|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Sceptycyzm, agnostycyzm » Credo sceptyka
h. O boskiej dobroci Autor tekstu: Lucjan Ferus
Następny mit to dobroć Boga.
Istnieją przynajmniej trzy powody, dla których
nie powinno się nazywać Boga dobrym. Po pierwsze: jest on Stwórcą wszelkich
praw moralnych /władcą moralności/, więc nie może im podlegać. A powiedzieć,
że Bóg jest dobry, oznacza stwierdzenie, iż podlega on prawu moralnemu, które
stworzył dla człowieka /przypominam: dla człowieka upadłego/ i które mówi,
iż dobro jest lepsze od zła /o ile jest to w ogóle do rozróżnienia/. Bóg -
siłą rzeczy — jest ponad tym co stworzył. Jednym słowem: ani ten świat,
ani jego prawa nie mogą Go w czymkolwiek ograniczać. Drugi powód to świadectwo Pisma Św.: jest tam mnóstwo
przykładów, które mogą świadczyć o wszystkim, ale nie o bożej dobroci w stosunku do swego stworzenia /pomijam już ów słynny potop, bo tej
„dobroci" jaką się Stwórca wykazał przy jego okazji, wprost nie
sposób opisać/. Jest tam bardzo dużo takich opisów:
-"Zgotuję zagładę wszystkim narodom, między
którymi cię rozproszyłem", albo: -„Gdy Pan Bóg twój wytępi narody,
których ziemię ci daje /.../ skoro Ci Pan Bóg twój odda w ręce
/zdobyte miasta/, wszystkich mężczyzn wytniesz ostrzem miecza /.../
niczego nie zostawisz przy życiu", albo: -"Pan Bóg nasz, wydał go
nam i pobiliśmy jego samego, synów jego i cały jego lud /.../ mężczyzn,
kobiety i dzieci, nie oszczędzając nikogo", albo: -"I Pan Bóg nasz,
dał nam w ręce również Oga, króla Baszanu i cały jego lud. I wytępiliśmy
go tak, że nikt nie ocalał". Albo słowa boże skierowane przeciw narodom pogańskim:
-„Każdy odszukany będzie przebity, każdy złapany polegnie od miecza, dzieci ich będą
roztrzaskane w ich oczach, ich domy będą splądrowane, a żony zgwałcone
/.../ wszyscy chłopcy będą roztrzaskani, dziewczynki zmiażdżone, nad
noworodkami się nie ulitują, ich oko nie przepuści także niemowlętom".
Albo to: -"Zesłał więc pan Izraela zarazę od rana do ustalonego czasu.
Umarło wtedy z narodu /.../ siedemdziesiąt tysięcy ludzi", albo: -„Pan
zrzucał na ludzi z nieba ogromne kamienie /.../ tak, że wyginęli”, albo:
-„Sprawię, że padną od miecza, /.../ ciała ich wydam na pożarcie ptakom
/.../ i uczynię z tego miasta przedmiot zgrozy i pośmiewiska /.../ sprawię,
że będą jedli ciało swych synów i córek, jeden będzie jadł ciało
drugiego /.../ to mówi Pan Zastępów: tak samo zniszczę ten naród i to
miasto, jak tłucze się naczynie garncarskie, którego nie można już naprawić", itd. itd...
Można by jeszcze długo cytować opisy tej bożej „dobroci", tylko po co?
Uważam, że nikt, kto czytał Pismo Św. /a szczególnie Stary Testament/, nie
uwierzy w bożą dobroć względem człowieka.
W okrucieństwo — tak ! W te wszystkie cechy, które wyszczególniłem
przy Bogu Jahwe – także ! Ale na pewno nie w dobroć ! Nie wspominając już o miłości.
Może więc Bóg był dobry choć dla swego narodu wybranego ? Nic bardziej błędnego !
Naród wybrany był traktowany przez Boga ze szczególną apodyktyczną
bezwzględnością i surowością, a wymierzane mu kary za odstępstwa świadczyłyby o sadystycznym wprost lubowaniu się w karaniu, ich Boga Jahwe. A tak przy okazji;
radziłbym każdemu, kto uważa, iż nasz Bóg jest dobry, aby przeczytał jego
„Słowo”, skierowane do ludzi /albo obejrzał film przyrodniczy, pokazujący
dziką i okrutną naturę/. Ręczę, że się z tego wyleczy. F. Nietzsche
wyraził taki pogląd:
-"Człowiek staje się ateistą wtedy, kiedy czuje się lepszy od swego Boga". Jest
bardzo prawdopodobne, iż ta konstatacja naszła autora tych słów, właśnie
po przeczytaniu St. Testamentu.
Trzeci powód jest taki: Obserwując nasz świat i widząc w nim
ten ogrom zła i okrucieństwa /w naturze jak i w samym człowieku, który jest jej częścią/,
nie sposób wydedukować, iż jeston dziełem dobrego i litościwego Stwórcy, doskonałego
pod każdym względem /no, chyba, że jest się Leibnizem !/. Już w Starożytności, co niektórzy
mieli poważne wątpliwości co do tego problemu. Oto rozumowanie Diagorasa z Melos, przedstawione przez Cycerona w księgach „O naturze bogów":
-„Gdyby świat był rządzony przez Opatrzność Bożą, wówczas wszystko byłoby
odmierzane — jak na sprawiedliwej wadze — każdemu człowiekowi wg tego, na co
zasługuje; a więc dobrym przypadałoby w udziale dobro, a złym — zło. Lecz
skoro w rzeczywistości wszystko dzieje się zupełnie inaczej, nie mogę
dopatrzyć się w tym, w żaden sposób istnienia Opatrzności Bożej na tym
naszym świecie. /.../ Prawdziwość przesłanki mniejszej potwierdza codzienna
praktyka, najpewniejszy ze świadków. Widzimy bowiem, że na tych, którzy
nigdy nie przekraczają granic tego co sprawiedliwe i słuszne, spadają co dzień
niezliczone ciosy wrogów; oplatani są siecią intryg i zdrad, rzucane im są
pod nogi kłody, spotykają ich niezliczone przeciwności. Natomiast tych, którzy
depcząc prawa boskie i ludzkie, są splamieni czynami występnymi i zbrodniczymi, nie spotykają żadne nieszczęścia, nie spadają na nich żadne
klęski, ale posiadają obfitość wszelkich dóbr i pędzą życie w spokoju i rozkoszach". Otóż to ! Czy coś się zmieniło od tamtych czasów ?!
Dlatego jedni ludzie /już od bardzo dawna/
odrzucali Opatrzność Bożą jako niezgodną z ich doświadczeniem i oglądem
świata, natomiast inni zachodzili w głowę jak pogodzić aktualny wizerunek
Boga /tego dobrego, miłosiernego, a zarazem wszechmogącego/, ze złem istniejącym w naszym świecie: dziele Bożym, jakby nie było. Powstawały przeróżne
Teodycee, ale żadna z nich nie wyjaśnia tego teologicznego problemu, w dostatecznie przekonywający sposób /przynajmniej dla mnie/. A został on już
dość dawno sformułowany przez, Laktancjusza, o ile mnie pamięć nie myli:
-„Albo Bóg nie wie, iż w jego dziele istnieje zło,
-albo wie, ale nie może temu zaradzić,
-albo wie, mógłby temu zaradzić, lecz nic go to nie obchodzi”.
Otóż w świetle doktryny naszej religii, żadna z tych możliwości
nie wchodzi w rachubę, bo:
-„Bóg nie może nie wiedzieć, iż to zło istnieje w Jego dziele, ponieważ jest
wszechwiedzący, a także Jedynym Stwórcą wszystkiego co istniało, istnieje i istnieć będzie.
— Nie może sobie z nim nie poradzić, ponieważ
jest wszechmocny /ma nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości/.
— Nie może go to nic nie obchodzić, ponieważ
jest dobry, litościwy, kochający i nieskończenie miłosierny dla ludzi / tak
przynajmniej mówi doktryna religijna/”.
A mimo to, zło jak istniało, tak istnieje nadal !
Z tego co napisałem poprzednio
wynika jasno, iż Bóg dlatego dopuścił /a więc chciał/ zło na świecie,
aby mogła się zrealizować jego piękna cecha — miłosierdzie, przejawiające
się w przebaczaniu ludziom ich win i grzechów. Więc zło, które istnieje w naszym świecie, wynika li tylko z koncepcji jego Stwórcy, a nie z przyczyn na
które On nie miałby wpływu albo możliwości. Vanini się nie mylił: — „Świat jest taki, jakim, go Bóg zamierzył,
jeśliby chciał, aby był lepszy, byłby lepszy. Jeśli istnieje grzech, widać,
że Bóg tak chce. Jeśli zaś nie chce, a grzech mimo to istnieje, należy Go
nazwać albo nieprzewidującym, albo bezsilnym, albo okrutnym; skoro czy to nie
był świadom swej woli, czy nie mógł jej wykonać, czy też jej poniechał”.
Zadziwiająca jest siła logiki tego rozumowania.
/podobno Vanini w Tuluzie, szedł z uśmiechem na śmierć, ponieważ wiedział,
że myśl jego zatriumfuje kiedyś/. Przecież to wszystko jest prawdą:
1. Prawdą jest, iż Bóg nie jest nieprzewidujący, gdyż jest
wszechwiedzący, co oznacza wiedzę o wszystkim i w każdym czasie /na dodatek jednocześnie!/.
2. Prawdą jest, iż Bóg nie jest bezsilny, ponieważ jest wszechmocny, co oznacza
nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości /o jakich człowiek nawet
nie potrafi sobie wyobrazić/.
3. Więc jeśli to powyższe jest prawdą, musi być prawdą także i to, że
świat jest taki jakim go Bóg zamierzył; jeśli istnieje grzech, widać, że Bóg
tak chce. Ergo – jest Bogiem okrutnym.
4. Prawdą jest także, iż nie można za to winić człowieka, który w żaden
sposób nie może przeciwstawić się Bogu /o ww. cechach/, ani też
zrobić cokolwiek wbrew jego woli, gdyż Bóg ma absolutną władzę nad ludźmi,
jak i nad całym swoim stworzeniem.
Co najciekawsze jednak, iż te
wszystkie prawdy mają potwierdzenie w religijnej doktrynie. Przypomnę
postanowienia Soboru Wat. I:
-"Bóg działa w świecie nieustannie. Jest przyjętą tezą przez wszystkich teologów
kat., że Bóg współdziała nie tylko w utrzymaniu w istnieniu, ale także w
każdej czynności stworzeń". Drugie:
-„Bóg współdziała w akcie fizycznym grzechu”. Po co to czyni ? -„Bez
dopuszczenia zła moralnego — czyli grzechu — na świecie, nie ujawniłby się
ten przymiot boży, któremu na imię miłosierdzie /.../ Dopiero na przykładzie
grzesznej ludzkości, grzesznego człowieka, ujawniło się miłosierdzie Boga przebaczającego”.
I konkluzja: -"Zło moralne w ostatecznym wyniku, służy również
celowi wyższemu: chwale bożej, która się uzewnętrznia przede wszystkim w jego miłosierdziu przez przebaczenie" /tak więc rzeczywiście myśl Vaniniego
zatriumfowała, lecz nie wiem, czy byłby on z tego dumny, gdyby zobaczył kto i w jaki sposób ją wykorzystał/.
I to jest właściwy sens naszej religii i naszej wiary, a także — jak przypuszczam — właściwe zrozumienie
naszego Boga: stworzył On grzesznego człowieka tylko po to, aby poprzez
przebaczanie mu win i grzechów uzewnętrzniło się jego miłosierdzie, które
jest nieodzownym atrybutem chwały bożej (perfidnie wmawiając mu wine
za zło istniejące w jego naturze i świecie). Ot i tyle !
A tak przy okazji: ciekaw jestem, czy obarczanie winą swego
stworzenia — człowieka, za jego grzeszną naturę i istniejące zło w dziele bożym — to też jest powód do chwały bożej, czy raczej nie? /bo doktryna religijna milczy
na ten temat/.
Kiedyś nie mogłem tego pojąć, gdy czytałem, że Bóg stwarzającczłowieka,
przydał sobie tym samym chluby i chwały, zbierało mi się na mdłości. Uważałem
raczej — biorąc pod uwagę doskonałość Boga i marność człowieka — iż
przypisanie mu autorstwa naszego stworzenia /i to na dodatek na Jego obraz i podobieństwo ponoć/, winno być dla Boga największą obrazą, jaka może być
do pomyślenia dla Stwórcy tego „dzieła". Lecz teraz zaczynam to pojmować wreszcie:
Skoro chwała boża przejawia się w miłosierdziu
Boga przebaczającego — stworzenie upadłego i grzesznego człowieka, grzesznej
ludzkości, której można w nieskończoność przebaczać winy i grzechy może
być naprawdę powodem do przydania sobie chluby i chwały przez jej Stwórcę.
Nawiasem mówiąc, dość dziwna
jest ta „chwała boża”. Biorąc na logiczny rozum, wydawać by się
mogło, iż dla doskonałego Stwórcy chwałą winno być Jego doskonałe dzieło,
doskonałe stworzenie; takie, którego Stwórca nie musi prowadzić
„za rączkę” przez dzieje, takie które jest nieza1eżne
od swego Stwórcy, któremu niepotrzebne są liczne nakazy i zakazy, obwarowane
karami na dodatek, … stworzenie, które potrafi się obejść bez norm
moralnych i którego nie trzeba, pouczać na każdym kroku jak ma żyć. W taki
właśnie sposób widzę bożą chwalę i chlubę, w kontekście bożej
doskonałości. Ale widocznie nasz Bóg kieruje się innymi kryteriami oceny, bo
tu jest akurat odwrotnie: im doskonalszyStwórca, tym bardziej ułomne
stworzenie i tym większy powód do chwały. Niepojęte to i zastanawiające...
Dlatego też — w powyższym kontekście — nie jest dziwne, iż ta ofiara
odkupienia Syna Bożego /przedstawiana jako główny dowód miłości Bożej do człowieka/, nic nie
zmieniła w relacji: Stwórca a Jego stworzenie; człowiek jak był grzeszny tak
jest nadal bo widocznie Bóg nadal musi mieć ciągle nowe powody do okazywania
człowiekowi, miłosierdzia, a co za tym idzie do ciągłego przydawania sobie
chluby i chwały. Teraz jest także jasne, dlaczego Bóg wolał zbawić /a więc
obiecać wieczność w jakimś przyszłym, nieokreślonym czasie...: i po śmierci/
tych, którzy uwierzyli w Jego Syna, miast zmienić im naturę, aby przestali
grzeszyć tu i teraz, za swojego ziemskiego żywota. To wszystko ma sens i jest
logicznie spójne. Tylko dlaczego człowiek za ten stan rzeczy ma okazywać
swemu Stwórcy wdzięczność i miłość na dodatek ? /Jahwe wymagał jeszcze
do tego, aby się go bano !/. Dlaczego ma się przed Nim korzyć i przepraszać
za swą marność i grzeszną naturę, dlaczego, pytam ? Czy może przez to nasz Bóg
odczuwa jeszcze większy powód do chluby i chwały ? Ktoś kiedyś trafnie zauważył,
iż bez człowieka, Bóg nie byłby Bogiem. No właśnie ! Dodajmy: człowieka upadłego i grzesznego !
« Credo sceptyka (Publikacja: 19-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 298 |
|