|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Senator Piesiewicz zamierza kandydować do Senatu Autor tekstu: Mirosław Woroniecki
W numerze 29 tygodnika
„Wprost" z dn. 18-24.07.br znajdziemy m.in. obszerny wywiad Tomasza Lisa z Senatorem RP, znanym
scenarzystą filmowym i byłym adwokatem Krzysztofem Piesiewiczem. Wywiad dotyczący nieprzyjemnej sprawy
szantażu na tle obyczajowym jakiemu ulegał przez ponad rok zbiegł się z ogłoszeniem przez niego
decyzji o startowaniu w wyborach, wywołując u jednych zażenowanie, a u innych głosy oburzenia, ale również
wyrazy poparcia tak dla samej decyzji jak i osoby senatora bądź w uznaniu dla dotychczasowego dorobku
artystycznego, bądź z koleżeńskiej solidarności. Sprawa Krzysztofa
Piesiewicza jest na tyle nieprzyjemna, że
nie należałoby jej w ogóle komentować tym bardziej im bardziej do środków masowego przekazu przenikały
pikantne szczegóły i materiały
filmowe obrazujące wymownie wyczyny senatora. W powiązaniu z zarzutami dotyczącymi posiadania i udzielania innym osobom narkotyku w postaci kokainy — wyraźnie
uprawdopodobnione materiałem filmowym opublikowanym przez „Super Express" na stronie internetowej — skłoniła
nawet Premiera D. Tuska do słusznego w pełni stwierdzenia, że nie wyobraża
sobie by
Krzysztof Piesiewicz dalej pełnił funkcje publiczne.
Jak rozumiem stwierdzenie to w sposób oczywisty zawiera myśl, że
człowiek w stosunku do którego wysuwane są zarzuty karne
powinien w pierwszej kolejności poddać się w tym zakresie ocenie sądu, nawet jeżeli jest jednocześnie
pokrzywdzonym w efekcie tego zdarzenia.
W lutym 2010 roku Senat RP nie zdobył się jednak na uchylenie
immunitetu K. Piesiewiczowi, a Prokuratura umorzyła sprawę dotyczącą
narkotyków. Senat kolejny raz pokazał, że bardziej liczą się więzi
„klasy politycznej" niż rzetelny osąd
sprawy przez niezawisłe sądy. Decyzja taka wywoływała zdziwienie o tyle, że sprawa nie jest ani tak
oczywista jak wynikałoby to z publikowanych materiałów ani też senator nie jest osobą nie znająca
tajników wymiaru sprawiedliwości i praktyki sądowej w sprawach karnych K. Piesiewicz przez długie
lata był adwokatem w Zespole Adwokackim Nr 25 w Warszawie przy Placu Zbawiciela i prowadził praktykę w zakresie prawa karnego nie tylko jako obrońca w procesach politycznych, lecz także wielu sprawach
kryminalnych wykazując się szczególną biegłością w praktycznym stosowaniu
teorii prawa karnego.
Jednakże
nawet i decyzja Senatu nie skłoniłaby mnie do wypowiadania się w sprawie nie
dotyczącej przecież działalności
publicznej senatora i stanowiącej jego osobisty problem, gdyby nie niektóre
stwierdzenia zawarte w udzielonym wywiadzie
upubliczniającym przebieg zdarzeń wywołujące moje oburzenie brakiem szacunku dla inteligencji
czytelnika.
Senator tłumaczy ponad roczną zwłokę w zawiadomieniu organów ścigania o popełnieniu przestępstwa szantażu faktem, że nie uległ
podówczas szantażowi w sensie prawnym, lecz dopiero gdy pojawiła się rzeczywista groźba karalna tj.
próba szantażu w sensie prawnym. Fakt, że było to roku od czterokrotnego zapłacenia różnym osobom za
kompromitujące materiały nie ma dla niego znaczenia. Tłumaczy przy tym, że „ Za pierwszym razem nie
był to szantaż, bo "życzliwi" panowie przyszli oddać mi nagranie i niczym nie grozili." Przebieg
zdarzenia w czasie którego doszło do wykonania kompromitujących materiałów
podany przez K. Piesiewicza (niezależnie
od jego prawdziwości) jest niekonsekwentny, niezrozumiały i nielogiczny, albowiem kto umawia się z osobą, o której jak sam twierdzi miał podstawy sądzić, że jest osobą niezrównoważoną, zaprasza ją
do domu wraz z nieznajomą koleżanką i pije alkohol. Nic dziwnego że zaczyna się dziwnie zachowywać i jak
twierdzi przestaje kontrolować swoje zachowanie aż do utraty świadomości.
Zdecydowanie zaprzecza jednak,
iż pobierał narkotyki w jakiejkolwiek formie jednocześnie sugerując pełną utratę świadomości. Wyraźnie
wskazuje, że stał się ofiarą prowokacji jednocześnie insynuując działania
służb specjalnych, co w mojej ocenie
brzmi niepoważnie. Na zarzut dotyczący długotrwałego opłacania się przestępcom zdumiewająco
odpowiada, że chciał odkupić godność. Kto jak kto, ale senator Piesiewicz słynący z zamiłowania do
moralizowania zarówno w wystąpieniach publicznych jak i w swoich scenariuszach
filmowych, ten słynący z pretensji do pouczania innych adwokat wygłaszający kazania nawiedzonym tonem, powinien wiedzieć że godności i honoru nie można ani odkupić ani kupić. Po prostu się go traci tak jak
traci się wiarygodność.
Dezaprobatę musi budzić fakt, że senator nie chciał zachować pełnej
powściągliwości pokory i zdać się na ocenę sądu
wszechstronnie badającego w takich sprawach wszelkie dowody, lecz postanowił upublicznić swoją sprawę
jako element gry wyborczej mającej przynieść mu fotel senatora na następną kadencję, co jest słusznie
odbierane przez większość przeciętnych ludzi jako próba zapewnienia sobie bezkarności za osłoną
immunitetu. Zamiast pod wyrok sądu (możliwe przecież że uniewinniający)
woli poddać się — jak twierdzi — pod osąd wyborców, a przecież decyzja o startowaniu w wyborach wymaga nie tylko odwagi, ale przede
wszystkim rozwagi, prawości i honoru. Z jakim przekazem wyruszy senator do wyborców? Kto uwierzy, że
człowiek który dawał się szantażować przez tak długi okres (co prawda
tylko prywatnie ) następnym razem
nie stanie się obiektem skutecznego szantażu w sprawach publicznych? Jak wiarygodny jest polityk uciekający
od zmierzenia się z oskarżeniem jak równy z równym?
Osobiście nie byłbym w stanie dać zbornych odpowiedzi na wyżej
wskazane pytania dlatego niezmiernie zdziwiło mnie poparcie jakiego w środkach masowego przekazu udzielił senatorowi poseł Kutz w wywiadzie telewizyjnym w dniu 19.07.br.,
który powiedział, że co prawda nie rozumie ale popiera. Zdziwiły mnie wyrazy
poparcia ze strony Janiny
Paradowskiej, która jak twierdzi : „Popieram, bo przegadałam z nim wiele
godzin przez te 20 lat obsługi prac
Sejmu i Senatu", a poza tym zawsze na niego głosowała, gdy kandydował na senatora z Warszawy. Litością i współczuciem nie będzie się kierował komentator poranka Radia Zet — Michał Kobosko, a dziennikarz
Gazety Wyborczej Łukasz Lipiński — tak, bo ta sprawa nie miała związku z działalnością publiczną
senatora. A czy Państwo zagłosują na takiego kandydata?
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 22-07-2011 )
Mirosław WoronieckiAdwokat, specjalista prawa gospodarczego, cywilnego i prawa karnego gospodarczego, historyk doktryn politycznych i prawnych, doradca organizacji pozarządowych. Przewodniczący Rady Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dwie lewice | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2047 |
|