Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.443.482 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie należy uznawać więcej przyczyn dla rzeczy naturalnych, niż takich, które są zarówno prawdziwe i wystarczające by wyjaśnić ich cechy."
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Niezamierzony byt
Autor tekstu:

Bóg kichnął potężnie i popatrzył na swe dzieło; Wokół jego głowy, we wszystkich kierunkach rozprzestrzeniały się maleńkie drobiny materii. W otaczającej ciemności świeciły mikroskopijnymi iskierkami, było ich miliardy, a może i więcej?… Miało to nawet swój urok; Drżąca mgiełka świetlistych błysków wolno rozprzestrzeniająca się w ciemności, błyskając gdzie nie gdzie silniej czasem przygasając lub rozjaśniając się miejscami.

Bóg patrzył na to zjawisko przez chwilę z zachwytem, gdy nagle drgnął: do jego świadomości dotarły dziwne sygnały i to dobiegające go ze strony tej właśnie świetlistej chmurki. Wyostrzył więc swą świadomość i zestroił z rzeczywistością i czasem, tak przecież odmiennym od jego własnego bytu.

I nagle usłyszał ich wyraźnie; Zewsząd dobiegały go wołania o pomoc: — „Uratuj nas!… Nie pozwól nam zginąć!… Zbaw nas!… Nie chcemy odchodzić w niebyt!.… Ocal nas!!…" -

Bóg był zdumiony niezmiernie i zażenowany zarazem: -"A więc tam istnieje życie?" — pomyślał — I to życie świadome swego istnienia i swej przemijalności w czasie!… Niesłychane!" — Dostroił się jeszcze staranniej próbując wysondować więcej informacji, ale czas upływał tam w oszałamiającym tempie i to życie rozumne również przemijało niesłychanie szybko...

Nim zdążył się zastanowić, miliony cywilizacji ginęło i powstawało miliony nowych,… by również podzielić los poprzedniczek. Zmartwił go nieco ten stan rzeczy. — „Poczekajcie!... Nie pędźcie tak!… Co mogę dla was zrobić?!"- chciał krzyknąć, ale było już na to za późno;

Świetliste iskierki gasły milionami… Było ich coraz mniej i mniej… Jaśniejąca od rozbłysków mgiełka poprzedzała się i ciemniała coraz bardziej. I choć gdzie niegdzie rozbłyskiwały nowe punkciki światła, to jednak ciemność pochłaniała stopniowo całą przestrzeń, by w końcu zapanować niepodzielnie.

Bóg wpatrywał się nieruchomo w to miejsce gdzie zgasł ostatni punkcik światła, ale nic więcej już się nie działo.

Był oszołomiony i zdziwiony tym co widział, a jeszcze bardziej tym co usłyszał. Po zastanowieniu z nieopisanym zdumieniem stwierdził, iż wszystko wskazuje na to, że te sygnały skierowane były właśnie do niego. Zawarta była w nich skarga na nędzę istnienia i nieczułość świata, a także na cierpienie i ból, strach przed niebytem, a jednocześnie bunt przeciwko takiemu losowi. To jego właśnie obciążano za ten stan rzeczy i od niego oczekiwano ratunku i wyzwolenia.

Kiedy tak Bóg myślał o tym wszystkim co się stało, zwrócił uwagę na jeszcze jeden szczegół tego przesłania: wszędzie powtarzało się stwierdzenie niedoskonałości bytów w których przyszło żyć tym istotom. Użalały się one na wszechobecne zło, na marność światów, mówiły o skażeniu ich natury jakimś grzechem pierworodnym, który legł u podstaw ich rozwoju, o negatywnej selekcji wewnątrzgatunkowej, o jałowości życia w kontekście dodatniej entropii i tym podobne rzeczy — co to wszystko mogło oznaczać?" — Bóg zastanawiał się przez jakiś czas, rozglądając wokół w poszukiwaniu pozostałości po tym krótkotrwałym tajemniczym zjawisku, ale ani jedna iskierka nie świeciła w ciemności. -"Szkoda… Naprawdę szkoda..." pomyślał enigmatycznie. — „O co im też mogło chodzić z tym skażeniem natury jakimś grzechem pierworodnym?" — zadumał się głęboko… i nagle doznał olśnienia: — "Ależ tak! To musiało być to!: ich niedoskonałość natury, niedoskonałość rzeczywistości, marność światów w których żyli, krótkotrwałość ich egzystencji, szybkość rozpadu wszystkiego co żyło - musiało brać się z tego, iż powstało z jego chorobliwego kichnięcia, z materii skażonej chorobą!… Gdybym tak był zdrowy i kichnął?!" — pomyślał Bóg. — „Wyglądałoby to wszystko zupełnie inaczej!" — Po chwili zastanowienia zreflektował się: — „No tak… Ale wtedy nie kichałbym przecież!… Co za ironia losu!" — pomyślał z goryczą.-"Ale ja nie chciałem!" — zawołał z goryczą. — „Ale ja nie chciałem!" — zawołał w otaczającą go ciemność i pustkę. — „Przepraszam was wszystkich…" — dodał ciszej i bez przekonania, świadom bezsensowności tego stwierdzenia . — „I tak nic… A.. a… apsik!" — podskoczył do góry kichając powtórnie. — „No nie! Znów wszystko zacznie się od początku!… Niedoczekanie!" — Wstał i zaczął energicznie rozganiać formujący się już kuliście obłok, srebrzystej, połyskującej punkcikami światła materii. Nie zaprzestał swej czynności póki nie zniknęła ostatnia świecąca iskierka. Postał jeszcze chwilę w ciemnościach, rozglądając się uważnie: — „Niedoczekanie!" - powtórzył do siebie. — „Nie będzie więcej marności nad marnościami ani bezsensownego cierpienia!... Nie pozwolę więcej męczyć się chorym bytom w niestabilnym i niesprawiedliwym świecie!… Byłoby to z mojej strony niepotrzebne okrucieństwo … Po co to komu?" — spytał sam siebie. Przyrzekł sobie, bardziej panować nad odruchami. — „Jeśli ma już coś istnieć dzięki mnie — niech to będzie doskonałe i piękne" — pomyślał Bóg. — "Może kiedyś, jak będę w lepszej kondycji stworzę coś porządnego i bardziej trwałego… ale właściwie, to po co?… Abym potem był odpowiedzialny za ten byt?… To już lepiej nich pozostanie tak jak było…" — pomyślał na koniec, otulając się szczelniej swoją starą, wysłużoną szatą.

Potem zadumał się głęboko nad sensem istnienia, patrząc niewidzącym wzrokiem w jakiś odległy punkt w ciemności. Przez krótki moment naszła go pokusa, aby cofnąć czas i wkroczyć w ten chory wszechświat, który niechcący stworzył, pokazać tym istotom swoją nieskończoną potęgę i zbawić je tak jak się tego domagały, jak błagały go o to.

Ale szybko poniechał tego zamiaru. — „Ee!… Przecież to nie ma sensu!" — pomyślał. -"Naprawiać chory byt?… Szkoda tylko czasu!.. A poza tym,… chyba mój spokój jest ważniejszy?" — dodał po krótkim wahaniu. I zamykając oczy, Bóg na dobre pogrążył się w słodkiej bezczynności .A pustka i ciemność trwały wokół niego w nieruchomym oczekiwaniu. Czas stanął w miejscu...

- K o n i e c -


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
O-błędna droga czyli Errare humanum est
Ofiara Abrahama

 Dodaj komentarz do strony..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 02-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2473 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365