|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Umiłowanie mądrości Autor tekstu: Maria Szulska-Stęplowska
Właściwie można by rzec, że wszystko zaczęło się od pewnego Greka. Tak
przynajmniej twierdzą historycy. Jednak gdyby się uprzeć, to za winowajcę, a raczej winowajczynię, można by uznać piękność o imieniu Ciekawość. Owa zdrajczyni zwiodła wspomnianego Greka, wkładając mu w usta pytanie, które z pokolenia na pokolenie jest przekazywane po dziś dzień. Pytanie oficjalnie
dotyczyło natury bytu, de facto była to jednak wojna wypowiedziana dogmatom,
pytaniom na które odpowiedź mógł znać tylko Bóg.
Tak właśnie narodziła się filozofia, córka ciekawości.
Prazasada
Potocznie zwykło się twierdzić, że filozofia niczym nie odbiega od teologii, że
jedna i druga szuka tego samego, logicznego Boga, stwórcy wszechrzeczy. Czy
jednak o to naprawdę chodzi i czemu do takiej pomyłki dochodzi? Teologia do
złudzenia przypomina w swej nazwie teleologię, jedną z głównych dyscyplin
filozofii. Można by rzec, że teleologia jest tym, czym była filozofia w swej
rdzennej formie. Różni się jednak od teologii diametralnie. Rdzeń pojęcia
teologia wywodzi się z greckiego słowa theos czyli Bóg, a podstawa
pojęcia teleologia to telos czyli koniec.
Czemu koniec a nie początek (gr. arche)? Ano dlatego, że śmierć, będąca
niewątpliwie końcem istnienia, jest jedynym zdarzeniem, co do którego mamy
pewność, że nastąpi. Jest więc to jakiś konkret, a filozofii o konkrety chodzi.
Tutaj po raz kolejny może nam zawrócić w głowie teologia. Wszak Bóg
przedstawiany jest kres i cel wszystkiego. Niby tak, ale problem stanowi sama
jego definicja.
Na
kartach historii to Tales figuruje jako ojciec filozofii. To właśnie on jako
pierwszy, odważył się zadać pytanie o prazasadę. Określał ją mianem Boga, tak
jak zwykli to określać pozostali filozofowie. Myliłby się jednak ten, kto
rozumiałby pod takim pojęciem Boga odrębny, niezależny byt, stanowiący wyższą
formę rozwoju niż człowiek.
Kim wobec tego był Bóg w rozumieniu filozofów? Bóg był niczym więcej, jak tylko
tym z czego wszelaki byt powstał, czymś, co się nadal w stworzonym bycie
przejawia i tym, co po owym bycie zostanie. Oczywistym jest teraz, że w takim
ujęciu, Bóg mógłby nawet być jakąś martwą substancją, byleby był wystarczająco
trwały. Tak więc ani to osoba oni anioł jakiś, ot zasada, principio (coś
pierwszego).
Czy Wszechmogący może stworzyć kamień, którego sam nie uniesie?
Czemu żaden z bogów Religii Księgi nie zaprząta głów filozoficznych? Odpowiedź
jest ze wszechmiar brutalna. Owi Bogowie są irracjonalni. Niestety definicja
Boga musi być irracjonalna, bo tylko wtedy wzbudzać będzie respekt. Cóż to byłby
za Bóg, gdyby nie był wszechwiedzący i wszechmocny? Coś czego pojąć nie
potrafimy wzbudza w nas ambiwalentne uczucie strachu, przez co albo się w pełni
podporządkowujemy, albo to coś odrzucamy.
Jedno i drugie znaczy właściwie to samo i przeciętny człowiek miota się w tych
uczuciach przez całe swoje życie, tak jak miota się w uczuciach pożądania i nienawiści, będących tzw. odcieniami tego samego uczucia jakim jest miłość.
Metodę środka odkrywają naprawdę nieliczni.
Warto tu jeszcze zauważyć fakt, że istota ludzka ma dwie wrodzone i przynależne jej cechy: ciekawość i chęć zrozumienia. Najprościej obrazuje to
następujący przykład:
Przypuśćmy, że spacerujemy po lesie. Lekka mgła zaburza nasze widzenie, tak że
nie wszystko wydaje nam się tym czym jest. W pewnym momencie zauważamy w oddali
coś, co do złudzenia przypomina krasnala, tyle że wielkiego. W tym momencie
nasza ciekawość i chęć zrozumienia ukierunkowują się na jeden cel, na pytanie:
co to jest? My natomiast idziemy jak burza w interesującym nas kierunku. Po co?
Po poznanie. Pominiemy przy okazji tysiące prawdziwych krasnali ze śpiącą
królewną włącznie, o ile takie rzeczywiście są i pomkniemy do czegoś, co w rezultacie z odległości pięciu centymetrów okaże się dziwnie wygiętym konarem
drzewa, które śmieje się z naszej głupoty.
Czemu
wszechmogący nie może być wszechmogący
Współczesna filozofia jest zdania, że „próba wyobrażenia sobie
porządku zaświatów (...) zawsze okazuje się fantazją, której treścią jest
zniekształcony świat tutejszy. Istoty naprawdę zaświatowej nie sposób sobie
wyobrazić, gdyż stanowi to sprzeczność samą w sobie".*
Ernest Cassirera twierdzi, że rzeczywistość nie zawiera się w samych tylko
wrażeniach. Owe wrażenia, aby rzeczywistość stworzyć muszą ze sobą związki i wiązać się w systematyczną całość. Znaczy to tyle, że muszą one zachodzić w czasoprzestrzeni oraz wynikać z praw przyrodoznawstwa i jest to ogólnie przyjęte
prawo nauk ścisłych, a jak warto zauważyć, filozofia jest „matką" wszystkich
nauk. Wszelakie odstępstwa od tej normy nazywać będziemy pseudoideami (gr.
pseudo — fałsz), a jakby to określił Platon, pseudoidea oznacza po prostu
szkodliwe kłamstwo, gdyż wyraża wartość czysto abstrakcyjną. Sama w sobie nie
zawiera nic negatywnego, jednak jej negatywny sens tworzy się w momencie kiedy
owa pretenduje do miana idei prawdziwej.
Mój znajomy zwykł na swoich wykładach, dla unaocznienia tej reguły, przytaczać
zwrotkę piosenki powstańców warszawskich:
Każdy
harcerzyk chce być ranny, Sanitariuszki, morowe panny A gdy cię kula trafi jaka Poprosisz pannę, da ci buziaka, hej.
Morał z tych słów jest absurdalny. Powstaniec z przestrzelonym
brzuchem wie, że umiera, lecz cieszy się, że jest ranny, gdyż dostanie buziaka
od sanitariuszki. Jako pseudoidea ma ona sens, lecz jeżeli ktoś potraktował by
ją jako prawdę, łącząc ją z innymi racjonalnymi prawdami nauki, to
byłoby to nadużycie.
"Hipoteza naukowa, co do której z góry zakładamy, że pod jedno z jej pojęć nigdy
nie będziemy w stanie podstawić żadnego ścisłego znaczenia, nie jest żadną
hipotezą, lecz po prostu fantazją. Fantazje zaś są w ścisłym poznaniu naukowym
niedopuszczalne"** Dlaczego? Gdyż z takiego obrazu nauki mogłoby wynikać
wszystko.
Odnosząc to teraz do wszechmogącego, należy zadać sobie pytanie. Czy wszechmoc
jest wykonalna? Nie, nie jest wykonalna, gdyż wszechmocny musiałby móc stworzyć
kamień, którego by sam nie podniósł, a to przeczyłoby z kolei jego wszechmocy.
Jakkolwiek nauki nie wyczerpują pola wszelkiej ludzkiej wiedzy, tak trudno mi
zrozumieć dlaczego akurat religia, a nie filozofia znajduje się na liście
przedmiotów nauczanych w szkołach. Filozofia z całym swoim bogactwem, tu mam też
na myśli semantykę, została wykorzeniona i zrównana z byle jakim podwórkowym
mędrkowaniem. Takie też mamy nasze kolejne Rzeczypospolite, jakie naszej
młodzieży kształcenie.
* Mirosław Żelazny "Podpatrzeć niebo"
** tamże
« Filozofia (Publikacja: 09-12-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 215 |
|