Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Najlepszy bank na świecie [1] Autor tekstu: Maciej Psyk
Ten dzień niczym nie różnił się od pozostałych. Przynajmniej do
czasu telefonu od Profamilskich. Piekarz Antoni siedział na łóżku i jak co
dzień wpatrywał się w sufit czekając na owoce transformacji ustrojowej gdyż
był bezrobotny. Nagle zadzwonił telefon.
-
Cześć Antek. Władek z tej strony. Mam taką sprawę… — przyjaciel
Antoniego zawiesił głos. -
Tak? Słucham cię? — odgadł i wykonał swoją rolę piekarz.
-
Wiesz… nasz Michałek… ma już dwa tygodnie i trzeba go zanieść do
ukliencenia. Czy mógłbyś być „świadkiem zgody"? — Antoni zastanawiał
się chwilę. Stwierdził, że skoro i tak nic nie robi poza wpatrywaniem się w sufit to drobną przysługę dla przyjaciela może bez przeszkód wyświadczyć.
-
Dobrze. Nie ma sprawy. Kiedy?
-
Jutro o dziesiątej. Dzięki. Wiedziałem, że można na ciebie liczyć.
Do jutra.
-
Nie ma sprawy. Do jutra. — Trzasnęła słuchawka.
Ukliencenie
Michałka. Faktycznie. Mógł się tego spodziewać. Jego rodzina od lat żyła z Profamilskimi w przyjaznej zażyłości.
Zajrzał do
szafy, pełnej ubrań kupionych na kredyt w Najlepszym Banku na Świecie. W porządku.
Ukliencenie Michałka przebiegnie bez potknięć.
***
Rano Antoni
ubrał się w najlepszy, spłacony dopiero w połowie w Najlepszym Banku na Świecie
garnitur i wyruszył pod osiedlowy oddział Najlepszego Banku na Świecie. Na
miejscu był za dwadzieścia dziesiąta. Profamilskich jeszcze nie było.
Spojrzał na budynek. Wielkimi złotymi literami wypisano nad wejściem „Najleszy
Bank na Świecie. Filia 576. Wydział Ukliencania". Wejście dla klientów było z drugiej strony. Nagle zza rogu ulicy pojawili się Profamilscy z sąsiadką. Władek
niósł na rękach swego nowo narodzonego synka. Obie kobiety pomachały mu
przyjaźnie.
-
Cześć. Wchodzimy? — Rzucił Władek gdy zbliżyli się do Antka.
Weszli wspólnie
do Wydziału Ukliencania. Powitał ich sam dyrektor wydziału. Stanęli przed
uklientownicą. Zapadła cisza a atmosfera zrobiła się bardzo poważna. Po
chwili dyrektor pochylił się nad śpiącym noworodkiem i spytał:
— Michale
Profamilski. Czy chcesz być klientem Najlepszego Banku na Świecie? -
Odpowiedziała mu cisza jeśli nie liczyć walących od podniosłego wydarzenia
serc uklientowników. Noworodek smacznie spał z kciukiem w buzi. Dyrektor zwrócił
się do sąsiadki Profamilskich i Antoniego:
-
Powtórzcie mi wolę Michała Profamilskiego.
-
Michał Profamilski powiedział, że bardzo chce zostać klientem
Najlepszego Banku na Świecie i prosi o założenie mu konta dla noworodków które
przekształci potem na konto dla przedszkolaków, uczniów, młodzieży i tak
dalej i tak dalej i będzie na nie wpłacał wszystkie swoje pieniądze. -
Wyrecytowali jednocześnie formułkę oboje uklientownicy.
— A zatem złóżcie
swoje podpisy pod oświadczeniem które wygłosiliście. — Powiedział
dyrektor i podał wygłoszone przed chwilą oświadczenie na piśmie w dwóch
egzemplarzach. Pierwsza podpis złożyła sąsiadka, potem Antoni. Następnie
dyrektor jeden egzemplarz położył na złoconej tacy, którą stojąca obok
pracownica wydziału zaniosła natychmiast do archiwum a drugi wręczył matce
dziecka.
— Michale
Profamilski. Oto dobrowolnie stałeś się do końca życia klientem Najlepszego
Banku na Świecie. Przestrzegaj regulaminu konta i płać w terminie opłaty i prowizje a będziesz mógł starać się o private banking i złote karty. Idź w pokoju kliencie.
Ceremonia dobiegła końca. Uklientownicy udali się na przyjęcie do
Profamilskich.
***
Wieczorem Antoni długo nie mógł spać. Przewracał się w łóżku i wciąż nachodził go widok śpiącego uklientowanego noworodka. Przypomniał
sobie inne uklientowienia na których bywał gościem jako przyjaciel rodziny.
Zawsze takie same śpiące albo czasem wrzeszczące noworodki, które wyrażały
wolę zostania klientami Najlepszego Banku na Świecie. Później poleconym do
domu przychodził numer konta i od tego czasu osesek był klientem Banku. Do końca
życia, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zlikwiduje konta w Najlepszym
Banku na Świecie. A wariaci nie wiedzą co dla nich dobre więc nawet gdyby
chcieli to nie można im pozwolić na zamianę najlepszego konta na świecie na
jakieś inne. Antoni chciał przypomnieć sobie kiedy on został klientem
Najlepszego Banku na Świecie, ale po chwili dał spokój — miał przecież
dwa miesiące. Chociaż… kiedy na jego Najlepsze Konto dla Noworodków wpłacono
pierwszy przelew? Tego nie wiedział a nie wiedzieć czemu bardzo go to
zaintrygowało. Z zupełnie irracjonalnym pragnieniem dowiedzenia się kiedy na
swoim koncie miał pierwszy przelew — zasnął.
***
Rano Antoni przy śniadaniu zapytał matkę:
— Mamo, kiedy
miałem pierwszy przelew na moje Najlepsze Konto dla Noworodków? — Kobieta o starannie maskowanych zmarszczkach spojrzała na niego jakby prędzej spodziewała
się zginąć z jego ręki niż usłyszeć to pytanie.
— A co za różnica?
Jakie to ma dla ciebie znaczenie? — Spojrzała mu głęboko w oczy.
— Pytam tylko
tak… z ciekawości. — Odparł niedbale. — Chyba możesz to sprawdzić w starych papierach?
Matka wyjęła chleb z kupionej na kredyt w Najlepszym Banku na Świecie
krajalnicy i chwyciła go za ręce tak, że nie mógł nimi wykonać żadnego
ruchu.
— To stare
papiery głęboko w szufladzie i nie mam zamiaru niczego w nich szukać. Zwłaszcza
jeśli niczemu to nie służy. A to na pewno nie służy niczemu. Masz Najlepsze
Konto na Świecie dla Piekarzy i tylko się z tego można cieszyć. Dość już o tym. Umyj talerze.
Antoni już-już miał zabrać się za zmywanie kiedy nagle ku własnemu
zdziwieniu usłyszał swój głos:
— Ale przecież jeśli pierwszy
przelew ma się po kilku latach to można od razu założyć Najlepsze Konto na
Świecie dla Przedszkolaków.
Matka spojrzała na niego z drżącymi rękoma.
— Synku, wiesz przecież, że
noworodki zgadzają się na założenie Najlepszego Konta na Świecie dla
Noworodków.
— Przecież to nieprawda. A poza
tym dlaczego trzeba mieć konto w Najlepszym Banku na Świecie?
— No a w jakim byś chciał
skoro masz do dyspozycji najlepszy bank na świecie?
— Ale skąd wiadomo, że on
faktycznie jest najlepszy na świecie?
— Przecież zapewnia o tym
Dyrektor Banku. Zobacz. — Wyjęła rachunek z ostatniego miesiąca. -
„Najlepszy Bank na Świecie jest rzeczywiście najlepszym bankiem na świecie.
Dyrektor generalny Najlepszego Banku na Świecie".
— Wiem, ale to mnie nie
przekonuje.
Kobieta
niespodziewanie wybuchła płaczem.
— A mnie nie przekonuje, że
dostaniesz coroczną zniżkę na kredyt o kolejne pół procent. — Wyłkała. — Proszę cię, przestań. Nie mogę tego dłużej słuchać. I nie powtarzaj
tego nikomu. — Zapłakana wyszła kupić pięć bułek w niewiarygodnie
niskiej cenie jedynie dziewięćdziesiąt dziewięć groszy.
***
Antoni
stwierdził, że ma dość leżenia w łóżku i czekania na owoce transformacji
ustrojowej. Wziął do ręki książkę telefoniczną. Adwokaci. Akwalungi.
Autobusy. Jest. Banki. Całą stronę zajmowały adresy filii Najlepszego Banku
na Świecie. 576 było w połowie strony. Ani przed ani po nie było żadnego
innego banku. Antek zamyślił się. Słyszał kiedyś, że są na świecie inne
banki. Oczywiście nikogo to nie interesowało gdy miał pod nosem Najlepszy
Bank na Świecie. Na zdrowy rozum gdyby nie było na świecie innych banków to
dyrektor generalny nie zapewniałby co miesiąc w każdym przysyłanym rachunku,
że jest to „faktycznie najlepszy bank na świecie". Ta myśl dodała mu
otuchy. Ubrał się i wyszedł z domu. Skierował swe kroki do biblioteki
miejskiej. Po kilku minutach stał przed balzaakowską okularnicą.
— Dzień
dobry. Ja w sprawie banku. To znaczy, chciałbym się dowiedzieć czy… to
znaczy się… jak to jest… konkretnie chodzi mi o to czy nasz bank jest...
wie pani… Mam na myśli czy gdyby na świecie nie było Najlepszego Banku na
Świecie… To znaczy tak zakładając… Zupełnie abstrakcyjnie oczywiście...
To jak sektor bankowy, że tak powiem… — Męczył się na przemian
czerwieniejąc i blednąc. Najgorsze, że słyszały go wszystkie osoby w czytelni. Antek czuł na sobie wzrok par oczu był już przekonany, że matka
miała rację i obniżkę kredytu o pół procent może sobie wybić z głowy
gdy matrona litościwie przerwała mu dukanie.
— Zawołam kierowniczkę. -
Powiedziała i zniknęła za przepierzeniem. Po chwili wyszła do niego
kierowniczka.
— Pan Antoni Profamilski? -
Rzuciła retorycznie i dość głośno. — Interesują pana inne banki poza
Najlepszym Bankiem na Świecie jak rozumiem?
— Taaak. — Wyszeptał Antoni
spuszczając wzrok.
— Niestety, nic takiego nie ma w naszym mieście. Od tysiąca lat mamy tu filie Najlepszego Banku na Świecie.
Poza tym pojawiają się różni wyłudzacze i oszuści finansowi więc w pańskim
interesie jest pilnować swoich pieniędzy. A ma pan zdaje się Najlepsze na Świecie
Konto dla Piekarzy. — Ostatnie zdanie powiedziała głośno i przeciągle.
— Dobrze, dziękuję bardzo. — W wysiłkiem zachował zimną krew i ze stężoną twarzą lekko skinął głową.
Wyszedł z pomieszczenia i wolno zaczął schodzić po schodach. Mógł się tego
spodziewać. Nigdy się nie dowie jakie w mieście są inne banki. Nagle ktoś
położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się. Stał przed nim człowiek, który
siedział w czytelni i strzygł uszami podczas jego rozmowy z kierowniczką.
— Czego pan chce? — Spytał
podejrzliwie instynktownie odsuwając się od nieznajomego aż jego dłoń opadła z ramienia.
— Niech się pan nie boi. Ja
wiem gdzie jest inny bank. Niech pan idzie na ulicę Ofiar Niesolidnych Banków.
Tam między zrujnowanym szpitalem a fabryką azbestu jest rudera w której mieści
się Bank Taniego Kredytu. Tej rozmowy nigdy nie było. — Tajemniczy mężczyzna
zniknął równie szybko jak się pojawił. Antoni zawahał się. Ulica Ofiar
Niesolidnych Banków leżała w najgorszej, peryferyjnej i przemysłowej części
miasta. Na porządku dziennym były tam włamania, rozboje, gwałty i wymuszenia. Jeśli gdzieś w mieście mógł być inny bank to tylko tam.
Postanowił zaryzykować. Wsiadł do autobusu. Po pół godzinie przesiadł się
na inny. Dawno tu nie był więc przegapił dwa przystanki i musiał cofnąć się
na piechotę. Po drodze przezornie pytał o fabrykę azbestu. Wreszcie, uboższy o pięć złotych na wino dla pięciu pijaczków stanął przed zaniedbanym
budynkiem. Wyblakły napis oznajmiał: „Bank Taniego Kredytu".
1 2 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 02-04-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2383 |