|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1993 » Prace nad konkordatem » Analizy i oceny prawne
Zasada równouprawnienia wyznań a Konkordat Autor tekstu: Ryszard Piotrowski
Uwagi Ryszarda Piotrowskiego na temat relacji art. 82 ust. 2 Konstytucji
RP oraz zasady równouprawnienia wyznań i art. 10 Konkordatu oraz ocena
możliwości zwrócenia się do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie określenia
zgodności Konkordatu z Konstytucją RP
(28 lutego 1995 r., Warszawa)1. Art. 82 Konstytucji RP ustanawiający oddzielenie
Kościoła od Państwa trzeba interpretować w kontekście pozostałych norm i zasad konstytucyjnych, a zwłaszcza z punktu widzenia konsekwencji wynikających z art. 1 konstytucji dla ustroju stosunków wyznaniowych w państwie. Wydaje
się zatem, że celem oddzielenia Kościoła od Państwa jest należyte zagwarantowanie
wolności obywateli, narażonej na ograniczenie w sytuacji jakiegokolwiek
zespolenia kompetencji obu podmiotów, nawet jeśli zespolenie takie miałoby
nastąpić jedynie na pewien czas, czy też tylko w niektórych dziedzinach.
2. Art. 10 konkordatu dotyczy zagadnień małżeństwa i rodziny będących przedmiotem zainteresowania Kościoła i Państwa. Postanowienia
tego artykułu, oceniane z punktu widzenia art. 82 ust. 2 konstytucji, mają
bardzo szczególny charakter. Z jednej strony oznaczają one tak konsekwentną
realizację zasady oddzielenia Kościoła i Państwa, że stwarza to zagrożenie
dla ustrojowego celu tej zasady, z drugiej zaś dopuszczają rezygnację przez
Państwo na rzecz Kościoła z uprawnień w zakresie rozstrzygania o dopuszczalności
zawarcia małżeństwa, czy też ze spisania aktu zawarcia małżeństwa mającego
wywoływać skutki przewidziane w prawie tego Państwa. Postanowienia tego
artykułu tworzą możliwość zawarcia uznawanego przez Państwo związku małżeńskiego
wyłącznie w kościele, bez konieczności zawierania małżeństwa cywilnego.
Rozwiązanie takie wydaje się być — co do zasady — zgodne z postulatem oddzielenia
Kościoła od Państwa. Z punktu widzenia Państwa oświadczenia, od których
prawo rodzinne uzależnia zawarcie małżeństwa, mogą być przecież złożone
niekoniecznie w urzędzie. Jednakże postanowienia art. 10 konkordatu pozwalają
na to, by małżeństwo kanoniczne wywierało skutki w zakresie prawa cywilnego
nie automatycznie, z chwilą jego zawarcia, lecz w zależności od woli nupturientów
(wystarczy nawet brak zgody jednego z nupturientów dla spowodowania braku
takich skutków). Możliwe będzie więc pozostawanie w kanonicznym związku
małżeńskim nie mającym takiego znaczenia jak „zawarcie małżeństwa zgodnie z prawem polskim". Tego rodzaju sytuację dobrze charakteryzuje pytanie
„Co będzie, gdy młodzi nie zechcą ze ślubem kościelnym wiązać skutków cywilnych?".
(por. A. Boniecki, Dobry, soborowy..., „Tygodnik Powszechny" nr
32/1993). Sformułowania art. 10 konkordatu dają też możliwość, najpierw
nupturientom, potem małżonkom, nadużywania prawa w złej wierze. Istotnie,
wedle art. 10 konkordatu, „podjęcie decyzji o tym, czy małżeństwo zawarte
wedle formy kanonicznej stanie się źródłem także małżeństwa świeckiego,
należy do samych małżonków" (por. J. Krukowski, Nowy Konkordat a prawo
polskie, Warszawa 1994, s. 43). Decyzja ta jednak jeżeli może prowadzić
do jednoczesnego pozostawania w małżeństwie (kanonicznym) i nie pozostawania w małżeństwie (ze względu na skutki w prawie polskim) może stać się źródłem
następstw niepożądanych z punktu widzenia trwałości rodziny. Paradoksalnie,
owa „konsekwencja rozdziału Kościoła i Państwa na terenie prawa rodzinnego"
(J. Krukowski, op. cit., s. 43), nie będzie służyć zabezpieczeniu
wolności obywateli, lecz może tę wolność narazić na szwank.
Jeżeli więc istotnie tego rodzaju zagrożenia mają być
konsekwencją „przyjęcia koncepcji państwa laickiego neutralnego wobec religii"
(J. Krukowski, ibidem), to taka neutralność nie jest do pogodzenia z sensem ustrojowym oddzielenia Kościoła od Państwa. Nie chodzi przecież,
co należy podkreślić, o oddzielenie mechaniczne czy separację wywołującą
negatywne skutki społeczne. Celem rozdziału w dziedzinie zawierania małżeństwa
nie jest powodowanie niepewności statusu prawnego małżonków, co może zagrażać
trwałości rodziny. Zapewne jest możliwe odpowiednie dostosowanie prawa
polskiego do nowej i skomplikowanej sytuacji przez dokonanie „koniecznych
zmian". Nie wydaje się jednak, by w dziedzinie tak złożonej można było
ograniczyć te zmiany do jednorazowej nowelizacji, a także — by było możliwe
uniknięcie negatywnych skutków związanych z niepewnością prawa.
3. Jak już była o tym mowa art. 10 może być przykładem
oddzielenia Kościoła i Państwa w dziedzinie małżeństwa, ale jednocześnie
może być interpretowany — w pewnym zakresie — jako dopuszczający przypisywanie
Kościołowi roli Państwa. Chodzi mianowicie o to, że przesłanką dokonania
wpisu w aktach stanu cywilnego jest zawarcie małżeństwa kanonicznego, przy
czym „między nupturientami nie istnieją przeszkody wynikające z prawa polskiego". O istnieniu owych przeszkód lub ich braku, a więc o skuteczności małżeństwa
„zgodnie z prawem polskim" mógłby rozstrzygać albo asystujący przy zawarciu
małżeństwa duchowny, albo osoba dokonująca wpisu w aktach stanu cywilnego.
Sformułowanie art. 10 ust. 1 pkt 3 („zawarcie małżeństwa zostało wpisane w aktach stanu cywilnego na wniosek"), a także sama koncepcja wpisu (akt
wywołujący skutki od chwili zawarcia małżeństwa kanonicznego), zdają się
wskazywać, że o istnieniu lub braku przeszkód wynikających z prawa polskiego
powinien rozstrzygać asystujący przy zawarciu małżeństwa kanonicznego duchowny
lub — w sytuacjach szczególnych — także „inny kapłan lub diakon, który
mógłby być obecny" albo „sami świadkowie" (w myśl kanonu 1116 wobec tych
osób można „zawrzeć prawdziwe małżeństwo" jeżeli „osoba, zgodnie z przepisem
prawa, kompetentna do asystowania jest nieosiągalna lub nie można do niej
się udać bez poważnej niedogodności", a ponadto ma miejsce „niebezpieczeństwo
śmierci" lub „roztropnie się przewiduje, że te okoliczności [nieobecność
asystenta] będą trwały przez miesiąc czasu"). Asystujący przy zawarciu
małżeństwa kanonicznego miałby też zastępować sąd, do którego przecież — w myśl art. 5 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego — należy zwrócić się w razie wątpliwości „czy małżeństwo może być zawarte".
4. Jeśli jednak art. 10 ust. 1 byłby interpretowany w taki sposób, by uznać, iż Urząd Stanu Cywilnego może odmówić wpisania zawarcia
małżeństwa lub zwrócić się do sądu o rozstrzygnięcie wątpliwości, to wówczas
obie sfery właściwości (kościelna i państwowa) pozostają oddzielone. W skrajnym przypadku zawierający małżeństwo kanoniczne będą zgodni co do
tego, że chcą „wywarcia skutków" wedle prawa polskiego, lecz skutki te
nie zostaną osiągnięte, gdyż Urząd odmówi dokonania odpowiedniego wpisu
ze względu na istnienie „przeszkód wynikających z prawa polskiego". Asystujący
przy małżeństwie kanonicznym, o którym tu mowa, może być świadomy istnienia
owych przeszkód, zwłaszcza że jego obecność przy zawieraniu małżeństwa w takich okolicznościach wynika z zezwolenia ordynariusza miejsca (tak
kanon 1071). Wydaje się natomiast, że nie sposób uniknąć spełniania przez
duchownych roli urzędników w zakresie przekazywania Urzędowi Stanu Cywilnego
wniosku o dokonanie wpisu w aktach. Konkordat nie precyzuje, kto ma ów
wniosek przekazywać: asystujący przy zawieraniu małżeństwa czy też nupturienci
składający zgodne oświadczenie dotyczące skutków małżeństwa „w prawie polskim".
Jeśli przekazującym wniosek miałby być duchowny, a takie rozwiązanie sugeruje
chyba konkordat, gdy mówi o „przekazaniu wniosku", a nie o jego złożeniu,
to wówczas ten właśnie duchowny — wobec którego nupturienci składają „zgodne
oświadczenie woli dotyczące wywarcia" skutków małżeństwa kanonicznego w prawie polskim — staje się quasi funkcjonariuszem państwowym. Konkordat
nie wyjaśnia, czy asystujący przy zawarciu małżeństwa może odmówić przekazania
wniosku, jeżeli np. uważa (choćby błędnie), iż między nupturientami istnieją
przeszkody wynikające z prawa polskiego. Nie jest też jasne, czy nupturientom
przysługuje zażalenie na odmowę przekazania wniosku, a także kto może wniosek
przekazać, gdy małżeństwo zostało zawarte wedle wspomnianego wyżej kanonu
1116.
Brak przekazania wniosku, w krótkim przecież terminie,
może prowadzić do dotkliwych skutków dla małżonków, którzy — wbrew swemu
spodziewaniu — nie będą małżeństwem z punktu widzenia prawa polskiego.
Oznacza to niepewność prawa w dziedzinie mającej podstawowe znaczenie społeczne.
Jeżeli jednak uznamy, że wniosek przekazują małżonkowie lub jeden z nich,
to przecież stwarzamy w ten sposób możliwość do ewentualnych nadużyć, szkodliwych z punktu widzenia instytucji małżeństwa.
Warto zauważyć, że wniosek o wpisanie zawarcia małżeństwa w aktach stanu cywilnego nie jest aktem zawarcia małżeństwa. W istocie
Państwo rezygnuje ze sporządzania takiego aktu, który zostaje zastąpiony
zapisaniem małżeństwa „w księdze zaślubionych", o której mowa w kanonie
1121. Mamy więc do czynienia z nadawaniem mocy obowiązującej w państwowym
porządku prawnym czynności dokonywanej według przepisów prawa kościelnego.
Jest to sprzeczne z zasadą rozdziału Kościoła od Państwa (Tak zwłaszcza
M. Pietrzak, Nowy Konkordat Polski, „Państwo i Prawo" nr 1/1994,
s. 20), choć zapewne nieuniknione, jeżeli chcemy, by jedno małżeństwo kanoniczne
było relewantne dla obu porządków prawnych: religijnego i świeckiego. Nie
jest też jasne, w jakiej formie następuje złożenie oświadczenia woli dotyczące
wywarcia skutków małżeństwa „zgodnie z prawem polskim" i jak oświadczenie
to jest rejestrowane. Co się stanie, jeśli złożenie takiego oświadczenia
przez nupturientów zostanie np. przeoczone przez asystującego przy zawarciu
małżeństwa albo będzie on miał wątpliwości co do tego, czy jest to „zgodne
oświadczenie"? Co się stanie, jeżeli złożenie takiego oświadczenia zostanie
nupturientom mylnie przypisane? W tym więc zakresie może nastąpić faktyczne
przejmowanie przez asystującego przy zawarciu małżeństwa uprawnień i roli
świeckiego urzędnika, jednakże bez określenia zakresu odpowiedzialności
za wykonywanie tych uprawnień, trybu postępowania, uprawnień nupturientów i gwarancji, które powinny im przysługiwać w tym quasi postępowaniu prawnorodzinnym.
Mamy więc do czynienia z potencjalnym ograniczeniem praw obywateli, a to
pozostaje w sprzeczności z zasadą rozdziału Kościoła od Państwa.
5. Wątpliwości z punktu widzenia zasady rozdziału Kościoła
od Państwa nasuwają się także w związku z zawartym w art. 10 ust. 1 postanowieniem, w myśl którego „małżeństwo kanoniczne" jest przesłanką „zawarcia małżeństwa
zgodnie z prawem polskim". Jeżeli tak, to w przypadku nupturientów domagających
się, by ich małżeństwo było skuteczne w prawie polskim, zawarcie małżeństwa
wobec duchownego jest tożsame z przyjęciem oświadczenia przez odpowiednie
organy zajmujące się sprawami stanu cywilnego w państwie. Konkordat uznaje
przecież małżeństwo kanoniczne jako przesłankę małżeństwa zawartego zgodnie z prawem polskim. Można by sądzić, że małżeństwo kanoniczne nieważne (np.
małżeństwo między dwiema osobami, z których jedna została ochrzczona w Kościele katolickim lub była do niego przyjęta i nie odłączyła się od niego
formalnym aktem, a druga jest nieochrzczona, kanon 1086), lecz wpisane w aktach stanu cywilnego zgodnie z wolą małżonków, nie stanowi wymaganej
przez konkordat podstawy wpisu i wobec tego sam wpis staje się nieważny.
Jeżeli tak, to przecież oznacza to, że — niejako wbrew dążeniu konkordatu
do zasadniczego oddzielenia świeckiego i kanonicznego porządku prawnego — sakrament małżeństwa wywołuje skutki prawne w prawie polskim niezależnie
od woli nupturientów, a co za tym idzie, zasada rozdziału Kościoła i Państwa w tym zakresie nie jest respektowana.
W istocie więc w przypadku art. 10 konkordatu mamy do
czynienia z częściową realizacją postulatu oddzielenia Kościoła od Państwa,
respektowaniem wzajemnej niezależności obu podmiotów (zwłaszcza art. 10
ust. 3 i 4), respektowaniem autonomiczności Kościoła (przede wszystkim
ze względu na rezygnację przez Państwo ze sporządzania aktu zawarcia małżeństwa
cywilnego, uznanie w państwowym porządku prawnym koncepcji małżeństwa kanonicznego
oraz zapowiedź dostosowania prawa polskiego do koncepcji art. 10 konkordatu).
Można też dopatrywać się pewnej zależności Państwa od Kościoła w tym zakresie, w jakim respektuje ono skutki małżeństwa kanonicznego w prawie świeckim.
Koncepcja znajdująca wyraz w konkordacie polega, jak się wydaje, na założeniu,
że istnieją dwa porządki małżeństwa: kanoniczny i świecki. Z punktu widzenia
konkordatu małżeństwo świeckie jest dopuszczalne stosownie do woli małżonków
jako konieczne ze względów praktycznych uzupełnienie sakramentalnego związku.
Koncepcja ta nie budzi wątpliwości ze względu na postanowienia art. 82
ust. 2 Konstytucji RP. Owszem, wydaje się zgodna z duchem tych postanowień,
zwłaszcza jeżeli będziemy traktować użyte w konstytucji określenie Kościół
nie tylko jako strukturę hierarchiczną, lecz także jako społeczność wierzących.
Szczegółowe postanowienia art. 10 wywołują jednak wątpliwości, tak co do
ich zgodności z art. 82 ust. 2 Konstytucji RP (przede wszystkim ze względu
na powiązania instytucji państwowych i kościelnych), jak też — zwłaszcza — z punktu widzenia pewności prawa i bezpieczeństwa prawnego obywateli.
Wymaga rozważenia przyjęte w art. 10 konkordatu założenie, w myśl którego wierzący zawiera tylko jedno małżeństwo — kanoniczne. Zawarcie
tego małżeństwa zostaje „wpisane w aktach stanu cywilnego", o ile spełniono
odpowiednie warunki. W każdym razie zawarcie małżeństwa cywilnego nie następuje,
nie sporządza się żadnego aktu w tym przedmiocie, poza owym wpisem. Zawarcie
małżeństwa kanonicznego jest skuteczne w cywilnym porządku prawnym. Czy
tego rodzaju konstrukcja odzwierciedla zasadę rozdziału Kościoła i Państwa?
Wydaje się, że oświadczenia, od których prawo rodzinne uzależnia zawarcie
małżeństwa mogą być złożone niekoniecznie przed funkcjonariuszem państwa,
lecz także wobec duchownego asystującego przy zawarciu małżeństwa. Wypada
jednak zauważyć, iż w takich okolicznościach duchowny wykonuje funkcje
państwowe wbrew konsekwencjom zasady rozdziału; czy akt zawarcia małżeństwa
cywilnego powinien być sporządzany przez duchownego i przekazywany odpowiednim
urzędnikom, jeżeli ma ono wywierać skutki „zgodnie z prawem polskim"? Być
może troska o to, by wolność osób wierzących została nienaruszona przez
ewentualny przymus zawierania małżeństwa także wobec funkcjonariuszy Państwa,
uzasadnia takie właśnie rozumienie zasady rozdziału. Skoro jednak nupturienci
zamierzają uczynić swoje małżeństwo kanoniczne skutecznym w prawie polskim,
to może obok przewidzianego w art. 10 konkordatu wniosku o wpis, należałoby — dostosowując prawo polskie do konkordatu — wprowadzić wymóg sporządzenia
aktu małżeństwa cywilnego. W każdym razie brak wymogu sporządzenia takiego
aktu w odniesieniu do nupturientów zdecydowanych, by ich związek wywarł
skutki „zgodnie z prawem polskim", wydaje się sprzeczny z zasadą rozdziału
Kościoła od Państwa.
6. Wątpliwości budzi też zgodność art. 10 konkordatu z zasadą równouprawnienia wyznań, a także z zasadą równości. Konstytucja,
zapewniając wolność sumienia i wyznania, z pewnością zakłada respektowanie
przez Państwo małżeństwa kanonicznego. Czy jednak oznacza to, że osoby
wyznające religię rzymsko-katolicką mogą mieć inne prawa w dziedzinie małżeństwa i rodziny niż pozostali obywatele? Czy niekatolicy zawierający małżeństwo
niekanoniczne mogą korzystać z art. 10 konkordatu? Wypada podzielić pogląd,
że małżeństwo kanoniczne, to takie, w którym przynajmniej jedna strona
jest katolikiem, a małżeństwo zostało zawarte w trybie przewidzianym przez
prawo kanoniczne (tak zwłaszcza P. Kuglarz, F. Zoll, Małżeństwo konkordatowe,
Kraków 1994, s. 49). Wprawdzie małżeństwo niekatolików zawarte w trybie
niekanonicznym jest z punktu widzenia prawa kanonicznego ważne (ze względu
na postanowienie kanonu 1134: „Z ważnego małżeństwa powstaje między małżonkami
węzeł, z natury swej wieczysty i wyłączny"), to jednak trafna wydaje się
opinia, w myśl której tego rodzaju wykładnię trudno byłoby uznać za wystarczającą
dla objęcia postanowieniami art. 10 konkordatu także niekatolików.
Zatem art. 10 konkordatu zakłada wyraźne zróżnicowanie
obywateli według kryterium wyznaniowego przez prawo polskie, w którym mają
zostać dokonane odpowiednie zmiany mające na celu wykonanie postanowień o cywilnych skutkach małżeństwa kanonicznego. Zapewne możliwe jest, by
były analogicznie skuteczne w prawie polskim także niekatolickie małżeństwa
wyznaniowe. W każdym razie rezygnacja przez Państwo ze sporządzania aktu
małżeństwa jedynie wobec katolików zawierających małżeństwo kanoniczne i decydujących się na to, by było ono skuteczne w prawie polskim, oznacza
uprzywilejowanie tego wyznania, co wymagałoby stosownej zmiany konstytucji.
7. Orzekanie o zgodności umów międzynarodowych z Konstytucją
RP nie należy do kompetencji Trybunału Konstytucyjnego. W obecnym stanie
prawnym Trybunał nie może oceniać konstytucyjności konkordatu. W swych
orzeczeniach Trybunał stwierdził, że wyłączenie umów międzynarodowych spod
jego jurysdykcji jest oczywiste; dlatego też uwzględnia je zwykle w toku
wykładni przepisów Konstytucji (tak zwłaszcza w orzeczeniu K.8/91). Trybunał
wypowiadał się na temat spójności ustawy i umowy międzynarodowej, jednakże
czynił to „poza sentencją orzeczenia" (por. K.8/91). Być może w takim trybie
Trybunał byłby skłonny wypowiadać się na temat spójności umowy międzynarodowej
przed ratyfikacją i konstytucji czyniąc to w związku z rozpatrywaniem innych,
choć pokrewnych, materii. Zależy to oczywiście od Trybunału; z przepisów
nie wynika, by można było spowodować formułowanie przez Trybunał poglądów
„poza sentencją orzeczenia". W swoich orzeczeniach Trybunał wypowiadał
się na temat zgodności ratyfikowanych umów międzynarodowych z konstytucją
(por. orzeczenie P.2/87) przy okazji formułowania poglądów prawnych w rozmaitych
kwestiach. Nie były to jednak oceny wyrażone w toku postępowania, którego
przedmiotem byłaby konstytucyjność umowy międzynarodowej.
Jednakże Trybunał wyraził pogląd, w myśl którego „w demokratycznym
państwie prawnym (...) niedopuszczalne jest stosowanie norm prawnych, które
nie podlegałyby ocenie z punktu widzenia ich zgodności z konstytucją w trybie pozwalającym na usunięcie występujących sprzeczności" (U.6/92). Z tego rodzaju rozumowaniem nie byłaby więc sprzeczna teza, w myśl której
ustawa o Trybunale nie wymienia wprawdzie umów międzynarodowych jako podlegających
kontroli co do ich zgodności z konstytucją, to jednak nie wyłącza też wyraźnie
tych umów z zakresu kompetencji Trybunału do orzekania o konstytucyjności
aktów normatywnych. Ze względu na specyfikę umowy międzynarodowej orzeczenie
takie mogłoby dotyczyć także umowy ustanowionej (podpisanej), lecz jeszcze
przed jej wejściem w życie (ratyfikacją). W odniesieniu do takiej umowy
postępowanie przed Trybunałem mogłoby być zatem wszczęte jeszcze zanim
uzyska ona moc obowiązującą gdyby przyjąć, że mamy do czynienia z aktem
normatywnym sui generis (obowiązującym warunkowo — pod warunkiem
ratyfikacji). Warto pamiętać, że Trybunał nie zawęża koncepcji aktów normatywnych, a swoje kompetencje w ostatnich latach — interpretuje rozszerzająco i dynamicznie.
Trybunał wypowiedział również pogląd, w myśl którego „wszczęcie prac legislacyjnych
zmierzających do zmiany aktu normatywnego, stanowiącego przedmiot bądź
podstawę kontroli, czyni kwestię prawną materią również polityczną, wymagającą
rozstrzygnięcia przez polityczne organy państwa. W czasie trwania prac
legislacyjnych celowe jest (...) przyjęcie niepisanej zasady powściągliwości
sędziowskiej, jeżeli ważne względy nie nakazują (...) wcześniej rozstrzygnąć
sprawy, w której postępowanie zostało wszczęte. Tym ważnym względem może
być w szczególności konieczność ochrony praw obywateli" (P.1/90). Wreszcie
zasługuje na rozważenie sformułowanie art. 6 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym,
który stanowi, że Trybunał przedstawia Sejmowi i innym organom stanowiącym
prawo „uwagi o stwierdzonych uchybieniach i lukach w prawie, których usunięcie
jest niezbędne dla zapewnienia spójności systemu prawnego". Ustawa nie
wyklucza sytuacji, w której uwagi te Trybunał przedstawia np. na wniosek
komisji sejmowej.
Nie wydaje się zatem, by należało wykluczyć możliwość
zwrócenia się do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie określenia czy konkordat
jest zgodny z konstytucją w trybie przewidzianym dla orzekania o zgodności
aktu normatywnego z konstytucją. Czy byłoby to dopuszczalne z punktu widzenia
ustrojowego? Niewątpliwie hipotetyczne uznanie przez Trybunał własnej właściwości
do oceny konstytucyjności umów międzynarodowych przed ratyfikacją wymagałoby
także określenia statusu orzeczeń Trybunału. Jest prawdopodobne, że podlegałyby
one — w obecnym stanie prawnym — rozpatrzeniu przez Sejm, a zatem decyzja
należałaby ostatecznie do Sejmu. Jednakże odpowiednie postanowienia konstytucji
powierzają ratyfikację umowy międzynarodowej Prezydentowi uzależniając
dokonanie ratyfikacji w niektórych przypadkach od upoważnienia wyrażonego w ustawie. Udział Trybunału Konstytucyjnego na etapie formułowania tego
upoważnienia nie znajduje wszakże należytego umocowania w postanowieniach
konstytucji dotyczących ratyfikacji.
Czy byłoby dopuszczalne określenie przez Trybunał konstytucyjności
konkordatu w wykonaniu kompetencji tego organu do przedstawiania Sejmowi
uwag o uchybieniach i lukach w prawie? Wydaje się, że konstytucyjna koncepcja
udzielania w ustawie zgody na ratyfikację wyklucza tego rodzaju uczestnictwo
Trybunału bez wyraźnej podstawy w ustawie zasadniczej. A zatem ewentualne
występowanie do Trybunału Konstytucyjnego w związku z pracami nad projektem
ustawy o ratyfikacji konkordatu, chociaż interesujące ze względu na precedensowy
charakter przedsięwzięcia i jego zbieżność z tendencją do dynamicznego
interpretowania własnej kognicji przez Trybunał, wydaje się zbyt odległe
od obowiązujących unormowań konstytucyjnych.
*
Tekst publikowany w: „Konkordat Polski 1993. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996". Wybór tekstów: Czesław Janik, Uniwersytet Warszawski,
Instytut Nauk Politycznych, Warszawa 1997, przygotowany przez Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu na zlecenie Podkomisji do zbadania zgodności
Konkordatu z Konstytucją (tzw. podkomisja I. Sierakowskiej).
« Analizy i oceny prawne (Publikacja: 16-11-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2951 |
|