|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Biuletyny
Biuletyn Neutrum, Nr 2(6), Maj 1993 Autor tekstu: -Inny-
Spis treści:
Kościół — Konstytucja — Konkordat
List do Marszałka
Czy Kościół się rozbroi?
Krytyka filmu "Niemy krzyk"
Prawo Boże czy uniwersalne?
Deklaracja American College of Obstetrics and Gynecology
Jak uchwalano ustawę o systemie oświaty
Listy
Stalinowska ustawa?
Konflikt czy dialog?
Wydarzenia
Zaproszenia dla Neutrum *
KOŚCIÓŁ — KONSTYTUCJA — KONKORDAT
Kościół rzymskokatolicki od dawna wykazywał
zainteresowanie
przygotowaniem regulacji prawnych normujących jego sytuację w Polsce.
Jeszcze w czasach PRL, w 1981 r., powstał zespół roboczy do spraw legislacyjnych.
Za główne zadanie Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski Episkopat
uważał
przygotowanie projektów aktów normatywnych dotyczących sytuacji prawnej i majątkowej Kościoła.
Dość szybko rozpoczęto prace nad ustawą o stosunku państwa do Kościoła
rzymskokatolickiego w Polsce. W czasie prac nad ustawą po stronie
kościelnej
pojawił się pomysł równoległego „zawarcia aktu międzynarodowego, np. w formie
konwencji". My posługujemy się dalej określeniem „konkordat" zamiast
„konwencja" [ 1 ]. W 1986 roku strona rządowa stwierdziła, że w konkordacie powinien się
znaleźć
zapis mówiący, iż misja Kościoła rzymskokatolickiego mieści się w ramach
konstytucyjnych zasad ustroju politycznego PRL. Propozycje rządowe
spotkały się
wówczas z akceptacją przedstawicieli Kościoła.
Prace nad równoległym dokumentem: ustawą o stosunku państwa do Kościoła
katolickiego w Polsce dobiegły końca w 1989 roku; projekt ustawy w marcu tegoż
roku uzyskał poparcie Konferencji Episkopatu.
Jeżeli chodzi o konkordat, Kościół uznał, że wraz ze zmianą sytuacji
społeczno-politycznej w Polsce zaszła konieczność opracowania jego
nowego
projektu. Tym razem projekt został przygotowany przez sam Watykan i jesienią
1991 roku przekazany władzom polskim.
Ostatnio w prasie krajowej pojawiły się lakoniczne informacje dotyczące
nowego
konkordatu.
Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy i jaki wpływ będzie miał w przyszłości konkordat na państwo polskie, jego prawa i jego obywateli?
Obecnie występują dwa poglądy na tę kwestię.
Pierwszy możemy nazwać kościelno-katolickim, jest reprezentowany przez
dużą
część hierarchii, duchowieństwa i tzw. partie chrześcijańskie. Grupy te
starają
się przekonywać, że konkordat dotyczy jedynie Kościoła i społeczeństwo
nie
potrzebuje się w tej sprawie wypowiadać.
Drugi pogląd uznaje, że będzie to dokument głęboko ingerujący w życie
całego
społeczeństwa polskiego, również ludzi nie związanych z Kościołem
rzymskokatolickim.
Oba te stanowiska abstrahują od szczególnie ważnego aspektu sprawy, tj.
relacji: konwencje międzynarodowe — konstytucja RP — konkordat. W 1986 roku przedstawiciele państw uczestniczących w spotkaniu KBWE
przyjęli w Wiedniu Dokument Końcowy, w którym omówiono najpełniej kwestie
dotyczące spraw
wyznaniowych. Wśród sygnatariuszy tego dokumentu były m.in. Polska i Watykan.
Zasady, które państwa powinny stosować przy rozwiązywaniu kwestii
wyznaniowych,
zawarte są w pkt. 16 litery a-k Dokumentu Końcowego. Powinny one mieć
również
zastosowanie przy opracowywaniu Konstytucji RP, tak jak i konkordatu.
Punkt 16 głosi:
"W celu zapewnienia wolności każdej osoby
wyznawania i praktykowania religii lub przekonań Państwa uczestniczące
będą
między innymi:
a) podejmować skuteczne środki do zapobiegania i likwidacji
dyskryminacji osób
lub ich wspólnot z powodów religijnych lub przekonań, wykonywania i korzystania z praw podstawowych wolności we wszystkich dziedzinach życia
obywatelskiego,
politycznego, ekonomicznego, społecznego i kulturalnego, oraz
zapewnienia
rzeczywistej równości między wierzącymi i niewierzącymi".
Czy zapis ten jest i będzie przestrzegany w Polsce? Nie sądzę. Wniosek
swój
opieram na wypowiedziach hierarchów kościelnych i fundamentalistów
katolickich,
jak również tych ludzi, którzy widzą powagę sytuacji.
Metropolita poznański abp Jerzy Stroba w wielkopostnym liście uznał
obronę
mniejszości za jeden z przejawów walki z Kościołem katolickim.
Podobne skojarzenia zaprezentował ks. Czesław S. Bartnik w artykule Ateizm polityczny w Polsce [ 2 ].
Według niego „agresywność ateistów" wyraża się w kształtowaniu
„odpowiedniego
prawodawstwa, rozporządzeń, fałszywych oskarżeń" oraz w „dawaniu
nadmiernych
przywilejów mniejszościom wyznaniowym". Ma to na celu „zniweczenie
publicznej
działalności (...) Kościoła polskiego". I dalej ciągnąc swój wywód
ostrzega, że
Episkopat i prezydent czekają na „opamiętanie się owych polityków lub
na
konkordat"!
Ale zarazem dowiadujemy się, że „Episkopat Polski nie proponuje w przyszłej
konstytucji modelu państwa wyznaniowego, chociaż niektóre środowiska i ugrupowania katolików zgłaszają takie postulaty" [ 3 ].
Piotr Borys w piśmie Emaus [ 4 ]
głosi
taką tezę: „Nadeszły czasy, kiedy nieśmiało bronić się to o wiele za
mało. Za
mało nawet walczyć, jeżeli przez walkę rozumiemy podejmowanie ciągłych
dyskusji z przeciwnikami Kościoła". A oto wypowiedzi wyrażające zaniepokojenie.
Podczas sympozjum w Chat teolog ewangelicki ks. dr Henryk Czembor
stwierdził,
że wystąpienia wielu przedstawicieli rządu i polityków z ugrupowań
katolickich
nie dają gwarancji, że zasada równości Kościołów zostanie wprowadzona
do nowej
konstytucji. Jako przykład przytoczył wypowiedź Henryka Goryszewskiego,
który
wyznał, że dla niego nieważne, jaka będzie Polska: najważniejsze, żeby
była
katolicka.
Prawosławny poseł Eugeniusz Czykwin posunął się nawet do stwierdzenia,
że
kwestia wyróżnienia Kościoła rzymskokatolickiego w przyszłej
konstytucji jest
już przesądzona.
Episkopat i fundamentaliści katoliccy chcieliby, ażeby nową konstytucję
RP
oparto na postulatach Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Podstawowym
dokumentem
traktującym o materii konstytucyjnej jest encyklika Pacem
In terris Jana XXIII. Zawarte w niej myśli można streścić
następująco:
1. Pierwszym obowiązkiem jest skodyfikowane w konstytucji podstawowych
praw
człowieka (według wykładni kościelnej, która nic nie mówi o wonnościach!),
które powinny stanowić osnowę całego ustroju państwowego.
2. W konstytucji powinna być zapewniona możliwość bezpośredniej
ingerencji
Kościoła — na zasadzie prawa weta („jest prawem i obowiązkiem Kościoła
rozstrzygać miarodajnie, czy prawo stanowione w państwie oraz zasady
organizacji i działania instytucji państwowych i społecznych są zgodne z tym
absolutnym, niewzruszonym porządkiem, jaki Bóg Stwórca i Odkupiciel
ustanowił
tak poprzez prawo natury, jak i poprzez prawdy objawione").
Treść Konstytucji zawierająca dwa powyższe postulaty będzie, w świetle
nauczania Kościoła, determinować zawartość jej kolejnych rozdziałów
dotyczących
zadań, obowiązków i uprawnień państwa.
Wychodząc z encykliki Jana XXIII Episkopat Polski przedstawił 16
czerwca 1990
r. Stanowisko Konferencji Episkopatu
Polski w sprawie założeń nowej Konstytucji. Dokument ten nawiązuje
do
memoriału z 1947 r. pt. Katolickie
postulaty konstytucyjne.
Można z tych dokumentów (i innych wypowiedzi hierarchów) wyciągnąć
wniosek, że
Kościół odrzuca model państwa neutralnego światopoglądowo i proponuje
państwo
wyznaniowe („państwo chrześcijańskie").
Skutki przyjęcia propozycji konstytucyjnych Episkopatu będą następujące:
1) państwo będzie zobowiązane prawnie strzec dobrego imienia Kościoła;
2) zobowiązuje się też strzec jego całkowitej autonomii i stwarzać mu
wszechstronne warunki do pełnego rozwoju i nieograniczonej działalności;
3) sprawne egzekwowanie prawa do „tożsamości i autonomii moralnej" musi w praktyce oznaczać istnienie cenzury obyczajowej, dla której normą będą
faktycznie moralne wskazówki Kościoła katolickiego. W dokumentach z 1947 i 1990 r. znajdujemy również propozycję zniesienia w Polsce rozdziału Kościoła od państwa, co oznacza pełną ich współpracę
na
wszystkich płaszczyznach, także legislacyjnej, całkowitą autonomię
Kościoła w stosunku do państwa i znaczną zależność w perspektywie wiary i moralności, a co
za tym idzie oświaty, wychowania i kultury, państwa od Kościoła.
Episkopat Polski nie określa tu bardziej szczegółowych rozwiązań, co
może
oznaczać (i najprawdopodobniej oznacza!), że drogą do ich ujęcia będzie
konkordat między RP a Watykanem, konkordat, którego moc prawna będzie
taka, iż
trzeba będzie go uznawać za przedłużenie Konstytucji czy też dodatek do
niej.
Przypomnijmy, że choć od wielu lat przedstawiciele państwa i Kościoła
rzymskokatolickiego prowadzili rozmowy na temat regulacji prawnej
statusu
Kościoła w Rzeczpospolitej, społeczeństwo na ten temat nie wie nic lub
wie
bardzo mało. Przyczyny tego stanu rzeczy podano ostatnio w artykule Konkordat, kiedy i jaki [ 5 ].
„Przedstawiciele rządu unikają rozmowy o szczegółach watykańskiego
projektu,
ponieważ projekt został zastrzeżony, i nielojalnością (...) byłoby,
gdybyśmy
zdradzali rozwiązania" — stwierdził dyrektor rządowego Biura ds. Wyznań — Marek
Pernal. Niezrozumiałe wydaje się użycie w tym kontekście słowa
„nielojalność",
rząd ma bowiem obowiązek lojalności przede wszystkim wobec własnego
społeczeństwa i powinien informować je dokładnie przynajmniej w tych
kwestiach,
które będą ważyć na jego losach. W tym samym artykule pojawiło się również stwierdzenie, że "ustawa jest
aktem
stanowionym jednostronnie, tylko przez RP, (...) dlatego potrzebne staje
się
porozumienie dwóch równoprawnych podmiotów.
Istniejąca Konstytucja RP głosi, iż Rzeczpospolita Polska jest
demokratycznym
państwem prawnym. W grudniu 1989 r. proklamowano w naszym państwie
zwierzchnictwa narodu jako istotę władzy publicznej.
Dlatego też w tak fundamentalnej sprawie jak konkordat nie można
trzymać ludzi w nieświadomości, ukrywać treści przed opinią publiczną, uniemożliwiać
wszelką
dyskusję.
Istnieje obawa, że jeśli konkordat wejdzie w życie przed uchwaleniem
nowej
konstytucji, do czego wszystko zdaje się zmierzać, jej artykuły będzie
się
dostosowywać do już istniejącego i funkcjonującego w rzeczywistości
polskiej
konkordatu, którego nikt w Polsce nie będzie mógł zmienić.
Zastępca Sekretarza Episkopatu bp Tadeusz Pieronek oficjalnie
stwierdza, że
także z punktu widzenia Kościoła byłoby lepiej, gdyby najpierw
uchwalono
konstytucję, a dopiero potem zawarto konkordat. Tenże biskup podczas
sesji o stosunkach Kościół — państwo mówił w warszawskim KIK-u, że obecna
ustawa „już
się sypie", tzn. nie pozwala Kościołowi i jego instytucjom „rozszerzać
długofalowych działań". Dotyczy to m.in. obecności Kościoła w szpitalach,
szkołach, środkach masowego przekazu. Powiedział również, że Kościół
rzymskokatolicki mając nieustabilizowaną sytuację prawną „czuje się źle w państwie; czekamy na dalsze, energiczne działania rządu w sprawie
konwencji". Z drugiej strony biskup Pieronek uznaje, że państwo powinno być
neutralne
światopoglądowo, choć nie neutralne aksjologiczne, tzn. powinno się
opierać na
generalnym systemie wartości uznanych przez społeczeństwo.
Były watykański sekretarz stanu kard. Agostino Casaroli twierdzi, że
skończył
się czas konkordatów, które stawiały Kościół w pozycji
uprzywilejowanej.
Obecnie Kościół zawiera umowy z państwami nie po to, by uzyskać
przywileje, lecz żeby mieć zagwarantowaną
możliwość
nieskrępowanego pełnienia misji.
Zakres spraw regulowanych konkordatem to m.in.: majątki kościelne,
podatki,
zobowiązania finansowe państwa wobec Kościoła, szkolnictwo,
prawodawstwo
małżeńskie.
Ostatnio w prasie można było znaleźć informację, że 3 kwietnia w Warszawie
rozpoczęły się rokowania pomiędzy Rzecząpospolitą a Watykanem mające na
celu
uzgodnienie tekstu układu regulującego ich wzajemne stosunki.
Stronie rządowej przewodniczy minister spraw zagranicznych Krzysztof
Skubiszewski, któremu towarzyszą:
1) Jan M. Rokita — szef Urzędu Rady Ministrów,
2) Zdobysław Flisowski — minister edukacji narodowej,
3) Jadwiga Skórzewska — podsekretarz stanu w Ministerstwie
Sprawiedliwości,
4) Marek Pernal — dyrektor generalny URM,
5) Janusz Stańczyk — dyrektor Departamentu Prawno-Traktatowego w Ministerstwie
Spraw Zagranicznych.
Stronie kościelnej — reprezentującej Watykan — przewodniczy nuncjusz
abp Józef
Kowalczyk. Towarzyszą mu:
1) abp Bronisław Dąbrowski, który (ewentualnie) zastępowany jest przez
ks.
prof. Wojciecha Góralskiego,
2) abp Jerzy Stroba — metropolita poznański,
3) bp Alojzy Orszulik — zastępca Sekretarza Konferencji Episkopatu
Polski,
4) bp Tadeusz Pieronek — zastępca Sekretarza Konferencji Episkopatu
Polski,
5) ks. prof. Tadeusz Pawluk.
Wiemy, że w delegacji kościelnej znajduje się dwóch wybitnych
specjalistów od
prawa kanonicznego. Nic natomiast nie wiadomo, aby w delegacji rządowej
znajdowali się wybitni znawcy prawa konstytucyjnego (poza samym
ministrem),
prawa wyznaniowego oraz prawa międzynarodowego (ze szczególnym
uwzględnieniem
dziedziny praw człowieka).
Konkordat jako dwustronna umowa międzynarodowa, w istotny sposób zmieni
sytuację prawną Kościoła katolickiego. Obecnie relacje państwa i Kościoła
reguluje ustawa z 17 maja 1989 roku.
Po ratyfikacji konkordatu rząd polski nie będzie mógł go jednostronnie
zerwać,
może go najwyżej renegocjować. Co będzie, gdy zostanie on przyjęty
przed
konstytucją?
Czesław
Janik
*
LIST DO MARSZAŁKA
Pan Profesor Wiesław
Chrzanowski
Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Szanowny Panie
Marszałku,
Zaniepokojeni
zgłaszanym przez niektórych posłów żądaniem usunięcia profesora
Tadeusza
Zielińskiego ze stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich wyrażamy
nadzieję, że
nie wystąpi Pan do Sejmu RP z takim wnioskiem.
Zadaniem Rzecznika nie jest reprezentowanie organów władzy ani posłów,
lecz
zwykłych obywateli, których aprobata dla jego działalności, według
ostatnich
sondaży opinii publicznej, jest prawie trzykrotnie większa niż dla
obecnego
Sejmu, dezaprobata zaś — sześciokrotnie mniejsza. Odwołanie z funkcji
Rzecznika
osoby cieszącej się tak powszechnym uznaniem nie wpłynęłoby ani na
wzrost
wiarygodności, ani na odbudowę autorytetu tego Sejmu.
Ponadto nic nie upoważnia grupy posłów, którzy wystąpili z apelem o usunięcie
profesora Zielińskiego, do wypowiadania się w imieniu wszystkich
polskich
katolików. Katolicy są także między innymi wśród członków naszego
stowarzyszenia. Uważamy, że w wypowiedziach Rzecznika nie było niczego,
co
mogłoby rzeczywiście obrażać uczucia religijne lub świadczyć o sprzeniewierzeniu się ślubowaniu.
Mamy nadzieję, że opinia publiczna nie zostanie tym razem zlekceważona
Za PrezydiumZarządu Krajowego
"Neutrum"
(-) Anna Wolicka
*
CZY KOŚCIÓŁ SIĘ ROZBROI?
Większość spośród przedstawicieli społecznych
komitetów na
rzecz referendum obecnych na ostatnim, kwietniowym zjeździe przeżyła
moment
zaskoczenia i konsternacji, kiedy Aleksander Małachowski, bądź co bądź
poseł
Unii Pracy, której dziennik katolicki Słowo
zarzucił kiedyś „wściekły antyklerykalizm", wystąpił z ostrą krytyką
projektu
powołania stowarzyszenia do walki przeciwko ideologizacji państwa.
Stwierdził
on, że mimo najlepszych intencji założycieli działalność takiej
organizacji
może przybrać zbyt ostre formy i doprowadzić do totalnej wojny z Kościołem, na
czym tylko skorzystają fundamentaliści. Należy wobec tego czekać, aż
Kościół
„sam się rozbroi" i odnajdzie w nowej sytuacji polityczno-społecznej.
Na te argumenty można by odpowiedzieć, że stowarzyszenie o podobnych
celach, a mianowicie „Neutrum", istnieje już od trzech prawie lat i nie popadło w żadną
skrajność, która by uniemożliwiała dialog, gdyby strona przeciwna
wykazała do
tego jakąkolwiek skłonność. To nie z naszych ust padały inwektywy.
Druga część
wypowiedzi rodzi pytania: Skąd pewność, że Kościół rzeczywiście w końcu
się
„rozbroi"? A jeśli nawet, to ile zabierze mu to czasu, zważywszy, że
młyny Boże
mielą powoli, człowiek zaś ma tylko jedno życie? I gdzie w tym
wszystkim
podstawowe prawo człowieka do wolności w demokratycznym państwie?
Żądanie od niekatolików, żeby przyglądali się biernie, jak Kościół
katolicki
jednostronnie ogranicza ich prawa, jest jawnie bezzasadne. Pozostaje
jednak
kwestia większości Polaków, którzy określają się jako katolicy, a wśród
nich
tej z kolei większości (jak świadczą sondaże opinii), która nie czuje
się
bezwzględnie zobowiązania do podporządkowywania wszystkim zaleceniom
Kościoła i także domaga się pod tym względem wolności.
Postawa teologów katolickich, z którymi mieliśmy w „Neutrum" do tej
pory
spotkania, tych ze szkoły profesora Mieczysława Gogacza, tomisty z ATK,
jest w tej sprawie jasna: katolik musi się stosować do wskazówek zawartych w dokumentach Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Tak więc skoro większość
naszych
ustawodawców to katolicy, powinni oni sprawić, żeby państwa było
chrześcijańskie, z Kościołem jako konstytucyjnym strażnikiem
moralności, żeby
prawo stanowione było zgodne z prawem Bożym, a Dekalog zapisany w ustawach.
Zapytałam kiedyś pewnego znanego publicystę katolickiego, czy jego
zdaniem
wykładnia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła obowiązuje rzeczywiście
bezwzględnie
każdego katolika, na przykład w jego służbie publicznej. Odpowiedź
brzmiała, że
kiedy ktoś zapisuje się do jakiejś partii, to tym samym godzi się na
przestrzeganie jej statutu.
Analogia wydała mi się nietrafna, wątpliwości pozostały, toteż
skwapliwie
skorzystałam z okazji, by zadać podobne pytanie ks. prof. Józefowi
Tischnerowi,
przy okazji jego wykładu o koncepcji praw człowieka w filozofii
chrześcijańskiej, podczas kursu w Szkole Praw Człowieka Fundacji
Helsińskiej.
Odpowiedź w skrócie przytaczam.
"Ja bym postawił tu pierwszy znak
zapytania: czy taka jest wykładnia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła?
Istnieje dzisiaj w katolicyzmie nurt podwójny: jeden krzykliwy, drugi
mniej
krzykliwy. I ten krzykliwy nurt w polityce nawiązuje do encyklik
przedpoborowych, a także do słynnego listu pasterskiego kardynała
Hlonda, który
ukazał się w 1946 r. na początek budowy ustroju [ 6 ]. I tam rzeczywiście,
zwłaszcza w liście Hlonda, była idea budowy państwa katolickiego: tolerancyjnego,
ale z nazwą „państwo katolickie". Natomiast już po soborze i w encyklikach
Jana Pawła
II idei takiej nie ma. Przeciwnie, jest wręcz mowa o państwie świeckim,
państwie jako rzeczywistości autonomicznej w stosunku do innej
autonomicznej
rzeczywistości, jaką jest Kościół. Ten drugi nurt jest w katolicyzmie
bardzo
mocny, choć milczący. Ale czy z tego pierwszego może być coś niedobrego
dla
przyszłości? Mówię tutaj otwarcie: może. Niestety, może. I teraz drugie pytanie, to jest, na ile wypowiedzi autorytetu
kościelnego są
zobowiązujące dla katolików.
Autorytet kościelny wypowiada się rozmaicie, między innymi w encyklikach.
Encykliki w zasadzie nie są orzeczeniami dogmatycznymi. Są to nauki
Kościoła
przystosowane do aktualnej sytuacji społecznej. Niektóre encykliki mają
sformułowania dogmatyczne, ale raczej w sensie cytatów, nie zaś w sensie
ustanawiania dogmatów. To jest ważne. Czyli w zasadzie wszystkie
encykliki
papieskie mogą być poddawane refleksji krytycznej, z zachowaniem
należytego
szacunku dla autorytetu. Tutaj nie ma problemu, że się dyskutuje, jest
tylko
problem, jak się dyskutuje. Poprzez te encykliki jednocześnie Kościół
wchodzi w normalny dialog filozoficzno-teologiczny, socjologiczny, polityczny
tego
świata. One są po to, żeby pobudzić do myślenia, nie po to, żeby
zamknąć
myślenie.
Natomiast jest oczywiście problem, mianowicie relacji Kościół — państwo w Polsce, prawo państwowe — prawo kościelne. Krótko mówiąc, wygląda to
tak. Prawo
państwowe opiera się na zasadzie sprawiedliwości wymiennej, tzn.
wszystkie
przepisy prawa są oparte na zasadzie: ja ograniczam moją wolność po to,
abyś ty
ograniczył swoją wolność wobec mnie. One regulują wzajemne zachowania.
Czyli
jest tak: jak ty mnie, tak ja tobie. Ja się powstrzymuję, abyś ty się
powstrzymał. A jeśli ktoś nie respektuje tej zasady, wkracza państwo i zaprowadza tę sprawiedliwość wymienną. Wobec tego prawa wszyscy
jesteśmy równi.
To prawo wymyślili Grecy, Kościół je sobie przyswoił. Powiedział: to
prawo, gdy
idzie o budowę państwa, jest w porządku. Natomiast gdy chodzi o prawo
obowiązujące sumienie, to ono jest czymś więcej. Na przykład można
przebaczyć,
można nadstawić drugi policzek. Ale to jest już prawo sumienia.
Pomyłka polega na tym, że niektórzy katolicy chcą zastępować
sprawiedliwość
wymienną prawem religijnym. Chcą budować państwo na jeszcze innej
zasadzie niż
sprawiedliwość wymienna, gdy zasadniczo do zbudowania państwa
sprawiedliwość
wymienna wystarczy. I tu jest ten spór. Na przykład na czym polega błąd
ustawy o wartościach chrześcijańskich? Na tym, że narusza zasady
sprawiedliwości
wymienne. Bo jeżeli przyjdzie reprezentant islamu i będzie mówił, że
wartości
islamu powinny się znaleźć w ustawie telewizyjnej? Albo przedstawiciel
judaizmu, że wartości judaizmu? Wtedy zaczniemy się kłócić, które
wartości są
lepsze. Tymczasem zasada państwa jest inna: zrezygnuję z preferencji
dla
wartości chrześcijańskich po to, żebyś ty zrezygnował z preferowania
wartości
islamu. Z preferencji, co nie znaczy, że ja mam zupełnie wykreślić te
wartości,
czy ty masz wykreślić swoje wartości.
Skąd się to wzięło? Dlaczego doszło do tej pomyłki? Dlatego, że
niektórzy
polscy chadecy nie przeczytali dokumentów soboru i Jana Pawła II i usiłują
budować państwo na tej zasadzie, żeby odbijało prawo Boże. Czyli na
jakimś
ukościelnieniu państwa. Mówią tak: jest prawo Boże, Kościół odbija
prawo Boże,
państwo powinno też prawo Boże odbijać. Racja, ale nie całe, wystarczy
jak
odbije tylko to: sprawiedliwość wymienną, która też ma charakter prawa
natury.
Natomiast całą resztę — innym organizacjom.
Bo jest także w katolicyzmie bardzo ważna zasada, która mówi: ile
możności, jak
najmniej państwa. Jeśli coś się może zrobić bez państwa, róbcie to bez
niego. Bo
państwo to jest mimo wszystko — jak mówi św. Augustyn — właściwie
diabelska
instytucja". W tomistycznym nurcie myśli katolickiej, na którym opiera się ideologia
fundamentalistów, wolność jest ograniczona do wyboru środków, przy z góry
założonym celu, jakim jest dobro. Tak więc wolność polega właściwie
tylko na
możliwości wyboru dobra. A ponieważ Kościół pokazuje ludziom to dobro,
stąd
wniosek dla niektórych, że w takim razie w Kościele nie powinno być
miejsca na
wolność.
Ksiądz Tischner reprezentuje w Kościele nurt augustyński, który pojęcie
wolności człowieka odnosi także do wyboru samego celu, ponieważ
traktuje
wolność przede wszystkim jako zdolność przyswajania: tylko dzięki
wolności mogę
powiedzieć „moje". Gdybymnie ktoś
zmusił, nie byłoby „moje". Wolność skazuje człowieka nawet na ateizm,
żeby mógł o nim powiedzieć „moje".
Do tradycji augustyńskiej nawiązuje w Polsce przede wszystkim Papieska
Akademia
Teologiczna w Krakowie, do tomistycznej — Katolicki Uniwersytet
Lubelski.
Wydaje się, że szanse na „rozbrojenie się" Kościoła, jego otwarcie na
dialog,
zależą w dużej mierze od tego, który z tych nurtów myślenia przeważy,
zwłaszcza
wewnątrz Episkopatu. Do tej pory najwyraźniej dominuje ten drugi. O pewnej maleńkiej iskierce nadziei na dialog, jaką było
bezprecedensowe
spotkanie, na które Komisja Episkopatu ds. Dialogu z Niewierzącymi
zaprosiła
kilka osób okrzyczanych wrogami Kościoła: publicystów z Gazety
Wyborczej,
Zbigniewa Bujaka, przedstawicielkę „Neutrum", postaram się napisać w następnym
numerze Biuletynu.
A.W.
*
KRYTYKA FILMU "NIEMY KRZYK"
Sprawą dopuszczalności
aborcji będziemy się zajmowali dopóty, dopóki będzie obowiązywało
restrykcyjne
prawo, współpracując ze wszystkimi zainteresowanymi organizacjami i publikując w Biuletynie wszystkie uzyskiwane informacje. Poniżej zamieszczamy
komentarz
amerykańskich lekarzy do filmu „Niemy krzyk", który pokazywano w naszych
szkołach dzieciom na lekcjach religii, a także wyświetlano kobietom,
aby je
skłonić do urodzenia niechcianego dziecka. Czytelnikom, którzy nie
widzieli
filmu, wyjaśniamy, że przedstawiał on zabieg przerywania ciąży widoczny
na
monitorze aparatu USG. Z komentarza autora, doktora Natansona,
wynikało, że
widoczny na ekranie płód cierpi, boi się, ucieka przed narzędziem
lekarskim,
krzyczy. Dla laika, a zwłaszcza dziecka, mógł to być widok
wstrząsający, toteż
warto upowszechniać przytoczone tu opinie. Potwierdza je zresztą wyrok
sądu francuskiego w sprawie profesora Beaulieu: zarzucił on autorowi filmu manipulację i fałszerstwo, został oskarżony o zniesławienie i uniewinniony, co
oznacza, że
udowodnił prawdziwość swoich zarzutów.
Tekst jest tłumaczony z francuskiego, nazwy angielskie pozostawiono jak w oryginale francuskim.
PRAWO
BOŻE CZY UNIWERSALNE?
W publicznych dyskusjach na
temat stanowienia prawa zwolennicy tzw. prawa naturalnego jako
fundamentu ustawodawstwa utrzymują, że nie wywodzi się ono z wiary,
lecz dotyczy wszystkich ludzi z racji samej ich natury, także
niewierzących. Tak więc nie ma mowy o żadnym prawnym narzucaniu
niewierzącym zasad wiary. A oto pewien dokument:
„Człowiek nie może poznać prawa wiecznego, które jest tożsame z niepoznawalną dla człowieka Istotą Boską. Część tego prawa człowiek
jako istota rozumna może odczytać i stosować się do niego w sposób
świadomy. Tę część prawa wiecznego nazywamy prawem naturalnym (...).
Istnieje również ten obszar prawa wiecznego, który został podany do
świadomości ludzkiej bezpośrednio przez samego Boga, jest to tzw. prawo
objawione (...). Ustawodawstwo ludzkie winno być zgodne z prawem
naturalnym i prawem objawionym, gdyż w nich — jako zakotwiczonych w prawie wiecznym — ma swój fundament i rację obowiązywania".
Mariusz Grafowski: Prawo w świetle
chrześcijańskiego systemu wartości.
Materiały Wydziału Szkolenia Politycznego ZG ZChN, z. 10,
Warszawa 1992.
***
DEKLARACJA AMERICAN COLLEGE OF
OBSTETRICS AND
GYNECOLOGY W SPRAWIE CIERPIENIA PŁODU
Członkowie:
Sally Faith
Dortman, M.D.
Assistant Professor, Albert Einstein College
of Medicine, Assistant Clinical Professor, Mount
Sinai
Hart
Peterson, M.D.
Chief of Pediatric Neurology, New York
Hospital, Clinical Professor
of
Neurology in Pediatrics, Cornell
University Medical Center
William
Rashbaum, M.D.
Assistant Clinical Professor, Albert Einstein
College
of Medicine
Seymour L.
Romney, M.D.
Professor, Ob/Gyn, Director, Gynecological Cancer Research, and former
Chairman, Department of Obstetrics and Gynecology, Albert Einstein
College of
Medicine
Allan
Rosenfield, M.D.
Professor, Ob/Gyn and Public Health, Acting Chairman, Department of
Obstetrics
and Gynecology and Director, Center for Population and Family Health, College of Physicians
and Surgeons, Columbia
University
Herbert G.
Vaughan jr., M.D.
Professor of Neuroscience, Neurology and Pediatrics, Director, Rose F.
Kennedy
Center for Research in Mental Retardation and Human Development, Albert
Einstein College of Medicine
Ming-Neng
Yeh, M.D.
Associate Clinical Professor, Dept of Ob/Gyn, Columbia University,
Director of
Ob/Gyn Ultrasound Laboratory, Columbia Presbyterian Medical Center
Uważamy za pozbawione podstaw naukowych
twierdzenie, jakoby
płód odczuwał ból w początkowym okresie ciąży. Stwierdzamy, że
ostateczne
ukształtowanie móżdżku następuje dopiero w siódmym miesiącu, mielina
zaś
rdzenia kręgowego i mózgu zaczyna powstawać dopiero między dwudziestym a czterdziestym tygodniem ciąży. Aby płód odczuwał ból, musi już istnieć
system
nerwowy. Potrzebne są hormony przenoszone w tym systemie. U zwierząt
taki
zespół chemiczny rozwija się po upływie dwóch trzecich życia płodowego.
Nie ma
podstaw, by twierdzić, że u człowieka rzecz się ma inaczej.
NIEŚCISŁOŚCI MEDYCZNE W "NIEMYM
KRZYKU"
"12-tygodniowy płód
odczuwa ból". W tym stadium ciąży mózg i system nerwowy są jeszcze
na
bardzo wczesnym etapie rozwoju. Zawiązek mózgu składa się ze
szczątkowego
wzgórza i rdzenia kręgowego. Większość komórek mózgowych jeszcze się
nie
rozwinęła. Bez kory mózgowej nie można otrzymywać ani odczuwać bodźców
bólowych. Ponadto eksperci stwierdzili, że nawet wcześniaki urodzone po
24-25
tygodniach ciąży o wiele słabiej reagują na ból niż donoszone noworodki.
"12-tygodniowy płód wykonuje świadome
ruchy". W tym stadium ciąży każdy ruch płodu jest refleksem
ruchowym , nie
zaś świadomym ruchem. Aby istniała świadomość, musi istnieć kora
mózgowa oraz
mielina rdzenia kręgowego, których w tym wypadku nie ma. Odruch bez
cierpienia
stwierdzamy na przykład u noworodków bez mózgowia. Innym takim odruchem
jest u płodu ssanie palca.
Nadaktywność jest odruchową odpowiedzią płodu na ruchy macicy i jej
zawartości
spowodowane wtargnięciem narzędzia lekarskiego lub ultradźwiękami
przekazywanymi poprzez powłoki brzuszne. Taki sam typ odpowiedzi
mogłyby
wywołać bodźce zewnętrzne.
Ponadto eksperci od echografii i techniki filmowej stwierdzili, że
zdjęcia
zabiegu robiono umyślnie w zwolnionym tempie, aby przy normalnej
projekcji
powstało wrażenie nadaktywności płodu.
"Echografia pokazuje otwarte usta
płodu". Usta płodu nie mogą być zidentyfikowane bez żadnych
wątpliwości na
obrazie przekazywanym za pomocą ultradźwięków. Określenie pokazywanego
obrazu
jako otwartych ust płodu jest subiektywne, a interpretacja dr.
Natansona
błędna. Jego wniosek nie jest wiarygodny.
"12-tygodniowy płód wydaje niemy krzyk".
Krzyk wymaga obecności powietrza w drogach oddechowych. Choć prymitywne
ruchy
oddechowe istnieją już w późniejszym okresie ciąży, płód także w tym
stadium
nie może ani płakać, ani krzyczeć.
"Płód jest osobą". 12-tygodniowego
płodu nie można w żadnym razie porównywać do ukształtowanego w pełni
człowieka. W tym stadium istnieją jedynie zawiązki organów. Płód nie może żyć poza
organizmem matki; jest niezdolny do świadomego myślenia.
STWIERDZENIA FAŁSZYWE LUB
PRZESADNE
"U płodów pokazanych
na ekranie fale mózgowe istnieją od 6 tygodni". Chociaż
zarejestrowano już
impulsy elektryczne w 10 tygodniu ciąży, nie jest to porównywalne z prawdziwą
pracą mózgu, która rozpoczyna się w trzecim trymestrze życia płodowego.
"Tętno płodu przechodzi ze 140 do 200
uderzeń na minutę, a więc nadmiernie wzrasta, co świadczy o reakcji
płodu na
śmiertelne zagrożenie". Pokazane w tym filmie tętno płodu w żadnym
momencie
nie ulega istotnej zmianie. Niezależnie od tego tętno wynoszące 200
uderzeń na
minutę jest zupełnie normalne u płodu w tym stadium ciąży. Nieprawdą
jest także
stwierdzenie, że uderzenia serca przechodzą ze 140 do 200 na minutę:
140
uderzeń to tętno, które występuje dopiero w drugiej połowie ciąży.
"Bardzo wiele kobiet, które przerwały
ciążę, cierpi na poważne i trwałe zaburzenia psychologiczne".
Poważne
problemy psychologiczne związane z przerwaniem ciąży występują rzadko.
Większość kobiet mówi o doznaniu ulgi, chociaż niektóre miewają
przejściowe
depresje. Poważne zaburzenia psychologiczne zdarzają się częściej po
porodzie
niż po przerwaniu ciąży.
(październik 1985)
*
JAK UCHWALANO USTAWĘ O SYSTEMIE OŚWIATY
WIKTOR KULERSKI O WPŁYWIE KOŚCIOŁA NA
POLITYKĘ
Publikujemy fragmenty wywiadu Teresy Torańskiej z Wiktorem
Kulerskim, prezesem Fundacji Edukacji dla Demokracji, byłym posłem i wiceministrem edukacji narodowej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego
(„Rzeczpospolita", 15-16 maja 1993).
* * *
[...] Przewodniczący
Sejmowej Komisji Edukacji, prof. Roman Ney, otrzymał list od prymasa
Glempa.
Prymas sugerował — na razie sugerował — by do ustawy wprowadzić kilka
przygotowanych przez Episkopat zapisów. Zaprotestowałem, najpierw w komisji
sejmowej, a potem także z trybuny sejmowej. [...]
Praca nad ustawą trwała dalej i dalej trwały zakulisowe naciski
Episkopatu. Z posiedzeń komisji sejmowej zniknął ksiądz i jako przedstawiciel
Episkopatu
pojawia się siostra Michalina, która zresztą jest w tej chwili szarą
eminencją w Ministerstwie Edukacji, zajmuje się sprawami kadrowymi. Przed
głosowaniem
„wartości chrześcijańskich" w komisji ogłoszono przerwę i siostra
Michalina
podeszła do mnie. Proszę pana — powiedziała — ja mam taką prośbę,
proszę niech
pan ją spełni. Ja: Oczywiście, siostro, proszę powiedzieć, o co chodzi. I ona:
proszę, aby pan po przerwie nie wrócił na obrady, chciałabym, by pan
był
nieobecny podczas głosowania. Ależ dlaczego, siostro? Dlaczego? I ona
mi
wyjaśniła, całkiem spokojnie: bo ja widzę, proszę pana, że pan się
cieszy wśród
posłów tej komisji dużym autorytetem, osobistym autorytetem, i posłowie — niezależnie
od partii, jaką reprezentują — słuchają pana, więc jeśli pan nie będzie
głosował, albo będzie pan nieobecny, to są duże szanse, żeby zapis o wartościach chrześcijańskich przeszedł. [...]
Byłem na posiedzeniu komisji i głosowałem, oczywiście, przeciwko.
Wartości
chrześcijańskie w komisji odrzucono. Potem odbyło się głosowanie ustawy w Sejmie. Ustawę uchwalono i wartości chrześcijańskie także nie przeszły.
[...]
Ustawa znalazła się w Senacie. Do przewodniczącego komisji senackiej
przyszedł
list od arcybiskupa Dąbrowskiego, daleko bardziej bezwzględny niż do
naszej
komisji od prymasa Glempa, bo już nie z sugestią, ale z żądaniem
umieszczenia w niej zapisów w formie podanej przez Kościół. Sytuacja w komisji
senackiej nie
była jednak ciągle dla Kościoła jednoznacznie przychylna, więc biskup
Orszulik
osobiście pofatygował się do marszałka Stelmachowskiego. Rozmowa — z tego co
wiem — nie była przyjemna. Senat przegłosował, że zapis o wartościach
powinien
znaleźć się w ustawie. Ustawa znowu wróciła do Sejmu. Wtedy marszałek
Stelmachowski udał się do marszałka Kozakiewicza. Tak, właśnie tak to
było
robione. Przypuszczam, że w sprawie zapisu o przestrzeganiu wartości
chrześcijańskich w ustawie o radiu i telewizji — także. Kiedy ustawa
oświatowa
ponownie stanęła w Sejmie, atmosfera na Sali była diametralnie inna niż
przy
poprzednim głosowaniu i „wartości chrześcijańskie", jak wiesz, tym
razem
zostały uchwalone i to głosami lewej strony. [...]
*
LISTY
Warszawa, 15 kwietnia 1993
Szanowni Państwo, Z przykrością stwierdzłam, że w biuletynie nr 5 warszawskiego oddziału
„Neutrum" opublikowano bardzo nieadekwatne streszczenie mojej
wypowiedzi w dyskusji panelowej, która odbyła się podczas spotkania „Neutrum" w dniach 21-22
listopada 1992 r. Już w pierwszym zdaniu opublikowanego tekstu
występuje
twierdzenie dokładnie sprzeczne z tym, które było przewodnią myślą
mojej
wypowiedzi: brzmi ono: „Bogiem liberała jest wolność", a powinno
brzmieć:
„Wolność nie jest bogiem liberała".
Uprzejmie proszę o sprostowanie w najbliższym numerze biuletynu co
najmniej
tego jednego, rażącego błędu.
Z poważaniem
Barbara Stanosz
Bardzo przepraszamy
Panią
Barbarę Stanosz za niedociągnięcie powstałe z winy redakcji. Na
przyszłość
obiecujemy nie publikować żadnych wypowiedzi bez autoryzacji.
Redakcja
* * *
Biała Podlaska, 1993, 03, 08
Szanowni Państwo!
Byłam wczoraj na spotkaniu z panem Rybickim, naczelnym redaktorem
„Ojczyzny" i przewodniczącym Stronnictwa Narodowego. Dowiedziałam się, że Polską
rządzą
masoni i Żydzi i trzeba koniecznie organizować się oddolnie, aby ich
zwalczyć i pokonać. Jedna tylko droga: być Polakiem-katolikiem i mieć dużo dzieci.
To
Żydzi są za tym, żeby mordować nienarodzone itd.
Współorganizatorem był ksiądz-katecheta na etacie nauczyciela
zatrudniony w jednej ze szkół tego miasta.
Przesyłam fragment opracowanego i zatwierdzonego przez Kuratora Oświaty
statutu
szkoły, której współautorem był też ten sam ksiądz. W statucie nie ma w ogóle
mowy o uczniach niewierzących i zapewnieniu podtrzymywania ich
tożsamości. (...)
Zaczyna „brakować powietrza", by oddychać wolnością. Dobrze, że
jesteście
Państwo.
Łączę serdeczne pozdrowienia
M.S., Biała Podlaska
Oto fragmenty załączonego statutu:
"Art. 4. Głównym zadaniem szkoły zawodowej jest
zapewnienie
każdemu uczniowi warunków do jego rozwoju, przygotowanie do wypełniania
obowiązków zawodowych, rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady
solidarności, demokracji, a w szczególności:
4.1. (...) umożliwianie uczniowi podtrzymywania poczucia tożsamości
narodowej,
etnicznej, językowej i religijnej poprzez:
a) Zwracanie uwagi na ciągłe niebezpieczeństwo kosmopolityzmu. (...)
h) Umożliwienie uczniom wierzącym prawa do modlitwy, symboli i praktyk
religijnych. (...)
k) Szkoła umożliwia również organizowanie spotkań o charakterze
wychowawczo-religijnym z osobami duchownymi lub świeckimi ich wyznania".
* * *
W 22 numerze „Życia
Warszawy" z 27 stycznia 1993 r. ukazał się felieton Aliny Grabowskiej
pt. Zła
przysługa. Autorka stwierdziła, że ustawa z 1956 r. zezwalająca na
przerywanie
ciąży była prawem „typowo stalinowskim". 29 stycznia br. przekazałem
redakcji
„Życia" poniższy list, który nie został opublikowany.
Janusz Sudecki
STALINOWSKA USTAWA?
W felietonie pt. „Zła
przysługa" („Ż.W." nr 22 z 27.01.1993 r.) Alina Grabowska postanowiła
zdyskredytować ustawę o przerywaniu ciąży z 1956 r. Autorce
najwyraźniej
zabrakło rzeczowych argumentów, pozwoliła więc sobie na fałszowanie
historii
twierdząc, że „była to typowa ustawa stalinowska".
Bezwzględny zakaz przerywania ciąży wprowadzono w ZSRR w latach trzydziestych, czyli właśnie w okresie wzmagającej się fali
stalinowskiego terroru. Ustawa z 1956 r. była natomiast rezultatem
odwilży po
śmierci Stalina i jednym z symptomów odchodzenia od totalitaryzmu.
„Typowo
stalinowski charakter" mają zatem poczynania ludzi dążących do
przywrócenia
zakazu przerywania ciąży.
Oceny Aliny Grabowskiej prowadzić mogą do mocno niepokojących wniosków.
Jeżeli
ktoś uważa, że pozostawienie kobietom wolności wyboru „zachęca do
lekceważenia
życia", to równie dobrze może twierdzić, że zniesienie cenzury zachęca
do
pisania oszczerstw i paszkwili, a więc do lekceważenia tak istotnej
wartości,
jaką jest ludzka godność. Rezultaty takiego postępowania już mamy, w postaci
próby przywrócenia cenzury ("obowiązek przestrzegania wartości
chrześcijańskich w radiu i TV").
Jeżeli opracowanie ustawy zezwalającej na aborcję wiązać — jak to czyni
autorka — z dążeniem do „wykorzenienia poczucia wartości chrześcijańskich", to
jak
oceniać państwa Stalina, Hitlera i Ceausescu? Czy w państwach tych
zakaz
przerywania ciąży gwarantował pielęgnowanie wartości chrześcijańskich?
Słuchając uzasadnień towarzyszących kampanii na rzecz zakazu aborcji,
trudno
powstrzymać się od przytoczenia słów Jana Józefa Szczepańskiego z jego
„Maleńkiej encyklopedii totalitaryzmu": „Totaliści wszelkich odmian
wkraczają
na scenę historii jako uzdrowiciele…".
Anna
Wolicka
*
KONFLIKT CZY DIALOG?
Poniżej publikujemy
kolejne fragmenty wypowiedzi ze spotkania dyskusyjno-szkoleniowego
„Neutrum",
które odbyło się w listopadzie ub. Roku w Warszawie. Tym razem dwugłos
Jan
Turnau — Jerzy Sosnowski.
Red. Jan Turnau:
Myślę, że Jan Paweł II głosi radykalnie, ascetycznie i rygorystycznie,
ale
przez to jakoś heroicznie, szacunek dla ludzkiego życia, który jest dla
niego,
jest sacrum — od samego poczęcia. Otóż to stanowisko papieża staje się
bardziej
zrozumiałe, gdy się weźmie pod uwagę, że jest on zarazem obrońcą pokoju
naprawdę żarliwym. Pamiętamy co było, gdy zanosiło się na wojnę w Zatoce
Perskiej — że Papież-Polak był wtedy niemal antyamerykański. Myślę, że
jest to
sprawa radykalnego pojmowania przykazania „nie zabijaj". Przyznaję
jednak, że
nie rozumiem, czemu w takim razie Jan Paweł II nie potępia bezwzględnie
kary
śmierci — mimo, że uczyniły to różne episkopaty krajowe.
Dla mnie też życie ludzkie stanowi sacrum od samego początku, czyli od
poczęcia. (Nie uważam, że zygota jest istotą ludzką, ale nie jest to
przecież
życie rybie, to jest potencjalny człowiek). Natomiast dyskusyjny jest
problem,
jak je najskuteczniej chronić prawnie w konkretnych warunkach
społecznych.
Jerzy Sosnowski:
Ja nie jestem formalnie członkiem „Neutrum", ale poczuwam się do
związków z nim
ideowych. [...]
Moja publicystyka w „Wyborczej" wzięła się z poczucia, że już nie mogę
dłużej -
że już nie jestem katolikiem, że to się dla mnie skończyło, że nagle
przeżyłem
jakąś katastrofę, przestałem móc się identyfikować z Kościołem. Miałem
podejrzenie, które się potem potwierdziło w wyniku bardzo gwałtownego
odbioru
czytelniczego, że to nie jest mój wyłączny, prywatny problem, więc
zacząłem o tym pisać. [...] Zacząłem dostawać listy w guście „jestem katolikiem tak
jak Pan"
itd. [...] Ja jestem katolikiem przez wmówienie, tj. przez mówienie
innych ludzi,
że znajdują jakieś podobieństwo swoich katolickich przekonań do tego,
co ja
piszę. [...]Ta sytuacja pokazuje ogromne
zamieszanie, jakie moim zdaniem nastąpiło na mapie ideowej i religijnej w Polsce.
Znam oczywiście definicje podręcznikowe [...], ale tak faktycznie, w realiach
społecznych Polski, tu i teraz, mam ogromne kłopoty, żeby odpowiedzieć
na
pytanie: kto jest katolik? Co to znaczy Kościół katolicki? [...] Na
przykład
czasopismo katolickie „Niedziela" — ostatnio, przygotowując się do
naszego
spotkania, przekartkowałem kilkanaście numerów — to wstrząsająca
lektura,
naprawdę niezapomniana. Ale z drugiej strony — katolickim czasopismem
jest też
niewątpliwie „Tygodnik Powszechny".
[...] Dialog — oczywiście. Ale nie w momencie, kiedy zagrożone są
podstawowe
swobody obywatelskie [...]. Ja — personalnie — mam czyste sumienie.
Bardzo długo
próbowałem dialogu [...]. Ale ja z jednej strony próbuje dialogu, z drugiej zaś
skutki tego są żadne, nawet — przeciwnie — to jeszcze rozbestwia drugą
stronę,
to może wreszcie przyszedł moment, kiedy należy chwilowo przeczekać z dialogiem i bardzo stanowczo powiedzieć, czy się chce państwa liberalnego, czy
się chce
państwa wyznaniowego. Dlatego z bólem i bez entuzjazmu stwierdzam, że
moim
zdaniem dialog się rzeczywiście w tej chwili skończył.
[w sprawie ustawy antyaborcyjnej] Trudno sobie wyobrazić kodyfikację
sytuacji,
kiedy człowiek jest postawiony przed wyborem tragicznym, kiedy są dwa
zła. Z tego powodu jestem przeciwko ustawie antyaborcyjnej i z tego powodu
bliskie mi
jest takie prawo, które ma margines na tragiczne sytuacje w życiu
człowieka,
kiedy trzeba wybrać mniejsze zło, ale zło ewidentne.
[o wolności słowa] Oprócz tabu religijnego jest też tabu obyczajowe. W sex-shopach są zamalowane szyby wystawowe. Nie traktujemy tego jako
ograniczenia wolności. Gdyby tych sex-shopów w ogóle nie było — co
prędzej czy
później może się stać — to byłby kłopot z wolnością. Jeżeli szyby są
zamalowane, my traktujemy to jako znak, że za tymi szybami znajdują się
rzeczy,
które niekoniecznie musimy oglądać idąc ulicą. [...] Wydaje mi się, że
rzeczy,
które naruszają jakieś tabu, czy to obyczajowe, czy religijne, powinny
być
dostępne, ale w takich okolicznościach, w których odbiorca wie, na co
się
decyduje: wchodzi do sex-shopu, wchodzi do kina, gdzie jest wyraźnie
powiedziane, że dany film jest drastyczny [...], czy włącza rozgłośnię, o której
wiadomo, że nadaje skandalizujące piosenki, i tu sobie może posłuchać
„ZChN się
zbliża".
Nawiasem mówiąc [...], jeżeli tak zdefiniujemy tabu religijne, że
obejmiemy nim
także melodie pieśni religijnych, będzie to moim zdaniem za szerokie
pojęcie
tabu.
*
WYDARZENIA
Dnia 19 lutego 1993 r. odbyła się w Polskim
Towarzystwie
Socjologicznym sesja naukowa poświęcona nauczaniu religii w szkole.
Zebranie
zgromadziło nie tylko socjologów, ale także inne osoby zainteresowane
tą
problematyką. Na Sali rzucała się zwłaszcza w oczy obecność kilku
zakonnic i księży, co świadczy także o pozanaukowej ważności problematyki
zorganizowanej
sesji. Zauważyliśmy również czworo członków „Neutrum". W czasie sesji wygłoszono osiem referatów, wszystkie poświęcone
omówieniu
wyników badań empirycznych. Z gąszczu liczb przytaczanych przez
socjologów
wyłania się bardzo zróżnicowany obraz sytuacji. Prezentowane wyniki
często
odbiegały od siebie, np. z badań B. Żak wynikało, że w podwarszawskiej
miejscowości Otwock zupełnie nie stwierdzono przejawów nietolerancji
wobec
małych dzieci nie uczęszczających na religię, gdy z innych badań, np.
prof. E.
Nowickiej, że w Warszawie osoby należące do kościołów niekatolickich
często
spotykają się z aktami nietolerancji. Podobnie było w przypadku innych
wyników:
zależą one od tego, w jakim wieku była grupa badanych i w jaki sposób
prowadzono badania; z trudem nadają się do jednej, scalającej
interpretacji.
(Na przykład z badań prowadzonych przez dr. B. Fatygę w formie luźnego,
swobodnego wywiadu wynikało, że młodzież licealna jest znacznie
bardziej
krytycznie nastawiona do lekcji religii niż wynikało to ze
sformalizowanych
badań ankietowych przedstawionych przez prof. J. Słomińską).
Stosunkowo największa zgodność panowała co do tego, że najbardziej
zadowoleni z wprowadzenia nauki religii do szkół są katecheci, w następnej
kolejności -
rodzice, znacznie mniej młodzież, a najmniej (jak wynika z badań prof.
K.
Kicińskiego) środowiska nauczycielskie.
Wynik sesji napawa ograniczonym optymizmem, jeśli chodzi o przydatność
badań socjologicznych
przy podejmowaniu politycznych decyzji. Jest źle, i jest dobrze, mówili
obecni
na sesji socjologowie, a świadczy to chyba o tym, że złożona jest nie
tylko
rzeczywistość, którą opisują, i narzędzia jej poznawania, ale również
opcje
ideologiczne, których — co tu dużo mówić — niektórym socjologom nie
udało się
ukryć.
W.P. i M.W.
* * *
10 lutego w siedzibie Towarzystwa Rozwoju Rodziny
odbyło się
spotkanie w sprawie ustawy antyaborcyjnej. Zaproszono senator Zofię
Kuratowską i senator Annę Bogucką-Skowrońską. W spotkaniu uczestniczył także
salezjanin,
ks. Stanisław Snarski, prowadzący poradnię dla młodzieży i skłóconych
małżeństw.
Doceniam niewątpliwą dobrą wolę księdza Snarskiego — to, że w ogóle
chciał się z nami spotkać, że chciał rozmawiać. Podziwiam także ogrom jego pracy
społecznej, o skutki mniejsza. Niestety jakakolwiek dyskusja była
niemożliwa.
Kapłan ów, że zacytuję Jana Pietrzaka — „od Bliskiego Wschodu do skupu
ziemniaka w jednym zdaniu przechodził i wszystko mu pasowało — i podmiot, i orzeczenie".
Nie będę się rozwodzić nad takimi wpadkami jak stałe zaprzeczanie
samemu sobie,
kompletna nieznajomość spraw, o których była mowa, podważanie niemal
każdej
wypowiedzi naszych parlamentarzystek. Ukoronowaniem było stwierdzenie:
„A ja
się w ogóle pytam, jakim prawem lekarze wypowiadają się w sprawach
moralności?"
Senator Bogucka-Skowrońska ripostowała błyskawicznie: „Takim samym
prawem, jak
ksiądz w sprawach seksu!"
M.H.
* * *
Krakowski Komitet na rzecz Referendum postanowił
poszerzyć
działalność i przekształcił się w Komitet na rzecz Praw Człowieka i Obywatela.
Nie połączył się ze Społecznym Komitetem, ponieważ nie chce być
kojarzony z żadną partią polityczną. Nowy komitet będzie działał wspólnie ze
Stowarzyszeniem „Neutrum", Fundacją Kobiet na rzecz Planowania Rodziny,
Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej i stowarzyszeniem walczącym o prawa
lokatorów w Nowej Hucie.
* * *
Szczeciński oddział Stowarzyszenia „Neutrum"
zaprosił na
otwarty wykład prof. Jerzego Wisłockiego z Polskiej Akademii Nauk.
Tytuł wykładu
brzmiał: Konkordat 1993 … i co dalej.
Szersze informacje zamieścimy w następnym numerze Biuletynu.
*
Z podręcznego
słowniczka negocjatora
Obrońca
prawa do aborcji - narzędzie
międzynarodowego planowania zasiedlania naszych ziem ojczystych (1993,
nr 3, s. 4).
IPPF (The International Planned Parenthood
Federation) - Spisek światowy przeciwko rodzinie ludzkiej (1993, nr
5, s. 7).
Życie płciowe - wspólnota życia dwojga osób
tworzących związek trwały i wyłączny na podłożu płci (1993, nr 9, s. 7).
Czystość - postawa człowieka w jego zachowaniach
angażujących dynamikę seksualną (1993, nr 3, s. 7).
(Wszystkie definicje z tygodnika „Niedziela")
ZAPROSZENIA DLA "NEUTRUM"
Przyjęte
Na manifestację Stowarzyszenia Lambda w obronie
praw
mniejszości seksualnych 14 lutego, w Dniu Zakochanych, pod kolumną
Zygmunta.
Oprócz nas zaproszono przedstawicieli Stowarzyszenia na rzecz Humanizmu i Etyki
Niezależnej. Nasza delegacja była, poparła i otrzymała obrazek, który
reprodukujemy obok.
Nieprzyjęte
Od Komitetu Organizacyjnego Pierwszego Światowego
Kongresu
Uniwersalizmu w Warszawie. Zaproszenie podpisał prof. Janusz Kuczyński z Instytutu Filozofii UW. A oto fragment załączonej deklaracji ideowe:
International Society for Universalism -Dla Polski.
„Wzmagając uniwersalistyczne wzory myślenia i działania w naszym
społeczeństwie
stworzymy realną perspektywę przezwyciężenia obecnego kryzysu
moralnego, potęgującego
jeszcze kryzys ekonomiczny. Uzasadnieniem są co najmniej dwa czynnika:
[m.in.]
ogromny — a obecnie w narastającej dyskusji o aborcji marnotrawiony -
uniwersalistyczny
potencjał społecznego nauczania Jana Pawła II, przede wszystkim w
"Laborem
exercens" i „Solicitudo rei socialis". (...) Niedawno opublikowaliśmy
numer
specjalny DIALOGUE and HUMANISM „Polskość, europejskość, uniwesalizm" z tekstem
Jana Pawła II na czołówce".
Przypisy: [ 1 ] W „Encyklopedii wierzeń" opracowanej i wydanej przez Stanisława Piekarskiego (Warszawa 1930) pod hasłem
KONKORDAT
czytamy m.in.: „układ między Kościołem a państwem w formie umowy
dwustronnej
(traktatu, konwencji), zawartej przez papieża z naczelną władzą pewnego
państwa, określającej prawne stanowisko kościoła w tym państwie [...].
Już sama
forma konkordatu świadczy, że obie strony uważają się za jednakowo nim
związane i przyrzekają, że będzie niezmiennie zachowywany". [ 3 ] Wypowiedź ks.
prof. Józefa
Krakowskiego podczas sympozjum w Chat na temat "Stosunki Państwo -
Kościół w nowej konstytucji." [ 5 ] „Rzeczpospolita", nr
46/93. [ 6 ] List
pasterski
kard. Hlonda
można znaleźć w „Emaus" 1992, nr 1(14). « Biuletyny (Publikacja: 04-07-2003 Ostatnia zmiana: 03-04-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2528 |
|