|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1993 » Prace nad konkordatem » Prace nad ustawą ratyfikacyjną
Przemówienie szefa MSZ Andrzeja Olechowskiego [1]
Przemówienie Ministra Spraw Zagranicznych Andrzeja Olechowskiego w Sejmie podczas debaty nad projektem ustawy ratyfikacyjnej
(30 czerwca 1994 r., Warszawa)
Panie
Prezydencie, Panie Marszałku, Wysoka Izbo,
Rząd ma zaszczyt przedstawić dzisiaj projekt ustawy, upoważniającej
Prezydenta RP do ratyfikacji konkordatu, który Rzeczpospolita Polska i Stolica
Apostolska podpisały 28 lipca 1993 r.
Rząd, w którego imieniu przemawiam nie uczestniczył w negocjowaniu tekstu
konkordatu. Chcę to podkreślić. Niezależnie jednak od tego, który z rządów
RP negocjuje i podpisuje umowy międzynarodowe obowiązek wywiązania się z zaciągniętych zobowiązań ciąży na Państwie. Rząd premiera Pawlaka
pragnie, z pomocą Wysokiej Izby, wywiązać się z zobowiązania, które w lipcu ubiegłego roku Rzeczpospolita Polska zaciągnęła wobec Stolicy
Apostolskiej.
Rząd wie dobrze, że podpisanie konkordatu wywołało wiele pytań, na które
trzeba odpowiedzieć przed ratyfikacją. Jedno z najważniejszych dotyczy celów,
które ratyfikacja konkordatu pozwoli osiągnąć. W pytaniu tym zawarta jest
nieraz sugestia, że konkordat jest umową niepotrzebną, ponieważ
najistotniejsze dla Państwa i Kościoła katolickiego zagadnienia zostały już
odpowiednio uregulowane w utrzymanych w mocy artykułach 81 i 82 Konstytucji
oraz w trzech ustawach z 17 maja 1989 r. (O stosunku Państwa do Kościoła
katolickiego, O gwarancjach wolności sumienia i wyznania, O ubezpieczeniu społecznym
duchownych).
Tak jednak nie jest. Uregulowania wymaga chociażby ważny problem zakresu i zasad porozumiewania się Państwa i Kościoła w sprawach struktur
organizacyjnych i obsadzania stanowisk kościelnych. Dekret z 31 grudnia 1956 r.
został uchylony w 1989 r. Zawarte w nim rozwiązania nie byłyby już dziś możliwe
do przyjęcia dla obu stron. Obok zagadnień, które trzeba unormować inaczej
niż w przeszłości, pojawiły się w ciągu ostatnich dziesięcioleci
zagadnienia nowe, które Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska unormują w stosunkach wzajemnych po raz pierwszy: myślę chociażby o środkach masowego
przekazu. Strony uznały przy tym, że najważniejsze sprawy wspólnej troski
powinny zostać uregulowane w jednej umowie odpowiedniej rangi. Taką umową
jest konkordat.
Odpowiadając zatem na pytanie o cel zawarcia konkordatu, należy powiedzieć,
że jest nim przede wszystkim uregulowanie w jednym dokumencie podstawowych
zagadnień związanych z zadaniami, które wypełnia Kościół katolicki. W przekonaniu Rządu, cel ten został osiągnięty. Czy byłoby to możliwe bez
zawarcia konkordatu? W stosunkach z wyznaniami religijnymi demokratyczne państwo
powinno kierować się życzliwością. Oznacza to również, że, w miarę możliwości,
Państwo gotowe jest uwzględniać ich życzenia. Życzenie hierarchii i wiernych Kościoła katolickiego, żeby właśnie zawarcie konkordatu zamknęło
ostatecznie okres, który 12 września 1945 r. rozpoczęła uchwała Rady
Ministrów o uznaniu za wygasły konkordat z 10 lutego 1925 r., spotkało się z pełnym zrozumieniem Rządu p. premier Hanny Suchockiej. Rząd premiera Pawlaka
podziela to stanowisko.
Jednym z podstawowych celów i skutków konkordatu jest jasne rozdzielenie sfery
kompetencji Kościoła i Państwa. Jednocześnie wyznaczony zostaje zakres
stosowania prawa polskiego i prawa kanonicznego. Tym samym konkordat usuwa
„szarą strefę", w której mogłoby następować zderzenie kompetencji władz
państwowych i kościelnych.
Kolejne pytanie, które wymaga odpowiedzi, brzmi: dlaczego Rząd, przedstawiając
Wysokiej Izbie niniejszy projekt ustawy, opowiada się za regulowaniem stosunków
między Państwem a Kościołem katolickim i innymi związkami wyznaniowymi w wielu odrębnych aktach prawnych, zamiast unormować tę dziedzinę jednym
aktem. Otóż wydaje się, że wady tego ostatniego rozwiązania wzięłyby górę
nad jego zaletami. Taki akt prawny musiałby być bowiem bardzo ogólny i, w związku z tym, nie mógłby uwzględniać w dostatecznej mierze różnych potrzeb, różniących
się, działających w Polsce związków wyznaniowych. Jest to natomiast możliwe w przygotowanych oddzielnie, i zawsze w porozumieniu z uprawnionymi
przedstawicielami związków wyznaniowych, umowach czy aktach prawnych. Rząd
uważa zatem, że zasady ogólne, które są zawarte w Konstytucji oraz w ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania — i odnoszą się do
wszystkich wyznań, należy uzupełnić bardziej szczegółowymi normami odnoszącymi
się do współpracy Państwa z poszczególnymi związkami wyznaniowymi.
Również z tego powodu Rząd uznał konkordat za najwłaściwszą formę
uregulowania stosunków między RP a Stolicą Apostolską i Państwem a Kościołem
katolickim. W przekonaniu Rządu, przepisy konkordatu powinny znaleźć
odzwierciedlenie w przepisach ustaw regulujących stosunki Państwa z innymi kościołami i związkami wyznaniowymi. Prawdą jest, że sytuacja prawna Kościoła
katolickiego w RP zostanie tym samym uregulowana umową międzynarodową, którą
strony mogą zmieniać jedynie za obopólną zgodą, podczas gdy sytuację prawną
innych związków wyznaniowych regulować będą ustawy, które ustawodawca może — choć oczywiście trudno przypuszczać, by zamierzał — zmieniać w trybie
jednostronnym. Przyczyna tego stanu rzeczy jest powszechnie znana — Stolica
Apostolska, uznany podmiot prawa międzynarodowego, korzysta z ius
tractatum, który nie przysługuje najwyższym przedstawicielstwom innych
związków wyznaniowych.
Niemniej problem nierównego traktowania istnieje. Możliwe jest jednak rozwiązanie,
które dałoby również innym niż Kościół katolicki związkom wyznaniowym
pełną gwarancję, że przepisy, normujące ich sytuację prawną, nie będą
mogły być zmieniane inaczej niż za ich zgodą. Myślę o porozumieniach, które
Rząd negocjowałby i zawierał z krajowymi przedstawicielstwami związków
wyznaniowych. Po zatwierdzeniu przez Parlament i opublikowaniu w Dzienniku
Ustaw, porozumienia te zyskiwałyby moc ustawy, a ich modyfikacja wymagałaby
zgody obydwu stron.
Zawieranie takich porozumień jest, w świetle obowiązujących obecnie przepisów
konstytucyjnych, niemożliwe. Żywimy nadzieję, że z chwilą wejścia w życie
nowej ustawy zasadniczej ten stan rzeczy się zmieni.
Konkordat został podpisany i, jeśli Wysoka Izba wyrazi zgodę, zostanie
ratyfikowany przed uchwaleniem nowej Konstytucji. Kolejność ta może budzić wątpliwości.
Nie rozwiewa ich w pełni, trudna skądinąd do zlekceważenia, uwaga, że
oczekiwanie na nową ustawę zasadniczą nie zwalnia Rządu od obowiązku kształtowania
powiązań traktatowych Państwa. Konkordat jest bowiem umową szczególną,
obejmującą zakresem regulacji również zagadnienia o podstawowym znaczeniu
dla ustroju państwa, których rozstrzygnięcie należy do ustawodawcy
konstytucyjnego. Słychać zatem głosy, że Rząd postąpiłby właściwiej,
gdyby zaczekał, aż ustawodawca konstytucyjny wykona swoje zadanie, i podpisał
konkordat ze Stolicą Apostolską dopiero po uchwaleniu nowej ustawy
zasadniczej.
Temu rozumowaniu można przeciwstawić spostrzeżenie, że szybkie zakończenie
prac nad przygotowaniem nowej Konstytucji wydawało się w połowie ubiegłego
roku niepewne. Trzeba było zatem dokonać wyboru między oczekiwaniem, nadal
zresztą nie wiadomo jak długim, na nową ustawę ustrojową, a zakończeniem
negocjacji i podpisaniem konkordatu. Za każdym z tych wyborów przemawiały
poważne racje. W lipcu 1993 r. Rząd postanowił podpisać konkordat, wychodząc z założenia, że konstytucyjne zasady prawa wyznaniowego pozostaną nie
zmienione.
Panie
Marszałku!
Kilka artykułów konkordatu wywołało, czemu trudno się dziwić, duże
zainteresowanie opinii publicznej. Jednym z nich jest artykuł 10, w którym
Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska uzgodniły, że — na życzenie
nupturientów — małżeństwo kanoniczne wywierać będzie od chwili zaślubin
skutki, które pociąga za sobą zawarcie małżeństwa zgodnie z prawem
polskim. Celem, dla którego takie uregulowanie wprowadzono, jest ograniczenie
ceremonii zaślubin do tej jednej, która dla wiernych Kościoła katolickiego i innych związków wyznaniowych ma największe znaczenie.
Art. 10 konkordatu wzbudził jednak niepokój, któremu m.in. dały wyraz środowiska
prawnicze. Wskazują one na niebezpieczne konsekwencje przyjętego w omawianym
artykule założenia, że małżeństwo kanoniczne wywołuje skutki przewidziane w prawie polskim jedynie na życzenie stron: oznacza to bowiem również, że
tylko w takim przypadku Urzędy Stanu Cywilnego zostaną o zawarciu takiego małżeństwa
powiadomione. Można więc przypuszczać, że pewna liczba małżeństw
sakramentalnych będzie miała, w świetle prawa polskiego, status związków
nieformalnych; można też sobie wyobrazić, że znajdą się — niestety -
nupturienci, którzy po zawarciu przed kapłanem małżeństwa kanonicznego z jedną osobą, wstąpią następnie w Urzędzie Stanu Cywilnego w związek małżeński z kimś innym.
Prawo może być nadużywane również w odwrotnej kolejności — najpierw ślub
cywilny, a potem zawarcie małżeństwa kanonicznego.
Rząd rozumie niepokój, wywołany brzmieniem artykułu 10. Pragnę wyjaśnić,
iż Rząd przedstawił władzom kościelnym postulat, by — na polecenie władzy
kościelnej — kapłani, udzielający ślubu sakramentalnego, zachęcali
nupturientów do składania oświadczeń woli, przewidzianych w art. 10 ust. 1
pkt 2 konkordatu, wyjaśniając jednocześnie konsekwencje nie złożenia
takiego oświadczenia. Postulat ten został przez stronę kościelną przyjęty.
Rząd przedstawi niezwłocznie propozycje odpowiednich uregulowań w celu rozwiązania
na płaszczyźnie prawa krajowego problemów związanych z implementacją art.
10 konkordatu.
Jest rzeczą oczywistą, że podobne uregulowania będą również obowiązywać w odniesieniu do małżeństw zawieranych przed duchownymi innych religii.
Wymaga tego konstytucyjna zasada równości, wyznaczająca wszystkim organom władzy
linię postępowania, od której nie może być odstępstw.
Wysoka
Izbo,
Przechodzę teraz do zagadnienia związanego z zakresem skutków prawnych, które
powstaną w chwili wejścia w życie konkordatu. Wokół niego toczyła się w czasie ostatnich miesięcy dyskusja, w której brali udział nie tylko prawnicy.
Pojawił się — i był powtarzany — pogląd, że postanowienia konkordatu,
niezgodne z prawem polskim lub nie mające w nim odpowiedników, powinny być
wprowadzone w obręb prawa polskiego za pośrednictwem zmian czy uzupełnień,
dokonanych w należytym trybie ustawodawczym. W takiej koncepcji samo wejście w życie konkordatu nie przekłada się w żaden bezpośredni sposób na
ustawodawstwo krajowe. Zmiana tego ustawodawstwa byłaby konieczną przesłanką
wprowadzenia w życie konkordatu, ilekroć jego postanowienia nie powtarzają
odpowiedniej normy prawa polskiego. Wreszcie, skoro na płaszczyźnie prawa międzynarodowego
Państwo zobowiązało się wobec Stolicy Apostolskiej do pełnego
przestrzegania wszystkich postanowień konkordatu, to wprowadzenie odpowiednich
zmian lub uzupełnień w obręb ustawodawstwa wewnętrznego miałoby stanowić
akt jednoczesny — jeśli nie wcześniejszy — z wejściem w życie konkordatu.
Pewną popularność zyskała opinia — zapewne oparta na omówionej właśnie
koncepcji — zgodnie z którą jakakolwiek niezgodność między postanowieniami
konkordatu a ustawodawstwem jest poważnym argumentem, przemawiającym przeciwko
ratyfikacji tej umowy.
Koncepcja ta nie jest trafna, a oparta na niej opinia jest ponad wszelką wątpliwość
błędna. Powody, dla których jest ona błędna, są oczywiste. Jakiż bowiem
sens miałoby zawieranie traktatów, jeśli miałyby one powtarzać jedynie to,
co zostało już zapisane w prawie krajowym? Wyższość norm krajowych nad
prawnomiędzynarodowymi miałaby również ten skutek, że każda zmiana tych
pierwszych zobowiązywałaby do dokonywania odpowiednich zmian w traktatach. Co
jednak należałoby uczynić wówczas, gdy państwa, związane traktatem
dwustronnym, chciałyby zmienić swoje prawo wewnętrzne — ale każde w innym
kierunku? Zawieranie traktatów wielostronnych byłoby w ogóle niemożliwe.
Jeśli zaś chodzi o nietrafność zreferowanej Wysokiej Izbie koncepcji, to
polega ona na tym, że — wbrew jej autorom — milczenie Konstytucji w kwestii
stosunku prawa międzynarodowego, w tym norm traktatowych, do prawa wewnętrznego
nie wyklucza traktatu z katalogu źródeł prawa i nie narzuca ścisłego
rozgraniczenia sfery prawnomiędzynarodowej od sfery prawa krajowego. Nie można
też zgodzić się z wnioskiem, który referowana koncepcja narzuca, że tylko
wyraźny przepis konstytucyjny może być podstawą skuteczności norm prawa
traktatowego w porządku prawa krajowego. Jest przecież inaczej — brak
odpowiedniej normy konstytucyjnej nie wyklucza bezpośredniego obowiązywania
normy traktatowej w obrębie prawa krajowego.
Jest zresztą prawdą, że w polskim systemie prawnym nie ma normy
konstytucyjnej tego rodzaju. Nie oznacza to jednak, że problem skuteczności
norm traktatowych w porządku wewnętrznym jest całkowicie nierozstrzygnięty. W uchwale Sądu Najwyższego z 12 czerwca 1992 roku, czytamy bowiem, że
„uchwalenie ustawy o wyrażeniu zgody na ratyfikację umowy międzynarodowej
oznacza transformację traktatu w prawo krajowe o randze ustawowej". Uchwała
ta została przyjęta w trybie przewidzianym dla wyjaśnienia przepisów
prawnych, które budzą wątpliwości lub ich stosowanie wywołuje rozbieżności w orzecznictwie. Jest to więc uchwała Sądu Najwyższego o charakterze ogólnym, w której została sformułowana zasada przyjęta następnie w orzecznictwie
poszczególnych Izb Sądu. Jest to zatem zasada ustalona. Wobec nieistnienia
normy konstytucyjnej, przepisu ustawy czy sprzecznego z nią orzeczenia, zasada
ta przesądza, w obecnym stanie prawnym, rozwiązanie problemu skuteczności
norm traktatowych w prawie polskim. Należy zatem powiedzieć, że w myśl obowiązującego w Polsce prawa uchwalenie przez Sejm ustawy o wyrażeniu zgody na ratyfikację
traktatu oraz ratyfikacja dokonana przez Prezydenta RP oznacza, że, z chwilą
wejścia w życie, postanowienia traktatu nabywają bezpośredniej skuteczności w prawie krajowym. Taka skuteczność dotyczy wszystkich norm mających
charakter samowykonalny, a więc kształtujących bezpośrednio prawa i obowiązki
osób fizycznych lub prawnych. Tym samym również samowykonalne normy
konkordatu będą, z chwilą ratyfikacji tej umowy, bezpośrednio stosowalne w porządku prawnym naszego Państwa.
Istnieją cztery różne sytuacje, w których normy zawarte w konkordacie mogą
być bezpośrednio stosowane w porządku krajowym.
Po pierwsze, norma traktatowa może uchylić normę prawa krajowego o tym samym
stopniu szczegółowości. Przykładem są postanowienia art. 6 konkordatu,
zgodnie z którym tworzenie właściwych Kościołowi struktur, w tym jednostek
organizacyjnych zakonów, należy do kompetencji władzy kościelnej. Artykuł
ten wyłącza stosowanie art. 13 ust. 6 ustawy o stosunku Państwa do Kościoła
katolickiego, zgodnie z którym utworzenie jednostki organizacyjnej zakonu, który
istnieje za granicą, a do tej pory nie działał w Polsce, wymaga konsultacji
między Sekretariatem Episkopatu Polski a Ministrem-Szefem URM. Inna sprzeczność
zachodzi między art. 9 ust. 2 konkordatu a art. 17 ust. 2 ustawy o stosunku Państwa
do Kościoła katolickiego. Konkordat uzależnia możliwość rozszerzenia
wykazu dni wolnych od pracy, będących świętami kościelnymi, od porozumienia
stron, tj. Rzeczypospolitej Polskiej i Stolicy Apostolskiej, podczas gdy w myśl
ustawy warunkiem dokonania zmian w tym wykazie jest odpowiednie porozumienie między
Rządem RP a Konferencją Episkopatu Polski, przyznając je Stolicy
Apostolskiej. Warto w tym miejscu zauważyć, że skrócenie wykazu dni wolnych
od pracy nie jest wykluczone, choć konkordat tę kwestię pomija.
Druga sytuacja, w której normy zawarte w konkordacie są stosowane w sposób
bezpośredni pojawia się wówczas, gdy norma traktatowa jest bardziej szczegółowa
od normy ustawowej. Przykładem jest art. 12 ust. 2 konkordatu, zgodnie z którym
program nauczania religii katolickiej oraz podręczniki opracowuje władza kościelna i podaje do wiadomości kompetentnej władzy państwowej. Przepis ten stanowi lex
specialis w stosunku do art. 22 ust. 2 Ustawy o systemie oświaty. Zgodnie z ustawą Minister Edukacji Narodowej ustala zestaw dopuszczonych do użytku
szkolnego programów i podręczników szkolnych.
Zdarzyć się może również sytuacja trzecia — odwrotna, polegająca na uściśleniu
ogólnej normy konkordatowej przez wcześniejszą normę ustawową. Przykładem
jest art. 17 ust. 3 konkordatu, odczytany w związku z art. 32 ust. 4 ustawy o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego. Przepis konkordatu przewiduje
konieczność zawierania umowy z duchownymi, wykonującymi obowiązki kapelanów w zakładach penitencjarnych. Przepis ustawy wyłącza możliwość opłacania
kapelanów, wykonujących takie obowiązki. Wyrażona w ustawie zasada nieodpłatności
pozostaje w mocy. Podobnie zostanie rozwiązany pozorny konflikt, wynikający ze
zbiegu art. 15 ust. 3 konkordatu, który przewiduje dotowanie Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego, z art. 1 ustawy o finansowaniu KUL-u z budżetu państwa.
Wynikające z ustawy wyłączenie dotowania inwestycji budowlanych KUL-u
pozostaje w mocy.
Od tej sytuacji odróżnić należy taką, w której szczegółowy przepis prawa
polskiego nie pozwala na zbyt ogólną i w związku z tym, w części
kontrowersyjną, interpretację zapisu konkordatu. I tak, wyraźny przepis art.
8 ust. 2 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, stosownie do którego w miejscowościach, w których nie ma cmentarzy komunalnych, zarząd cmentarza
wyznaniowego ma umożliwić pochowanie na tym cmentarzu również zwłok osób
zmarłych, które nie należą do danego wyznania, nie pozwala na sprzeczną z tym postanowieniem interpretację zasady nienaruszalności miejsc przeznaczonych
przez właściwą władzę kościelną do grzebania zmarłych zapisanej w art. 8
ust. 3 konkordatu.
Czwarta sytuacja, w której konkordat jest bezpośrednio stosowany pojawia się
wówczas, gdy zawarte w nim normy regulują zagadnienia, którym polski
ustawodawca nie poświęcił wcześniej uwagi. Przykładem jest art. 8 ust. 5
konkordatu, na mocy którego władza publiczna, mimo zasady nienaruszalności świątyń i cmentarzy, może podjąć w tych miejscach niezbędne działania, jeśli jest
to konieczne dla ochrony zdrowia lub mienia. Działania takie mogą być podjęte
bez powiadomienia władzy kościelnej. Innym przykładem jest art. 12 ust. 1
konkordatu dający podstawę prawną do nauczania religii w przedszkolach.
1 2 Dalej..
« Prace nad ustawą ratyfikacyjną (Publikacja: 17-11-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2953 |
|