|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Światopogląd naukowy
Klatka czasoprzestrzeni, klatka umysłu [1] Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
Wszechświat jest ogromny. Jak wielki? W przestrzeni, jeśli w wielkich
skalach posiada krzywiznę dodatnią i jest skończony, rozciąga się przynajmniej
na dziesiątki-setki miliardów lat świetlnych. Jednakże coraz większa ilość
danych sugeruje, iż makroskopowo jest on (prawie) płaski, a zatem zapewne
nieskończony (nieskończony byłby także, gdyby jego krzywizna była ujemna). Jeśli
chodzi o wymiar czasowy, Wszechświat (przynajmniej w takiej postaci, w jakiej go
znamy) zaczął się około 13.7 miliarda lat temu w Wielkim Wybuchu (ang. Big
Bang), którego istotnym elementem była faza inflacji, czyli niewyobrażalnie
gwałtownego rozszerzania się (zwiększania rozmiarów przestrzennych). Co do
przyszłego trwania naszego Universum,
to, ponownie, jeśli wielkoskalowa krzywizna przestrzeni jest dodatnia, jego
ekspansja ulegnie wyhamowaniu, później odwróceniu, a w końcu, za co najmniej
kilkadziesiąt-kilkaset miliardów lat skończy on swoją egzystencję (przynajmniej w swej obecnej postaci) w Wielkim Zapadnięciu (ew. Wielkim Zgnieceniu, ang. Big
Crunch). Jeśli wielkoskalowa przestrzeń Wszechświata jest płaska (lub
zakrzywiona ujemnie), będzie się on rozszerzał wiecznie. Jeszcze dwadzieścia lat
temu uważano, że ekspansja ta będzie ulegać stopniowemu wyhamowaniu, choć nigdy
nie ustanie zupełnie. Ostatnio jednak coraz więcej dowodów zdaje się wskazywać,
że w istocie rozszerzanie się przestrzeni ulega przyspieszeniu (efekt ten
przypisuje się tak zwanej ciemnej energii).
Na marginesie, to, co możemy w jakikolwiek sposób dostrzec za pomocą np.
teleskopów, to oczywiście nie cały Wszechświat, a jedynie jego tak zwana
widzialna (obserwowalna) część. Wynika to z faktu skończonej, choć ogromnej,
prędkości światła, stanowiącej górną granicę szybkości przekazywania
jakichkolwiek sygnałów. Otóż po Wielkim Wybuchu światło zdążyło do nas dotrzeć
jedynie z pewnej skończonej części przestrzeni. Dodatkowo, im dalej od nas
znajdują się obserwowane obiekty, tym młodszymi je widzimy (w tym wcześniejszym
Wszechświecie wysłały do nas promieniowanie, które właśnie odbieramy). Tak zwane
promieniowanie tła, najstarszy (o ile mi wiadomo) obserwowany obecnie relikt
wczesnego Wszechświata zostało wyemitowane, gdy miał on jedynie około 300
tysięcy lat.
Jednakże, wszystko są to „szczegóły" na tyle techniczne i nieistotne, że
ze spokojnym sumieniem możemy powrócić do naszego początkowego stwierdzenia:
Wszechświat jest niewyobrażalnie wielki w przestrzeni i będzie istniał przez
niewyobrażalnie długi czas. Jakież więc niesamowite możliwości eksploracyjne,
eksploatacyjne czy wręcz populacyjne (zasiedleńcze) zdaje się on przed sobą
otwierać! Szacuje się, że obserwowalna część Wszechświata zawiera kilkaset
miliardów galaktyk. Różne galaktyki, w zależności od wielkości, mogą zawierać od
dziesięciu milionów (107) do biliona (1012) gwiazd.
Szacowana liczba gwiazd w widzialnym Wszechświecie — rzędu 1022 -
wymyka się wszelkiej (a przynajmniej mojej) wyobraźni. Istotna część spośród
tych gwiazd posiada własne układy planetarne. Potwierdzają to obserwacje
Kosmosu, chociaż ze względów technicznych większość odkrywanych planet jest
bardzo masywna (w rodzaju Jowisza i Saturna) i krąży w bezpośredniej bliskości
macierzystych gwiazd (które często bardzo się różnią od Słońca, na przykład
gwiazdy neutronowe). Niemniej ostatnio doniesiono o odkryciu planet o znacznie
mniejszej masie, porównywalnej z masą naszej planety. Wydaje się więcej niż
prawdopodobne, iż niektóre planety mniej lub bardziej przypominają Ziemię, i to
zarówno pod względem wielkości i struktury, jak i panujących na nich warunków,
np. występowania wody w stanie ciekłym (wynikają one także np. z odległości od
gwiazdy macierzystej, kształtu orbity, nachylenia osi obrotu, czasu obrotu
odpowiadającej długości dnia i czasu obiegu po orbicie odpowiadającej długości
roku). Przypuszczamy, że na wielu z takich planet doszło do spontanicznego
powstania fenomenu życia. W niektórych, przypuszczalnie (choć to nie takie
pewne) nielicznych przypadkach ewolucja organizmów żywych doprowadziła do
powstania istot obdarzonych inteligencją, psychiką i (samo)świadomością.
Przynajmniej niektóre z nich wytworzyły cywilizację naukowo-techniczną
umożliwiającą komunikację, wymianę wiedzy i wartości kulturowych. Nie pozostaje
nam więc nic innego, jak tylko poznawać nowe światy, odkrywać nieznane formy
życia, stawiać stopę na odległych globach, zasiedlać te, które się do tego
nadają, w końcu — prowadzić ożywioną wymianę informacji z „braćmi w rozumie" (w
większości przypadków, co wynika z czystej statystyki — starszymi braćmi w rozumie). Cóż za wspaniała, idylliczna wręcz perspektywa rozwoju ludzkości! Cóż
za ambitne i szczytne cele, jakie nasze rasa może sobie postawić! Zaiste,
jedynym naszym zmartwieniem może pozostać obawa, że nie dożyjemy tej ery
niesamowitych odkryć, wyzwań i osiągnięć.
A jednak, niezmiernie smutną prawdą jest, iż żyjemy (my, czyli zarówno
poszczególni ludzie, jak i cała ludzkość) w klatce, której rozmiary ograniczają
się do naszego najbliższego (w sensie kosmicznym) otoczenia. Fakt ten wszystkie
powyższe marzenia, wyzwania i plany czyni nieziszczalną mrzonką. Nie odwiedzimy i nie zasiedlimy innych światów. Nie poznamy zamieszkujących niektóre z nich
odmiennych form życia. Nie pogawędzimy sobie i nie wymienimy wiedzy i informacji z obcymi cywilizacjami. Zamknięci jesteśmy w klatce czasoprzestrzeni.
„Jak to?", mógłby ktoś zapytać. Przecież powszechnie wiadomym jest, że w przestrzeni nie ma żadnych ścian ani barier, że bez przeszkód da się w niej
podróżować w dowolnie wybranym kierunku. Owszem, można po drodze napotkać na
przykład masywną gwiazdę lub czarną dziurę, ale można je też w bezpiecznej
odległości wyminąć. Przestrzeni jest dość! Skąd więc niezbyt zrozumiałe
twierdzenie o klatce? Odpowiedź jest, wbrew pozorom, prosta, a brzmi ona:
odległości w przestrzeni pomiędzy obiektami astronomicznymi oraz prędkość
światła.
Prędkość światła, wynosząca około 300 000 km/s, to największa prędkość we
Wszechświecie, z jaką może poruszać się jakiś obiekt lub być przesyłana
informacja. Jest niewyobrażalnie wielka — w ciągu jednej sekundy światło
przebyłoby około 12 razy drogę z północnego bieguna Ziemi na południowy i z
powrotem. Z prędkością światła poruszają się pozbawione masy spoczynkowej fotony
będące kwantami promieniowania elektromagnetycznego. Cząstki elementarne
obdarzone masą (i złożone z nich obiekty) muszą poruszać się wolniej. Dodatkowo,
żeby rozpędzić taką cząstkę do szybkości zbliżonej do szybkości światła (jak to
się odbywa w akceleratorach i w przypadku niektórych obiektów/zjawisk
astronomicznych, takich jak supernowe czy gwiazdy neutronowe) potrzeba ogromnych
energii. Rozpędzenie do prędkości będącej istotnym ułamkiem prędkości światła
(kilka-kilkanaście procent) obiektów znacznie większych, takich jak statek
kosmicznych, wymagałoby iście astronomicznych nakładów energetycznych.
Dodatkowo, przy takich prędkościach zderzenie nawet z niewielkimi ziarenkami
pyłu w przestrzeni międzygwiezdnej doprowadziłoby do kompletnej destrukcji
takiego obiektu (ze względu na olbrzymią energię wyzwoloną w wyniku kolizji). Z powyższych przyczyn możliwość podróżowania w przyszłości statków kosmicznych z szybkością równą 10 % szybkości światła wydaje się bardzo optymistyczna. Dla
naszych rozważań załóżmy jednak, że jest to aż 50 % szybkości światła. W końcu
jest to ten sam rząd wielkości i wobec tego różnica nie jest zasadnicza.
Skoro więc, przynajmniej w zasadzie, nasze sygnały i my możemy się
poruszać z tak niewyobrażalnie wielką, „astronomiczną" prędkością, gdzie tkwi
problem? Polega on na tym, że odległości pomiędzy obiektami astronomicznymi są
jeszcze o wiele bardziej „astronomiczne". Wszechświat składa się prawie
wyłącznie z pustki. Średnia gęstość materii (uwzględniająca gwiazdy, planety,
pył międzygwiezdny itp.) wynosi w nim kilka atomów wodoru na litr (jest to
znacznie bardziej doskonała próżnia, niż ta wytwarzana w ziemskich
laboratoriach). Ciała niebieskie w rodzaju gwiazd rozmieszczone są niezmiernie,
niewyobrażalnie wręcz rzadko. Najbliższa gwiazda położona jest w odległości
około 4 lat świetlnych od Słońca. A więc, zgodnie z naszymi niezmiernie
optymistycznymi założeniami (podróż z 50% szybkości światła) żeby na nią
dolecieć potrzeba by było 8 lat (prawdopodobnie byłoby to co najmniej
kilkadziesiąt lat). Realistycznie (optymistycznie?) można ocenić odległość do
najbliższej gwiazdy posiadającą choć jedną planetę podobną do Ziemi na jakieś
kilkadziesiąt lat świetlnych. A zatem czas podroży na nią to jakieś sto lat lub
więcej. Powiedzmy (znowu raczej optymistycznie), że odległość do gwiazdy z planetą obdarzoną życiem jest dziesięciokrotnie, a do gwiazdy z planetą
zamieszkaną przez istoty inteligentne — stukrotnie większa. (Oczywiście wszelkie
takie oszacowania to w istocie wróżenie z fusów; ważne jest to, że stanowią one
raczej dolną granicę możliwych odległości). Zatem czas podróży na nie byłby
rzędu tysięcy do dziesiątków tysięcy (!) lat. Nawet światło biegłoby tam
przynajmniej kilkaset do kilku tysięcy lat — a więc jakakolwiek „rozmowa" czy
„wymiana informacji" byłaby czystą utopią. Jedynym, co pozostawałoby, to
jednostronne nadawanie. Ale skoro nam się „nie chce" / nie mamy pieniędzy / nie
widzimy potrzeby, to czemu miałoby się chcieć innym?
Oczywiście, zgodnie ze szczególną teorią względności, w obiektach
poruszających się czas płynie wolniej. W obiektach poruszających się z prędkością porównywalną z szybkością światła czas płynie znacznie wolniej.
Dysproporcja pomiędzy upływem czasu w układzie spoczynkowym (w stosunku do
danego punktu odniesienia) i poruszającym się (czyli stosunek czasu, który
upłynie w układzie spoczynkowym do czasu, który upłynie w układzie poruszającym
się) rośnie nieliniowo z szybkością, dążąc do nieskończoności gdy szybkość
zbliża się do szybkości światła. Tak więc, rozpędziwszy się do odpowiedniej
prędkości kosmonauta odczuwałby znacznie wolniejszy upływ czasu, niż ten na
planecie, z której wyleciał i na planecie, na którą się udaje. Czy nie
pozwoliłoby to mu przebyć w podróży w stosunkowo krótkim, w swoim subiektywnym
odczuciu, czasie?
Nic z tego. Sytuacja w szczególnej teorii względności jest symetryczna -
nie ma w niej wyróżnionego, „spoczynkowego" układu odniesienia. Z punktu
widzenia kogoś, kto pozostał na Ziemi, to on porusza się z ogromną szybkością w stosunku do kosmonauty, a zatem to jego
czas płynie wolniej. Jak to możliwe, przecież zakrawa to na jawny absurd? Otóż
szczególna teoria względności zajmuje się ruchem jednostajnym, czyli o niezmiennej prędkości, i jedynie do niego odnoszą się powyższe wnioski. W rzeczywistej sytuacji symetria zostanie złamana, ponieważ kosmonauta musi
najpierw przyspieszyć do ogromnej szybkości przy starcie, a następnie wyhamować
(zmniejszyć prędkość) przy lądowaniu. W wyniku tego „normalna" sytuacja zostaje
przywrócona i nasz kosmonauta doznaje odpowiednio długiego upływu czasu pomiędzy
wejściem do rakiety i postawieniem stopy na planecie docelowej.
1 2 3 Dalej..
« Światopogląd naukowy (Publikacja: 29-07-2011 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 41 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2080 |
|