Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.416.369 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Dzisiejszemu światu jest potrzebna nie tyle energia termojądrowa, ile raczej energia zamknięta w ludzkim sercu, którą trzeba wyzwolić."
 Filozofia » Etyka

Czy religia jest zła? [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Monika Kasińska

Taki tytuł nosi ostatni rozdział książki Alistera McGratha pt. Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa. Jest on ważny, ponieważ  jasno pokazuje, dlaczego McGrath nie poruszył kwestii innych religii w poprzednich rozdziałach. Niemniej musiał tak postąpić, aby móc przeprowadzić jakikolwiek racjonalny wywód. Fakt, że istnieje tak wiele religii, iż bez wątpienia nigdy nie będzie wiadomo, ilu bogów czczono i dlaczego, stanowi mocny argument przeciwko religii jako takiej, gdyż prowokuje do powstania dość nurtującego pytania: nawet jeśli byłby taki byt lub byty jak Bóg (pisany wielką literą) lub bogowie, to na jakiej podstawie można zakładać, że to właśnie ten bóg lub bogowie, w których Ty wierzysz (i każdy z Was) są tymi prawdziwymi?

Dla przykładu, McGrath dość agresywnie sprzeciwia się opisywanemu przez Dawkinsa starotestamentowemu bogu — bogu z żydowskiego zbioru ksiąg świętych:

Bóg Starego Testamentu to chyba jeden z najmniej sympatycznych bohaterów literackich: zawistny i dumny z tego, małostkowy i niesprawiedliwy typ, z manią na punkcie kontrolowania innych; niezdolny do wybaczania, mściwy i żądny krwi zwolennik czystek etnicznych; mizogin, homofob, dzieciobójca, ludobójca, nieznośny megaloman, sadomasochista, kapryśny i złośliwy tyran. [Bóg Urojony, 31]

Jedyne oskarżenie na tej liście zarzutów, które można poddać w wątpliwość to takie, że Bóg starotestamentowy jest sadomasochistą. Być może jest sadystą, lecz brak jasnych przesłanek, jakoby bóg lubił odczuwać ból i cierpienie. Być może poza faktem, iż stworzył świat wraz z ludźmi, więc musiał sobie zdawać sprawę, gdy to czynił, że jego dzieło przyniesie mu jednak pewne cierpienie. W innym przypadku, uważam, że pozostałe zarzuty można udowodnić za pomocą samego tekstu.

Tak jak wspomniałem, McGrath stanowczo sprzeciwia się takiej charakterystyce starotestamentowego boga, ponieważ — według niego — jest ona przykładem bardzo wybiórczego wykorzystania tekstu i „ogólnego, powierzchownego obznajomienia z jej głównymi tematami i ideami". (89) Poniżej przedstawiam, w jaki sposób McGrath rozprawia się ze wstrętną stroną hebrajskiej Biblii:

Oczywiście, wielu współczesnych żydów oraz nieżydowskich czytelników uzna liczne fragmenty Starego Testamentu za zagadkowe, może nawet przerażające, z powodu kulturowego dystansu do dawno minionej ery. Z historycznego punktu widzenia ważnym jest uznanie, że owe starożytne teksty powstały wśród ludu walczącego o zachowanie swej grupowej czy narodowej tożsamości w obliczu grożących mu ze wszystkich stron ataków i usiłującego odnaleźć sens ludzkiej egzystencji w relacji do Boga, o którego naturze myślał w sposób coraz bardziej dojrzały na przestrzeni tysiąca lat, kiedy rodził się — czy to ustnie, czy w piśmie — materiał tworzący Biblię. (89-90)

Innymi słowy, gdybyśmy postawili się na miejscu tych, których doświadczenia zostały przedstawione w tych tekstach, wszystko zyskałoby sens. Począwszy od ludobójczego przekonania, że podczas wielkiej powodzi Bóg utopił wszelkie żyjące na Ziemi istoty, aż po czystki etniczne Palestyny, gdzie przy różnych okazjach Izraelici otrzymywali rozkazy od Boga, by zabijać mieszkańców, mężczyzn, kobiety i dzieci. W zbiorowej masakrze nie oszczędzono nawet zwierząt domowych, całe życie „poświęcono" w imię Pana.

Ponadto, McGrath zaznacza, że musimy pamiętać o późniejszych spostrzeżeniach wielkich proroków, którzy skierowali wewnętrzną krytykę na swoją własną religię i związane z nią praktyki, potępiając zachowania, które były niezgodne z zasadą sprawiedliwości i miłosierdzia. Autor pisze, że Dawkins „ignoruje proroków oraz literaturę mądrości, wznoszącą na wyżyny żydowską intuicję moralną". (90) Aczkolwiek Dawkins ignoruje coś znacznie ważniejszego niż to. Według McGratha, Dawkins zapomina lub najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że „niezależne kryterium interpretacji owych tekstów faktycznie istnieje — jest nim życie i nauczanie Jezusa z Nazaretu". (90) „Stary Testament", pisze, „odczytujemy i interpretujemy przez pryzmat chrystologiczny". (91)

A niech to! Było blisko, prawda? Niemniej jednak, smutne to i prawdziwe, ale Żydzi nie mieli za bardzo innego wyboru. Musieli czytać swoje księgi bez tego filtra i my także musimy bez niego zrozumieć, że przemoc i zło religii są tam całkowicie obnażone. Zło nie jest pomszczone — oczywiście wyjąwszy późniejszych proroków, którzy skrytykowali serce religii Izraela — które, choć poddające się autocenzurze, w dalszym ciągu nie było w stanie całkowicie zrehabilitować religii. Tego mogłaby bowiem dokonać jedynie Boska interwencja poprzez Jezusa Chrystusa.

W tym kontekście ważne jest, aby zastanowić się nad tym, co MGrath pisze o tezie Dawkinsa, że Bóg jest urojeniem. Według McGratha, Dawkins uważa, że:

Bóg jest urojeniem — „psychopatycznym zbrodniarzem" wymyślonym przez szalonych, otumanionych ludzi. Takie jest przesłanie Boga Urojonego. [17]

Jeśli Dawkins rzeczywiście sądzi, że wierzenia religijne są urojeniami, wpada w pewien kłopot na stronie 5., gdy próbuje wyrazić to co ma na myśli, używając właśnie tego terminu:

Słownik Microsoft Word definiuje urojenie jako „fałszywe przekonanie, podtrzymywane nawet w obecności mocnych dowodów wskazujących na jego nieprawdziwość, zwłaszcza jako symptom zaburzenia psychicznego". Pierwsza część idealnie oddaje ideę wiary religijnej. [Bóg Urojony, 5, moje wpisy kursywą]

Dawkins nigdy nie napisał, że żydzi są szalonymi, otumanionymi ludźmi. Niemniej jednak warto zauważyć, że McGrath sam utrzymuje, iż lud Izraela, którego świętą księgą jest w istocie chrześcijański Stary Testament, także nie był w stanie czytać swojego pisma z pełnym zrozumieniem. Aby rzeczywiście móc zobaczyć, co ono tak naprawdę znaczy, konieczny jest filtr chrześcijański i zdaje się, że tylko on może pomóc pokonać okropności, jakie są tam opisane. Prorocy, którzy rzucili przynajmniej blade światło krytyki na niektóre z najbrutalniejszych i najbardziej ksenofobicznych aspektów ksiąg żydowskich, nie byli w stanie pokonać ciężaru zła, jakim obciążona jest większość Starego Testamentu. Niemniej jednak według McGratha, oczywiście, całe zło można uzasadnić tym, że Izrael w tym czasie podejmował walkę o zachowanie jedności grupy i tożsamości narodowej. To oznacza, że wytłumaczeniem jest tutaj poczucie przynależności plemiennej, lecz aby poznać prawdę o bogu tegoż plemienia, trzeba być chrześcijaninem. Teologia zastąpienia jest trudna do wykorzenienia.

Nie ma żadnego dowodu na wyjście z Egiptu ani podbój Ziemi Obiecanej. Są bardzo niewielkie dowody, jeśli w ogóle jakiekolwiek, na istnienie królestwa Dawida, czy też niemalże imperialistyczne rządy króla Salomona. Historie o podboju i ludobójstwie są prawdopodobnie w dużej mierze jedynie legendami, ale niestety, przyczyniły się do powstania tekstów o straszliwym bestialstwie, których celem było podkreślenie tożsamości zbiorowej i zachęcenie ludu do lojalności wobec grupy. Wszystko to powinno prowadzić do zakwestionowania tezy, którą McGrath tak lekkomyślnie przyjmuje za pewnik, jakoby święte księgi odzwierciedlały proces rozwoju (trwający przez tysiąclecia) zmierzający ku bardziej osobistemu poznaniu Boga i większemu zaufaniu wobec Stwórcy.

Taki jest właśnie problem z tymi świętymi księgami. Ponadto, nie można pominąć faktu, iż są one czysto ludzkim wytworem, a mimo to uznawane za transcendentne i absolutne w taki sposób, w jaki nie są traktowane żadne inne teksty napisane przez człowieka. Ustanawiają zatem podstawę granic moralności, które, co prawda, mogą się z czasem zmieniać. Co więcej, są uważane za wiarygodne i zawsze będą posiadały siłę przyciągania, która utrudnia, a niekiedy wręcz uniemożliwia, prawdziwe nauki moralne i postęp.

McGrath pisze, że ten proces transcendentalizacji lub absolutyzacji „czynników rozgraniczających" jest nieunikniony. „Gdyby zniknęła religia", pisze, „decydującymi okazałyby się inne czynniki rozgraniczające, a z czasem niektóre z nich uległyby transcendentalizacji." (83) Jednak dlaczego mielibyśmy w to wierzyć? Dlaczego nie moglibyśmy się po prostu wyzwolić z miazmatów religii i zamienić je na procesy etycznego rozumowania? Niemiecko-amerykański teolog Paul Tillich uważał, że bałwochwalstwo to dokładnie proces polegający na transcendentalizacji i absolutyzacji człowieka oraz jego możliwości. Jednocześnie próbował dokonać głębszej analizy czystej transcendencji Chrystusa, choć należy uznać ją za nieudaną. Jesteśmy skończonymi, przypadkowymi istotami. Nie ma powodu, by sądzić, że faktycznie możemy dosięgnąć czegoś, co nie posiada domieszki przypadkowości, a wierzenie, że tego sięgnęliśmy — czyli de facto wiara religijna — to trwająca tragedia rasy ludzkiej, której — według niektórych — można było uniknąć.

Czy to oznacza, że religia jest zła? Tak. W nieuchronnie podejmowanym przez religię wysiłku zmierzającym do odnalezienia stałego punktu w stale zmieniającym się i chaotycznym świecie, istoty ludzkie udają, że są w stanie dotrzeć do czegoś, co istotnie przekracza ludzkość, czegoś, co nie jest jedynie wytworem człowieka, czegoś absolutnego, co może rozwiązać wszelkie spory, złożyć naszą fragmentaryczność w jedność i uzdrowić wszelkie rany. Niestety, w naszej przestrzeni nie istnieje taki stały punkt, a wiara, że jest inaczej, pomimo wielu tysięcy lat porażek, oznacza tylko tyle, że pomijamy i nie doceniamy zdolności człowieka do poznawania tego, co jest najlepsze dla ludzkiego życia — dla naszego życia — i umiejętności zastosowania tej wiedzy w praktyce.

Religia nieustannie ciągnie nas wstecz do rozwiązań z przeszłości, tak abyśmy pomimo tego co uznajemy za prawdziwe, ciągle spłacali długi wobec dawno zmarłych przodków, którzy wedle naszych wyobrażeń byli w pewien sposób bliżej esencji świata. W przeciwnym razie, dlaczego mielibyśmy przykładać wagę do tego co napisano kiedyś i próbowali kształtować nasze życie zgodnie z wartościami i uprzedzeniami tychże przodków? Niemniej jednak owo przekonanie dalej zatruwa źródło życia człowieka, którego podstawą nie są stare rozwiązania problemów, lecz ludzka zdolność do poznawania i rozumienia otaczającego nas świata. A to, że nasza wiedza przerasta wiedzę naszych przodków, choćby nawet znakomitych, jasno wynika z sukcesów naukowych dróg poznania. Nie oznacza to bynajmniej, że cała wiedza jest naukowa, ale że obecne poszukiwanie rozwiązań bieżących problemów jest o wiele bardziej rzetelne niż pokładanie wiary w opinie i wierzenia ludzi, którzy żyli i zmarli tak dawno temu. Jak pisze Paul Bloom w Dzieciątku Kartezjusza:


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Czy gatunki mogą powstawać na małej przestrzeni?
Savonarola, czyli chrześcijańska mieszanka Hitlera z Osamą

 Zobacz komentarze (21)..   


« Etyka   (Publikacja: 08-08-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Eric S. MacDonald
Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 71  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora:  Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2108 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365