz całymi garściami korzystając z ich przesłania. Dawało im to władzę,
potęgę i sławę. Obydwaj byli przekonani o własnej nieomylności. Jan Paweł
II robił publiczne show, wobec milionów oczarowanych przez siebie i przez
system, zwany religią katolicką, w którym działał. Każde słowo, które
wypowiedział wobec wielbiącego tłumu, stawało się wielkie. Nie przeczył
temu, cieszyło go to. Nawet zwykły tekst o kremówkach, który u normalnej
osoby przeszedłby bez echa, w ustach następcy boga na ziemi stał się dla tłumu
legendą, która przetrwa w pamięci długie wieki. Pajac Jan Paweł II nie
przeczył temu uwielbieniu, lecz umiejętnie je podsycał. Nawet dla osób żyjących w złudzeniu, iż chrześcijaństwo jest prawdą, owo podsycanie uwielbienia
przez nieomylnego „reprezentanta Jezusa na ziemi" powinno być alarmujące.
Bhagavan
Sathya Sai Baba osobom związanym z cywilizacją Zachodnią z pewnością wydaje
się śmieszniejszy i bardziej żałosny od Jana Pawła II. Co bardziej jeszcze
dziwaczne, osobom, które wielbią Jana Pawła II Sathya Sai również najczęściej
wydaje się żałosny, co jest tylko i wyłącznie dowodem albo bezmyślności,
albo kulturowego rasizmu. Sathya Sai Baba był bardzo podobną postacią do Jana
Pawła II. Korzystając z mechanizmów istniejącej i nie poddawanej krytyce
religii (w tym przypadku hinduizmu), tanimi sztuczkami zyskał sobie u tłumów
boską cześć, której nie przeczył, ale którą umiejętnie wygrywał i rozgrywał. Sztuczkami Jana Pawła II było na przykład rekordowe tworzenie świętych,
do sztuczek Sathya Sai Baby należało zwykłe kuglarstwo, w jakimś sensie
bardziej niewinne i na swój sposób ciekawe, od wyświęcania osób niekiedy
współpracujących z faszystowskimi zbrodniarzami.
Na
obydwu zmarłych już panach ciążą podejrzenia dotyczące krzywdzenia ludzi i wykorzystywania bezpodstawnej, a ogromnej władzy. Moje określenie „pajac"
wypływa zatem z tej samej potrzeby, która kazała Chaplinowi zrobić komedię o Hitlerze, w której aktor grał główną rolę. Nie chodziło tu o bagatelizowanie możliwych nadużyć mężczyzny, któremu na podstawie wyssanej z palca ideologii dostała się bezgraniczna władza nad wieloma osobami. Chodziło
tu o obnażenie tak wielkiej i opartej na moralnej próżni siły. Gdy miliony
ślepców podążają za swoim guru, papieżem, czy führerem, śmiech i satyra są
najlepszą bronią. Dlatego słowo „pajac" wydaje mi się lepsze od słowa
„szarlatan", czy „psychopatyczny megaloman".
Wracając
do głównego tematu tego eseju, aby zachować polityczną poprawność, nie urażać
„uczuć religijnych" etc., należałoby mówić o takich osobach jak Jan
Paweł II czy Sathya Sai Baba w taki sposób, jakby aktywnie się wierzyło w ich boskość. Innym wyjściem jest staranne unikanie jakichkolwiek uwag na ich
temat i milczenie, gdy rozmowa ruszy już „centralnie" w ich stronę. Jak możemy
sobie wyobrazić, nie zawsze jest to możliwe. Dlatego, drodzy teiści i politycznie poprawni ateiści — nie będę udawał, iż osoba uznająca się
za (pół)boga na bazie klechd pasterzy krów i kóz, których możliwą
prawdziwość obalono już tysiące razy od każdej strony, nie jest pajacem.
Jest nim. Jan Paweł II był pajacem, a nie namiestnikiem Jahwe na ziemi. Sathya
Sai Baba był pajacem, a nie najwyższym bogiem, moim i twoim stwórcą. Nic w tych postaciach nie zasługuje na szacunek, nie powstrzymywana megalomania zatarła
jakieś ewentualne dobrodziejstwa czynione mimochodem i na marginesie. Jeśli
poza satyryczną pogardą miałbym czuć coś jeszcze wobec Jana Pawła II, czy
Sathya Sai Baby, to byłoby to współczucie wobec szaleńców, których nikt
nie leczył, za to wielomilionowe tłumy podsycały ich megalomanię. Nie można
się tak znęcać nad osobami chorymi, o ile były one chore...
Od redakcji: Publikuję tekst Jacka Tabisza z pewnymi
oporami. Doskonale wyobrażam sobie esej pod tytułem: „Jan Paweł II — boży
komediant", natomiast nie jestem pewien co do akceptowalności rzucenia słowa
„pajac" w luźnej dyskusji. Jest to wówczas określenie używane
jako zamierzona obraza (zarówno osoby, do której to się odnosi, jak i poniekąd
rozmówcy, który wcześniej mówił o niej z szacunkiem). Kiedy Autor rozwodzi
się w tym felietonie nad prawem do użycia tego określenia sprawa już wygląda
nieco inaczej. Odchodzi od obelgi, przechodzi do wykorzystania tego samego słowa
w innym, znacznie bardziej nasyconym sensem znaczeniu.
Rzecz warta dyskusji. (A.K.)
« Listy i opinie (Publikacja: 27-06-2011 Ostatnia zmiana: 29-06-2011)
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1954 |
|