|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Teksty źródłowe » Nietzsche
Religijność [1] Autor tekstu: Fryderyk Nietzsche
Poza dobrem i złem
Tłumaczenie: Stanisław Wyrzykowski
Dusza ludzka i jej granice, na ogół osiągnięty dotychczas zakres ludzkich doświadczeń
wnętrznych, wyżyny, głębie i dale tych doświadczeń, cała dotychczasowa
historya duszy i jej niewypite jeszcze możliwości: oto dla urodzonego
psychologa i wielkich łowów miłośnika przeznaczona knieja. Lecz jakżeż często
musi powiadać on sobie z rozpaczą: sam jeden! ach, sam jeden tylko! a tu
ogromne lasy i prabory! Więc chciałby mieć kilkuset pomocników i lotne
szczwane psy gończe, które mógłby zagnać w historyę duszy ludzkiej, by mu
tam jego tropiły zwierzynę. Nadaremnie: przekonywa się zawżdy gruntownie i gorzko, jak trudno do wszystkich tych rzeczy, które właśnie ciekawość jego
nęci, znaleźć psy i pomocników. Przeszkoda, nie dozwalająca wysyłać
uczonych w nowe i niebezpieczne knieje, gdzie potrzeba odwagi, roztropności i w
każdem znaczeniu subtelności, polega na tem, iż tam właśnie przestają być
użytecznymi, gdzie wielkie łowy, lecz razem wielkie poczynają się
niebezpieczeństwa: — tam właśnie gubią, swój gończy węch i swe ścigłe
oko. By, na przykład, odgadnąć i oznaczyć, jak w duszach hominum
religiosorum kształtowały się dotychczas dzieje problematu wiedzy i sumienia, trzeba snadź samemu być tak głębokim, tak rozdartym, tak okropnym,
jakiem było intelektualne sumienie Pascal’a: — zaś ponadto potrzebaby
jeszcze owego rozpostartego nieba jasnej, złośliwej duchowości, co ze swej wyżyny
zdołałoby rozpatrzeć, uporządkować, zawrzeć w formuły to rojowisko
niebezpiecznych i bolesnych przygód. — Lecz któż wyświadczyłby mi tę
przysługę! Lecz któż miałby czas czekać takich służących! — widocznie
pienią się zbyt rzadko, po wszystkie czasy są tak nieprawdopodobni!
Ostatecznie, chcąc coś niecoś wiedzieć, trzeba samemu wszystkiego dokonać:
to znaczy, że ma się wiele do czynienia! — Cóż, kiedy ciekawość mojego
rodzaju jest zawsze ze wszystkich występków najmilszą, — przepraszam! chciałem
rzec: miłość prawdy bywa nagradzana nie tylko w niebiesiech, lecz, nawet już
na ziemi.
Wiara, jakiej chrześciaństwo w swych
początkach wymagało i nierzadko osiągało, wśród sceptycznego i południowo-wolnomyślnego
świata, który miał za sobą i w sobie wiekowe walki szkół filozoficznych z dodatkiem wpajanej przez imperium Romanum tolerancyi, — wiara ta nie
jest ową dobroduszną i prostaczo poddańczą wiarą, z jaką garnęli się
snadź do swego Boga i chrześciaństwa taki Luter lub taki Cromwell albo jakiś
inny północy barbarzyńca ducha: raczej już ową wiarą Pascal’a, co przerażająco
jest podobna przewlekłemu samobójstwu rozumu, — czerstwego, żywotnego,
robaczego rozumu, którego od razu i jednym zamachem uśmiercić niepodobna.
Wiara chrześciańska jest od początku wyrzeczeniem się: wyrzeczeniem się
wszelkiej swobody, wszelkiej dumy, wszelkiego przeświadczenia o sobie, ducha;
zarazem poniżeniem i samowyszydzeniem, samookaleczeniem. Okrucieństwo i religijny fenicyzm jest w tej wierze, wymaganej od zwątlonego, złożonego,
przewrażliwionego sumienia: wychodzi ona z założenia, iż uległość ducha
jest czemś nieopisanie bolesnem, iż cała przeszłość i przyzwyczajenia
takiego ducha opierają się temu absurdissimum, jakiem przedstawia się
mu wiara. Ludzie nowocześni, przytępieni względem całej chrześcianskiej
nomenklatury, nie odczuwają już okropności superlatywu, zawartego dla starożytnego
smaku w paradoksalności formuły Bóg na krzyżu. Nigdy i nigdzie dotychczas
nie objawiła się jeszcze równa w odwróceniu śmiałość, nie istniało nic
tak strasznego, pytającego i zagadkowego jak ta formuła: zapowiadała ona
przemianowanie wszystkich wartości antycznych. — To Wschód, głęboki Wschód,
to niewolnik wschodni mścił się w ten sposób na Rzymie oraz jego wytwornej i płochej tolerancyi, na rzymskim katolicyzmie niewiary: — zaś tem, co oburzało
niewolnika w jego panu, przeciw jego panu, nie była nigdy wiara, lecz nieobecność
wiary, owa napoły stoiczna i uśmiechnięta niedbałość o grozę wiary. Oświecenie
oburza: niewolnik pragnie bowiem bezwzględnego, i w morale pojmuje jeno to, co
tyrańskie, kocha jak nienawidzi, bez nuance’y, aż do głębi, aż do bólu, aż
do choroby, — ogrom jego ukrytego cierpienia oburza się przeciw dostojnemu
smakowi, który zda się przeczyć cierpieniu. Sceptycyzm wobec cierpienia, w istocie rzeczy jeno attitude arystokratycznego morału, niepośledni wziął
także udział w powstaniu ostatniego wielkiego rokoszu niewolników, co
francuską zaczął się rewolucyą.
Wszędzie, gdzie jeno religijna występowała
dotychczas newroza, znajdujemy ją w połączeniu z trzema niebezpiecznymi
przepisami dyetetycznemi: samotnością, postami oraz wstrzemięźliwością płciową, — jednakże na pewno rozstrzygnąć niepodobna, co tu jest przyczyną, co zaś
skutkiem, i czy w ogóle mamy tu do czynienia ze stosunkiem przyczyny i skutku.
Do ostatniej wątpliwości upoważnia ta okoliczność, iż właśnie do
najregularniejszych jej objawów u dzikich jak u oswojonych ludów, należy także
najgwałtowniejsza, najwyuzdańsza lubieżność, która z kolei przedzierzga się
równie nagle w drgawki pokutne oraz zaprzeczenie świata i woli: jedno i drugie
nie tłumaczyż się snadź zamaskowaną epilepsyą? [Więcej na temat
religii i epilepsji czyt. str. 1955 (neuroteologia) — przyp. red.] Atoli w żadnym innym
wypadku nie powinno się baczniej objaśnień unikać: dokoła żadnego innego
typu nie krzewiła się dotychczas taka gęstwa bredni i zabobonu, żaden wśród
ludzi, nawet wśród filozofów nie budził snadź dotychczas żywszego zajęcia, — czas już w tej właśnie sprawie ochłonąć nieco, nauczyć się przezorności,
zaś lepiej jeszcze: odejść i odwrócić oczy. — Jeszcze w głębi ostatniej z rzędu, schopenhauerowskiej filozofii tkwi, nieomal jak problemat sam w sobie,
straszliwy ten pytajnik religijnego przesilenia i rozbudzenia. Jak jest możliwe
zaprzeczenie woli? jak jest możliwy święty? — zda się, iż istotnie było
to pytaniem, od którego zaczął Schopenhauer i które uczyniło go filozofem.
Zatem iście schopenhauerowską było to konsekwencyą, iż najzagorzalszy
zwolennik jego (snadź także ostatni, o ile dotyczy to Niemiec-), mianowicie
Ryszard Wagner, dzieło swego żywota tem właśnie uwieńczył i naostatek ów
straszliwy i wiekuisty typ, type vócu, ze wszystkiemi jego znamionami i właściwościami
jako Kundry na scenę nawet wprowadził; równocześnie psychiatrzy wszystkich
niemal krajów europejskich mieli sposobność studyować go zbliska wszędzie,
gdzie newroza religijna — czyli jak ja ją zowie religijność — jako armia
zbawieniu wybuchła i szerzyła się epidemicznie po raz ostatni. — Gdy
spytamy atoli, co właściwie człowieka wszystkich rodzajów i czasów a także
filozofa, zaciekawiało tak niepomiernie w całem zjawisku świętego: to nie
ulega wątpliwości, iż budził zajęcie nieodłączny odeń pozór cudu,
mianowicie bezpośredniego następstwa przeciwieństw, co do wartości moralnej
wręcz sprzecznych stanów duszy: zdało się to ludziom namacalnym dowodem, iż
człowiek lichy staje się naraz świętym, człowiekiem dobrym. Psychologia
dotychczasowa osiadła na tej mieliźnie: nie stałoż się to głównie
dlatego, iż poddała się panowaniu morału, iż wierzyła nawet w przeciwieństwa
wartości moralnych i przeciwieństw tych w tekście oraz istotnym stanie rzeczy
dopatrywała się, doczytywała, domniemywała? Jakto? Cud jeno błędem w interpretacyi? Jeno usterką filologiczną?
Zda się, że do ras łacińskich przywarł ich katolicyzm o wiele istotniej, niźli
do nas ludzi północnych całe chrześciaństwo w ogóle: że więc niewiara
oznacza w katolickich krajach coś całkiem innego niż w protestanckich -
mianowicie rodzaj rokoszu przeciw duchowi rasy, gdy u nas jest ona raczej
powrotem do ducha (lub bezducha -) rasy. My ludzie północni pochodzimy niewątpliwie
od ras barbarzyńskich także ze względu na nasze uzdolnienie do religii: nie
celujemy w niej zdolnościami. Celtów należy wyłączyć, którzy tworzyli też
dlatego najlepsze podłoże pod posiew chrześciaństwa na Północy: — we
Francyi ideał chrześciański, o ile tylko zezwalało na to blade słońce północne,
dosięgnął rozkwitu. Jak obcy są naszemu smakowi dla swej pobożności nawet
ci ostatni sceptycy francuscy, o ile mają w sobie domieszkę krwi celtyckiej!
Jak katolicką, jak nie niemiecką zda się nam socyologia Augusta Comte’a wraz z jej rzymską logiką instynktów! Jak jezuickim ów miły i rozumny cicerone z Port Royal, Sainte -Beuve, mimo całej swej wrogości względem jezuitów! A dopiero Ernest Renan: jak niedostępnie brzmi dla nas ludzi północnych mowa
takiego Renana, u którego nic nieznaczące drgnienie religijnego napięcia
wyprowadza co chwila jego w subtelniejszem znaczeniu lubieżną i rozlubowaną w wygodzie duszę z równowagi! Dość powtórzyć za nim piękne te zdania, — a jakaż złośliwość i zuchwalstwo zadrgnie natychmiast w odpowiedzi z naszej
prawdopodobnie mniej pięknej i surowszej, mianowicie bardziej niemieckiej
duszy! — disons donc hardiment que la religion est un produit de l'hontme
normal, que l'homme est le plus dans' le vrai quand il est le plus religieux et
le plus assure d'une destinee infinie… C'est quand ii est bon qu’il veut que la vertu corresponde a un ordre eternel, c'est qnand il contemple les choses d'une maniere
desinteressie qu’il trouve la mort revoltante et absurde. Comment ne pas
supposer que c'est dans ces moments — la, que l'homme voit le mieux?...
Zdania
te są dla mych uszu i nawyknień tak bardzo antypodyczne, iż, gdy je znalazłem,
pierwsza ma pasya napisała obok za la niaiserie religieuse par excellence! — zaś ostatnia ma pasya polubiła je nawet, te zdania, oraz ich prawdę wywrócone
na nice!
To tak miło, tak pochlebnie, mieć własnych
antypodów!
To, co w religijności starożytnych
zdumiewa Greków, polega na nieogarnionej pełni wdzięczności, jaka z niej się
roztacza: — nader to dostojny rodzaj człowieka, który zapatruje się tak na
przyrodę i na życie! — Później, gdy w Grecyi czerń wzięła przewagę,
religię zachwaszcza także trwoga; i jęło przygotowywać się chrześciaństwo.
Żarliwość względem Boga: istnieją jej prostacze, dobroduszne i natrętne
rodzaje jak u Lutra, — całemu protestantyzmowi brak południowej
delicatczyzny.
Bywa oryentalne zapamiętanie się w niej ni to uniezasłużenie ułaskawionego lub wywyższonego niewolnika, na
przykład u Augustyna, któremu w obrażający zbywa sposób wszelkiego dostojeństwa
gestów i pożądań. Bywa jej kobieca pieszczotliwość i pożądliwość, co
wstydliwie i bezwiednie prze ku unio mystica et physica: jak u pani de
Guyon. W wielu wypadkach przejawia się ona dość dziwacznie jako przebranie
dojrzałości płciowej u dziewczyny lub młodzieńca; tu i ówdzie nawet jako
hysterya starej panny oraz jako ostatnia jej ambicya: — kościół w takich
razach obwołał kobietę już niejednokrotnie świętą.
1 2 3 Dalej..
« Nietzsche (Publikacja: 01-09-2002 Ostatnia zmiana: 05-02-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2348 |
|