|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Przekleństwo wyboru [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
W
końcu zrezygnowany, unosząc w górę brwi, wykonał nieokreślony gest dłonią
mogący od biedy oznaczać akceptację,… jak i negację. Bóg widocznie uznał
go za akceptujący jego pomysł, bo kiwnął z zadowoleniem głową i rzekł: -
No właśnie!… Ja też tak uważam, iż byłoby grzechem rezygnować z takiego
pomysłu!… A więc słuchaj dalej Luciferusie:
Zawieram przymierze z narodem wybranym przez siebie i prowadząc go od
zwycięstwa do zwycięstwa, powoduję jego rozkwit do niebywałej wprost potęgi, w zamian za wierność sobie i lojalność. Ale będzie to lud o twardych
karkach i zatwardziałych sercach, który pomimo licznych kar, jakie dosięgają
go z mej strony, pomimo mojej potęgi, którą demonstruję im częstym i dotkliwym karaniem jego nieprzyjaciół, który pomimo mych gróźb, przekleństw i napomnień odwraca się ode mnie, nie słucha mych przykazań i czci swych fałszywych
bogów...
— O jakich bogach Panie mówisz?! — archanioł nie wytrzymał, znów przerywając
Stwórcy w pół zdania. Ten spojrzał na niego odpychającym wzrokiem i powiedział oschłym tonem: — Mówię o bogach, których sami ludzie stworzą
dla siebie, aby im służyć, czcić ich i oddawać im hołdy należne jedynie
mnie! — Oczywiście, mówimy cały czas o hipotetycznej sytuacji, czy tak,
Panie? — spytał szybko archanioł, patrząc uważnie w oblicze Stwórcy. Ten
odwrócił od niego swój ciężki wzrok, chwilę zastanawiał się nad czymś, a potem odparł wolno: — Oczywiście… jak najbardziej hipotetycznej,… chociaż… — przerwał i zamyślił się ponownie, nie patrząc na Szatana, by po chwili
dokończyć już nieco innym tonem: — Chociaż tak samo prawdopodobnej jak
wszystkie inne...
-
Panie, pozwól, że spytam… — zaczął archanioł nieśmiało, a widząc
przyzwalający gest Stwórcy, powiedział: — O ile dobrze zrozumiałem,...
fiasko twych prób naprawy człowieka wynika z tego, iż nie zmieniłeś dotąd
jego natury skażonej owym grzechem pierworodnym, czy tak?
-
Zgadza się Luciferusie! — przyznaje Bóg po krótkim wahaniu, jakby niechętnie. — No więc jaki sens… — Szatan miał zamiar powiedzieć: — Mają te twoje
wszystkie jałowe działania Panie i ten cały cyrk z tą "naprawą " człowieka? — ale w ostatniej chwili opamiętał się i zamiast tego dokończył: — … ma
to, co czynisz z człowiekiem, Panie?… zakładając cały czas, iż jest to
hipotetyczna sytuacja — dodał, aby podkreślić, iż ani przez chwilę nie
uwierzył w prawdziwość ziszczenia się takiej możliwości rozwoju wydarzeń.
Stwórca opiera brodę na swej dłoni i zamyśla się głęboko, patrząc
gdzieś w dal ponad głowę Szatana. Cisza przedłuża się, a archanioł w tym
czasie zastanawia się jaki dziwny obrót przybrała odpowiedź na jego proste w gruncie rzeczy pytanie. Szukając Boga z postanowieniem, aby otrzymać na nie
odpowiedź, ani przez myśl mu nie przyszło, iż rozmowa zejdzie na takie tory. — Ciekawe, o co też naprawdę może Bogu chodzić, skoro opowiada mi takie… — nawet w myślach bał się użyć dosadnego zwrotu na określenie tego co usłyszał
od Stwórcy. Więc jedynie chrząka znacząco i pyta: — Co dalej Panie?… Czy
to już koniec historii istot, które jutro stworzysz?… Koniec problemów z nimi związanych?
Bóg drgnął i zwrócił swe spojrzenie na archanioła. Przez chwilę
jeszcze milczał, jakby powracając myślami z daleka, a potem uśmiechając się — choć w jego oczach był wyraźny smutek — powiedział cicho: — Nie
Luciferusie… to jeszcze nie koniec historii człowieka, ani problemów z nim
związanych,… to jeszcze nie koniec.- powtórzył w zamyśleniu. Po chwili
jednak ożywił się i zupełnie już innym tonem powiedział: — Co byś
powiedział na taki dalszy ciąg wydarzeń?… Oczywiście hipotetycznych jak
najbardziej! — dodał szybko widząc nieme pytanie we wzroku archanioła. — A więc posłuchaj zatem; Skoro człowiek sam nie potrafi przeciwstawić się
nakazom swej natury skażonej grzechem, pchającej go do czynienia zła i podłości,
należy… — Wiem Panie!… należy mu wreszcie tę naturę zmienić na taką, jaką
miał przed upadkiem, czy tak?! — wykrzyknął Szatan wpatrując się
promiennym wzrokiem w oblicze Stwórcy i oczekując pochwały za swą
przenikliwość. Ku jego zdziwieniu, Bóg wykrzywił oblicze w grymasie złości i spytał odpychającym tonem: — Czy nigdy nie oduczysz się przerywania, kiedy
ja mówię?! -Jego spojrzenie spod krzaczastych siwych brwi było ciężkie i deprymujące. — Przepraszam Panie — wyjąkał skonsternowany Szatan.- Już
zamieniam się w słuch… — dodał, robiąc układną minę, świadczącą o bezprzykładnym zainteresowaniu tematem.
Bóg jeszcze przez chwilę milczał z pochmurną miną, a potem wolno,
rozdzielając słowa, powiedział: — Skoro człowiek nie może o własnych siłach
uwolnić się od skutków grzechu pierworodnego, należy mu w tym pomóc,… i zbawić go...
-
Ach rozumiem!… a to zbawienie będzie równoznaczne ze zmianą jego natury,
czy tak? — spytał Szatan będąc przekonanym, iż teraz jego rozumowanie
idzie we właściwym kierunku.
-
Nie! nie!… i jeszcze raz nie! — zakrzyknął Bóg ku jego zdziwieniu, waląc
przy tym pięścią w kolano. — Kto tu w końcu będzie stwarzał człowieka,
ja czy ty?! — zawołał poirytowanym głosem, aż na chwilę przestały grać
swój koncert nocne świerszcze. Archanioł wtulił głowę w ramiona i pochylił
się. — Myślałem Panie, że odgadłem twój zamysł właściwie,… -
przepraszam — zaczął tłumaczyć się nieskładnie, mamrocząc pod nosem.
Stwórca uspokoiwszy się już nieco, pochylił się ku niemu i powiedział
wolno i wyraźnie, jakby chcąc, aby to co powie dotarło do świadomości
Szatana: — Mój zamysł jest całkiem inny; Otóż poślę do ludzi swego syna,
który ogłosi im Dobrą Nowinę, iż ja, ich Bóg przebaczam im ich winę i daruję im grzechy...
Archanioł
przez moment sądził, iż się przesłyszał. Patrzył na Boga z otwartymi
ustami nie mogąc wyjść ze zdziwienia. — Ty Panie masz syna?… nic o tym
nie wiedziałem!… Od kiedy?… z kim? — jąkał się z nadmiernego wrażenia.
Bóg uśmiechnął się wyrozumiale i kładąc mu dłoń na ramieniu, rzekł
dobrodusznie: — Opanuj się Luciferusie!… To tylko hipotetyczne rozważania!… A jak zajdzie potrzeba to i syn się znajdzie, nie martw się!… Myślisz, że
to dla mnie trudniejsze niż stworzenie świata?
-
Jeśli to są nadal hipotetyczne rozważania Panie, to dlaczego przestałeś mówić:
„Jeśli uczynię to pierwsze — efekt będzie taki i taki, a jeśli to drugie — inny z kolei?"… teraz już mówisz tak, jakbyś już postanowił, iż
tak właśnie będzie,… czy możesz mi to Panie wyjaśnić? — spytał ostrożnie
Szatan, pomny niedawnego wybuchu gniewu Stwórcy. Ten spojrzał na archanioła
spod ściągniętych brwi i głosem nie pozbawionym nutki ironii, odparł: -
Powiedzmy, iż są te rozważania nieco mniej hipotetyczne od poprzednich,...
czy to cię zadowala? Archanioł skinął w milczeniu głową. Wolał nie
wypowiadać na głos swojego zdania na ten temat. Przybrał minę uprzejmego
zainteresowania i czekał na dalszy ciąg tej dziwnej historii. Po chwili Stwórca
zaczął mówić dalej, tym samym uszczypliwym tonem: — Ale jeśli bardziej ci
odpowiada ten styl hipotetycznych przypuszczeń,
proszę bardzo!: czy mam pozwolić w nieskończoność rozmnażać się człowiekowi
ze skażoną grzechem naturą, czy raczej w pewnym momencie przerwać to pasmo zła i pomóc mu zbawić się? — Bóg umilkł na moment, aby zaczerpnąć tchu a Szatan wykorzystał tę krótką chwilę, aby wtrącić: — Dlaczego w ogóle masz Panie pozwolić
człowiekowi rozmnażać się ze skażoną grzechem naturą? — Bóg zrobił głęboki
wdech i zamarł na chwilę w tej pozycji. A potem wypuszczając powietrze z sykiem, odparł dość mętnie: — Powiedzmy, że taki rozwój wypadków jest
najbardziej prawdopodobny przy wcześniejszych założeniach programowych… — Przy twoich Panie możliwościach?! — zawołał archanioł. — Przecież
sam powiedziałeś, iż nie jesteś niczym ograniczony podczas stwarzania, a każdy
świat przez ciebie stworzony będzie najlepszym z możliwych!… To twoje własne
słowa, przypominasz sobie Panie? — Archanioł wpatrywał się z uwagą w oblicze Stwórcy, bo zaczęło go prześladować podejrzenie, iż ten zabawia się
jego kosztem. Boga z kolei wyraźnie zirytowała ta ostatnia wypowiedź Szatana,
bo wstał i rzekł impulsywnie: — Tak!… tak!… pamiętam!… sklerozy jeszcze
nie mam!… Jeśli będziesz mi tak ciągle przerywał, nigdy nie dojdziemy do
końca tej historii!… Uznaj po prostu, że taką miałem koncepcję, a swoje wątpliwości
zostaw na koniec, zgoda? — Szatan pokiwał głową w milczeniu, a Stwórca
tymczasem siadając, zaczął mówić dalej, spokojniejszym już tonem: — Doszliśmy
zatem do takiego punktu w czasie, kiedy na ziemi pojawia się Zbawiciel, który
składając ofiarę ze swego życia, odkupi
wszystkie
grzechy całej ludzkości, a tym samym zbawi tych, którzy w niego uwierzą...
Archanioł przez chwilę wpatrywał się w oblicze Boga jak oniemiały. A potem spytał z niedowierzaniem: — Mówisz to Panie poważnie? — Bóg skinął
głową, dodając: — Jak najbardziej poważnie, Luciferusie! — Oczywiście rozumiem, iż są to nadal hipotetyczne rozważania, czy
tak? — spytał szybko Szatan przypatrując się uważnie Bogu. Stwórca odwrócił
głowę, a przez jego oblicze przebiegło nieznaczne drgnienie. Nie patrząc na
Szatana, powiedział w mrok nocy: — W zasadzie tak… Chociaż jeśliby przyjąć
poprzedni rozwój wypadków za prawdziwy,… to te wydarzenia mogą być bardzo
prawdopodobne… a nawet konieczne — dodał ciszej jakby do siebie.
Archanioł zaś przyglądając się Bogu podejrzliwym wzrokiem, spytał
po chwili: — Czy taka ofiara tak bardzo by cię Panie usatysfakcjonowała, że
gotów byłbyś darować ludziom ich winy i wszystkie grzechy? — a w myślach
dokończył: — Pomimo tego, że z powodzeniem mogłeś do tego nie dopuścić, a także do ich upadku...- Bóg patrząc gdzieś w odległą dal ukrytą w ciemności
nocy, wolno skinął parokrotnie głową, nie odzywając się. Więc archanioł
zadał następne pytanie: — A więc rozumiem, iż ta ofiara odkupienia dokonana
przez Zbawiciela- choć przyznam Panie, iż jest to dla mnie dość szokujący
pomysł — spowoduje, iż człowiek stanie się znów doskonały; Nie będzie
grzeszył, ani czynił żadnego zła i nieprawości,… A więc jednym słowem
jej efekt będzie taki, jakbyś jednak zmienił człowiekowi naturę. Dlaczego
zatem w taki dziwny i okrutny sposób?
Stwórca gwałtownie zwrócił ku niemu swe oblicze, na którym malowała
się złość. Gardłowym głosem, nie pozbawionym ironii, rzekł: — Powiedziałem
ci już, abyś nie wtrącał się do moich planów opatrznościowych względem
człowieka, czyż nie?!… Twoje rozumowanie idzie w płaskim, przyziemnym
kierunku i nie jesteś w stanie ogarnąć swym umysłem tego co ja, ani dostrzec
tego co dla mnie jest oczywiste i widoczne jak na dłoni!… Dlatego pozwól, że
to ja będę układał plany przyszłej rzeczywistości i rozwoju wydarzeń, a ty jedynie ogranicz się do słuchania, bez zbędnych komentarzy, zrozumiałeś
mnie?! — Bóg patrzył z góry na skulonego u swych stóp Szatana zimnym
wzrokiem, a jego oblicze było gniewne i pochmurne.
Archanioł nie unosząc głowy, wymamrotał pod nosem:
-
Myślałem Panie, że kierujemy się tą samą logiką rozumowania,… ale chyba
myliłem się… — Bóg musiał dosłyszeć jednak tę uwagę, bo jego mina złagodniała
nieco i spokojniejszym już tonem dodał: — Nie!… nie myliłeś się! Ale
logika ma też swoją hierarchię wartości i nie wszystko co logicznie poprawne i niesprzeczne, musi być zaraz najlepsze i najbardziej pożądane!… Wszystko
zależy od przyjętych wcześniej kryteriów oceny, zapamiętaj to sobie,
Luciferusie! — Bóg położył Szatanowi dłoń na ramieniu, patrząc
wnikliwie w jego oczy, jakby chciał doszukać się w nich zrozumienia dla swych
racji. Lecz we wzroku Szatana można dostrzec jedynie nieme pytanie: — Chcesz
Panie powiedzieć, iż logika nie ma zastosowania w religii człowieka? — Nie
mogąc wypowiedzieć na głos swych myśli, zrezygnowany milczał, oczekując na
dalszy ciąg tej coraz bardziej dziwnej historii.
A Stwórca tymczasem nadal nie spuszczając wzroku z jego oblicza,
powiedział wolno i wyraźnie, pragnąc zapewne, aby to co powie zostało właściwie
zrozumiane przez archanioła: — Powiedziałem ci przecież, iż tylko ci zostaną
zbawieni, którzy uwierzą w Zbawiciela, czy to zrozumiałeś? — Zrozumiałem!...
Dlaczego miałbym nie zrozumieć? — odparł Szatan nieco urażonym tonem, ale
nie byłby sobą gdyby zaraz nie dodał: — A więc rozumiem też, że ci którzy
uwierzą w Zbawiciela, staną się doskonali ponieważ ich natura pozbędzie się
skłonności do czynienia zła i podłości, że przestaną grzeszyć, jednym słowem… — ale nie było dane mu dokończyć, gdyż Bóg zakrzyknął gromkim głosem: — Nie!… nie!… i jeszcze raz nie!… Dlaczego ty z takim uporem drążysz
szczegóły, a nie zadawalasz się ogólnym obrazem mego
planu?! — zawołał Bóg z wyrzutem nieomal, a Szatan w tym czasie myślał: — A czyż ten ogólny obraz nie składa się z szczegółów? … Jakże mogę
wierzyć w całość skoro jej części, jej szczegóły są dla mnie
niewiarygodne!?.… Przecież istota rzeczy tkwi właśnie w szczegółach! -
nie wyrzekł jednak tego na głos. Stwórca
po chwili opanowawszy się, dodał spokojniej: — Ta ofiara nie zmieni natury człowieka — bo do tego usilnie przez cały czas zmierzasz — ani nie spowoduje, iż
przestanie on grzeszyć i wyrządzać zło bliźnim!… Człowiek pozostanie
taki sam jak był… a może nawet stanie się jeszcze gorszy… — dokończył
ciszej.
-
To jaki ona będzie miała sens w końcu?! — zawołał Szatan, nie panując
nad sobą. — Wytłumacz mi to Panie, bo choć staram się usilnie zrozumieć
cię, to przyznam jednak, że nic a nic z tego co mówisz nie pojmuję!… Tak,
jakbyśmy kierowali się w swym rozumowaniu dwoma odmiennymi logikami!… Czy możesz
mi to Panie powiedzieć jasno, abym w końcu pojął o co tu chodzi? — Stwórca milczał z zagadkową miną, patrząc w głąb nocy nieobecnym
wzrokiem. Olbrzymi srebrny księżyc świecił wprost nad nimi, jakby także
przysłuchiwał się tej rozmowie. Powietrze wokół przesycone było mnóstwem
woni, które leciutki wiaterek mieszał i przeganiał z miejsca na miejsce. Wokoło
nich przez cały czas rozbrzmiewał nocny koncert owadów, w połączeniu z innymi odgłosami nocy. Było bardzo nastrojowo i spokojnie w tę noc poprzedzającą
szósty dzień stwarzania. Archanioł
zdał sobie w tej chwili sprawę z tego, iż powinien zakończyć już tę
rozmowę i pozwolić Bogu odpocząć w samotności. Odkąd tu przyszedł minęło
sporo czasu. Dostał odpowiedź na swoje pytanie, ale w to miejsce pojawiło się
mnóstwo innych i jak widać, bez szans na odpowiedzi. Poza tym miał już dość
tej dziwnej rozmowy. Jego niejasne podejrzenia iż Bóg z niewiadomych mu
przyczyn zabawia się jego kosztem, albo prowadzi z nim jakąś nieczystą grę — zamieniły się w pewność nieomalże! Jeszcze wciąż nie mógł uwierzyć,
aby miało być prawdą to co usłyszał od Stwórcy, a co ma się zacząć od
dnia jutrzejszego. Kręcił w zadumie głową do swych myśli. Kiedy spojrzał
na Boga, stwierdził, iż ten przygląda mu się uważnie spod nastroszonych
brwi, a w jego wzroku nie ma ani cienia niedawnego gniewu, a jedynie coś w rodzaju ciekawości i zainteresowania. Aby więc nie przedłużać tej denerwującej
sytuacji, archanioł odchrząknął, wziął głęboki wdech i ze wzrokiem
utkwionym w oblicze Stwórcy, zaczął mówić:
— Skoro mi nie chcesz Panie
powiedzieć na czym ma polegać twój plan opatrznościowy dotyczący ludzi,
trudno!… nie będę więcej nalegał. Być może, iż rzeczywiście jestem
zbyt ograniczony umysłowo, aby zrozumieć twe pobudki działania, choć jak dotąd
rozumiałem cię przecież doskonale, prawda? — Stwórca w zamyśleniu skinął
wolno głową, nie wiadomo czy do swych myśli, czy w odpowiedzi Szatanowi. — I gdy dzisiaj tu przyszedłem, a ty Panie zacząłeś zwierzać mi się ze
swoich rozterek, wydawało mi się, iż jeszcze lepiej cię rozumiem niż
kiedykolwiek — choć przyznaję jednocześnie, iż wiele z tego co powiedziałeś
było dla mnie prawdziwą abrakadabrą… Tak było do czasu, kiedy zacząłeś
mówić o religii człowieka. I nagle tak się porobiło, że choć twe słowa
Panie rozumiałem doskonale, przestałem całkowicie rozumieć twe pobudki działania i stał się dla mnie całkiem niezrozumiały sens tego co mówisz. Wydało mi
się to bardzo dalekie od tego, czego mógłbym się po tobie spodziewać,… i nagle ty sam Panie, stałeś się zupełnie inny; obcy i niepojęty. Nie potrafiłem
wytłumaczyć sobie wielu rzeczy związanych z twoim dziwnym zachowaniem. Na
przykład dlaczego uznałeś, że stworzenie winno ci służyć i czcić cię
inaczej niż to wynikałoby z zachowań zgodnych z jego naturą?… Skąd
przyszedł ci do głowy pomysł z tą dziwną próbą, a potem z tą niezrozumiałą i sprzeczną z logiką karą?… Pomijając już jej wyjątkowe okrucieństwo i głupotę. Jakimi pobudkami kierowałeś się rozwiązując ten nabrzmiały
problem „naprawy" człowieka przez potop, a nie przez zmianę jego
natury?… Dlaczego dopiero po potopie zorientowałeś się, iż nic on nie załatwi, a mimo to nawet wtedy nie zmieniłeś natury człowiekowi, a próbowałeś go
„naprawić" poprzez częste kary, groźby i przekleństwa?… Skąd ci
przyszedł do głowy tak obłędny pomysł, aby problem naprawy człowieka -
notabene po tysiącach lat jego rozwoju ze skażoną grzechem naturą — rozwiązać
przez ofiarę ze swego syna, złożoną samemu sobie, aby przebłagać siebie za
swe nieudane dzieło — człowieka?… I dlaczego to zbawienie go w niczym mu
nie pomogło, a jego natura nadal jest skłonna do czynienia zła i podłości i grzeszna jak dawniej?… Dlaczego?...Dlaczego?… Dlaczego?… Te pytania jak i wiele innych cisnęły mi się na usta, kiedy ty Panie opowiadałeś mi z całą
powagą o swych planach dotyczących ludzkości, jednocześnie swymi wybuchami
gniewu powodując, iż musiałem zdobywać się na niebywałą odwagę, aby zadać
ci przynajmniej niektóre z nich. Tak jakbym czynił coś niewłaściwego, coś
złego! I to było dla mnie najbardziej niezrozumiałe; Skąd ta nagła zmiana u ciebie Panie?… I to, aż taka, że nagle i bez powodu zacząłem się bać
ciebie...
Archanioł
umilkł i spojrzał na Stwórcę z obawą czy nie pozwala sobie na zbyt wiele,
ale ten siedział dalej w milczeniu, jedynie jego baczne spojrzenie świadczyło,
iż przysłuchuje się z uwagą słowom Szatana. Więc podjął on dalej swój
monolog: — A wracając do ludzi,… nawet chciałem ci Panie poradzić, abyś
uczynił za obowiązujące w tym świecie prawo według którego każda z wymienionych przez ciebie możliwości, miałaby jednakową szansę ziszczenia
się — bo każda z nich miała jakieś zalety… Chciałem nawet prosić cię… — archanioł zawahał się i spojrzał na Boga, jakby chciał się upewnić
czy może pozwolić sobie na tę niecodzienną prośbę. Stwórca uśmiechnął
się lekko i czyniąc zachęcający gest dłonią, powiedział: — No mów!… Mów!...
Słucham cię z uwagą Luciferusie!… O co chciałeś mnie prosić? -
Archanioł zaczerwienił się i rzekł: — Chciałem cię prosić Panie, abyś tą
siłą, która chcąc zło czynić, nieustannie czyni dobro — mnie uczynił...
No, choćby częścią tej siły. Bardzo by mi to odpowiadało...
Bóg roześmiał się głośno w tym momencie i pogroził palcem
Szatanowi, ale takim gestem, iż można było to zrozumieć jako: — Wiedziałem,
że to ci się spodoba! — ponieważ nadal nie odzywał się, archanioł zaczął
mówić dalej: — Taki miałem zamiar Panie… Ale teraz, po tym co usłyszałem
od ciebie, wycofuję się z tego, gdyż nie chcę uczestniczyć w tym… -
ugryzł się w język, aby nie powiedzieć: W tym jednym wielkim cyrku — a zamiast tego dokończył: — Ostatnim dniu
stwarzania. Zatem nie miej mi Panie za złe, iż nie będę ci towarzyszył
podczas jutrzejszego dnia… bez urazy, ale wolę być od tego z daleka… — i podnosząc się z kamienia, dodał:- Zatem pozwól Panie, że opuszczę cię
teraz — Nim zdążył się podnieść całkowicie, Stwórca położył mu swą
ciężką dłoń na ramieniu i rzekł krótko: — Siadaj! — i patrząc mu w oczy zagadkowym spojrzeniem, dodał:
-
Nigdzie nie pójdziesz póki nie skończymy tej rozmowy!
Więc
nic innego nie pozostało archaniołowi, jak potulnie usiąść i czekać na
dalszy ciąg. A Bóg nie spieszył się wcale. Wpierw dłuższą chwilę siedział w zamyśleniu, potem przeciągnął się z głębokim westchnieniem i dopiero później
zwrócił swój wzrok na archanioła i przyglądał mu się z dziwnym uśmieszkiem
na twarzy, aż wreszcie spytał wolno:
— A więc uważasz, iż mój plan opatrznościowy
względem człowieka jest głupi i bez sensu? — Wcale nie użyłem takich określeń,
Panie! — zastrzegł się szybko Szatan, gwałtownie prostując. Bóg pokiwał
głową — Wiem, że nie użyłeś!… ale tak myślałeś, prawda? — nie
spuszczał swego przenikliwego wzroku, aż ten opuścił głowę. — A więc
tak myślałeś… — powtórzył Bóg jakby zadowolony tonem i uśmiechnął
się szerzej. — Powiedz mi zatem,… z jakich to przesłanek rozumowych
wychodziłeś, skoro uznałeś, iż moja wizja przyszłości człowieka jest głupia i pozbawiona sensu? — Bóg pochylił się ku archaniołowi i patrząc nań z uwagą czekał na odpowiedź. Szatan ośmielony życzliwym tonem Stwórcy i jego
miną wyrażającą jedynie ciekawość, odparł śmiało: — To proste Panie!...
Biorąc za punkt wyjścia Twoje nieskończone możliwości, te wszystkie działania,
które opisałeś i te sytuacje, które jakoby musiały zaistnieć - muszą
wydawać się nie
tylko pozbawione sensu, ale także być poniżej twej godności!; Ten
niezrozumiały twój zakaz, ta okrutna i najgłupsza z możliwych kara, aby człowiek
rozmnażał się ze skażoną grzechem naturą,… ten obłędny pomysł z ofiarą
odkupienia grzechów — która notabene nic nie odkupia,… to zbawienie, które
niczego nie zmienia ani nie załatwia!… przecież to wszystko razem wzięte
wygląda na obłędny sen szaleńca!… na ponury żart, którego ofiarą ma być
człowiek!.… Przyznaj Panie sam, iż nie mówiłeś tego poważnie?… Iż to
była z twojej strony tylko próba zabawienia się moim kosztem?… Jeśli tak,
to udało ci się nad wyraz!
Dość nieprzyjemną dla otoczenia cechą charakteru Szatana było to, iż
nie potrafił tłumić w sobie emocji; To co miał do powiedzenia — musiał
powiedzieć bez względu na konsekwencje. Tak samo i teraz, kiedy już zakończył — nieomal ze złością — swoją wypowiedź, zdał sobie sprawę jak bardzo
być może naraża się Stwórcy. Było już jednak za późno,… umiejętnie
„pociągnięty za język" i tak powiedział wszystko co myśli o jego przyszłym
dziele.
Już zaczął przygotowywać się na gromy spadające mu na głowę, ale z niemałym zdumieniem zauważył, że oblicze Boga nawet na chwilę nie
zachmurzyło się, a było wręcz odwrotnie; Jego mina świadczyła, iż jest
niezmiernie zadowolony z czegoś. Uśmiechał się przy tym szeroko, patrząc na
archanioła wesołym wzrokiem. — No, dobrze mój drogi,… pomogłeś podjąć
mi tę decyzję… — powiedział Bóg jeszcze z uśmiechem, lecz już po
chwili jego oblicze stało się poważne, choć nie było w nim ani śladu złości
czy gniewu.
— Zanim
ci cokolwiek wyjaśnię, chcę przeprosić za te moje „wybuchy gniewu",
„napady złości" i inne zachowania nie licujące z godnością Stwórcy -
to było konieczne, musiałem odegrać przed tobą tę komedię, gdyż poddałem
cię — jak słusznie domyślałeś się zresztą — pewnej próbie… — Bóg
przerwał i zamyślił się, a archanioł odetchnął z ulgą, myśląc przy
tym: — A jednak nie myliłem się!… To była tylko gra!… Dzięki Bogu!… Co
ja mówię — zreflektował się szybko. — Pewnie, że dzięki Bogu, a komuś
by innemu? — roześmiał się w głos, odreagowując w ten sposób te
nieprzyjemne stany emocjonalne, które zawładnęły nim podczas tych niedawnych
chwil.
Bóg spojrzał na niego z uwagą i powiedział: — Pomogłeś mi w podjęciu
decyzji Luciferusie; Otóż ten świat i człowiek w nim, będzie taki jak ci to
opisałem… — Archanioł nie chciał wierzyć własnym uszom. Wpatrywał się w Stwórcę, nie mogąc wyrzec ani słowa. Po dłuższej chwili z trudnością
wyjąkał: — Czy to oznacza, iż naprawdę będzie ten grzech pierworodny,...
ten potop,… te nieskuteczne próby naprawy człowieka,… to zbawianie go, równie
nieskuteczne,.… czy to wszystko będzie naprawdę, Panie?
— I tak i nie!… Część z tego będzie naprawdę — a więc to wszystko co
dotyczy natury człowieka. A reszta będzie jego wymysłem, jego próbą wytłumaczenia
sobie świata i praw nim rządzących,… będzie to konsekwencją tejże jego
natury. To człowiek będzie takim mnie widział i wierzył, iż taki jaki
jestem naprawdę!… Tak będzie Luciferusie, bo tak zadecydowałem!..
-
Ale dlaczego Panie? — spytał archanioł załamującym się głosem.
Bóg jakby nie widząc jego konsternacji, patrzył gdzieś w głąb nocy
nad głową Szatana i dopiero gdy ten już otwierał usta, aby ponowić pytanie,
zaczął mówić wolno, z namysłem:
-
Kiedy przyszedłeś do mnie z tym swoim „wielkim" problemem, zastanawiałem
się akurat nad pewną rzeczą. Myślałem sobie tak: Dlaczego mam stale stwarzać
światy doskonałe i obserwować potem jak jedynie idealnie funkcjonują, niczym
misterny mechanizm wykonany precyzyjną ręką mistrza?… Dlaczego by raz nie
stworzyć świata minimum? … Świata, który będzie funkcjonował na granicy prowizorki,… Świata,
który aby przetrwać i ewoluować dostanie ode mnie tylko minimalne szanse...
Jednym słowem, świata który będzie najgorszy z możliwych? Będą nękały go kataklizmy żywiołów i burze, powodzie, trzęsienia
ziemi, erupcje wulkanów, potężne wichry, spiekota i lodowate zimno!… Na
dodatek będzie on co jakiś czas poddawany promieniowaniu od swej najbliższej
gwiazdy, która będzie dla niego dawcą życia i przekleństwem oraz śmiercią.
Będzie atakowany przez bryły materii, pędzące przez kosmos z ogromną prędkością,...
Ale po każdym kataklizmie, będzie się on odradzał jak Feniks z popiołów i zabliźniał swe rany dzięki żyjącej przyrodzie. Na miejsce zniszczonego,
pojawi się zawsze nowe,… w miejsce śmierci, pojawi się nowe życie… — Stwórca przerwał w tym momencie i zamyślił się nad czymś, a archanioł siedział zasłuchany nie śmiąc wykonać nawet najmniejszego ruchu.
Po chwili Bóg zwrócił swe oblicze na niego i począł mówić dalej: -
Dochodzimy teraz do istot rozumnych… czy mogą one być inne niż ten ich świat?...
Świat okrutny i bezlitosny dla słabych i niezaradnych!… Świat
niesprawiedliwy i nie dający poczucia bezpieczeństwa!… Czy w niedoskonałym
świecie mogą żyć istoty doskonałe?… Oczywiście, że nie mogą!… Te
istoty — będące częścią tego świata — muszą być takie jak i jego
reszta: pełne wad, sprzeczności, uprzedzeń i irracjonalnych zachowań!… będą
one zaprzeczeniem doskonałości i ideału; Będą one miały rozum, ale mało
kiedy będą kierować się jego wskazówkami,… będą miały możliwości
logicznego rozumowania, ale ich poglądy kształtowane będą przez uprzedzenia,
mity i zabobony, a wolność myślenia ograniczać będą sobie sami przez
schematyzm i indoktrynację,… Dostaną ode mnie wolną wolę, ale sami będą
ją sobie ograniczali wszystkimi możliwymi sposobami,… Będą dążyć do
gwiazd, ale zdradzać ich będzie własna natura… — Stwórca przerwał, bo
archanioł poruszył się niespokojne i spytał: — Ale co to ma Panie wspólnego z tą ich religią?
Bóg uśmiechnął się wyrozumiale i odarł i odparł: — Bardzo wiele
Luciferusie!… Bardzo wiele!… Gdyż to właśnie religia będzie ich tęsknotą
ze światem doskonałym, ale przede wszystkim za światem sprawiedliwym… Będzie
ona westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, oraz duszą
bezdusznych stosunków,… Jej działanie będzie jak opium: będzie łagodzić
cierpienia ale też i fałszować rzeczywistość. Ich pragnienie ideału — tak odległego ich naturze — spowoduje, iż
stworzą sobie własną wyobraźnią istotę absolutnie doskonałą, która była
przyczyną ich powstania. Jednak i na jej wizerunek legnie cień ich niedoskonałej
natury; Będzie ona — tak samo jak jej stwórca, człowiek — pełna
sprzeczności, wad i ograniczeń: Będą oni wierzyli w Boga wszechmogącego, a jednak stosującego się do praw pisanych i praw natury,… nie umiejącego
poradzić sobie z problemem zła w ich świecie. Ten ich Bóg będzie tak samo ułomny
jak człowiek, ale przez to mu bardzo bliski. Będą oni wierzyli w opatrzność
bożą, ale na każdym kroku będą starali się zabezpieczyć samemu przed złym
losem,… Będą mieli swego Zbawiciela, który swoją ofiarą odkupił
wszystkie grzechy ludzkości i zapewnił im wieczne życie po śmierci, ale i tak będą oni grzeszyli nadal i czynili zło bliźnim jakby on nigdy nie istniał, a śmierci będą bali się jak ognia,… Będą mieli Kościoły mające
wskazywać im drogę ku zbawieniu, a które same będą wyrządzać więcej zła i krzywd bliźnim niż ci, którzy w nic nie wierzą,… Będą jako ślepcy
prowadzeni przez ślepców, którym wydaje się, iż widzą dalej i lepiej,...
Wszystko w tym świecie będzie marnością nad marnościami, Luciferusie.
-
No więc po co taki świat, Panie?… a poza tym, co ja mam wspólnego z tym, iż
podjąłeś decyzję, aby on był
taki właśnie? — spytał archanioł Boga, gdy tylko ten przestał mówić.
Stwórca uśmiechnął się wyrozumiale, a jego spojrzenie mówiło: -
Cierpliwości, Luciferusie,… zaraz do tego dojdziemy — Po chwili milczenia
podczas której jego wzrok błądził gdzieś w ciemnościach nocy, spojrzał na
Szatana i rzekł: — Pomyślałem sobie tak: czy nie lepiej miast ogólnej
doskonałości, stworzyć ogólną niedoskonałość; Świat pełen kłamstw, obłudy,
zakłamania i fałszu,… Świat w którym głupota będzie rządziła i panowała
nad mądrością,… Świat w którym prawda o moim zamyśle będzie ukryta głęboko
pod tysiącami kłamstw, bredni i paradoksów, a także rytuałów, mitów i stereotypów myślowych… Więc umysł, który potrafi ją odnaleźć pomimo
tak niesprzyjających warunków, który nie pozwoli omotać się gęstą siecią
dogmatów, „jedynie słusznych prawd i wartości",… Który nie podda się
obowiązkowi quasi religijnym zachowaniem na pokaz, ani nie zwiedzie go fałszywa
świętość hierarchii kapłanów we wszystkich czasach,… umysł, który
pomimo nakładanych mu zawsze więzów, potrafi zachować wolność myślenia i tolerancję dla odmiennie myślących — taki umysł na pewno będzie tysiąckroć
więcej wart niż wszystkie te istoty doskonałe, którym stworzyłem takie same
warunki. Jedynie on będzie coś wart w tym świecie marności, nie sądzisz
Luciferusie?… I to jest właśnie mój główny zamysł dotyczący tych istot
rozumnych będących jego mieszkańcami.
Bóg patrzył na Szatana takim wzrokiem jakby chciał rzec: — Czy
pojmujesz już o co mi chodzi? — Archanioł zmarszczył czoło, widać było iż
rozmyśla o czymś z natężoną uwagą. Po chwili spytał: — No dobrze Panie,
ale nadal nie rozumiem co to ma wspólnego ze mną?… Dlaczego powiedziałeś,
iż pomogłem ci podjąć tę decyzję?
Bóg
roześmiał się i uczynił gest, który mówił: — Naprawdę nie?!… A przecież
to takie proste! — i patrząc z uwagą w oczy Szatanowi, powiedział: — Musiałem
przekonać się czy istota w miarę mądra… — tu archanioł zaczerwienił się
nie wiedzieć czemu; czy z zadowolenia za mądrą istotę, czy z upokorzenia za
tę w miarę mądrą. Bóg tymczasem mówił dalej: — … potrafi zauważyć, iż
coś jest nie tak w tych „prawdach" religijnych,… iż dostrzeże ona ich
bezsensowność, wzajemne sprzeczności i niekonsekwencje… Ty to dostrzegłeś, a więc utwierdziłeś mnie w przekonaniu, iż jest to możliwe. A więc z tą
chwilą postanowiłem, iż uczynię właśnie takim ten świat. I niech się
dzieje co chce, ja nie będę się do tego wtrącał! — zakończył
zdecydowanie, podkreślając to gestem ręki.
Mina archanioła zmieniła się radykalnie; Jego pełne zrozumienia
spojrzenie świadczyło, iż nie tylko rozumie Boga, ale też i akceptuje jego
pomysł. Zacierając ręce z zadowolenia, zakrzyknął: — Ależ to genialne
Panie!… Czy mogę ponowić swą prośbę?
Stwórca
spojrzał nań zagadkowo i uśmiechając się spytał: — A chciałbyś? — Tak
Panie!… Marzę o tym! — zapewnił Szatan z przejęciem w głosie. — No więc
dobrze… Sam tego chciałeś!… Będziesz więc częścią siły, która
nieustannie dążąc do zła, dobro czyni. — powiedział wolno Bóg takim głosem,
iż Szatan przez moment przeląkł się, czy znów nie popełnił jakiegoś głupstwa.
Ale zaraz odgonił od siebie tę myśl, gdyż Stwórca dodał: — Postanowiłem
także, iż zastosuję się też i do twojej pierwszej rady… Tak właśnie
uczynię, że każda z tych możliwości o których mówiłem, będzie jednakowo
prawdopodobna,… dlatego te cechy będą wymieszane u ludzi w
różnym stopniu. Chociaż znając realia tego świata, jestem pewien, że
zawsze będzie wybierana ta gorsza możliwość...
-
Naprawdę?… uczynisz to Panie? — spytał rozanielony Szatan. Stwórca skinął
głową z całą powagą i jakby dla potwierdzenia dodał: — Tak właśnie zrobię!...
Możesz być pewien!
Archanioł nie posiadał się z ukontentowania, bowiem nie był mu wtedy
jeszcze znany ten ogrom zła, jakie spowoduje głupota w tym świecie minimum,… W tym „najlepszym ze światów" jak to ktoś o nieprzeciętnym
humorze, zauważy kiedyś. Po chwilowej euforii zaczął znów trzeźwo myśleć, a ponieważ trapił go jeszcze jeden problem, postanowił od razu go wyjaśnić.
Spytał więc Stwórcę: — A więc skoro upadek człowieka będzie mitem,
to i zapewne jego zbawienie też nie będzie konieczne? — Bóg spojrzał na niego z uwagą i odparł nieco zagadkowo: — Człowiek zbawi się sam, jeśli pozna całą
prawdę o sobie i jeśli potrafi wykorzystać ją w życiu. Jeśli przestanie służyć
tworom swej wyobraźni, a zacznie poznawać dogłębnie na czym polega fenomen
jego natury. Dopiero wtedy będzie miał możliwość wybawienia się z jej
ograniczeń. Wcześniej to nie nastąpi, ani nikt inny mu w tym nie pomoże… — Stwórca zamyślił się nad czymś, a potem kiwając głową do swych myśli
dodał ciszej, jakby do siebie: — Jeśli człowiek zacznie studiować naturę
ogrodzenia sam
się zbawi… a jeśli nie… tym gorzej dla niego...
Archanioł otworzył usta, aby jeszcze o coś spytać, ale zaraz je zamknął.
Zastanawiał się przez dłuższą chwilę, potem jednak wrodzona ciekawość
wzięła górę. Nie byłby sobą gdyby i o to nie spytał: — A co zrobiłbyś
Panie, gdybym uwierzył we wszystko to, co mi powiedziałeś i nie dopatrzył się w tym żadnej sprzeczności, ani niekonsekwencji logicznych?… Gdybym nie miał
żadnych wątpliwości odnośnie „prawd" religijnych?… Gdyby twój
autorytet zaślepił mnie do tego stopnia, iż straciłbym możność logicznego
myślenia?… Co wtedy, Panie?
Bóg uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie i patrząc na Szatana
wzrokiem ni to poważnym, ni to kpiącym, powiedział: — No cóż… myślę iż
do rana coś bym jeszcze wymyślił,… a w ostateczności… przybyłby jeszcze
jeden świat doskonały, z takimiż istotami zamieszkującymi go… — i roześmiali
się oboje, jakby z zadowolenia, iż jednak nie musi dojść do tej ostateczności w tym nowym dziele bożym.
Noc zaczynała z wolna rozjaśniać się na wschodzie. Jeszcze trochę i wstanie świt, a potem poranek szóstego dnia stwarzania świata. Dnia, w którym
miała powstać owa sławetna „korona stworzenia" wieńcząca dzieło boże — człowiek.
Archanioł Szatan już wstał zamierzając odejść, ale stał jednak
nadal przestępując z nogi na nogę i nerwowo splatając ręce. W jego
spojrzeniu widać było niemą prośbę.
Stwórca
widząc tę jego rozterkę, spytał z lekką drwiną w głosie: — No, czego
jeszcze nie wiesz Luciferusie?… Znów jakiś problem cię nurtuje? — Nie
Panie!… to nie to!… — żachnął się Szatan, a ciemny rumieniec pokrył
jego blade lico. — Chodzi mi o te gwiazdy… czy naprawdę muszę tak długo
czekać, aby je zobaczyć wszystkie? — spytał, wpatrując się natarczywie i błagalnie zarazem w oblicze Stwórcy. Ten roześmiał się głośno, odchylając
do tyłu na swym kamieniu. — Ach, o to ci chodzi!… Mogłem się domyśleć,
iż nie dasz tak łatwo za wygraną!… Ty jak sobie coś do głowy wbijesz! -
pokręcił głową z dezaprobatą, ale w jego spojrzeniu nie było złości. Co
najwyżej nagana nad zbytnią niecierpliwością archanioła. — No dobrze,
uczynię ten wyjątek!… Unieś zatem głowę, zamknij oczy i patrz! -
powiedział Bóg zagadkowym tonem, a Szatan bez namysłu uczynił co mu kazano.
Stał tak przez chwilę bez ruchu, z twarzą wzniesioną ku górze. Nagle drgnął,
otworzył usta, a potem z miną pełną nabożnego skupienia i zachwytu,
wyszeptał: — A więc tak to będzie wyglądało!… To są więc te gwiazdy?! — wodził głową po nieboskłonie, nie otwierając oczu, w cudowny sposób
widząc urokliwe piękno rozgwieżdżonego nieba. Po dłuższej chwili niemego
zachwytu, głosem łamiącym się od nadmiernego wzruszenia, dodał: — Nigdy
bym nie przypuszczał, iż tak właśnie mogą one wyglądać!… Niesamowity
widok… i jakże piękny zarazem… — potem otworzył oczy i znów szybko je
zamknął, jakby chciał zatrzymać jeszcze na chwilę ów szczególny obraz.
Ale tajemnicza moc przestała już działać opuścił więc z żalem głowę i otworzył oczy.
-
Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie… — powiedział cicho
do siebie, gdyż nie wiadomo skąd, ale właśnie ta myśl mu przyszła do głowy w tym momencie.
Stwórca obrzucił go przelotnym spojrzeniem, jakby chciał spytać: — No i co?… podobało ci się Luciferusie? — a potem odwrócił się, uznając
rozmowę za zakończoną.
-
Dzięki ci Panie za to co uczyniłeś dla mnie, jestem twoim dłużnikiem… -
te słowa archanioł wypowiedział oddając Stwórcy pokłon i cofając się tyłem.
Lecz ten już nie zwracał na niego uwagi, jedynie uczynił niedbały gest dłonią,
mogący oznaczać:
-
Dobrze, dobrze!… Nie ma o czym mówić! — po czym znów zamyślił się głęboko,
opierając głowę na dłoni.
Może nadal myślał o człowieku, którego miał już dziś stworzyć? A może zastanawiał się, czy aby nie zmienić jeszcze swej decyzji póki czas i nie uczynić tego świata równie doskonałym jak inne?...
Ech!
To cholerne przekleństwo wyboru!… Ta nieograniczona niczym wolność Stwórcy!… Kto by pomyślał, iż to też
czasem
może być trudne do zniesienia.
-
K o n i e c -
1 2
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 30-07-2003 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2581 |
|