|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Kultura wyczerpania czy czerpania? Autor tekstu: Agnieszka Pawłowska
Czy
słuchając muzyki współczesnych artystów macie czasem wrażenie, że gdzieś
już to słyszeliście? Oczywiście, że tak i to zapewne dość często. Czy
kultura jest dziś naprawdę na ideowym wyczerpaniu? Jest z nią aż tak źle,
jak się nam wydaje?
Wielu
zwolenników i popularyzatorów wyznaje poglądy Waltera Benjamina, które zawarł w jednym ze swoich najpopularniejszych szkiców, ''Dzieło sztuki w dobie
reprodukcji technicznej". Jego teoria, mówiąca o tym, jakoby technologia
wyniszczała piękno i ową tajemniczą ''aurę'' dzieł sztuki, wydaje się być
łatwa do zaobserwowania w rzeczywistości. Masowe powielanie dzieł sztuki i ich często pozbawione świadomości konsumowanie, napawa odrazą nie tylko tego
niemiecko-żydowskiego filozofa, ale także samych artystów, którzy widzą
powolny rozkład kultury wyższej, na koszt tej niskiej. I choć sami ową
kulturą masową i ''tanią'' rozrywką się brzydzą, nie mają żadnej władzy
nad tym, by się od niej odciąć. W dobie tak szybko rozwijającej się
komunikacji społecznej oraz internetu, nie sposób nie brać udziału w kształtowaniu
kultury masowej. Co ważne — powstała ona z naszej chęci czynnego udziału w jej kształtowaniu.
Dlaczego
zatem pchamy się w tworzenie czegoś, do czego brak nam wiedzy i kompetencji?
Sztuka, jak ukazują w ''Dialogu o sensowności uprawiania estetyki''
profesorowie Morawski i Kołakowski, przeznaczona powinna być ludziom nie tylko
posiadającym usystematyzowaną wiedzę na jej temat, ale też tym, którzy
posiadają warsztat wyniesiony ze szkół artystycznych. Jak mówi profesor
Leszek Kołakowski, ''artysta, który nie potrafi przezwyciężyć szkoły,
ujawnia tym samym, że jest artystą miernym, ale dla każdego artysty szkoła
jest niezbędna, ponieważ wyrażanie siebie w sposób autentyczny może się
dokonać tylko przez świadomie negatywne samookreślenie wobec zastanych sposobów
wyrażania''.
Ja
odbiorca. Ja twórca
"Namnożenie''
się odbiorców w kulturze jest niemalże proporcjonalne do wyrastania, niczym
grzyby po deszczu, artystów we wszystkich dziedzinach sztuki. Media i ich rozwój
sprawiają, że dotarcie do sztuki wszelkiej maści, ba, nawet stworzenie czegoś,
co wcale nie musi być dziełem, i tak znajdzie głosy zachwytu. Nie tylko masy
korzystają z dobrodziejstw mediów elektronicznych, bo któryż z poważnych
artystów nie ma dziś swojej strony internetowej?
Sieć
może być zbawieniem i dla bardziej wyrafinowanego odbiorcy, służąc mu jako
mapa po świecie kultury. Tej jednak trzeba po prostu szukać z nieco większym
wysiłkiem niż rozrywki, którą spotkać możemy, otwierając pierwszą lepszą
stronę. Ale tym właśnie wedle Benjamina, i nie tylko, jest kultura wyższa -
czymś trudno dostępnym i przeznaczonym nie dla każdego. Nie można zatem
jednoznacznie stwierdzić o szkodzie, jaką technologia poczyniła wobec kultury
wyższej, tak jak nie można, moim zdaniem, sprowadzać jej jedynie do kwestii
finansowej. Nie tylko pieniądz i dostępność stanowi czynnik jej wyższości,
ale pewne nieuchwytne i trudne do zdefiniowana
wartości estetyczne.
Co z tego, kiedy możemy wybrać się do Luwru i oglądać najbardziej znany zbiór
dzieł sztuki na świecie, kiedy nasza wiedza na temat estetyki i sztuki równa
się zeru? Co prawda, mamy tu do czynienia z więzią i autentycznością, o której
pisze w swoim szkicu Walter Benjamin, nie są to jednak czynniki zupełnie
wystarczające do zrozumienia dzieła. Słynna ''Mona Lisa'' Leonarda da Vinci,
którą możemy zobaczyć w Luwrze, stała się dziś popkulturowym obiektem
czci, który wyłączył niejako jej walory artystyczne. Te za to są coraz częściej i głośniej przez krytyków sztuki negowane. Oczywiście, niebywałe zasługi
mają tutaj media oraz sztuka współczesna, która bezlitośnie drwi sobie z kanonów, bawiąc się nimi, wyrywając je z kontekstu i doprowadzając do
absurdu. Użyte niegdyś przez Johna Bartha określenie ''literatura
wyczerpania'' zdaje się pasować nie tylko i do samej literatury, a także i innych dziedzin sztuki. Zresztą hasło te szybko zrobiło zawrotną karierę w kręgach artystów wszelkiej maści, którzy terminem tym zaczęli niemalże
bronić się przed krytyką mediów i publiczności, zarzucających im coraz częściej
wtórność i artystyczną nudę.
Najciekawszym i najbliższym memu sercu przykładem współczesnego zabawiania się kanonami i czerpaniem pełnymi garściami z przeszłości jest muzyka, która dziś nawet
dla przeciętnego słuchacza, szczególnie tego starszego, może być idealnym
przykładem kolokwialnego powiedzenia, że „tak naprawdę wszystko już było."
Śmietnikiem
popkultury być...
Zjawiskiem,
które doskonale obrazuje te czasy jest choćby amerykańska piosenkarka o włoskich
korzeniach — Lady Gaga. Ta nie bojąca się przyznać do swoich
„inspiracji" artystka, jest swojego rodzaju śmietnikiem współczesnej
popkultury, za który sama omen nomen się uważa. Od początku swojej kariery
konsekwentnie przebiera w najróżniejszego rodzaju stylach i gustach, mieszając
ze sobą dosłownie wszystko — od rocka po jazz i na gotyku kończąc. Oczywiście
tą różnorodność muzyczną wsadza w popowe opakowanie, które łatwiej jest
sprzedać typowemu słuchaczowi. Wszystko to przeistacza w parodię, zabawę i ironię. Niczego nie bierze na poważnie. Co ciekawe jej eksperymenty nie kończą
się jedynie na muzyce, ale wręcz przeciwnie — to na niej się dopiero
zaczynają. Bo Gaga to także instytucja, która „produkuje" pomysły
na modę, zachowanie czy wizerunek. Sprawnie wykreowany kicz, sprzedaje jako
sztukę, bo jak sama twierdzi chce pełnić rolę „młota, który będzie
wbijał ludziom do głowy, że pop to też sztuka". Ale to przecież
uwodnili już przed nią Madonna czy Michael Jackson. Gaga ma jedynie zaszczyt
kontynuować ich dzieło, przez co od początku kariery jest do Królowej i Króla
Popu porównywana. Sama powoli rozsiada się owym tronie, który jeszcze kilka
lat temu bezapelacyjnie zajmowała Madonna.
Świat i media nie protestują, bo Lady Gaga dała muzyce rozrywkowej to, czego od
wielu lat jej brakowało — świeżości, kontrowersji, szaleństwa. Gaga
zapewnia nam to wszystko wręcz w nadmiarze. Nawet zatwardziali krytycy oddają
nieraz honor jej pomysłom i połączeniom jakich ima się artystka. Choć
wszystko co robi za każdym razem mocno ociera się o kicz, jest to kicz podany
na pięknej tacy. To właśnie Lady Gaga (bądź też ludzie, którzy pomagają w kreowaniu jej wizerunku, bo nie oszukujmy się — na pewno ich posiada) , a nie inne artystki, są tematem prac naukowych czy nawet kursów uniwersyteckich
jakie tworzone są miedzy innymi na uczelniach w USA.
Kopiować
każdy może...?
Czy
jej sukces wynika z nudy jaka w popie panował od dobrych kilku lat czy też
nie, jest to niewątpliwie postać godna uwagi głównie ze względu na błyskawiczny
sukces jaki osiągnęła w zaledwie trzy lata, a na który Madonna czekała
prawie 10 lat. Oczywiście czas w jakim obie panie tworzyły ma wielkie
znaczenie. Gaga jest artystką You Tube, My Space czy innych portali społecznościowych,
jakich jeszcze kilkanaście lat temu nie było. Media elektroniczne pozwoliły
jej na szybkie wejście na szczyt, a teraz ich umiejętne wykorzystywania
pozwala jej na nim pozostać. Jeżeli dziś swoje lata świetności przeżywałby
Michael Jackson, to pewnie on pierwszy doszedłby do miliarda wyświetleń
swoich teledysków w serwisie You Tube, niż Lady Gaga, której jakiś czas temu
udało się dokonać tego czynu.
Nie
brak oczywiście pod adresem piosenkarki ostrych, a czasem wręcz miażdżących
słów krytyki. Jak pisze krytyczka kultury Camila Paglia, Gaga to sztucznie
wykreowana i przerysowana postać, której gwiazda tak jak szybko zapłonęła,
tak równie szybko zgaśnie, ciągnąc za sobą na dno muzykę pop.
Feministyczna dziennikarka dodaje też:
"Każda
piosenka, teledysk i występ Gagi jest poddany teatralizacji, radykalnie
przerysowany, by zdusić ludzką wyobraźnię. Gaga reprezentuje pop totalitarny — chce mieć władzę nad wszystkimi aspektami twórczości i pragnieniami
odbiorców. Fantazja ludzi, ich nieprzewidywalne i zmieniające się potrzeby są
dla niej groźne. Dlatego stara się je tłamsić, używając hiperformy.''
Innym
razem oskarża Lady Gagę o zwyczajną kradzież pomysłów innych artystów:
„Wszystko,
co do tej pory pokazała, było użyciem cudzych pomysłów, bezwzględnym
recyklingiem, który jeszcze niedawno nazywano pospolitym złodziejstwem. Ale
czasy się zmieniły, a wirtualnemu robotowi trudno zarzucać kradzież. (...)
Przebojowe piosenki i towarzysząca im oprawa to wyniesiona na piedestał
tandeta — camp poddany gloryfikacji, uświęcony akceptacją najmłodszych
odbiorców, którzy nie mają dość wiedzy, by przejrzeć trik. Nowe dzieci
popu nie znają historii. Świat zwala im na głowę tyle atrakcji, że nie mają
czasu wyobrazić sobie niczego poza "tu i teraz"
Ostre
słowa feministki nie są jedyną naganą jaką Lady Gaga otrzymała od krytyków. W podobnym tonie o piosenkarce wypowiadało się już wielu cenionych naukowców z nauk humanistycznych, dziennikarzy czy nawet innych artystów. Argumenty
przeciw piosenkarce są coraz poważniejsze: promowanie seksizmu i stereotypów
płciowych, degradacja wizerunku kobiety w kulturze czy nadmierne epatowanie
seksualnością, która w konsekwencji prowadzi do zanikania granic wyznaczonych
przez kulturę i tradycję. Nie ma się zatem co dziwić kiedy feministki
obruszają się, widząc półnagą Gagę, która krzyczy do fanów ze sceny by
poczuli się wolni i wyzwoleni.
Podobnie
było z Madonną; może i obie nie są pięknościami, jednak każda z nich
sukces okupiła własnym ciałem i seksualnością, a nie na tym przecież wedle
feministek ma polegać równouprawnienie. Gaga choć wolna i wyzwolona, sama uwięziona
jest w wizerunku kobiety, która nie wyjdzie z domu bez butów poniżej 15 cm
koturna czy makijażu. Zawsze może przekonywać i tak właśnie zresztą robi,
że to jaką ją widzimy na scenie czy w teledyskach jest nie tylko jej
scenicznym wizerunkiem, ale także nią samą. Nie kłóci się to jednak z argumentami, że artystka promuje się za pomocą seksualności tak nachalnie i ekspansywnie jakby nie miała już innych pomysłów na pokazanie siebie.
GaGa
jak Coca Cola
W
Polsce zatwardziałą przeciwniczką twórczości i działalności Lady Gagi
jest dziennikarka pisząca między innymi dla "Rzeczpospolitej'' -
Paulina Wilk. Ta wprost nazywa ją wrogiem publicznym numer jeden, twierdząc,
że Gaga to tylko marna kopia Madonny, która poza kontrowersyjnymi zachowania
nie ma słuchaczowi nic do zaoferowania. Nieco błędne staje się to myślenie
zważywszy na fakt, iż muzyka artystki bije dziś wszelkie rekordy popularności.
Choć
najnowsza płyta „Born This Way" nie zbiera aż tak pochlebnych
recenzji jak jej poprzedniczki, krążkowi i tak udało się w przeciągu
zaledwie tygodnia od dnia premiery sprzedać ponad 2 miliony egzemplarzy swojego
albumu, a obecnie liczba ta oscyluje w granicach 5 milionów. Dziennikarze chętnie
polemizują z ta liczbą, tłumacząc, że fani i tak kupią wszystko co
sygnowane jest jej pseudonimem. Takim argumentem posługuje się polski
dziennikarz Wojciech Przylipiak, w swojej recenzji płyty dla
„Dziennika", pisząc:
"Lady
Gaga niespecjalnie musi się przejmować tym, co nagra, bo jej fani i tak kupią
wszystko, co nosi jej inicjały. Amerykanka nie funkcjonuje już w świecie jako
wokalistka, tylko jako marka, jak chociażby Coca-Cola albo Madonna.''
Dalej
porównuje samą Gage do Davida Hasselhoffa, twierdząc, że artystka skończy
bardzo szybko w podobnym gronie, jak ta, której kicz już się znudził:
"David
swoją dotychczasową karierą i wyglądem zapracował na niepoważne
traktowanie. Gdyby nawet założył najdroższy garnitur i zaśpiewał dla ofiar
trzęsienia ziemi w Japonii, nie pozbędzie się swojego drewnianego,
plastikowego emploi. Podobny problem może mieć szybko GaGa. Okrywanie się mięsem i tańce w staniku mogą szybko spowodować, że nie będzie brana poważnie. Od
tego krok do stania się pośmiewiskiem.''
Czy
Madonna była wyśmiewana kiedy zakładała na siebie słynny spiczasty stanik
albo roznegliżowana paradowała po scenie i nie tylko? Gwiazda takiego formatu
zawsze miała swoich przeciwników, którzy z uporem maniaka chętnie zwalczają
nieco bardziej drażniących ich artystów. Szczególnie rzecz ta się tyczy środowisk
katolickich, które czują się obrażane przez wypowiedzi, teksty czy teledyski
Gagi czy Madonny. Dziennikarze także nie pozostają im dłużni — czasem wręcz
uporczywie brną w swojej niechęci do artystek, co na dłuższą metę staje się
uciążliwe.
Wspomniana Paulina Wilk, pisząc recenzję koncertu Prince’a na
Opene'rze śmiało stwierdziła, że to najważniejsze od dwóch lat wydarzenie
muzyczne od czasu występu Madonny, pomijając skrzętnie koncert Lady GaGi w naszym kraju z 2010 roku. Zważając na fakt jak wielkie zamieszanie spowodował
występ Gagi w Polsce jest to rzecz wynikając chyba jedynie z antypatii jaką
żywi żurnalistka do artystki. Co ciekawe ''Rzeczpospolita'' dla której pisze
Wilk, jest gazetą, która niezwykle często o Lady Gadze pisze...
Bądź
co bądź obie są mistrzyniami w nawiązywaniu do symboliki chrześcijańskiej i jej wyśmiewaniu albo parodiowaniu. Gaga do tego wykorzystuje ją nagminnie do
walki z homofobią, krzycząc do zebranych na koncertach fanów, że "Jezus
kocha wszystkich i gdyby żył to sam organizowałby parady równości''.
Gaga posunęła się dalej niż Madonna i swoją seksualność i popularność
wykorzystuje do walki o równouprawnienie. Woli jednak powalczyć z wrogiem już
leżącym — chrześcijanie to łatwy cel, od lat stojący pod obstrzałem środowisk
LGTB. Natomiast jej wypowiedzi o krajach islamskich gdzie przecież na
homoseksualistach wykonuje się egzekucje, są niezwykle stonowane i rzadkie.
Podobnie zresztą było z Madonną — często zabawiała się krzyżami, raz je
paląc, raz sama się na nich krzyżując, zapewniając przy tym, że jest głęboko
wierzącą katoliczką i kocha Boga. Lady Gaga wykorzystuje niemalże identyczne
patenty Królowej Pop, czerpiąc garściami ze spadku jaki otrzymała od
Madonny.
Czy
komukolwiek to przeszkadza? Nie, kiedy na scenie brak piosenkarek, o których można
by długo dyskutować przy kawie czy piwie. Gaga nam tę rozrywkę właśnie
zapewnia, mimo, że nawet niezbyt obeznany w historii muzyki słuchacz, dojrzy z jakich elementów jest stworzona artystka. Oczywiście zamyka się to w granicach kiedy nasze dyskusje dotyczą tylko i wyłącznie o muzyce
rozrywkowej, bo przecież grzechem byłoby miłośnikowi muzyki zatrzymywać się
na Lady Gadze...
« Kultura (Publikacja: 19-07-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2040 |
|