|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawa wolnomyśliciela
Obywatelskie umowy solidarności (PACS) we Francji [1] Autor tekstu: Antoni Sosiński
Andrzej Osęka w artykule „Sodoma wszędzie" („Gazeta Świąteczna",
30 września — 1 października) przedstawił spójny i w zasadzie kompletny
obraz nietolerancji wobec gejów. Perspektywa dyskryminacji ma jednak swoje
ograniczenia — siłą rzeczy słabiej wypadają w niej zjawiska wobec gejów
przyjazne, wśród nich nowe regulacje prawne, jakie powstały w wielu krajach.
Jak wygląda rzeczywistość, w której państwo nie tylko nie wyklucza
homoseksualistów, ale staje na straży ich równouprawnienia? Co sprawia, że
los gejów i lesbijek przestaje zależeć od tolerancji czy nietolerancji współobywateli?
Choćby w Holandii, gdzie geje i lesbijki mogą nie tylko
zawierać małżeństwa, ale także adoptować dzieci. Choćby w Danii,
Norwegii, Szwecji i Szwajcarii, gdzie w latach 1989 — 1999 przyznano gejom
bardzo szerokie uprawnienia, podobnie jak w niektórych regionach Hiszpanii,
Niemiec i Włoch oraz w niektórych stanach USA.
Niedawno areną tego rodzaju kulturowego eksperymentu stała się
Francja. W listopadzie 1999 roku Zgromadzenie Narodowe przyjęło tam ustawę o obywatelskiej umowie solidarności (Pacte Civil de Solidarité — PACS), która
stwarza możliwość legalizacji związków nieformalnych ze względu na płeć
partnerów. Te pary, które zdecydują się na legalizację związku, będą mogły
korzystać z niektórych praw cywilnych przysługującym dotąd jedynie małżeństwom.
Andrzej Osęka nazwał PACS „modelowym zbiorem aktów prawnych", gwarantującym
gejom podstawowe prawa obywatelskie.
Według danych sądów pierwszej instancji od listopada 1999 do stycznia
2000, a więc w niespełna półtora miesiąca od wejścia ustawy w życie, w całej
Francji zarejestrowano 6211 obywatelskich umów solidarności. W regionie
paryskim 75 proc. umów podpisały osoby homoseksualne (później dane na temat
orientacji seksualnej sygnatariuszy umów utajniono). Mieszkańcy biedniejszych
dzielnic Paryża zgłaszali się do sądów kilkakrotnie więcej niż bogatych.
Jedynie 70 spośród 473 uprawnionych sądów we Francji nie odnotowano wpłynięcia
takich wniosków. Najwięcej umów (1914) zawarto w Ile-de-France. Na prowincji
prym wiodły: Nantes (136), Grenoble (119) i Lille (101). Zdecydowanie słabiej
wypadły tradycyjnie prawicowe miasta francuskiego Południa: Marsylia (77),
Tuluza (73) i Tulon (31), gdzie w sumie podpisano mniej umów niż w Dunkierce
czy Limoges.
PACS nie pojawił się w próżni. Jego idea była fragmentem polityki
rodzinnej rządu Lionela Jospina. W czasie konferencji na temat stanu rodziny we
Francji, jaka odbyła się 12 czerwca 1998 roku, przedstawione zostały raporty
ekspertów w sprawie adekwatności prawa wobec zmian w strukturze rodziny, zasad
przyznawania zasiłków oraz relacji wewnątrzrodzinnych. Jednocześnie
socjalistyczna posłanka Domonique Gillot po konsultacjach społecznych
opublikowała założenia nowej polityki rodzinnej, która wyciąga radykalne
wnioski z faktu, że to, co prawica zwykła uważać za społeczną anomalię,
dotyczy obecnie większości obywateli.
Stwierdzono,
że francuska rodzina lat 90-tych opiera się na dobrowolnych więziach łączących
przedstawicieli różnych pokoleń, przy czym za czynnik przekształcający zwykła
grupę interesów w rodzinę uznano obecność dziecka. Czy dziecko to jest poczęte
naturalnie, czy sztucznie, własne czy adoptowane, nie ma już takiego
znaczenia. Przy okazji wyszło na jaw, że 40 proc. francuskich dzieci rodzi się
poza legalnymi związkami, a blisko pięć milionów dorosłych Francuzów żyje w związkach nieformalnych. Dopasowanie prawa do tej sytuacji — ze względu na
„nielegalność" dzieci z wolnych związków i symboliczny niebyt zwłaszcza
homoseksualnych konkubinatów — uznano za pilną konieczność.
Projekty regulacji prawnego statusu związków konkubenckich z początku
były trzy. Program minimalny, nazwany umową wspólnego interesu (PIC),
opracował prawnik Jean Hauser. Jego projekt regulował wzajemne stosunki
konkubentów, rodzeństwa czy przyjaciół jedynie pod względem finansowym i miał się zawierać w tej części kodeksu cywilnego, która traktuje o stowarzyszeniach, nie przewidywał więc symbolicznego uznania wolnych związków
za równoprawne. Drugi projekt, złożony przez Catherine Tasca, przewodniczącą
komisji prawa Zgromadzenia Narodowego, to właśnie PACS — kontynuacja wcześniejszej
propozycji socjalistów nazwanej umową związku społecznego (CUS). Ostatni
pomysł zawarty został w raporcie o stanie rodziny, jaki Irene Thery, socjolog,
przygotowała na zamówienie rządu Jospina. Zdaniem Thery wprowadzenie
jakiejkolwiek formy legalizacji wolnych związków byłoby niewskazane, bo wówczas
te związki konkubenckie, które nie zdecydują się na legalizację, zostaną
postawione poza prawem. W zamian za to należałoby przyznać prawa obywatelskie
związkom nieformalnym bez prób ich legalizacji. Żaden z trzech projektów nie
wprowadzał rozróżnienia na konkubinaty homo- i heteroseksualne.
Ostatecznie zwyciężył PACS. Jednak zanim do tego doszło, przez Francję przetoczyła się burza.
Poważne zastrzeżenia w stosunku do PACS-u zgłosił deputowany Robert Badinter, mąż Elisabeth
Badinter, antropologa i liberalnej feministki, autorki
m. in.: „Historii miłości macierzyńskiej". „Angielski wymiar
sprawiedliwości zniszczył Oscara Wilde’a — pisał Badinter na łamach "Le
Nouvel Observateur". — W Paryżu, w czasie trwania III Republiki, Verlaine i Rimbaud padli ofiarą najgorszych prześladowań. Ale rząd Vichy, w imię
rodziny, ogłosił homoseksualizm złem, które obok Żydów czy frankomasonerii
doprowadziło społeczeństwo francuskie do ruiny. IV Republika, tak samo jak V,
zanim objęła w niej władzę lewica, nie miała odwagi, by znieść to
haniebne postanowienie". Wniosek, by usunąć homoseksualizm z kodeksu
karnego, zgłosił w Zgromadzeniu Narodowym dopiero w grudniu 1981 roku właśnie
Badinter, który w ferworze dyskusji wykrzyknął wtedy: „Nadszedł już czas,
abyśmy uświadomili sobie, jak wiele Francja zawdzięcza swoim
homoseksualistom!". Badinter jednak uważał, że PACS jako osobny akt prawny
nie jest potrzebny. Odwołując się do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Konwencji Europejskiej, polityk ten postulował wprowadzenie kategorii
konkubinatu do kodeksu cywilnego wraz z zakazem dyskryminacji obyczajowej i to
jego zdaniem rozwiązałoby sprawę.
I być może w istocie rozwiązałoby ją praktycznie. Ale pozostaje
jeszcze symboliczny wymiar PACS'u, którego Badinter nie docenił. Elisabeth
Guigou, minister sprawiedliwości i gorąca orędowniczka PACS'u, m. in. z Badinterem polemizowała w swej mowie wygłoszonej w Zgromadzeniu Narodowym 30
marca 1999 roku, na siedem miesięcy przed przyjęciem ustawy przez parlament:
„PACS to coś więcej niż kilka regulacji prawnych i skarbowych. (..)
Zainteresowane nim pary pragną, aby za sprawą symbolicznego aktu zostało
uznane ich istnienie jako podmiotu prawa".
Sama Elisabeth Badinter znalazła się natomiast w gronie pierwszych
sygnatariuszy listu otwartego wystosowanego do prasy przez Kolektyw na rzecz
Wolnego Związku (Collectif pour I'union libre). Sygnatariusze zarzucali twórcom
PACS'u nie tylko to, że skazują na prawny niebyt te konkubinaty, które nie
zechcą się legalizować, ale także to, że wręcz niszczą samą ideę
wolnego związku, który opiera się na dobrowolnej, nie wymagającej
legislacyjnej ingerencji państwa, wzajemnej wolności i odpowiedzialności. W ślad za tym szło żądanie wpisania wolnego związku do kodeksu cywilnego, co w przeciwieństwie do PACS'u miałoby realnie zapobiec dyskryminacji związków
homoseksualnych. W świetle PACS'u tym ostatnim przysługiwałaby tylko jedna
możliwość regulacji własnej sytuacji prawnej, podczas gdy związki
heteroseksualne miałyby ich do dyspozycji kilka. Jedną z pierwszych
sygnatariuszek tego listu była również historyk kultury Marie-Jo Bonnet,
autorka książki „Związki miłosne między kobietami od XVI do XX wieku".
Przeciw legalizacji związków nieformalnych najgłośniej protestowały
niektóre środowiska katolickie z Christine Boutin, ultrakatolicką działaczką
na czele. Lęki prawicy dotyczyły głównie tego, że w ślad za umową
solidarności pójdzie prawo do adopcji dzieci przez pary homoseksualne i prawo
sztucznego zapłodnienia kobiet dla związanych ze sobą taką umową. „PACS
jest czymś w rodzaju walizki z podwójnym dnem" — ostrzegał we wrześniu
1998 roku nowy arcybiskup Lyonu i przewodniczący konferencji episkopatu Francji
Louis-Marie Billé, a dziennik skrajnej prawicy „Présent" określił PACS
mianem „prawa zbędnego i szkodliwego". Nie pomogły zapewnienia minister
sprawiedliwości Elisabeth Guigou, praktykującej katoliczki, że PACS w żadnym
razie nie jest „małżeństwem bis" ani krokiem w stronę prawnego uznania
małżeństw homoseksualnych. Nie pomogły też oświadczenia Jospina, który w miarę nasilania się debaty dorzucał do projektu coraz to nowe restrykcje.
Biskupi byli nieprzejednani i nie godzili się na żadne ustępstwa. Do wyjątków
wśród kościelnej hierarchii należał głos emerytowanego arcybiskupa Rennes,
który na łamach „La Croix" uznał dostrzeżenie przez PACS społecznego
wymiaru seksualności za niewątpliwą zaletą projektu. Stanowisko hierarchów
nie przełożyło się jednak w prosty sposób na przekonaniu katolickiego odłamu opinii publicznej, która
podzieliła się w kwestii PACS'u, uczestnicząc w wojnie zarówno po jednej,
jak i po drugiej stronie barykady.
W przyjęciu PACS'u przez francuski parlament pomogło ostatecznie to,
że sprawą o wiele ważniejszą zarówno dla prawicy, jak i lewicy okazało się
wypracowanie wspólnego stanowiska w kwestiach związanych z Unią Europejską. I dla prawicy, i dla lewicy PACS stał się nieoczekiwanie podręczną kartą
przetargową.
Zapewne właśnie skutkiem owego kompromisu jest podrzędny status
PACS'u wobec instytucji małżeństwa (małżeństwo stanowi przeszkodę w zawarciu obywatelskiej, ale zawarcie umowy nie stanowi przeszkody w zawarciu małżeństwa)
oraz ostatecznie brzmienie ustawy o obywatelskiej umowie solidarności. Na
internetowej stronie francuskiego ministerstwa sprawiedliwości szczegółowe
objaśnienia dotyczące zawierania umów obywatelskich poprzedza ramka: „PACS
nie ma wpływu na zasady pokrewieństwa i władzy rodzicielskiej. Nie zapewnia
państwu prawa do wspólnej adopcji dziecka lub, jeśli żyją Państwo z partnerem/partnerką tej samej płci, prawa do korzystania ze sztucznego zapłodnienia".
To podkreślone ramką obostrzenie nie jest tylko, jak można by sądzić,
uspokajającym zapewnieniem odnoszącym się o odległe o całe lata świetlne
przyszłości. Jest dość kategoryczną odmową legalizacji pewnego obszaru
francuskiej rzeczywistości, ponieważ we Francji rodzicielstwo osób
homoseksualnych stało się faktem społecznym. Wedle szacunkowych danych z roku
1998 homoseksualnych rodziców wychowujących dzieci było nad Sekwaną około
kilkuset tysięcy. Część z nich jest zrzeszona w legalnym Stowarzyszeniu Gejów i Lesbijek — Rodziców i Przyszłych Rodziców (Association des parents et
futurs parents gays et lesbiennes — APGL). Jak to możliwe?
1 2 Dalej..
« Prawa wolnomyśliciela (Publikacja: 27-09-2003 Ostatnia zmiana: 22-07-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2731 |
|