|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
W złotej klatce watykańskiego lunaparku Autor tekstu: Leon Bod Bielski
Wierchuszka religijnego establishmentu musiała stworzyć
wkoło siebie znany nam wszystkim z autopsji blichtr i ceremoniał a prozę zwykłych
zachowań wesprzeć gamą teatralnych gestów. To tworzyło pożądany dystans
plebsu od łyskającego pozłotą sacrum, dawało poczucie obcowania z nieznanym
transcendentnym… Dlatego szamani ludów prymitywnych i dzikich oraz papieże i duchowieństwo-szamani ludów cywilizowanych, że niech Bóg broni-
ubierają się w wymyślne, na co dzień nieznane a przez to łatwo z daleka dostrzegalne szaty czyniąc z nich element pośredniczący, zlewający
ich, zwykłych śmiertelników z cokołem boskiej władzy nad życiem i śmiercią
ich doczesnych podwładnych. Noszenie w lektyce udrapowanego złotą nicią
tkanymi szatami i posypanego diamentowym brokatem papieża robiło wrażenie i niezmiennie przez wieki przysparzało watykańskiej Instytutce nowych zastępów
klęczących z wrażenia wyznawców. Było legitymacją władzy, która zbrojna w zewnętrzne znamiona luksusu i zbytku jednoznacznie musiała pochodzić od
Boga. Zręcznie wykorzystywano tonącą w złotogłowiu i brylantach atrapę,
wmawiano pokoleniom, iż jest to autentyk i bryła zasadniczej budowli by tym łatwiej
ukryć schowany za nią wielki Pic i Nic. Gdy oglądam gasnącego papieża nie mogę odpędzić myśli,
że jestem widzem od wieków trwającego monospektaklu, gdzie zmieniają się
jedynie widzowie i środki techniczne wykorzystywane do jego sprawnej projekcji.
Lektykę zastąpił nowoczesny, zelektronizowany Ginger — platforma, bo główny
reżyser, samoobsadzony w głównej roli granej na deskach
„teatru jednego aktora" sztuki postanowił, że prędzej umrze
podczas spektaklu — przepraszam! — na audiencji generalnej czy innej pielgrzymce
niż zrobi to we własnym łóżku z przynależną otoczonym rodziną i wnukami
starcom godnością, pokorą, cichością i skromnością ...
Fot. Mariusz Agnosiewicz.
Słowiańskie korzenie aktora obligują go do wypełnienia
znamion znanego w kraju i świecie stereotypu Słowianina, który raz posadzony
na stanowisku siedzeniem zrasta się dożywotnio ze stołkiem władzy, zapewnia
im wspólny ze sobą krwioobieg, multiplikuje zasięg aparatu ucisku i jego uciążliwość
dla otoczenia mnożąc nieprzytomnie archidiecezjalno-diecezjalno- dekanalno-
metropolitalną biurokrację oraz gotów jest tkwić w nim głęboko
zmumifikowany za życia a nawet po śmierci, potomnym pro memoria...Choć
wielokadencyjność czy dożywotność pełnionej funkcji zawsze i nieodmiennie
po latach spycha delikwenta na manowce tyranii oraz władzy absolutnej deprawującej
go absolutnie, w przypadku papieża jest to stan wyjściowy, ten „pakiet
rozruchowy" wnosi on na stolec władzy"na dzień dobry" każdego fikołkifikatu.
Potem napięcie już tylko rośnie… Dynamo rozkręcają do granic
samozniszczenia niezliczone rzesze siedzących pod sutanną zhierarchizowanych
poza granice rozumu kapłanów, pismaków, reporterów, prezenterów massmediów i rozhisteryzowane, pijane emocjami tłumy nie mające w momencie ekstatycznego
parareligijnego uniesienia prócz wyprostowanej „na ogół" postawy wiele
wspólnego z Homo Sapiens Sapiens ...Ale jakże często okazuje się to być o wiele za mało, by się tej „na ogół" wyprostowanej postawy — przybieranej w rzadkim przypadku, gdy nie klęczymy -przed
równie jak my wyprostowanymi stworzeniami na tej Ziemi głęboko nie wstydzić...
Papa zawsze ściągał tłumy gapiów pragnących sprawdzić naocznie, czy
rozplakatowane po słupach hasło: „ludzie, ludzie, cuda w tej budzie!!" jest
prawdziwe i może zaspokoić ich z niskich pobudek płynącą ciekawość. W przypadku, gdy sztukę czy pokazy swoich etatowych extrasensów i dziwolągów z Cezarem w roli głównej wystawia „Ogólnoświatowe Zjednoczenie Krajowych
Przedsiębiorstw Rozrywkowych — Kuria Rzymska, s-ka z n.n.", Italia, Roma,
Piazza Vaticana — milionowa gawiedź może być pewna zaspokojenia nawet
najbardziej wyrafinowanych gustów, z omdleniami, zgonami, zbiorową histerią
czy masowymi zadeptaniami na widowni włącznie. Obwożony na pokaz w pancernej
klatce zamknięty za pancernymi szybami „okaz silnej wiary i słabego
zdrowia" ma zapewnić swą osobą niegasnące drgania emocji i uczuć, otworzyć
portfele i zatrzasnąć lufciki zdrowego rozsądku. Daje się to zaobserwować,
gdy dorośli, na co dzień normalnie mówiący i myślący obywatele za moment z iskrą fanatyzmu i infantylizmu w błędnym oku wypowiadają do kamer kwestie
godne „absolwenta" żłobka czy początkującego przedszkolaka. Zaś
wspomniani pismacy tym gorliwiej podtykają im pod dzioby sita mikrofonów i oka
kamer, byle leciało w świat i stanowiło dowód na gorliwość i wiarę
delikwentów.
Nikt nie chce zauważyć i podkreślić żałosnej
konwencji tych wydarzeń, posuniętych często poza granice upodleniatłumów, wprowadzonych przez, o paradoksie — watykańskie
Wrota Tysiąclecia czy inną rybę… w XXI wiek! Nikomu nie przyjdzie do głowy,
iż nieustająca adoracja gasnącego starca nie daje mu spać i dawno już
przekroczyła granice znęcania się nad nim a masowo okazywany szacunek dla
wieku dawno przekroczyły granice dobrego smaku, wygląda to na drwinę z jego trzęsącego się ciała, że to nie uchodzi, że można niebacznie zagłaskać
tego kota na śmierć, że trzeba wreszcie powiedzieć: "stop,
panowie, nie zamęczajcie człowieka skoro uważacie go za świętego, kiedy
pospolitakowi zapewniacie godną i spokojną starość i takie też odejście.
Dajcie mu odpocząć, ratujcie honor Urzędu,
jeśli uważacie, że jest on Apostolski". Mimo wszystko Wielki Interes
Kurii musi się kręcić do końca. Pozostaje otwartą kwestiąkiedy bukmacherzy zaczną przyjmować zakłady, na którym z kolei watykańskim show nastąpi to, co prędzej chyba niż później z przyczyn
oczywistych nastąpić musi. Ale nie musi pod okiem kamer, niczym na arenie
starorzymskich, ociekających krwią i odartych z godności ginących tam ofiar
igrzysk. Jeśli ja, maluczki, mam nabrać szacunku dla Wielkiego Polaka muszę
widzieć, że tej jego „wielkości" nie nadużywają odziani w purpurę
hochsztaplerzy do robienia finansowo-religijnego biznesu, że nie rozmieniają
na drobne jego wielkości oraz szacunku ci, którzy czują wielki szacunek tylko
do mamony. Inaczej jego „wielkość" zamieni się tylko we wielkość
gromadzących się na trasie tłumów, a wreszcie we wielkość jego publicznego
upadku. Wożących go w złotej klatce, mogącego w każdej chwili na oczach
milionów zasłabnąć czy umrzeć, zdaje się to nie obchodzić. Skazują papieża
na ryzyko publicznej, na oczach milionów przeprowadzanej reanimacji a w
najlepszym razie chaos i szaleńczą, wielce ryzykowną jazdę papamobila wśród
tłumów do najbliżej stojącej karetki czy śmigłowca… Jakoś w swojej małostkowości
nie potrafią uszanować wielkości, wystawiają ją na publiczne, jarmarczne
widowisko, zdają się wołać: „kto da więcej" i poddają licytacji.
Licytujący i licytatorzy hazardując się wiedzą, że na pewno, tylko nie
wiadomo, kiedy, gdzie i czy akurat my(ja) będę tym, który zobaczy moment zakończenia
gonitwy i ogłoszenia wyników zakładów. Przychodzą w deszczu i skuleni w zimnie nocy czekają, by tylko niczego z widowiska nie utracić, bo może to już,
dzisiaj, za kwadrans....Historia rzymskich igrzysk z fundującym je (za pieniądze
gospodarzy!) Cezarem w loży honorowej, trybun pełnych rozszalałego tłumu jak
zawsze pragnącego krwi i wiwatującego „Ave Cezar" zatoczyła na naszych
oczach swoje błędne koło. Czy się tej upragnionej krwi doczekają? Kiedyś
zapewne tak. Niech więc żywi nie tracą nadziei tylko
ci, co się źle mają… Obrzydliwość!!!
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 14-09-2003 Ostatnia zmiana: 15-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2699 |
|