Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Lekcja religii Autor tekstu: Lucjan Ferus
Motto: "Sąd da się obalić, przesąd nigdy."
M. von Ebner-Eschenbach
Pewnego razu Bóg przechodząc korytarzem Wyższej Akademii Wychowania
Anielskiego (w skrócie WAWA), usłyszał głośny śmiech dobiegający zza
niedomkniętych drzwi pobliskiej klasy. Pokręcił w zdumieniu głową i już
miał iść dalej, kiedy ponownie śmiech wybuchnął ze zdwojoną siłą.
Nie wytrzymał. Podszedł bliżej i przyłożył oko
do szpary; Przy profesorskim stole siedział archanioł Luciferus, z nogami
opartymi o blat stołu i czytał z jakiejś grubej księgi, a ci dosłownie
zarykiwali się ze śmiechu. W tym momencie niedbałym gestem uciszył rozbawioną
ferajnę i rzekł:
— A teraz posłuchajcie tego kawałka,… dotyczy on
dziejów Elizeusza: „Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: — Przyjdź no,
łysku! Przyjdź, no łysku! — on
zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie.
Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich
czterdzieści dwoje dzieci…".
Gdy skończył, odpowiedziała mu salwa śmiechu poprzeplatana okrzykami: — Nie żartuj!… Naprawdę tak jest napisane?!… Ee, nabierasz nas tylko!...
Niech wiedzą smarkacze, że z łysiny nawet święci nie pozwalają się śmiać!...
Ha, ha!… Cicho!… Niech czyta dalej!
Bóg słuchał tego z mieszanymi uczuciami.
— No, jeśli to jest dla nich śmieszne?… — pomyślał.
Archanioł tymczasem wykrzyknął na całą klasę: — A teraz przeczytam was
oryginalne kryterium, na podstawie którego został dokonany wybór wojowników:
"Zaprowadził więc ludzi nad wodę, a Pan rzekł do Gedeona:
'Wszystkich,
którzy będą pili wodę językiem podobnie jak pies, pozostawisz po jednej
stronie, a tych wszystkich, którzy przy piciu uklękną, pozostawisz po drugiej
stronie.' Liczba tych, którzy chłeptali z ręki podnoszonej do ust wynosiła
trzystu mężów. Wszyscy inni pijąc zginali kolana. Rzekł wówczas Pan do
Gedeona: 'Przy pomocy tych trzystu mężów, którzy chłeptali wodę językiem,
wybawię was i w ręce twoje wydam Madianitów'."
Chóralny śmiech, a nawet rechot był odpowiedzią
na te słowa. — A wiecie po co to było potrzebne Panu?… Aby chwała za
zwycięstwo nie przypadła ludziom, lecz jemu samemu!.… Oto jego słowa: -
„Zbyt liczny jest lud przy tobie, abym w jego ręce wydał Madianitów, gdyż
Izrael mógłby przywłaszczyć sobie chwałę z pominięciem mnie, mówiąc: -
Moja ręka wybawiła mnie!".
Okrzyki wesołości wzmogły się po tym wyjaśnieniu archanioła.
— Kryterium chłeptania!… Ha, ha!… A to dobre! — Bóg zmarszczył brwi zastanawiając się: — Cóż on im takiego czyta?...
Przecież o tej porze powinni mieć lekcję religii… — jego rozmyślania
przerwały głośniejsze okrzyki, dopominające się dalszego czytania. Archanioł
Luciferus, który również nieźle się bawił, uniósł w górę dłoń, a gdy
się trochę uciszyło, rzekł niby z poważną miną: — A teraz moi drodzy,
przeczytam wam — gwarantowany przez tę księgę — sposób, w jaki uzyskuje
się zebrowate owce: "Jakub nazbierał sobie świeżych gałązek topoli,
drzewa migdałowego, platanu i poździerał z nich korę w taki sposób, że
ukazały się na nich białe prążki. Te ostrugane patyki umocował przy
korytach z wodą, czyli przy poidłach, aby je widziały trzody, które
przychodziły pić wodę. Gdy bowiem zwierzęta przychodziły pić wodę, parzyły
się. I tak parzyły się zwierzęta z trzód przed tymi patykami i wskutek tego
dawały przychówek o sierści prążkowanej, pstrej i cętkowanej."
Ryk
śmiechu był niesłychany. Trwał długo, przerywany okrzykami:
— A to dobre!… No nie, trzymajcie mnie bo pęknę… Mógł powycinać
wzorki, to by miał od razy baranki wielkanocne!… Ha, ha!… Słuchajcie, to
teraz wiadomo jak powstali murzyni; robieni w całkowitej ciemności!… Ha,
ha!… A żółtki?… a żółtki?! — ktoś z tyłu dopytywał się uparcie. — Ha, ha!… ale jaja!… to ci się udało! Boga aż korciło, aby wejść i przerwać tą infantylną, ale nad wyraz wesołą zabawę. — Co on im za głupoty
czyta? — zachodził w głowę.
— Trzeba to wyjaśnić — i już kładł rękę na klamce, gdy powstrzymało
go głośne pytanie archanioła: — A wiecie wy niedouczone matoły w jaki sposób
zostali stworzeni ludzie?!… Założę się, że nie! — odpowiedziała mu
wrzawa i wołania:
— Przeczytaj!… przeczytaj nam! — Czyżby to miało
dotyczyć mnie? — pomyślał Bóg z niemałym zdziwieniem. — To może być
nawet ciekawe...
A Luciferus tymczasem zaczął czytać:
„Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi tchnął w jego nozdrza
tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą".
Ale to nie wszystko! — zastrzega się szybko
archanioł. Słuchajcie dalej!
"Potem Pan Bóg rzekł: 'Nie jest dobrze, żeby mężczyzna
był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc. Ulepiwszy z gleby
wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne...' — Nie, to nie
to!… o tutaj jest właściwy ustęp…" — Lucifereus przerzucił stronę: — "Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie i gdy spał, wyjął jedno z żeber a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny zbudował
niewiastę. Ryk śmiechu mało nie wysadził drzwi klasy. Bóg zaczynał
mieć już tego dość. — Co za
piramidalne głupstwa on im czyta?!… I to ma być w programie wyższej szkoły?...
Niesłychane!… Trzeba to przerwać… — Wahał się jeszcze, a z klasy
dobiegały głośne okrzyki: — Czy aby na pewno zrobił ją z żebra, a nie z czego innego?! Ha, ha! Archanioł zakrzyknął przerywając wrzawę: — A może
chcecie wiedzieć jak się robi zarazę?! — Jasne, że chcemy!… Czytaj! — dobiegało go zewsząd. A więc zaczął z poważną miną:
„Rzekł Pan do Mojżesza i Aarona: — Weźcie pełnymi
garściami sadzy z pieca i Mojżesz niech rzuca ją ku niebu na oczach faraona, a pył będzie się unosił nad całym krajem egipskim i sprawi u człowieka i u
bydła w całej ziemi egipskiej wrzody i pryszcze" — Ha, ha!… dobre!...
pryszcze od sadzy!… Tego sposobu jeszcze nie znaliśmy!… Ha, ha!… Śmiali
się głośno, klepiąc się rękoma po udach. Masz jeszcze coś w tym rodzaju? — dopytywali na przemian.
Archanioł uniósł dłoń ku górze, a gdy się nieco uciszyło w klasie
spytał:
— Ale z tego wszystkiego, wiecie co jest najśmieszniejsze? — Co takiego? … Co?… Powiedz nam! — dopytywali się chórem. Najśmieszniejsze
moi drodzy są plagi egipskie,… Kiedy Bóg dziesięć razy z rzędu utwardza
serce faraona, po to, aby nie wypuszczał Izraelitów z Egiptu i tyle samo razy
karze go plagami, za to właśnie, że ich nie wypuszcza… To jest naprawdę świetne!...
A wiecie dlaczego tak robi?… Aby mógł uczynić
znaki swoje wśród nich i aby Mojżesz mógł opowiadać swoim dzieciom i wnukom, co Bóg zdziałał w Egipcie!… Nie gorszy jest także sposób, w jaki
Bóg pomógł złupić Egipcjan Izraelitom, którzy „pożyczyli" od nich
kosztowności, podczas gdy on sprawił, aby Egipcjanie okazali życzliwość
Izraelitom i pożyczyli im te kosztowności… Tak, trzeba mieć nieprzeciętne
poczucie humoru, aby robić takie kawały ludziom i szczycić się nimi. Musiał
się wtedy Bóg nieźle bawić...
— Przeczytaj nam to!… Przeczytaj! — padały zewsząd
okrzyki, ale tego już Bóg nie zdzierżył. Wszedł do klasy, głośno zamykając
za sobą drzwi. Momentalnie zapadła cisza. Archanioł zdjął szybko nogi ze
stołu i wstał z niepewną miną, chowając księgę za siebie. Bóg podszedł
do niego z marsową miną.
— Co tu się dzieje?! — powiódł groźnym
spojrzeniem po klasie. Wszyscy aniołowie siedzieli cicho i grzecznie, a miny
mieli tak niewinne, że Bogu aż nie chciało się wierzyć, iż te ryki śmiechu,
rechotania i inne głośne okrzyki dobiegały właśnie stąd, z tych usteczek
niewinnie złożonych w ciup.
Pokręcił
głową zdumiony i wyciągnął rękę. — Pokaż no, mi to dzieło...
Zobaczymy, co ty im tu czytasz… — odezwał się do archanioła z miną nie
wróżącą nic dobrego, biorąc do ręki księgę. Ten zaczął się tłumaczyć:
— Chciałem Panie zapoznać brać anielską z Twoim Słowem,...
Uznałem, że powinni również je znać! — Bóg patrzy na niego dziwnym
wzrokiem. — Jak to, z moim słowem? — pyta wolno, a archanioł wyjaśnia
skwapliwie:
— To Panie co trzymasz, jest właśnie Twoim Słowem skierowanym do
ludzi… — Bogu brwi wędrują na sam czubek czoła. — Naprawdę… O, to
interesujące… — otwiera księgę z nabożnym skupieniem i zaczyna ją
przeglądać. W klasie jest cisza jak makiem zasiał. — A skąd ją masz, jeśli
można wiedzieć — pyta mimochodem archanioła, który stoi obok przestępując z nogi na nogę.
— Podczas ostatniego pobytu na ziemi wcisnął mi ją
jakiś świadek Jehowy… Nie mogłem się od niego odczepić, więc wziąłem ją… A potem gdy zacząłem ją przeglądać, uznałem, iż inni też powinni poznać
to kuriozum epistolografii...
Bóg
spogląda na niego spod oka i pyta:
— Już wtedy pomyślałeś, że to może być dobra
zabawa, co? — Luciferus zaprzecza obłudnie:
— Ależ skąd!… To bardzo wartościowe dzieło!
— A tym czerwonym tuszem, zaznaczyłeś zapewne te co bardziej wartościowe
fragmenty, jak sądzę?
Archanioł robi się czerwony i opuszcza nisko głowę. W klasie nadal
panuje idealna cisza. Zobaczymy, co my tu mamy… — mruczy Bóg pod nosem i zaczyna czytać na głos, jeden z zaznaczonych fragmentów: "Jeśli nie usłuchasz
głosu Pana, Boga twego i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które
ja tobie dzisiaj daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną
cię. Pan sprawi, że przylgnie do ciebie zaraza, dotknie cię wycieńczeniem,
febrą, zapaleniem, oparzeniem, śmiercią od miecza. Twój trup będzie strawą
wszystkich ptaków powietrznych i zwierząt lądowych, a nikt ich nie będzie
odpędzał…". Bóg chrząknął i spojrzał spod oka na klasę. Wszyscy słuchali
go z zapartym tchem, nie spuszczając oczu z jego ust. Zatem czytał dalej:
„Zawsze będziesz gnębiony i uciskany. Dostaniesz obłędu na widok jaki się
przedstawi twym oczom. Pan cię dotknie złośliwymi wrzodami na kolanach i nogach, nie zdołasz ich uleczyć, rozciągną się od stopy aż po wierzch głowy...
Pan dotknie cię wrzodem egipskim, hemoroidami, świerzbem i parchami, których
nie zdołasz wyleczyć…"
Bóg przerwał i spojrzał dziwnym wzrokiem na
archanioła. Ten robił wszystko aby nie parsknąć śmiechem i zachować powagę.
Nawet usta zakrył dłonią. Przerzucił więc mimochodem kartę i przeczytał
następny akapit:
„Jeśli
się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat i zbliży się żona
jednego z nich — i chcąc wyrwać męża z rąk bijącego — wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało
litości".
Po tych słowach Luciferus nie wytrzymał; Wybuchnął głośnym,
niepohamowanym śmiechem a wraz z nim cała klasa. Rechotali tak, nie pomni na
obecność Boga, który przyglądał im się z zagadkową miną, a następnie z głośnym trzaskiem zamknął księgę i schował pod pachę. Tej czynności
towarzyszył głośny jęk zawodu braci anielskiej. Na pytające spojrzenie
archanioła, odrzekł:
— Cóż, skoro jesteś tak przekonany, iż to jest
moje słowo...
— To ludzie są przekonani Panie, nie ja… — zdążył
wtrącić Luciferus.
— … to pozwolisz, że je sobie odświeżę,… bo
na razie nijak nie mogę sobie przypomnieć abym kiedykolwiek coś takiego
ludziom mówił. — Bóg dokończył swą wypowiedź. — Ale potem zwrócisz
nam je Panie z powrotem, abyśmy mogli wspólnie cieszyć uszy Twym przesłaniem
do ludzi? — Luciferus ujął Boga za rękaw szaty. Ten spojrzał nań dziwnie i pokiwał głową:
— Macie wyjątkowo specyficzny sposób cieszenia
waszych uszu,… trzeba wam to przyznać!… Zastanowię się. — dodał, będąc
już w drzwiach.
Za jakiś czas, archanioł Luciferus przechodząc
korytarzem Wyższej Akademii Wychowania Anielskiego (w skrócie WAWA), zatrzymał
się przy niedomkniętych drzwiach gabinetu Boga. Podszedł na palcach i zajrzał
przez szparę. Bóg z nogami wygodnie ułożonymi na biurku wertował księgę,
którą im zabrał, mrucząc pod nosem od czasu do czasu:
— Czego to ludzie nie wymyślą… Niesłychane! -
albo: — Co za bujna wyobraźnia, kto by to pomyślał… no, no! — i kręci głową,
nie wiadomo, czy z podziwu nad wyobraźnią człowieka, czy z dezaprobatą nad
faktem, iż człowiek zawsze do swych niecnych czynów mieszał jego, starając
się w ten mało oryginalny sposób, winę na zło, które czynił — przypisać
wyższej potrzebie. A najlepiej najwyższej...
Luciferus uśmiecha się do siebie i odchodzi cicho
na palcach, nie przeszkadzając Bogu w lekturze. Zastanawia się tylko, czy Bóg
wie, ile milionów ludzi poniosło śmierć — i to nierzadko poprzedzoną
okrutnymi torturami — z powodu tej księgi?… Jego słowa, ponoć...
Niepokoi go również myśl, która teraz dopiero do niego dotarła: jak
zareaguje Bóg, kiedy dotrze do drugiej części księgi i dowie się z niej, iż
ma syna z pewną ziemianką?!
Dużo by dał, aby widzieć wtedy jego minę.
*
„Bardzo kochaj myślenie. Jeśli bowiem samego
Pisma Św. (...) nie pojmiemy prawidłowo, pozostanie dla nas bezużyteczne".
Św. Augustyn
„Należy bezkrytycznie przyjąć wszystkie słowa
Biblii i niekonsekwencje teoretyczne i praktyczne aktu wiary".
Blaise Pascal
-
K o n i e c -
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 23-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2515 |