|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Religiologia
Biologia przekonań [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W The Times pisano: "Doświadczenia
sacrum — czy dotyczą muzułmanów, buddystów, chrześcijan, czy też wyznawców
New Age — są zaskakująco podobne. Niektórzy naukowcy twierdzą, że przeżycia
mistyczne są tworem mózgu. (...) Uważa tak Pascal Boyer, profesor
antropologii na uniwersytecie waszyngtońskim, w książce zatytułowanej 'Wyjaśnienie
istoty religii' (...) Równie prowokacyjny charakter mają badania Michaela
Persingera z Laurentian University w Ontario. Opracował on metodę
opracowywania uniesień religijnych lub 'odczuwania czyjejś obecności'. Polegała
ona na poddawaniu mózgów ochotników działaniu niezbyt silnego pola
elektromagnetycznego, zwanego 'wibracją Thomasa', od nazwiska badacza który je
odkrył. Czterech na pięciu uczestników doświadczenia, którym nałożono
kask magnetyczny, doznało mistycznego przeżycia. Persinger jest
przekonany, że gdy ktoś czuje się uduchowiony, jego mózg podlega
miniaturowej burzy elektrycznej podobnej do wibracji Thomasa".
Persinger dodaje: "Wszystko to wydarzyło się w laboratorium. Ludzie ci
wiedzieli, że się w nim znajdują. Czy możecie sobie państwo wyobrazić co
się dzieje, kiedy takie doświadczenie przychodzi późno w nocy na kościelnej
ławce, w meczecie albo synagodze?"
Wśród przeżyć wywołanych tymi
stymulacjami zanotowano m.in. uczucie, że obok z tyłu stoi jakaś czująca
istota, wrażenie unoszenia się, zniekształceń ciała, silne emocje (niektórzy
płakali), niektórzy poczuli dotyk Boga, inni wpadli w przerażenie i opowiadali o demonach i złych duchach. Dziennikarz Ian Cotton doświadczył
wizji z dzieciństwa, wizyty w świątyni mnichów tybetańskich (związane z pobudzeniem hipokampu, powiązanego z pamięcią autobiograficzną).
Owe „burze elektryczne" w mózgu, coś
podobnego do delikatnej wersji napadów epileptycznych, mogą być wywołane wpływem
zmian w polu magnetycznym Słońca, trzęsień ziemi, w wyniku braku snu, urazów
psychicznych, postu, dłuższych stanów lękowych i stresogennych, w czasie śmierci
klinicznej, i t.p.
Neuroteologiczne
refleksje
Niektórzy ulegają pokusie, aby badania
tej gałęzi nauki ekstrapolować na kwestię istnienia boga, ale nie jest to całkiem
słuszny wniosek. Tygodnik Newsweek pisał: "Czy
Bóg istnieje tylko w naszych głowach? Na to pytanie stara się odpowiedzieć
nowa dziedzina nauki — neuroteologia".
Jest to niesłuszne, gdyż pytanie takie nie stoi przed neuroteologią, ani nie
jest ona w stanie na nie odpowiedzieć. Przedmiotem badań tej nauki są procesy
zachodzące w mózgu w czasie przeżyć religijnych oraz wpływ owych procesów
na te przeżycia. Rozważania dotyczące boga pozostają w gestii filozofii,
tyle, że neuroteologia dostarczy bardzo istotnych argumentów dla owych rozważań
(kolejna okazja wykorzystania przez nauki humanistyczne dorobku nauk
przyrodniczych). Jednak przez fakt, że zakładając w laboratorium na głowę
odpowiedni hełm odtworzyć można całe bogactwo uniesień mistycznych, czy też
za pomocą światła stroboskopowego „wywołać" epifanię Jezusa Chrystusa,
nie można sformułować teorii naukowej o nieistnieniu boga.
Innym
nieporozumieniem jest twierdzenie, iż neuroteologia twierdzi, że w głowach
naszych są jakoby kodowane treści wiar religijnych. Nie jest więc prawdą to
co pisze w Naszym Dzienniku Stanisław Krajski: „Gdy uruchomimy płat
ciemieniowy występujemy z Kościoła katolickiego i zostajemy reprezentantami
jednej z religii panteistycznej np. hinduizmu." Otóż treści tworzy nasz
intelekt na bazie wiedzy jaką posiada, interpretując religijne przeżycie.
Dlatego zbieżne przeżycia religijne są podstawą dla wielu różnych wiar.
Całkiem zasadnie
można jednak wyciągać z tego nasuwające się wnioski. Kiedyś uważano, że
uczucia religijne, które bardzo często pobudzają odpowiednie kształtowanie
przekonań, rodzą się i istnieją w ludzkiej świadomości niejako samoistnie, z pewnością niezależnie od naszego organizmu, czyli od biologii. Gdyby ktoś
sformułował czterysta lat temu hipotezę, że w mózgu można wydzielić jakieś
obszary odpowiedzialne za uniesienia religijne, spłonąłby jako heretyk na
stosie przy wtórze pieśni chwalących wielkość boga. Dziś wiadomo, że przeświadczenia
te nie są samoistne, lecz są ściśle powiązane z procesami zachodzącymi w mózgu.
Prawdopodobnie niedługo ludzie wierzący zaakceptują generalnie ten fakt, lecz
chwycą się innego wytłumaczenia: zgadzamy się wprawdzie, że w mózgu
zachodzi „religijna chemia", lecz wierzymy w to, że „moduł religijny"
został nam zaszczepiony przez boga, że bóg urozmaicił nam sposób przekazu
prawdy o sobie samym, że zrezygnował z drogi prostych wrażeń zmysłowych, bo
jak mówi Pismo: "Wchodźcie przez ciasną
bramę!". Zrezygnował też z oddziaływania na
nasz intelekt, czym jednocześnie potwierdził słowa św. Pawła z pierwszego
Listu do Koryntian, rozdział pierwszy. Miast tego skonstruował nam w mózgu
skomplikowaną aparaturę, w której poprzez sieć neuronów, neuroprzekaźników,
„wycisza" płat ciemieniowy mózgu, byśmy poczuli jednotę z nim i aktywuje
pole Broca, byśmy słyszeli jego głos w nas samych. Na tej podstawie łaska uświęcająca
może zyskać naukowe wyjaśnienie jako odpowiednio wysoki poziom dopaminy w mózgu,
która zabija w nas sceptycyzm, a tym samym niedowiarstwo, które mogłoby się
pojawić normalnie w sytuacji kiedy pole Broca nazbyt się nam zaktywizuje i usłyszymy
„głos Boga".
Innym sposobem może być kwestionowanie
tych wniosków na gruncie koncepcji idealizmu subiektywnego bądź zbliżonego
doń: nauka gromadzi jedynie fakty, nie podobna rozstrzygać o związkach
przyczynowych między nimi, które są poza zasięgiem naszego poznania, gdyż z rzeczywistości poznajemy jedynie fenomeny realnych obiektów, a nie same
obiekty. Wiązałoby to się jednak z koniecznością zerwania z panującym dziś
realizmem kościelnym. Już przed półwieczem jeden z jezuitów antycypował
odpowiedź na naszą kwestię: "...gdy przyrodnik nie będzie wychodził
poza granice, jakie mu narzuca charakter jego metod eksperymentalnych, będzie
musiał powiedzieć, że zależność wyższych zjawisk psychicznych od podłoża
materialnego jest faktem, nic natomiast nie będzie mógł powiedzieć o naturze
tej zależności, to znaczy nie będzie mógł tłumaczyć tej zależności ani w sensie materialistycznym, ani w sensie spirytualistycznym, gdyż ten problem
może być rozwiązany tylko przy pomocy filozoficznych metod badawczych" [ 5 ].
Chodzi o to, aby takie kwestie pozostawić rozstrzygnięciom kościoła.
Jest tylko jeden
dylemat w tym wszystkim: skoro wiadomo, że inny człowiek odpowiednią
stymulacją może wywołać te przeżycia, to skąd wiadomo, że i wszystkie
inne nie mają równie przyziemnej proweniencji? Fundamenty wiary ów „moduł
religijny" mocno podmywa. Na jakiej podstawie można teraz sądzić, że dana
aktywizacja religijna mózgu ma nadprzyrodzone pochodzenie, a nie na przykład
jako wpływu zakłóceń elektromagnetycznych w mózgu? Jedna rada: wierzyć,
mocniej wierzyć...
Nowy status religii
Człowiek religijny mógłby oczywiście
powiedzieć, że ta właściwość mózgu jest „boskim implantem" który
wszczepił swym wybranym Bóg. Jednak owa „aplikacja Boga" ma również
swoje naturalne wyjaśnienie i przyczyny. A. Newberg i D'Aquillio piszą: "Gdy w naszej świadomości
zacierają się granice między naszym „ja" a światem zewnętrznym
sprzyja to poczuciu jedności z innymi, tworzy poczucie wspólnoty i zespolenia.
Tłumaczyłoby to, dlaczego uczucia religijne mogą być czynnikiem pomagającym
przetrwać prymitywnym plemionom. Tłumaczyłoby to również dlaczego naturalna
selekcja dążyła do wykształcenia w mózgu ośrodka religijnego..." Tłumaczy
to również często pojawiające się opinie religioznawców, że religia związana
jest już z samymi początkami cywilizacji, społeczeństw. Dr Persinger
wskazuje na inne jeszcze funkcje „religijnego modułu": "Doświadczanie
religijnych egzaltacji miało znaczenie dla przetrwania. Pozwalało ono
ludzkiemu gatunkowi przetrwać klęski głodu, zarazy i największe okresy
grozy. Kiedy następowały takie okresy mężczyźni i kobiety, którzy mogli się
zatopić się w schizofrenicznym zamroczeniu, kontynuowali budowanie,
planowanie, nadzieje…"
Czy jest więc religia utylitarystycznym
produktem ewolucji człowieka? Czy kiedyś zaniknie, jak piersi mężczyzny,
pozostawiając w naszym mózgu coś takiego jak kość ogonowa na końcu pleców?
Trudno o tym wyrokować, można co najwyżej składać życzenia i deklaracje światopoglądowe
na ten temat. Andrew Newberg, naukowiec z Filadelfii, mówi: "Mózg
jest skonstruowany w taki sposób, żeby doświadczał duchowości i religijności.
Dopóki nie zajdą głębokie zmiany w mózgu, a nie nastąpi to zapewne prędko,
religijność będzie częścią naszego życia".
Jedno jest pewne: religia utraci bardzo
wiele, bo w znacznym stopniu straci swój mistyczny i tajemniczy czar. Można różnie
to oceniać, lecz trudno o tym wątpić. Dokładnie tak samo dokonało się
odarcie z mistyki uczucia miłości. Mitologia miłości była przyjemną bądź
porywającą formą dla naszych popędów i biologiczno-gatunkowej predestynacji
prokreacyjnej. Dziś rozebrano wszystko na części pierwsze. Wprawdzie różnie
wartościuję obie mitologie, lecz zgadzam się, że w każdym przypadku
demitologizacja zmienia istotnie charakter danej sfery ludzkiego życia. Religia
traci swój dawny status. Staje się kategorią instrumentalną. Nie rozważamy
już jej prawdziwości, lecz funkcjonalność. To jest czy spełnia pozytywne
role społeczne, a jeśli tak to jakie i jak je wykorzystać najlepiej?
Czy Radio Maryja psuje mózg?
Czasami słyszy się, że religijni ludzie
żyją dłużej. Pytanie jednak: jak żyją? Czy z religijnymi uniesieniami nie
jest tak jak z innymi używkami, które przy pewnych dawkach zaczynają być
szkodliwe (oczywiście pomijając ewentualne kwestie dotyczące prawdziwości
religijnych przekonań)? Wolter pisał, że popadnięcie w głęboką religijność
zepsuło Pascala. Chciałbym jedynie postawić takie pytanie, gdyż brak mi
wiedzy, aby na nie odpowiedzieć.
Otóż niedawno uczeni dowiedli szkodliwości
schizofrenii dla mózgu. Zespół z University of California w Los Angeles oraz z National Institute of Mental Health z wykorzystaniem techniki rezonansu
magnetycznego (MRI) prowadził regularne badania mózgu u młodych osób, u których
rozwijała się schizofrenia. Analiza obrazu, prowadzona za pomocą najnowszych
komputerowych technik, pozwoliła zaobserwować, że w mózgach pacjentów z rozwijającą się schizofrenią początkowo zniszczeniu ulega 10 proc. istoty
szarej w ciemieniowym rejonie mózgu. W ciągu kolejnych 5 lat zniszczenia
rozszerzały się i objęły cały mózg. Największe rozmiary utraty tkanki
nerwowej były związane z najsilniejszymi objawami schizofrenii takimi, jak
halucynacje wzrokowe i słuchowe oraz inne zachowania psychotyczne i depresja. [ 6 ]
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 5 ] za : Kołakowski, Szkice o filozofii katolickiej, PWN 1955, s.248 « Religiologia (Publikacja: 08-10-2002 Ostatnia zmiana: 16-07-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1955 |
|