Społeczeństwo » Służba Zdrowia
Wielka Powódź. Refleksje Głównego Insp. Sanitarn. Autor tekstu: Wiesław Jaszczyński
Motto:
Ten może rządzić innymi,
kto potrafi kierować sobą.
Solon
W stanach dużego zagrożenia, kiedy w grę wchodzi niebezpieczeństwo
obywateli danego kraju w skali masowej odpowiedzialność za organizację
zwalczania tego niebezpieczeństwa należy do rządów tych państw.
Tworzy się wtedy silne struktury pionowe z odpowiedzialnością jednoosobową i odpowiednim stopniem dyscypliny podporządkowawczej. Struktury takie, najczęściej
pod nazwą "sztabu kryzysowego", są przewidywane nawet przez ustawy
konstytucyjne.
Problem organizacji takiej struktury jest znany od niepamiętnych czasów a jednak stale odkrywany na nowo i stale powtarzane są te same błędy, wynikające
najczęściej z niewiedzy rządzących. Najlepszym przykładem będzie historia
zwalczania duru plamistego po I Wojnie Światowej. W 1919 r. utworzono specjalny
urząd do zwalczania ogromnej epidemii tej choroby pod nazwą "Centralny
Komitet do Spraw Walki z Durem Plamistym" w skrócie Cekadur.
Jednak już po kilku miesiącach stwierdzono, że Cekadur nie wypełnia właściwie
swoich zadań i zdecydowano się na reorganizację. Ciekawe jest bardzo
uzasadnienie tej reorganizacji w 1920 r.:
Ta pierwotna zasada
organizacji walki z durem plamistym oraz metody działania Cekaduru, jakkolwiek
teoretycznie słuszne, próby życia nie wytrzymały. Kolegialne załatwianie każdej
sprawy, w okresie gwałtownej potrzeby energicznej akcji, jest zupełnie
niewskazane. Długie dyskusje, spory ścieranie się odmiennych zapatrywań i interesów rozmaitych resortów ministerjalnych, uzgadnianie kompetencji różnych
władz — wszystko to razem nie mogło przynieść pożądanych rezultatów. Życie
wymagało czynu, a dokonać go można było tylko środkami nadzwyczajnemi,
oddając na zagrożonych terytorjach władzę jednostkom, któreby mogły
natychmiastową powziąć decyzję.
Działalność Naczelnego Nadzwyczajnego Komisariatu do spraw walki z epidemiami — Warszawa 1922.
W miejsce Cekaduru ustawą z dnia 14 lipca
1920 r. utworzono urząd Naczelnego, Nadzwyczajnego Komisarza do Walki z Epidemjami, ponieważ epidemie chorób zakaźnych zagrażały Państwu w tym
czasie klęską powszechną. Komisarz uzyskał daleko idące uprawnienia, cytuję:
1.
zajmowania w drodze rekwizycyj potrzebnych mu pomieszczeń;
2.
mobilizowania źródeł wytwórczości dla produkcji materiałów, potrzebnych
do zwalczania epidemij;
3.
wydawania powszechnie obowiązujących rozporządzeń w dziedzinie zwalczania
epidemij;
4.
mianowania ze swojej strony Nadzwyczajnych Komisarzy dla poszczególnych obszarów
Państwa;
5. powoływania
do osobistych świadczeń na rzecz walki z epidemią sił lekarskich,
pomocniczych, technicznych i innych fachowych;
6.
korzystania z sił wojskowych, lekarskich i pomocniczych.
Uzasadniono to następująco:
Potrzeby Naczelnego
Nadzwyczajnego Komisarjatu uznano, jako równoważne z potrzebami armji w polu, a więc uprzywilejowane w stosunku do innych działów administracji.
Odpowiedzialność za swoje czynności ponosi Naczelny Komisarz wobec Rady
Ministrów.
Tak
rozumowano niegdyś.
W numerze 7-8/1997 "Gazety Lekarskiej"
opublikowano orędzie Dyrektora Generalnego Światowej Organizacji Zdrowia na Światowy
Dzień Zdrowia 1997 poświęcony właśnie chorobom zakaźnym. Orędzie jest
alarmujące i apeluje o odbudowanie systemu nadzoru epidemicznego. W Polsce
po II Wojnie Światowej, w trudnej powojennej sytuacji epidemiologicznej, powołano
Państwową Inspekcję Sanitarną, która odpowiada wszelkim regułom
organizacyjnym dla sytuacji kryzysowych i na szczęście nie została dotąd
rozmontowana.
Trudną sytuacją i sprawdzianem efektywności organizacyjnej i zarządzania
dla tej służby była powódź w południowych rejonach Polski w 1997 r. PIS
zdała znakomicie egzamin w czasie powodziowej sytuacji kryzysowej. W Raporcie
Wstępnym zespołu do spraw kontroli działalności organów administracji
rządowej w związku z powodzią z lipca 1997 r. można przeczytać:
(...) -"Wszyscy kontrolowani
wojewodowie oraz znakomita większość przedstawicieli organów samorządowych
pozytywnie ocenili działalność służb medycznych i sanitarnych, zarówno w czasie akcji przeciwpowodziowej, jak również w trakcie likwidacji skutków
powodzi."
Kierowanie skomplikowaną akcją, mającą na celu przede wszystkim
zapanowanie nad przeróżnymi potencjalnymi zagrożeniami, pojawiającymi się
dosłownie z godziny na godzinę, nie należy do łatwości zwłaszcza wówczas,
gdy nie wszyscy jednak urzędnicy państwowi zdają sobie sprawę z podstawowych
zasad zarządzania. Braki te wychodzą na wierzch, gdy u ludzi, szczególnie młodych i niedoświadczonych, górę biorą emocje w sytuacjach, gdy spokój,
zimna krew i wiedza fachowa jest jedynym gwarantem sukcesu. Zdenerwowanie i emocje prowadzą do popełniania błędów i bardzo łatwo udzielają się innym
współpracownikom, a to wszystko powoduje podejmowanie błędnych decyzji i kosztownych pomyłek wykonawczych. Przykładów takich nieprzemyślanych zachowań
było sporo, warto na nie zwrócić uwagę i przeanalizować.
Pomińmy już nawet szeroko nagłośnioną, niefortunną wypowiedź ówczesnego
Premiera na samym początku powodzi, warto natomiast wspomnieć o nieznanych
szerokiej opinii publicznej innych sytuacjach z tamtego, krytycznego okresu.
Któregoś dnia na początku powodzi zadzwonił do mnie Dyrektor
Centralnej Bazy Rezerw Przeciwepidemicznych i poinformował, że wysoki urzędnik z Kancelarii Prezydenta polecił mu telefonicznie wydać pracownikowi, który ma
zaraz przyjechać, cztery tony wapna chlorowanego. Nie podano przy tym, dla
kogo, ani do jakich celów. Odpowiedziałem, że jak dotąd CBRP podlega Głównemu
Inspektorowi Sanitarnemu i jeżeli dyrektor na własną rękę spełni życzenie
tego urzędnika musi się liczyć z poważnymi konsekwencjami z odwołaniem ze
stanowiska włącznie. Muszę przyznać, że przy wyjaśnianiu sprawy z tym urzędnikiem
spotkałem się z pełnym zrozumieniem i więcej problemów z tej strony nie było.
Inny młody urzędnik z Kancelarii Premiera polecał mi bezwzględnie i autorytatywnie wprowadzenie powszechnych szczepień przeciw wszystkim możliwym
chorobom pod groźbą utraty stanowiska. Odpowiedziałem, że póki jestem
odpowiedzialny za te sprawy to będę o tym decydował na podstawie opinii
naszych naukowców i specjalistów.
Groźniejsze do opanowania były działania
urzędników państwowych w terenie gdyż utrudniały czasami rozeznanie, co się
naprawdę tam dzieje — np. jeden z wojewodów wezwał wojewódzkiego inspektora
sanitarnego ze swego terenu i zakazał mu podawania jakichkolwiek informacji do
Ministerstwa Zdrowia bez jego kontroli! Pozostawiam to bez komentarza...
Inny wojewoda, z terenu zresztą niezbyt dotkniętego powodzią, zarządził
szczepienia całej ludności województwa przeciw wszystkiemu, co możliwe.
Wojewódzki inspektor sanitarny, po przedstawieniu ogromnych kosztów takiej
operacji i braku jej zasadności, z trudem musiał tłumaczyć nieracjonalność
takiego postępowania z punktu widzenia medycznego.
W tej kryzysowej sytuacji zaskoczeniem dla mnie były liczne telefony z terenu, w których proszono, abym jako członek Rządu wpłynął na
ograniczenie wyjazdów przedstawicieli władz centralnych na tereny powodziowe,
ponieważ w tych trudnych chwilach odrywa się ludzi odpowiedzialnych za bezpośrednie
działania w terenie od nawału obowiązków i zmusza do przyjmowania
zwierzchników. Na tym tle wynikły kontrowersje między mną a wieloma osobami
na kierowniczych stanowiskach w najwyższych urzędach w Państwie, zwłaszcza,
gdy stwierdziłem, że w sytuacjach niebezpiecznych kapitan nie powinien
opuszczać mostka a załogę musi mieć tak przygotowaną i odpowiedzialną żeby
móc na niej polegać. Uważałem, że mogę całkowicie polegać na wojewódzkich
inspektorach sanitarnych działających na terenach powodziowych. Byłem z nimi w kontakcie przez 24 godz./dobę i starałem się natychmiast realizować ich
potrzeby oraz rozwiązywać problemy na szczeblu centralnym. Czas pokazał, że
się nie myliłem.
Nie ułatwiały nam życia emocjonalne wypowiedzi skądinąd szacownych
gremiów jak np. Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy — cytuję z notatki prasowej:
(...)
Lekarze z OZZL, wbrew opinii Państwowego Zakładu Higieny, twierdzą, że cały
czas utrzymuje się zagrożenie epidemiologiczne. (...) Związkowi medycy uważają,
że aby zmniejszyć ryzyko epidemii duru brzusznego trzeba ewakuować
zarejestrowanych nosicieli tej choroby.(...)
W
tej trudnej sytuacji Związek nie dość, że podważył prawdomówność i fachowość Państwowego Zakładu Higieny, lecz również proponował rozwiązania w postaci przestarzałej na dzisiejsze czasy metody izolacji, której obecnie
nie ma potrzeby stosować w dużo groźniejszych chorobach.
Jako ciekawostkę muszę wspomnieć żądanie
jednego z wojewodów natychmiastowego dostarczenia 200 ton wapna chlorowanego.
Ponieważ normalnie w CBRP mieliśmy zapas 30-35 ton na cały kraj, w pierwszej
chwili otrzymałem polecenie ściągnięcia zapasów ze wszystkich innych województw.
Wymagało wiele cierpliwości i spokoju, by wytłumaczyć zainteresowanym, że
zastosowanie takiej ilości wapna stanowi zagrożenie ekologiczne nie mówiąc
już o tym, że ilość ta jest w ogóle trudna do zużycia w trybie
natychmiastowym. Główny Inspektor Ochrony Środowiska również zaprotestował
przeciw tak masowemu użyciu środków wydzielających wolny chlor, sygnalizując
możliwość wystąpienia katastrofy ekologicznej w rejonach objętych powodzią.
Wybór właściwych środków dezynfekcyjnych nie był swoją drogą
prostym zadaniem, co innego można było stosować do dezynfekcji zalanych
piwnic a co innego do odkażania zalanych mieszkań, szpitali czy restauracji.
Problem komplikował fakt, że większość preparatów stosowana na masową
skalę ma działanie albo toksyczne dla ludzi i zwierząt, albo może nieść za
sobą poważne konsekwencje ekologiczne. Decyzje podejmowano lokalnie i były
one w znakomitej większości racjonalne. W województwie opolskim podjęto np. w tych trudnych dniach decyzję by zastosować do odkażania mieszkań i pomieszczeń kuchennych, zastosowany wcześniej na szeroką skalę na Tajwanie preparat Virkon, co umożliwiło w efekcie szybki i bezpieczny powrót lokatorów
do swoich mieszkań.
Atmosferę emocji podsycały środki
masowego przekazu, nagłaśniając, co chwila nieuniknioność epidemii na
zalanych terenach i chyba największe rozczarowanie spotkało zaangażowanych w tych akcjach dziennikarzy: — Nie było epidemii!
Ciągłe pisanie o epidemiach w południowych
rejonach Polski spowodowało, oprócz powodzi, dalsze zubożenie tamtejszej
ludności, ponieważ mało, kto pojechał tam na wczasy czy wakacje i domy
wczasowe świeciły pustką — w tym trudnym czasie nie zarobili mieszkańcy
regionów górskich a domy wczasowe i tak trzeba utrzymać.
Wnioski
1.
Organizacja Państwowej Inspekcji Sanitarnej zdała w tej trudnej
sytuacji egzamin. Wobec wymienionego już orędzia Dyrektora WHO w najbliższej
przyszłości należy się liczyć z trudnymi epidemiologicznie problemami.
Wszelkie reorganizacje bez jasno i jednoznacznie sformułowanego celu mogą
przynieść więcej szkody niż pożytku.
2.
Podporządkowanie państwowych inspektorów sanitarnych wojewodom w świetle
powyższych przykładów mogłoby być obecnie bardzo ryzykowne. Podkreślam raz
jeszcze, że za zdrowie publiczne obywateli jest odpowiedzialny rząd danego
kraju a, szczególnie w trudnych sytuacjach, musi istnieć harmonijna współpraca
między jego ogniwami.
3.
Należy położyć w tej chwili główny nacisk na szkolenie w tych
zagadnieniach lekarzy w ogóle jak również dobrze przygotować lekarzy pracujących w służbie zdrowia publicznego do zwalczania nowych zagrożeń w gwałtownie
zmieniających się warunkach.
4.
Przygotowywać przedstawicieli władz, dziennikarzy i społeczeństwo do
racjonalnych zachowań w trudnych, kryzysowych sytuacjach.
5.
Utrzymać CBRP, (bo był nawet projekt likwidacji!) z pełną gamą
wszelkich środków DDD i innych niezbędnych w sytuacjach kryzysowych.
Podsumowując, przytoczę fragment artykułu pt.: „Wobec cholery" z Tygodnika Ilustrowanego nr 40 z 1898
r. (czyli równo sprzed stu lat):
(...) W Warszawie cholera...
Czyż z tego powodu należy krzyczeć w niebogłosy i drżeć ze strachu?
Lęk — złe orędzie walki. Zwycięża ten, kto ją prowadzi z rozwagą, na
zimno i wytrwale. A w walce z cholerą spokój i trzeźwość ducha — pierwszy
warunek.
Niestety, wielu z nas nie może pochwalić się spokojem i rozwagą i przy pojawieniu się epidemii zaczyna wykazywać przeholowaną energię w kierunku samoobrony. (...)
Warto o tym pamiętać.
[Opublikowano:
Przegląd OC nr 1/1999.]
« Służba Zdrowia (Publikacja: 08-12-2003 Ostatnia zmiana: 09-01-2004)
Wiesław JaszczyńskiDoktor medycyny. Emerytowany lekarz (specjalista medycyny morskiej i tropikalnej), i pilot (latał m.in. w Afryce), były wiceminister zdrowia i opieki społecznej, oraz Główny Inspektor Sanitarny Kraju w latach 1994-1998. Przez dwa lata jako lekarz naczelny Międzynarodowego Portu Lotniczego w Trypolisie zabezpieczał medycznie muzułmańskie pielgrzymki do Mekki. Laureat Złotej Honorowej Odznaki Fundacji Promocji Zdrowia (2000), odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2001), jako pierwszy Polak otrzymał godność honorowego patrona Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (2002). Mieszka w Szczecinie. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ostatni lot | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3124 |